8.
Lauren
Obudziłam się z takim bólem głowy, jakby ktoś przywalił mi dzbanem w łeb. Powoli podniosłam się i potarłam powieki, licząc na to, że dzięki temu szybciej złapie ostrość widzenia. Ale dodatkowo utrudniała ciemność.
Zaraz.
Od kiedy ja mam takie duże okna? I to na całą ścianę? Sunęłam ręką po pościeli. W życiu nie miałam kołdry z satyny, tylko waty i poszewki. Tanie jak barszcz, kupione w Walmarcie. Rozejrzałam się po pomieszczeniu. Pokój był duży, miał chyba jasne meble, a po mojej prawej były drzwi pokryte bielą. Na stopach nie miałam butów, tylko idealnie były postawione na puchowym dywaniku, tuż przy królewskim łóżku.
Sięgnęłam do nich, niemal lecą do przodu i wypierdalając się z materaca. Cudem złapałam równowagę, nie robiąc przy tym hałasu. Na sobie nie miałam kurtki ani błyszczącego topu. Ktoś mnie przebrał i założył dużą czarną bluzkę. Dzięki Bogu nie dobierał się do dolnej części ciała, bo wciąż miałam dżinsy, ale ten ktoś widział moje cycki! Nie miałam stanika! Cholera. Kto to zrobił? Gdzie ja w ogóle byłam? Co się wydarzyło?
Nim zdążyłam zadać wszystkie pytania w umyśle, fala wspomnień uderzyła mnie jak ocean o skały.
Impreza. Telefon. Alkohol. Trzech facetów, potem... O, nie.
Nie.
To nie było możliwe. Panika ogarnęła moje ciało w chwili gdy chciałam stanąć na nogi. Smak shotów w pewnym stopniu jeszcze mi krążył w żyłach, a w ustach miałam Saharę. Jednak musiałam wrócić do domu i to szybko. Podeszłam do okien. Znałam te ulice. Dosłownie wystarczyło skręcić za budynki w lewo i pójść prosto za Park.
Dobra, dam radę.
Zabrałam kurtkę z pięknego fotelu, który mógłby służyć do czytania książek i po cichutku pociągnęłam za klamkę, a światło korytarza uderzyło moje źrenice. Płaskie żarówki w suficie paliły się wszędzie, ale nikogo, ani nic nie słyszałam. Ani żywej duszy. Oblizałam suche wargi z nerwów i strasznie mi się zachciało pić, ale to nie czas na to.
Ledwo zrobiłam krok do przodu, a do moich uszu dotarły czyjeś głosy, które przerwały dźwięk tej ciszy. Obejrzałam się za ramię. Korytarz ciągnął się po mojej lewej z mnóstwem białych drzwi, które topiły się w odcień ścian.
Mnie zainteresowały tylko te jedne przede mną.
Męski głos dochodził ze środka. Z kimś, ktoś rozmawiał.
Powinnam odejść. Powinnam iść stąd jak najszybciej, dopóki nikt mnie nie zauważył w tym nowoczesnym apartamencie. Ale ja nie należę do normalnych ludzi. Ciekawość wygrała. Pociągnęłam za okrągłą klamkę i popchnęłam drzwi do przodu. Ścisnęłam swoje rzeczy, które trzymałam w dłoni ze stresu.
To co ujrzałam, sprawiło, że już nigdy nie miałam pozostać sobą. To co mnie spotkało, stało się moim przekleństwem, grzechem, a jednocześnie wkrótce - wybawieniem. Nie byłam tylko jeszcze tego świadoma. Otworzenie tych drzwi to było błędem. Jeden czyn wywołał lawinę wydarzeń, których nie mogłam zatrzymać.
Doktor Alexander Wood stał po środku pokoju zupełnie nagi. Przed oczami zobaczyłam scenę spod prysznica w szpitalu, w której obydwoje odegraliśmy niezły teatrzyk.
Dlaczego teraz o tym pomyślałam?
Odwrócił głowę ku mnie. Czarna maska przypominająca lisa, zasłaniała jego twarz. Widać było tylko jego błękitne oczy, poprzez wycięte szparki. Tym razem ujrzałam jego tatuaże, w pełnej okazałości, które były niczym cienie. Wiły się przez barki i w dół pleców. Wzrok skierowałam na biurko, gdzie w ekranie komputera, widniało jego lustrzane odbicie i jak zmrużyło się oczy, można było dostrzec jego kutasa.
Co do kurwy?
- Lara. - wyszeptał moje imię z nutką paniki. Nim zrobił krok ku mnie, rzuciłam się w te pędy.
Jednym uchem usłyszałam przekleństwa, które wydobywały się z jego ust. Przeleciałam przez salon połączony z kuchnią i kątem oka zobaczyłam drzwi do windy. Losowo naciskałam guziki jak szalona. Na moje szczęście od razu się otworzyły i wpadłam do środka niczym worek z ziemniakami, rzucany do piwnicy. Na czworaka sięgnęłam do panela, nacisnęłam przycisk o mniejszej liczbie. Działałam instynktownie. Osunęłam się o srebrną ścianę, gdy tylko drzwi zamknęły się i nie było ani śladu po doktorku. Złapałam się za walące serce pod żebrami.
O, kurwa. Co on takiego tam robił? Na pewno nie podziwiał własnego ciała niczym Johnny Bravo! Nie prężył bicepsów, mięśni brzucha czy kutasa, dla własnego ego!
A, może?
Ledwo oddychając włożyłam buty, kurtkę.
Kurwa.
Nie mam telefonu. Klepałam się po kieszeniach z nadzieją, że to tylko moja wyobraźnia, ale nie. Został w jego mieszkaniu. Ja pierdole. Tylko jeszcze tego mi brakowało. Trudno. Cudem go jakoś odzyskam. Chyba.
Ale co do jednego, nie miałam wątpliwości. Jestem na tyle trzeźwa by mieć pewność, że to był on. Ja pierdziele. W głowie miałam totalny amok. Próbowałam poukładać sobie to wszystko, ale emocje wirowały mi wraz z ciśnieniem mojej krwi, które było w tej chwili bardzo wysokie i nie pozwalało na to.
Do rzeczywistości przywołał mnie dzwonek windy, gdy metalowe drzwi rozsunęły się. Okazało się, że zjechałam na parking podziemny. Stawiałam każdy krok bardzo powoli. Jakbym chodziła po cienkim lodzie z obawą, że zaraz on pęknie pode mną. Chłodny podmuch dotknął mych policzków dając znak o wyjściu. Brama wjazdowa była otwarta, więc z łatwością mogłam wydostać się na zewnątrz. Rześkie powietrze miasta zaatakowało moje płuca. Neonowy zegar w barze, po drugiej stronie ulicy, wskazywał na w pół do czwartej nad ranem. Jeśli El zobaczy, że mnie nie ma.
O, Boże, miej mnie w opiece.
Kiedyś wysłała policjantów w poszukiwaniu jej ulubionych butów, bo je zgubiła. Strasznie ich przepraszałam za całą akcję. Mieli ją za wariatkę, która miała świra na punkcie ubrań. Później okazało się, że były w innym pudełku, innej marki.
Słońce powoli nagrzewało powietrze i zapowiadało ładny dzień, ale nie wiem czy dla mnie. Ciężko oddychając ruszyłam przed siebie. Idąc do domu, miałam czas aby przeanalizować to wszystko na czysto.
Alex.
Doktor.
Najlepszy neurolog w Nowym Jorku. Wybitny człowiek, który grał mi na nerwach, ale to pomijając.
Miał drugą twarz. Twarz, którą zakrywał za maską.
Kurwa, jak ja wrócę teraz na praktyki?
Chociaż ta myśl była tak odległa w moim mózgu, ponieważ co teraz odbijało się echem w mym umyśle, to kilka zdań.
Mój opiekun od praktyk, ma mroczną stronę. Stojąc tam, zrozumiałam, że mój opiekun od praktyk ma mroczną stronę! Był kimś więcej niż tylko lekarzem. Nie potrafiłam tego pojąć. Nie potrafiłam uznać tego faktu za prawdę.
Zbyt dużo działo się. Zdecydowanie. Aż zapragnęłam znów sięgnąć po alkohol by tylko zapomnieć, że to miało miejsce. Chodź to właśnie przez niego, znalazłam się tu gdzie teraz stoję. Co za paradoks.
Alex
Teraz to miałem totalnie przejebane.
Lara mnie widziała. To był durny pomysł zaczynać Live dziś wieczorem, gdzie miałem ją w pokoju obok. Byłem pewny, że będzie spać jak zabita do samego rana po takiej dawce alkoholu. Trzeba było go przełożyć na jutrzejszą noc. Nim zdążyłem założyć szare dresy, jej już nie było. Jechała windą na sam dół. Nie było szans abym ją dogonił.
Kurwa.
Od razu przerwałem nadawanie gdy tylko dotarło do mnie, że stoi w progu drzwi. By nikt nie ujrzał jej osoby i nie doszło do niepotrzebnych nieporozumień w kwestii przepisów wizerunku. Strona była tak zaprojektowana, że każdy z użytkowników był anonimowy, bezpieczny i nie każdy miał tam dostęp. Za abonament trzeba było płacić cztery tysiące dolarów miesięcznie. Przed ekranem siedziała elita. Śmietanka towarzystwa Upper East Side i nie tylko.
Usiadłem na czarnym fotelu pokryty skórą.
Myśl Wood, myśl.
Byłem wściekły na samego siebie. Po cholerę jechałem do niej? Po cholerę zabierałem ją tutaj? Przecież istniało ryzyko, że obudzi się i mnie zdemaskuje. Tak się kończy ludzka dobroć. Ściąga tylko kłopoty. Kurwicy dostanę.
Ze złości walnąłem pięścią w blat długiego jasnego biurka, aż monitor podskoczył w miejscu.
Z jednej strony, co miałem zrobić? Zostawić ją by pobili i zgwałcili? Nigdy bym na to nie pozwolił. Nie na tym polegała moja rola jako lekarz i jako jej utrapienie. Z drugiej, co ja kurwa teraz zrobię? Co ona sobie pomyśli? Na pewno może tworzyć teorie, które będą dalekie od rzeczywistości. Żałuję, że zgodziłem się na propozycję James'a by dziś zastąpił mnie w pracy. Pierdolony kutas myślał, że za dużo pracuję i uznał, iż potrzebuję odpoczynku. Zgodziłem się, bo czemu nie? Dodatkowy dzień wolny to dla mnie przyjemność. Ale właśnie tak skończyły się moje decyzje podejmowane w ostatniej chwili.
Katastrofą.
Gdybym się nie zgodził, byłbym teraz w szpitalu i miał nocny dyżur. Gdybym nie był w domu, to ona by...
Nie pozwolę by jakieś śmiecie mi ją skaziły! Ona miała być moja. Miała być nieskazitelna i tylko okaleczona przeze mnie. Dlatego tak instynktownie zadziałałem, tak bardzo jej pragnąłem. Wszystko było impulsem jakim był jej słodki głos, który powiedział jedno słowo: "nie". Nie chciała być dotykana przez innych. Nie chciała by ją skrzywdzono. Pragnęła czegoś innego. Czegoś czego bym jej na co dzień nie dał, ale miałem zamiar pokazać jej inne niebo. Do tego raju dopuszczała mnie.
Moje myśli zaniosły mnie do jej łóżka. Poszedłem do pokoju, w którym powinna teraz przekręcać się na lewy bok, ale zamiast jej ciała, zastałem pościel w kompletnym nieładzie. Myślała, że to jej własny pokój i łóżko. Tak była pijana.
Uśmiechnąłem się wracając do tego wspomnienia sprzed kilku godzin. Uklęknąłem przed materacem, powoli sunąc opuszkami palców po ciemnej satynie. Wciągnąłem powietrze, zmieszane z wódką, słodkimi perfumami i potem.
Lauren.
Moja słodka Lauren.
Tak to ona. To jej zapach, który doprowadzał mnie do czystej furii. Tak jak czysta krew dla wampira, tak dla mnie zapach po jej obecności, mieszał w moich zmysłach, niczym dobre środki przeciwbólowe.
Byłem gotowy. Ona również. Zobaczyła rąbek tajemnicy, który będzie chciała odkryć. Jej charakterek jest taki, że będzie ciekawa tego. Nie odmówi pragnieniu.
Polowanie już trwało. Ja, jako łowca zastawiałem "pułapki" aby podeszła do mnie bliżej. Teraz nie będzie mogła oprzeć się. Dlaczego? Spróbowała jabłka w ogrodzie jakim był Eden.
***
Lauren
Cudem weszłam do środka mieszkania. Byłam wykończona, głowa mnie bolała, potrzebowałam z litr wody i dużo snu. Ten plan był dobry, światła się paliły co oznaczało, że El nie spała.
- Możesz mi powiedzieć, gdzie do kurwy nędzy byłaś?! Wiesz jak się martwiłam? - jej głos był jak grom z jasnego nieba. Przyznam, że przeszły mnie ciarki z powodu ataku na mnie. Zawsze taka była. Impulsywna, ale wyłącznie z dobroci do drugiego człowieka. Elena nie miała na sobie butów ani biżuterii. Tylko elegancką sukienkę i nawet jej blask powodował mi ból. Za jej plecami ujrzałam Chrisa leżącego z butelką wody, na naszej kanapie. Przytulał ją jakby uważał za bóstwo i źródło życia.
- Dzwoniłam do ciebie z tysiąc razy! Cały czas głupia poczta głosowa! - dziewczyna machała rękami jak szalona, podkreślając wagę swoich słów. - Nie mów mi, że puściłaś się na boku! Ty, niegrzeczna ty!
Byłam zbyt zmęczona by wdawać się w jakąkolwiek dyskusję. Minęłam ją w progu przedpokoju i sięgnęłam po szklankę z szafki u góry. Nalałam sobie zimnej wody z kranu, bo tylko taka była dostępna.
- Zgubiłam telefon podczas tańca. - skłamałam. - Nie mogłam go znaleźć. - gardło mnie paliło od słów, które wypowiedziałam a przezroczysty płyn, wcale tego nie ułatwił. Jakbym łykała tysiące igieł.
Chris nie ruszał się ani na centymetr. Chłopak zdecydowanie odpływał do krainy snów, nie zważając na darcie mordy przyjaciółki i na fakt, że wróciłam do domu. El przykryła go niebieskim kocem, po czym wróciła do mnie przy kuchence.
- Później zapytam barmana, czy go nie znaleźli. Może leży gdzieś w kącie baru. - złagodniała. Najwidoczniej łyknęła haczyk.
- Tego barmana, w którym topiłaś swoje wargi? - zapytałam by odwrócić jej uwagę od siebie. Czarnowłosa uśmiechnęła się na moje słowa, a ja wraz z nią. Miała cudowną noc. Nie mogłam tego powiedzieć o sobie. Wciąż dochodziłam do siebie po tym, co zobaczyłam w apartamencie u Alexa.
Czarny Lis, komputer, jego wyrzeźbione ciało przez samego Boga i te czarne tatuaże. Przypominające tańczący dym. Piękno samo w sobie.
- Serio. Zapytam. - machnęła ręką, sprowadzając mnie na ziemię. - Przy okazji spotkam się z nim ponownie. - uradowana, usiadła na blat wyspy kuchennej.
- Nie ma takiej potrzeby. Ogarnę sobie nowy. - odpowiedziałam zbyt szybko, wypijając wodę do dna. - Idę spać.
- Ale powiedz mi gdzie byłaś? Lara, zniknęłaś tak nagle. Chris miał cię na oku i zaraz cię nie było. Jakby ktoś cię porwał lub wsadził do magicznego pudełka. - łatwo można było wyczuć troskę w jej głosie.
Co ja miałam rzec? Kurwa. Prawdę? Totalnie by mnie pojebało. Sama do końca nie wiem, co widziałam. Wszystko tak szybko się działo, że nie wiem co było realne, a co snem. Potrzebowałam dowodów. Musiałam zebrać dowody, a tylko on mógł mi je dać.
- Tu i tam. Spacerowałam. Musiałam pomyśleć bo, wiesz. Alkohol to i...
- Connor. - dokończyła za mnie stanowczo. Kiwnęłam głową, potwierdzając jej myśl. Niech uważa, że tak było, chodź w pewnym stopniu owszem, lecz nie na długo. Już nie posiadałam nic, co było z nim związane. Jedynie wspomnienia, a ich też wkrótce pozbędę się.
Oblizała swoje pełne wargi. Odpuściła. Uciekłam szybko do łazienki by umyć twarz i zaraz potem wskoczyć do łóżka. Świt już panował nad budynkami Nowego Jorku. Położyłam się w samej bluzce i majtkach pod puchową kołderką. Ciężko było zasnąć szczególnie gdy głowa huczała z wysiłku fizycznego, a przede wszystkim od natłoku myśli. Zmęczenie nagle mnie opuściło gdy tylko skóra zetknęła się pościelą.
Alex. Alex. Alex.
Pierdolony Alex Wood, mój opiekun od praktyk, który wyglądał jak te ładne typki z Tiktoka, które chwalą się klatą i niczym innym. Kretynizm. Mimo wszystko, utknął mi w głowie. Zamykałam oczy i od razu widziałam jego szeroki tors, tatuaże, okrągły tyłeczek, który prosił się aby go klepnąć.
Fuck.
Przekręciłam się na drugi bok, ale wszystko na nic.
Musiałam. Musiałam to zrobić. To było silniejsze ode mnie. Musiałam sobie dać upust emocji i endorfin.
Wyobraziłam sobie doktora na środku tego pokoju, po tym jak uratował mnie przed typkami przy barze.
Nie uciekłam. Maska była przekrzywiona na bok, w skutek czego odkrywała mu usta, które były w pół uśmiechu. Podszedł do mnie i wyciągnął dłoń ku mnie. Jakby zapraszał mnie do tańca. Do czeluści, które sprawią, że stanę w płomieniach przyjemności.
Moje palce zaczęły sunąć się pod materiałem białej bluzki, pomiędzy piersiami, aż do pępka. Dreszczyk przeszył moje ciało z podniecenia.
Alex wciągnął mnie do wnętrza pokoju. Powoli cofał się, cały czas patrząc na mnie. Jego lodowe oczy biły tysiącami emocji, których nie mogłam rozczytać. Wiedziałam jedno. Nie miałam odwagi i nie chciałam przestać tego pojedynku na wzrok. Gdzie jego źrenice były ukryte za szparkami maski, ale byłam świadoma, że tam są. Wołają, chodź! Coś ci pokażę. Spodoba ci się.
I to jak!
Wsunęłam dwa palce pod majtki. Byłam już wilgotna od swoich myśli, które powoli mnie nakręcały i zapoczątkowały spięcie na dole, pomiędzy udami.
Mężczyzna gwałtownie mnie odwrócił przodem do ekranu komputera, ściskając za ramiona. Widziałam swoje odbicie, a jego za moimi plecami. Ciepło jego oddechu muskało moją szyję, powodując dreszcze przyjemności. Sunął palcami wzdłuż rąk aż do nadgarstków.
Grzeszne, ale przyjemne.
- Jeśli mam przestać, to powiedz. - szepnął mi do ucha, a kolejna fala przebiegła po mojej skórze, tworząc kolejny dreszczyk podniecenia. Mimowolnie poruszyłam głową, dając znać. że rozumiem jego słowa.
Obrócił się i Alex uklęknął przede mną. Chciałam położyć dłonie na jego barkach, ale wycofałam się w ostatniej chwili. Widząc mój strach, wykonał ten gest za mnie. Delikatnie sięgnął po moje dłonie i położył je sobie na gładkiej skórze. Wbiłam w nią świeżo pomalowane paznokcie. Rozpiął guzik od obcisłych spodni i pociągnął je w dół, odsłaniając moje blade nogi. Całował wystające kości biodrowe idąc z każdym pocałunkiem niżej i niżej.
Dotknęłam opuszkami palców łechtaczki, na co moje nogi drgnęły i wydałam z siebie cichy jęk.
Alex zsunął mi białe koronkowe majtki i zaczął całować moją kobiecość. Złapałam powietrza w płuca jakby to miał być ostatni mój wdech. Zacisnęłam palce wokół jego barków by utrzymać równowagę i stanęłam szerzej aby dać mu lepszy dostęp do najbardziej wrażliwej części mnie. Składał łapczywe pocałunki, zaciągając wargi, liżąc je jak smaczne lody.
- Kurwa. - nie wiem czy powiedziałam to na głos, czy tylko w mojej głowie.
Brunet wstał z kolan, pozbył się bluzki z mojego ciała i całkowicie nagą podniósł do góry. Oplotłam go nogami w pasie i zaniósł na łóżko, które było za moimi plecami. Górował nade mną. Dominował. Miał władzę, przed którą musiałam ulec. Nie tak jak w szpitalu. Tam mogłam mu się przeciwstawiać, tyle razy ile chciałam. W tym pokoju, czterech ścianach, nie było o tym mowy. Tutaj, mógł mnie za to ukarać i sprowadzić do czeluści piekła jakim był tak naprawdę Eden.
Wsadziłam dwa palce do swojego wnętrza. Czułam jak ciepło i wilgoć wydobywają się ze mnie. Zaczęłam nimi poruszać w przód i tył, powodując coraz większe tarcie prowadzące do orgazmu.
- Będziesz dobrą dziewczynką? Dobrą dla mnie? - sunął wargami po mojej szyi, zostawiając delikatne muśnięcia, które były niczym piętno.
Milczałam. Wolałam nic nie mówić, ponieważ wszelkie zmysły, zostały odcięte przez mój umysł i to doprowadzało mnie katastrofy, którą chciałam poczuć. Chciałam się rozpaść na kawałki. Musiałam być niegrzeczna by tak mogło się stać.
Alex tworzył drogę pocałunkami, które stawały się wypalonymi bliznami. Schodził w dół, aż dotarł do mojej cipki. Rozszerzył palcami wargi i zaczął jeść mnie jak zakazy owoc. Pochłaniał mnie, delektował się, sprawiał, że wariowałam jeszcze bardziej na jego punkcie. Czułam jak moja macica zaciska się, pragnąc wypełnienia. Wygięłam się w łuk na satynowej, jasnej pościeli, jęcząc mimowolnie z zadowolenia.
Oderwał się ode mnie, klęcząc przede mną. Podniósł moje nogi, kładąc je sobie na barkach. Palcami ponownie rozszerzył moje wejście i delikatnie kciukiem muskał moją łechtaczkę. Trafiając w czuły punkt dostawałam wstrząsów. Gwiazdy latały mi przed oczami jakbym napiła się najlepszego szampana na świecie.
Poruszałam palcami wewnątrz siebie, ale było mi mało. Potrzebowałam prawdziwego spełnienia. Zaczęłam masować wargi wraz z łechtaczką coraz to szybciej.
- Kurwa, Alex, potrzebuję cię. Musisz mnie... ostro. - wysapałam między słowami.
Gwałtownie poruszył się do przodu, znów górując nade mną. Ciężko oddychał przez lekko otwarte usta, opierając się na rękach, które były pomiędzy moją głową. Usta, które chciałam mieć teraz na swoich. Musiał czytać mi w myślach, ponieważ od razu moja prośba została spełniona. Poczułam smak samej siebie. Słodycz z lekką posmaku mleka.
- Nawet nie masz pojęcia jak cudownie smakujesz. - jego głos był ochrypły. Podobało mi się to. Podobało mi się to w jaki sposób na mnie patrzył. Nikt tak tego nie robił w całym moim życiu. Samotność od dłuższego czasu doskwierała mi w każdej dziedzinie. Gdy jego błękitne oczy patrzyły na mnie jak oczarowane ósmym cudem świata, czułam się wyjątkowa. Byłam wyjątkowa. Dla niego. Byłam warta każdej sekundy czyjegoś życia.
- Pieprz mnie. - szepnęłam mu w usta, zamykając przy tym powieki i trzymając go za kark. Złączył nasze wargi w jednym pocałunku i miał kurwa rację. Byłam pyszna.
Wyjęłam środkowy palec z dziurki i polizałam go.
Nie musiałam długo czekać, ponieważ Alex też już chyba dłużej nie potrafił wytrzymać. Obrócił mnie na brzuch i wziął mocno za biodra do pozycji na pieska. Mój wzrok utknął w ekranie komputera, o którym całkowicie zapomniałam. Ekran był niczym lustro. Widziałam każdy jego ruch, który wykonywał wobec mnie. Szarpnął za biodra, podnosząc je do góry i szybkim ruchem we mnie wszedł. Krzyknęłam z bólu, tłumiąc go kołdrą. Alexa duże dłonie, mocno złapały me kości miednicy by mógł nadać tempo. Ponownie spojrzałam w oko kamerki. Jego tors był wspaniały. Pokryty tatuażami w górnej części ciała, tak szeroki, że z łatwością mogłabym bym ukryć się przed całym złem tego świata.
- Ach! - z trudem łapałam powietrze, gdy Alex poruszał się w rytmicznym tempie. Słychać było tylko jak moje pośladki obijają się o jego uda. On był opanowany. Uśmiechał się. Był z siebie bardzo zadowolony. Władza. Pokazywał kto tu rządzi.
Ta myśl sprawiła, że i mi na twarzy kąciki ust poszły do góry.
- Pierdol mnie. Proszę. Szybciej. Szybciej. Szybciej. - jego ruchy z każdą prośbą robiły się bardziej brutalne i chaotyczne. Gdyby to było prawdziwe, na pewno bym miała fioletowe ślady. Zaczął oddychać przez usta, co oznaczało, że bierze go zmęczenie, ale nie miał zamiaru zwalniać.
- Tak, tak, szybciej. Alex. Pieprz mnie. - rozkazywałam.
Naciskając na łechtaczkę w końcu osiągnęłam spełnienie. Wiłam nogami pod puchową kołdrą, pozwalając by orgazm przeszedł przez każdą komórkę nerwową mojego ciała. Zaczęłam oddychać powoli miaro i płynnie. Nie dokończyłam mojej wizji, która mnie nakręcała. Spojrzałam na dwa palce, które przed chwilą miałam w sobie. Przezroczysta wydzielina kleiła się od palca środkowego do wskazującego. Spróbowałam ją. Nie była taka zła, ale nie rozumiałam tego, że to facetom mogło smakować.
Wzięłam ostatni głębszy wdech, gdy ciepło rozeszło się pouch kościach. Dopadło mnie zmęczenie oraz senność, której musiałam się poddać.
Wszystko było takie poplątane. Jak ja się z tego wyjdę? Problem pojawiał się za problemem i nie było to wcale fajne. Po pierwsze, fantazjowałam o swoim opiekunie od praktyk i pragnęłam jego ciała, chodź go nienawidziałam z charakteru, a po drugie. Widziałam go w dość nietypowej sytuacji i to może oznaczać kłopoty. Kłopoty, które mogą złamać mi serce, ponieważ wąż tak jak Ewę, skusił do spróbowania czegoś, czego nigdy nie powinna była.
#medicine #seriahospital
IG jula_wojcikczyta
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro