Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

7.

Lauren

Piątek zapowiadał się całkiem przyjemnie. Do czasu aż zobaczyłam tego aroganckiego buca, ale Wood nie miał zamiaru mnie ignorować tak jak ja jego. Wręcz przeciwnie. Wszystko robił aby uprzykrzyć mi dzień. Aby tylko dzień. Chyba całe życie!

- Green, do gabinetu. - niemal warknął na mnie.

Wpadł do pokoju gdzie podłączałam kroplówkę pacjentowi. Zawieruszył się niczym burza, pierdolną drzwiami i wyszedł. Przez dłuższą chwilę siedziałam nieruchomo na krzesełku z kółkami, klejąc duży plaster na dłoni mężczyzny. Na całą tą akcję niemal oczy wyszły mi z orbit. Co się właśnie stało? Zdjęłam lateksowe rękawiczki i wyrzuciłam je do kosza, celując za trzy punkty. Wyszłam z pokoju na korytarz, czując totalne zmieszanie, ale nie jakbym szła na skazanie. Wręcz przeciwnie. To ja szłam, wyobrażając sobie, że trzymam topór w dłoni, którym rzucę mu prosto między oczy. Pchnęłam szklane drzwi, które były zasłonięte szarymi roletami. Niemal trzasnęłam nimi by moja obecność, nie uciekła jego uwadze.

- Czego chcesz? - zapytałam sucho.

Postanowiłam przestać być miła dla niego w jakikolwiek sposób. Jeszcze to w jak kazał mi się do siebie zwracać, było całkowitym poniżeniem mnie wobec innych pracowników. Dlaczego tylko ja miałam się do niego zwracać pełną nazwą, a na przykład Kate mówiła mu po imieniu? Z resztą, jak i resztą pracowników. Dlaczego tak bardzo chciał mnie również poniżyć w obecności mojej przyjaciółki tamtego dnia? Dlaczego? Kurwa, dlaczego?

Pytanie to odbijało się w mojej głowie niczym echo, ale nikt nie raczył odpowiedzieć. Czułam narastający żal i desperację, a mój ton głosu, nie przypadł mu do gustu. Podniósł wzrok na mnie znad papierów gdy stał za blatem biurka. Był pełen pogardy. Gardził mną, tak jak ja nim.

- Język. - upomniał mnie.

- Tak, mam taki narząd. Jeszcze nikt mi go nie uciął. Dzięki za przypomnienie. - skrzyżowałam dłonie na piersi, podchodząc do niego bliżej. Dzielił nas blat oraz duży fotel dla gościa.

W jednej sekundzie zmniejszył dzielący nas dystans. Górował nade mną tak, że musiałam odchylić głowę do tyłu. Kątem oka zobaczyłam cienie jego tatuaży. Wiły się ledwo dotykając tętnicy szyjnej, po obu stronach gardła. Wyraźny był lód w jego błękitnych oczach. Wkurzyłam go. Mało powiedziane. Wpieniłam do maksimum możliwości. Jego duża dłoń owinęła się wokół mojej krtani, na co wzdrygnęłam się. Całe ciało spięło się, oddech stał się nie równy, a moja wola walki gdzieś uciekła. Klatka piersiowa Alexa unosiła się, opadała i podnosiła wraz z materiałem fartucha medycznego. Jego druga dłoń dołączyła do uścisku na mojej szyi, ale był on już lżejszy. Tak, że mogłam całkowicie stanąć stopami na podłodze. Wdech wkradł się pomiędzy moje rozchylone wargi.

Bałam się. Po raz pierwszy wywołał we mnie strach. Pierwsza myśl była taka, że udusi mnie żywcem. Dokona idealnego morderstwa. Potem, że może chce mnie zgwałcić. W życiu mi tak mózg nie pracował. Nawet na egzaminie podczas sesji. Impulsy przeskakiwały, wymyślając co to kolejny czarny scenariusz.

Nagle mnie olśniło. On nie chce mnie skrzywdzić.

Nigdy więcej nie płacz.

Nie wiem czy właśnie stworzyłam iluzję, aby usprawiedliwić jego zachowanie. By również ratować siebie i swoje myśli. Czasem bycie naiwną nie jest dobre. Jednak nie mógł on czuć pożądania. To wykluczone.

Jego kciuki otoczyły moje zalane czerwienią policzki, po czym jeden z nich musnął moją dolną wargę. Nie potrafiłam odczytać jego emocji, ale na pewno coś się zmieniło. Dalej w jego oczach płonął gniew, który błądził po rysach mej twarzy. Tym razem zmieszany z czymś czego uporczywie chciałam się wyprzeć.

- Mam ogromną ochotę uciąć ci ten język za to twoje gadanie. - przerwał ciszę, która wydawała się być głucha. Dopiero teraz dotarło do mnie cykanie zegara ściennego oraz odgłosy rozmów zza zasłoniętymi drzwiami. - Ale wtedy nie mógłbym zrobić tego.

Nie dałam rady go powstrzymać. Z resztą, jaki był w tym sens? I tak zrobiłby to co chciał. To był typ zdobywcy. Króla. Uważał, że wszystko należy do niego i inna osoba się nie liczy. W tym momencie nie liczył się ze mną. Chciał mnie pocałować więc to zrobił. A ja mu na to pozwoliłam. Ponieważ też gdzieś w moim durnym umyśle, sercu i kurwa Bóg wie gdzie jeszcze, chciałam tego. Znów poczułam gorzki smak kawy zmieszany z miętą na jego wargach. Położyłam dłonie na kołnierzu fartucha, zmuszając go by zbliżył się jeszcze bardziej. Nie protestował. Uderzyłam pięściami o jego twardy tors. Gdy rozchyliłam usta aby złapać trochę tchu, on wykorzystał ten moment. Jego język wkradł się do mojego wnętrza i rozpoczął taniec z moim. Wił się, zataczał kółka, przejął ster i nie pozwalał mi zmienić biegu. Czułam jak mój układ nerwowy zaczyna odbierać przyjemność z tego czynu. Mózg w miliardowej części pierdolonej sekundy, wysyłał impulsy do mojej macicy, która zaczynała się robić wilgotna.

Tak działa organizm. Nie przejmuj się Lauren. To nic nie znaczy. Dajesz tylko upust nerwom i zmartwieniom, które nosiłaś w sobie od kilku dni.

Kurwa. Co ja pierdoliłam? Po cholerę teraz usprawiedliwiałam siebie i swoje ciało, przekładając to na durną anatomię i teorię biologii.

Alex postawił nogę za moją i zmusił mnie by ugięły się me kolana. Położył mnie na podłodze, o dziwo w dość delikatny sposób. Teraz byłam uwięziona pod jego ciężarem. Składał pocałunki na mojej szyi, na co wydałam z siebie stłumiony jęk. Nogi zaczęły mi chodzić, ale zacisnął je swoimi udam, w skutek czego nie mogłam się wyrwać. Poczułam jak wilgoć z pochwy wydostaje się na zewnątrz. Lekarz podpierał się rękami wokół mojej głowy, a jego ciało uniemożliwiało mi ucieczkę.

Kurwa. On naprawdę mnie podniecał. Liznął moją tętnicę szyjną, gdzie jego puls był zbyt wyczuwalny, po czym skubnął wrażliwą skórę zębami. Znów ruszyłam nogą czując jego wybrzuszenie w dżinsach. Cholera, on chciał ruchać. Wygięłam się w łuk, oddając się namiastce przyjemności. Odchyliłam głowę do tyłu, a widok na drzwi, zmroził mi krew w żyłach.

Kurwa. Przecież byłam w pracy.

Dzięki niebiosom, że rolety były w dół i tylko widziałam cienie sunących się osób na korytarzu. Wykorzystałam moment gdy Alex chciał zdjąć fartuch medyczny. Szybkim ruchem wstałam z podłogi i otrzepałam ubranie. Złapało mnie ogromne poczucie winy, że dopiero zakończyłam wieloletni związek i już miałam przed kimś rozłożyć nogi? Mowy nie ma. A szczególnie nie przed nim. Z drugiej strony, byłam idiotką i nie fair wobec siebie. Connor przecież zrobił dokładnie na odwrót. Klęczał przede mną kilka chwil, aż w końcu sam zdecydował wstać z podłogi. Boże, grzeszę w tym momencie, ale te sekundy jego pozycji na zawsze zostaną w mojej głowie, i skłamię mówiąc, że to mi się nie podobało.

- Nie. - wydyszałam. Odwróciłam się plecami do niego, by nie patrzeć na jego zwód, którego nie dało się ukryć. Oddychałam dość ciężko, aż tlen dotarł do mózgu i odzyskałam poczytalność. Wyparowałam z gabinetu jak poparzona, a Alex mnie nie powstrzymał. Miałam wrażenie, że wyszłam z iluzji, zamkniętego w pudełku do prawdziwego świata, gdzie życie toczyło się dalej. Lęk przed tym, że ktoś mógł nas przyłapać, dodatkowo mnie nakręcała. Pytanie tylko, czy to faktycznie on mnie podniecał, czy to strach, który we mnie wywołał?

Alex

Opadłem na oparcie czarnego fotelu, gdy tylko Lara wyszła. Oddychałem ciężko przez usta aby ostudzić emocje.

- Opanuj się do kurwy nędzy. - rzekłem sam do siebie. Trochę mnie poniosło. A nawet bardzo. Nie powinienem chcieć tego zrobić z nią tutaj. Nie zasługiwała na to. Mimo wszystko, są plusy tej sytuacji. Już nie będzie mi przeciwstawiać się. Z czasem ulegnie mi całkowicie. Skoro teraz zbliżała się do granicy, to w końcu ją przekroczy. Obudziłem w niej emocje, których na bank nie chciała. Inna kobieta już dawno by wylądowała ze mną w łóżku, w moim Gabinecie. Ale nie ona. Ona to twardy zawodnik. Na nią potrzebuję czasu. Wiem, że mi się uda. Zdobędę ją.

Na początku gdy ją chwyciłem, zobaczyłem w jej zielonych oczach strach, który przemienił się w namiętność. Jej rozrzucone, miedziane włosy na podłodze, te piegi na nosku, kurwa. Mój kutas na samą myśl znów poruszył się w spodniach. Ja pierdole. A nawet jeszcze nie zbadałem jej ciała w całości. Znałem tylko szyję, na której miałem ogromną nadzieję, że zostaną ślady po moim uścisku czy zębach. Nadgarstki tak szczupłe, że mógłbym z łatwością obydwa zamknąć jednym chwytem dłoni. Była szczupła, tak, że wyginając się w łuk, jej żebra ocierały się o mój tors.

Zakochałem się w niej. Dostałem pieprzonej obsesji, której nie tak łatwo będzie się pozbyć. Była wyzwaniem, a ja miałem zamiar podjąć się go. Ziarno niepewności, zostało zasiane.

***

Lauren

- Ten błyszczyk będzie ci pasować. Idealnie pokreśli twoje pełne wargi. - Elena malowała mi swoją cholernie drogą pomadką usta. Śmiałam się, gdzie co chwilę, krzyczała na mnie abym przestała, bo bała się, że wyjdzie po za linię. Zadzwonił dzwonek. - O! To Chris!

Dziewczyna poszła otworzyć mu drzwi. Nasz kochany baranek wkroczył do środka niczym miliarder.

- Nie przesadziłem? - zapytał nas widząc, że mu się przyglądamy, gdy wkroczył do salonu z kuchnią.

- Chyba żartujesz. Spodnie od Pepe Jeans, koszulka Polo z Calvina, zegarek od Rolexa! Facet! Laski będą lecieć na ciebie jak magnez! - wysoki kucyk dziewczyny zabujał się wraz z nią.

El wygadała niczym ladacznica z ulicy w tej obcisłej kiecce od Diora. Była czarna, ale mieniła się jakby ktoś wysypał na nią brokat. Do tego założyła szpilki, od których bym umarła po pięciu minutach noszenia. Dobra, wyglądała jak ladacznica, ale taka z wyższej półki. Niestety nie miałam zbyt wiele ubrań wyjściowych w swojej szafie, więc założyłam dżinsy, białe buty od Reeboka i top, który odsłaniał znacznie więcej niż bym chciała. El mnie do niej zmusiła. Zakrywała mi tylko biust i wiązała się na szyi.

- Po kielichu! I idziemy. - brunetka polała nam czystej wódki do trzech kieliszków, które stały na wyspie kuchennej. Jednym haustem wypiliśmy zawartość. Bez popity to było obrzydliwe. Paliło w przełyku niczym ogień, chociaż ogień dopiero miał się wzniecić.

***

Muzyka huczała mi w każdej komórce ciała. Basy zagłuszały mój oddech i każde ludzkie rozmowy. Tłum tańczył na parkiecie upojony alkoholem i pozytywną energią. Wywijałam wraz Chrisem, ponieważ El już po którymś kieliszku rzuciła się na blondwłosego barmana. Mężczyzna nie protestował i zabrał ją na zaplecze by mogli się obściskiwać. Pytanie czy na tym to się skończy? Wątpię. Elena była zbuntowaną księżniczką, gdzie jej rodzice mieli świadomość jak się zachowuje. Była dorosła. Nie mogli jej tego zabronić. Pamiętam taką sytuację, gdzie zmusili ją do małżeństwa z bogatym facetem. Przez dwa miesiące nie odzywała się do nich. W końcu zrozumieli swój błąd i dali jej wolną rękę, a ona korzystała z tej wolności właśnie w ten sposób.

Jakaś kobieta w sukience antylopy, odbiła mi Chrisa w tańcu, na co ulotniłam się do baru. Usiadłam na wysokim krześle barowym i poprosiłam barmana o shota z pomarańczą. Od razu wlałam w siebie trunek. Lokal przystrojony był balonami ze złota i srebra, a na środku sufitu, kręciła się kula dyskotekowa, która odbijała kolorowe światła.

Wyciągnęłam telefon z bocznej kieszeni spodni. Przeciągnęłam palcem po ekranie i wybrałam zieloną słuchawkę, przyglądając się zapisanym numerom. Aż pojawił się ten. Zapomniałam usunąć numer telefonu do Connora. Kusiło mnie aby do niego zadzwonić i pod chwilą upojenia wykrzyczeć wszystkie swoje żale. Przede wszystkim o tym jak mnie skrzywdził zdradzając z "brzoskwinią". Jednak zdałam sobie sprawę, że to by było głupie. Niepotrzebne. Żałosne. On nie odzywał się, to ja też nie będę. Usunęłam numer komórkowy. Tak samo jak i ostatnie zdjęcia w galerii, na które jeszcze się nie odważyłam spojrzeć. Poczułam się jak jakiś ciężar opuszczał me ciało. Poprosiłam o kolejnego shota z Malibu i mlekiem kokosowym. Słodki smak sprawił, że chciałam więcej. Słodkie alkohole lubiłam najbardziej, chociaż nie byłam takim alkoholikiem jak moi przyjaciele.

Słodycz. Właśnie.

Całkowite przeciwieństwo do Alexa, gdzie do tej pory był gorzki wobec mnie. Tak samo jak i kawa, którą pił i była obrzydliwa, a smak po niej próbował zniwelować miętową gumą do żucia. On pachniał miętą. Za każdym razem gdy zbliżał się do mnie.

Zbliżał...

Przejrzałam kontakty, ale nie miałam go ani na liście ani w wykonanych połączeniach. Za to on na pewno miał. Miał moje dane z głupiego formularza, które musiałam wypełnić w razie wypadku. Niech cię piekło pochłonie formalności! Nie będę pisała do Kate o północy, by dała mi numer do doktora. To byłaby jeszcze większa głupota.

Znów poprosiłam barmana o kolejnego shota.

Spojrzałam na Chrisa, który dalej kręcił biodrami wraz z młodą dziewczyną, która była mniej więcej mojego wzrostu. Wszyscy błyszczeli w kreacjach, gdzie głównym motywem był brokat i cekiny. El, tak jak zniknęła, tak jej wciąż nie było. Nie martwiłam się zbytnio o nią, ponieważ ona potrafiła sobie poradzić z facetami. Nie tak jak ja. W sumie jak niby bym potrafiła, skoro od sześciu lat byłam tylko z jednym? Tylko z jednym. Kazirodztwo.

W mojej głowie zakręciło się od nadmiaru alkoholu, a oczy powoli opadały mi i robiły mglisty obraz. Dalsze czyny były niekontrolowane przeze mnie. Znalazłam profil na Facebooku mojego opiekuna od praktyk i wybrałam opcje poprzez Messengera by wykonać połączenie. Sięgnęłam po kieliszek i to był ten o jeden za dużo. Wszystko mi wirowało, a stan upojenia wziął nade mną górę. Wiedziałam, że piję z powodu frustracji oraz gniewu. Uciekałam w alkohol aby nie myśleć o tym dupku, Connorze oraz napalonym Alexie.

- Halo? - ledwo usłyszałam głos po drugiej stronie wirtualnej rozmowy.

- Ej! Ty! Doktorku! - wykrzyknęłam do słuchawki.

- Lara? - zapytał zaskoczony.

Wyszłam na zewnątrz, przed bar gdzie letnie powietrze uderzyło mnie z podwójną siłą. Jakimś cudem nałożyłam na siebie czarną skórzaną kurtkę. Muzyka wciąż płynęła mi w żyłach jak i wódka. Sęk w tym, że wódka była o wiele lepsza smakowo niż muzyka.

- Nie Lara, ty baranie, tylko Lauren! - omal nie oplułam się. - Chamie ty. - rzekłam ciszej.

- Mnie również miło cię słyszeć. - jego głos przepełniony dumą powoli zaczął mnie irytować.

- Jak ja cię nie znoszę. - krążyłam pod pubem z telefonem przy uchu, gdzie kilku młodych ludzi stało i paliło fajki. Od czasu do czasu, wzdłuż prostej ulicy, przejechała taksówka. - Jesteś największym chujem jakiego znam, wiesz?

- Większym niż twój były? Nie wiem czy mam brać to jako komplement. - jego pytanie było jak uszczypnięcie w ramię. Te słowa były dwuznaczne, ale nie potrafiłam potwierdzić, ponieważ nie widziałam jego kutasa. Jeszcze.

- Większym jak mój ex. - ale to mnie nie powstrzymało od dalszego gadania. - Wtrącasz się w moje życie. Traktujesz mnie jak popychadło. Sama muszę się uczyć wszystkiego w szpitalu, gdyby nie Kate... - zamilkłam. - To nic bym nie potrafiła! Jesteś kobieciarz jebany. Chcesz tylko zajrzeć mi między nogi! Ja wiem co ty kombinujesz. - wskazywałam palcem jakby w człowieka, chociaż nikt przede mną nie stał. Musiałam wyglądać komicznie z boku.

- Och, doskonale wiesz? - znów ta jego arogancja, odezwała się.

- Tak! Doskonale wiem! Myślisz, że uśmiechniesz się i masz każdą na zawołanie? O, nie! Mnie tak łatwo nie zdobędziesz! - machałam ręką w powietrzu jakbym była na jakiejś debacie.

- Czyli jest w ogóle taka możliwość?

Wgniotło mnie w ziemie.

- Nie? - to brzmiało bardziej jak pytanie niż zaprzeczenie. - Nieważne. Tak czy siak, od dziś masz...

- Cześć piękna. - usłyszałam nieznajomy głos za sobą. Dalej trzymałam telefon przy sobie, nie rozłączając się. Docierał do mnie tylko szmer wołającego moje imię przez Alexa. Nagle ekran pociemniał.

- Sama tu jesteś? - jakiś typek o dużej posturze ciała wraz z dwoma innymi kolegami, podeszli do mnie. Z każdym ich krokiem, cofałam się do tyłu, aż wpadłam na drzwi zaparkowanego auta. Cholera. Co miałam zrobić? Ucieknę to złapią mnie i otoczą jeszcze bardziej. Jeden był czarnoskóry, który lizną górną wargę językiem, sięgnął po coś do kieszeni.

- Chodź z nami. Napijemy się. - odezwał się trzeci, zachęcając mnie.

- Nie, dziękuję. - rzekłam stanowczo, na tyle ile potrafiłam.

- Oj, no chodź. Będzie fajnie. - jeden z nich chwycił mój kosmyk włosów i zaczął kręcić nim wokół palca. - Z nami będziesz miała jeszcze większy odlot. - wyszeptał mi tuż przy policzku, a ja poczułam posmak obrzydzenia i paniki.

- Nie! - krzyknęłam. Nikt nie reagował, bo każdy świetnie bawił się w pubie. Nikogo nie było w pobliżu. Świetnie. Miałam zostać porwana i wykorzystana gdy oni... Dwóch chwyciło mnie z całych sił za nadgarstki, a czarnoskóry uklęknął przede mną. Sięgnął do mojego rozporka od spodni. Alkohol sprawił, że mój obraz przed oczami był rozmazany. Adrenalina nie pomagała. Starałam się im wyrwać, ale moje ciało było zbyt słabe. Ja byłam słaba. Znów. Znów okazałam tą pierdoloną słabość.

Do moich uszu dotarł ryk silnika, które było coraz większe z każdą sekundą. Żółte światło omal mnie nie oślepiło, tak samo jak i tych trzech facetów.

- Czego cholera?! - mężczyźni odsunęli się ode mnie, dalej mocno trzymając za dłonie. Motocykl pojawił się znikąd, a wraz z nim facet, z którym kilka minut temu rozmawiałam. Nie miał na sobie kombinezonu lecz szary dres i zwykłą czarną bluzkę, a na głowie mieścił się kask.

- Ty! Spierdalaj stąd, bo... - jeden z nich nie zdążył dokończyć, ponieważ jego głowa wylądowała na szybie auta za mną. Wszystko działo się tak szybko, że nie byłam w stanie zarejestrować, ale szok odebrał mi wdech. Alex puścił jego łeb, a ciało bezwiednie opadło na chodnik. Tuż obok mojego ramienia, pojawiła się pajęczyna zmieszana z krwią. Patrzyłam wprost na szybkę kasku. Za nią kryły się te lodowate oczy, które powoli doprowadzały mnie od szału. Alex. Stałam sparaliżowana, gdy dwóch pozostałych omal nie posikało się ze strachu i uciekli. Zostawili nieprzytomnego kolegę na chodniku tuż przy naszych stopach.

- Złap się. - jego głos był łagodny, zmieszany z stanowczością. Ton, który zaczynałam lubić bardziej.

Alex nakierował moje trzęsące się ręce na swoją szyję. Schwycił mnie pod uda, podnosząc metr nad ziemią. Jakbym ważyła tyle co nic. Skierował nas ku swojemu motocyklowi. Usadowił mnie na tylnym siedzeniu, po czym zmusił mnie bym objęła go w pasie. Nie sprzeciwiałam się. Włożyłam to całą swoją siłę, jaka mi została.

Wood ruszył z rykiem na ulicę. Wiatr szarpał me włosy, ostudził trochę z alkoholu, ale to wciąż nie było to. Jednak mój pijany umysł cieszył się. Cudownie znów można było poczuć te emocje związane z motorem. Zapomniałam o facetach, którzy chcieli zrobić mi krzywdę. Byli to nic nieznaczący dla mnie ludzie. Najważniejsze było to, że byłam przy kimś kto zaczynał mieć dla mnie znaczenie. Jeszcze nie dopuszczałam tej myśli do świadomości, ale kurwa. Nie mogłam dalej tak oszukiwać. W szczególności samej siebie.

Po kilku minutach Alex zatrzymał się w podziemnym parkingu. Puściłam go z uścisku wokół talii i chciałam sama zejść z motoru, ale skończyło to się upadkiem na chłodny beton, prosto na kolana i dłonie.

- Wo! Spokojnie księżniczko dram. - wziął mnie na ręce jak pannę młodą. - Bo jeszcze kogoś pobijesz.

- Uważaj bo będziesz to ty. - wydukałam. Na moje słowa uśmiechnął się. Nie był to pełny uśmiech, ale coś na jego kształt. Zamknęłam oczy i dałam się bezwiednie nieść. O dziwo, Alex pachniał inaczej. Jego nuta mieszała się z potem i czymś co sprawiło, że miałam ochotę na seks. Diabelskie hormony.

On pachniał seksem. Usłyszałam dzwoneczek zamykanych drzwi, po czym ruch windy do góry. Jego serce wyraźnie biło niczym młot. To był przyjemny rytm. Rytm, który uspokajał mnie. Cisza wypełniała pomieszczenie, ale mi dzwoniło w uszach od emocji i alkoholu. Ruszył przed siebie gdy drzwi kabiny otworzyły się dla nas. Cichutka muzyka klasyczna wydobywała się z głośników i rozchodziła po całym mieszkaniu. To było coś nowego i obcego.

Od kiedy El włączała takie rzeczy?

- Dam radę sama. Dojdę do swojego łóżka. - zmusiłam go by postawił mnie na podłogę. - Tam jest mój pokój. - wskazałam białe drzwi na wprost korytarza. Cudem zdjęłam adidasy i zostawiłam je za sobą. Wpadłam do pokoju pierwszymi drzwiami na lewo, a zaraz po tym na łóżko.

- O mój Boże. Czy ono zawsze było takie wygodne? - jęknęłam twarzą, przygniecioną do pościeli.

Alex zepchnął mnie na bok by pociągnąć za kołdrę, po czym okrył mnie nią. Zgasił małą lampkę, która stała na stoliczku nocnym i spowiła nas ciemność.

- Przyjemnie cię widzieć tak najebaną. - rzekł zadowolony z siebie. Z wielką uprzejmością i gracją pokazałam mu środkowy palec, na co wydał z siebie radosny pomruk.

- Przyjechałeś. - wyszeptałam, tuląc do siebie poduszkę.

- A miałem inne wyjście? - jego słowa były jak za mgłą.

- Zawsze można wyjść oknem. A jak nie, to zawsze jest inne wyjście. - ziewnęłam. - Ze wszystkiego.

- Gadasz jak potłuczona, ale coś w tym jest. - szepnął.

Nie odpowiedziałam mu, ponieważ Morfeusz zmusił mnie do odpłynięcia do krainy snów.

IG Jula_wojcikczyta #seriahospital #medicine

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro