Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 16

Przez całą drogę powrotną Harley była w wyśmienitym humorze. Teoretycznie nie szła, lecz powskakiwała w wesołych podskokach, nucąc jakąś melodyjkę pod nosem. Jej radość była urocza, lecz na dłuższą metę też męcząca. Harley na co dzień była wariatką, a zakochana wariatka to mieszkanka wybuchowa i wiedziałam, że to kwestia naprawdę krótkiego czasu zanim zrobi coś szalonego, nawet jak na nią.

Wedle wczorajszych słów Zacka, chciał się ze mną dziś spotkać, ale miała być sama. Obawiałam się, że będzie chciał omówić kwestie apokalipsy umarlaków i tego jaką rolę mam w tym odegrać, ale wiedziałam, że nie ma co odciągać tego spotkania, bo prędzej czy później i tak dojdzie do skutku. A jeśli jego słowa są prawdziwe, to nie uśmiechał mi się koniec świata lub opanowanie go przez trupy. Szkoda tylko, że najwyraźniej na mnie padło odgrywanie roli super bohaterki o którą się wcale nie prosiłam. wolałabym by ciężar uniknięcia tego spoczywał na barkach kogoś innego.

Takwięc wróciliśmy do naszego mieszkania, a ja zabrałam się zarozpakowanie zakupów. Kiedy wyciągałam nasze rzeczy z torby,trafiłam na szklaną kulę. Zmarszczyłam w zastanowieniu brwi. Niepamiętałam byśmy ją kupowali. Przyjrzałam się uważniebaletnicy zamkniętej w szklanej kopule i kiedy potrząsnęłam kulą,zaczął w niej padać śnieg.

- Ja to kupiłam – powiedziała nieśmiało Amelia. - Była taka ładna, że nie mogłam się powstrzymać.

Uśmiechniętymsię do niej i podałam jej kulę.

- Rzeczywiście jest śliczna – przyznałam.

Zzrobionych zakupów przygotowaliśmy śniadanie, które zjedliśmyprzy niewielkim jednym stoliku jaki stał w naszym pokoju. 

- Ja jajecznica jest niedotowana – powiedziała Harley krzywiąc się, kiedy nabrała na widelec swoje śniadanie.

- Ona nie może być niedogotowana, bo nikt jej nie gotował, tylko smażył na patelni – zauważył trzeźwo Leo, który w przeciwieństwie do blondi, pałaszował jajecznice w takim topie, ze spokojnie mógł by brać udział w tych zawodach, kto szybciej zje.

- Nie łap mnie za słówka – Harley spiorunował go morderczym wzrokiem. - Mam jeść tą ciapę, która wy nazywacie jajeczną? - dalej marudziła, a ja poważnie zaczęłam się zastanawiać, czy nie muszę się zapisać na jakiś kurs gdzie nauczę się cierpliwości.

- Nie ma nic innego, więc jedz to co jest, w psychiatryku jadałaś gorsze rzeczy – powiedziałam spokojnie.

- Ale teraz tam nie jestem tylko tutaj, co powala mi mieć większe oczekiwania do otaczającej mnie rzeczywistość i warunków w jakich mam egzystować.

Wow. Skąd ona brała takie teksty? Niby wszyscy brali ją za wariatkę, ale jak chciała to potrafiła sypnąć mądrymi słówkami.

- A co powiesz na kanapki z jajecznicą? - zapytał Leo, w między czasie skręcając sobie skręta, którego na pewno zamierzał zaraz zapalić.

- Kanapki z jajecznicą?! Czemu nikt wcześniej o tym nie wspomniał?! Przecież to niebo w gębie! - zachwyciła się blondi, a jej oczy zabłyszczały podekscytowaniem.

Leo uśmiechnął się zwycięsko tym, że udało mu się zwabić Harley w pułapkę i wybrnąć z sytuacji. Sama jajecznica to nie, ale jajecznica z kanapką, to pycha. Logika Harley była niesamowita. Na tą dziewczynę ewidentnie trzeba było mieć patent, albo po prostu szczęście w obyciu z nią.

- Na blacie, obok mikrofalówki jest chleb – poinformowała ją Aurelia, a Harley z gracją podniosła się z miejsca i ruszała w tamtym kierunku.

Podeszła do aneksu kuchennego i zaczęła szukać wspomnianego pieczywa. Lecz wbrew temu co się spodziewaliśmy, nie sięgnęła po chleb. Do rąk złapała swój kij baseballowy, który stał się jej jednym z ulubionych przedmiotów. To co zrobiła potem wmurowało nas wszystkich w ziemie.

Z bojowym okrzykiem, zamachnęła się mocno kijem i z wielkim rozmachem uderzyła nim w stojący na blacie kubek z herbatą. Rozbiła go na drobną miazgę, ostrych odłamków i dodatkowo ochlapując nas wszystkich i wszystko w około naparem, a na co się oburzyliśmy.

- Harley co ty do stu diabłów wyrabiasz?! Miałaś tylko wziąć chleb! - Aurelia gwałtownie podniosła się z krzesała, próbując serwetką wytrzeć palmę na koszulce.

Harley spojrzała na nas jak na band idiotów, jakby jej zachowanie było całkiem normalne.

- Na kubku siedział pająk – powiedziała po prostu wzruszając obojętnie ramionami i jak gdyby nigdy nic, wzięła chleb po który wstała i wróciła do stołu, po drodze wykręcając herbatę z włosów, czym pomoczyła nam całą podłogę w mieszkaniu.

Śledziłam ją uważnym spojrzeniem, próbując zrozumieć co tu się właśnie wydarzyło. Na kubku był pająk i trzeba było się go pozbyć, więc najlepiej było przywalić mu kijem do baseballa. No cóż, jak widać nie bez powodu zamknęli ją w szpitalu psychiatrycznym. Zastanawiało mnie teraz gdzie jest truchło tego pająka. Na kiju, odłamkach filiżanki czy jeszcze gdzieś indziej. Jedno było pewne, w tym towarzystwie nigdy nie miałam narzekać na nudę i brak emocji.

- A kto posprząta kawałki rozbitego kubka? - zapytałam, patrząc na bałagan jaki narobiła blondyna.

- No przecież nie ja. Ja was ochroniłam przed straszymy ośmionogim potworem, potocznie nazywanym pająk, więc odegrałam już swoją rolę, a wam przypada sprzątanie.

Westchnęłam i potrząsnęłam głową starając się otrząsnąć z szoku, po waleniu kijem w kuchni i wróciłam do śniadania. Do dość mokrego i smakującego herbata śniadania.

Po śniadaniu i posprzątaniu aneksu kuchennego, ulotniłam się z mieszkania, bo w końcu byłam umówiona z Zackiem i nie chciałam się spóźnić. Moim współlokatorom chyba nie przeszkadzało, że zniknę na jakiś czas i po upewnieniu się, że nie spalą domu, albo zrobią coś równie głupiego, udałam się w drogę do klubu, w którym wczoraj świętowaliśmy nasza wolność.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro