24.
Lauren
Wczoraj utonęliśmy w ciepłych wodach naszych uczuć, a dziś promienie słońca dotykały naszych ciał, budząc z tego snu. Leżałam pod satynową pościelą, objęta silnymi ramionami Alexandra. Drzemał głęboko, włosy miał w kompletnym nieładzie, a tatuaże były czarne jak nigdy dotąd. Wyglądał jak młody bóg. Jeszcze wyrzeźbione ciało dodatkowo potęgowało podniecenie w moich żyłach.
Cichutko wstałam, ubrałam lepszą pierwszą bluzkę z szafy naprzeciwko łóżka i poszłam do kuchni. Miałam ogromną ochotę na naleśniki z nuttelą i truskawkami. Na samą myśl, wróciły nie tylko wspomnienia, ale i apetyt na mężczyznę w pokoju obok. Wyciągnęłam wszystkie składniki, znalazłam blender w jednej z szafek, nastawiłam wodę na herbatę i zaczęłam działać.
Piękne słońce zapowiadało cudny sobotni dzień. Poranna rosa osadzała się na szybach okien w salonie, gdzie widziałam panoramę na Central Park. Czułam się... szczęśliwa.
Błogo. Jakbym w końcu znalazła swoje miejsce. Bezpieczną przystań, a przede wszystkim miłość. Wczorajszego wieczoru wyznałam mu miłość, ale nie dostałam odpowiedzi zwrotnej. Nawet żadnej deklaracji podobnej do wyznania uczuć, jak na Wyspach Kanaryjskich.
Milczał.
Zabrał nas pod prysznic i poszliśmy spać. Jakby moje słowa były próżnią. Niczym.
Jednak z wyczerpania po dobrym seksie, zasnęłam jak małe dziecko i już nie drążyłam tematu. Ale teraz uczucia uderzyły mnie z podwójną mocą. Co ja sobie wyobrażałam? Po cholerę mu to mówiłam? Z bezsilności niemal rzuciłam miską na marmurowy blat. Potrzebowałam zająć czymś innym myśli.
Telefon znalazłam w bocznej kieszeni ramoneski, która leżała na oparciu kanapy. Żadnych wiadomości od El. Włączyłam YouTube i odpaliłam Ariana Grande Thinking Bout You, na rozluźnienie. Muzyka powoli zaczęła na mnie działać jak dawkowanie dobrego leku. Moje usta szeptały słowa piosenkarki, a biodra kręciły minimalne kręgi. Wylałam gęstą breje na patelnię, raz za razem, tworząc naleśniki. Popadłam w tras, który nieco mnie uspokoił, ale kiedyś trzeba wrócić do rzeczywistości.
Alexander objął mnie znienacka, na co drgnęłam, niemal puszczając chochlę i miskę z płynnym ciastem. Jego silna postura otoczyła mnie z każdej strony, a ciepłe wargi muskały moją szyję.
- Ale cudnie pachnie. Słodko. Zupełnie jak ty, piegusko. - wyszeptał mi w skórę, powodując falę przyjemności.
- Śniadanie zaraz gotowe. - rzekłam przez uśmiech.
Chłodne dłonie powędrowały mi pod bluzkę ku piersiom. Cała zadrżałam. Alex w palce chwycił moje twarde sutki. Wykręcił nimi, a z mojego gardła wydobył się niemy jęk. Odłożyłam z hukiem patelnię na płytę indukcyjną, łapiąc się brzegu blatu.
- Wiedziałem, że wczoraj to było za mało. - jego zęby wbiły się w ramię, a ból w sekundę przekształcił się w żar, który spowodował, że zrobiłam się mokra.
Niepotrzebnie zacisnęłam uda, ponieważ Alexander musiał to wyczuć i rękę skierował do mojego krocza.
- A majtki to gdzie są?
- Daleko w poważaniu.
Gwałtownie jego palec znalazł się we mnie, powodując ekstazję, na którą nie byłam jeszcze gotowa.
- No proszę. Język jednak dalej cięty. Dobrze, że w środku jesteś taka ciepła i wilgotna. I to wszystko dla mnie. - do ruchu włączył się kolejny palec, który rozszerzył mnie, a ja wykręcałam się w jego uścisku, niemal stojąc jak na szpilkach. Oddychałam głęboko, próbując złapać myśli.
- Śniadanie, które powinienem zjeść - mężczyzna obrócił mnie, po czym posadził na krawędzi blatu. Złapał za kostki, rozszerzając me nogi. - Jest tutaj.
Alex uklęknął przede mną, chowając głowę między moje uda. Materiał bluzki zasłaniał mi jego poczynania, ale i tak wszystko czułam. Rękami złapał mnie za nogi bym nie próbowała uciec. Jego język tańczył wokół mojej łechtaczki, tworząc kręgi, które wywoływały we mnie impulsy nerwowe po całym ciele. Ssał, przygryzał mnie na co jęczałam, niemal że wołałam. Dołączył do tego ponownie palec wskazujący i od razu wybuchłam, zaciskając uda na jego policzkach. Trzęsłam się przez orgazm, który mi zaoferował, ale on nie przestawał. Wylizywał mnie do cna, aż nie zostało ani kropelki.
Wstał na równe nogi, złapał za szyję i pocałował. Faktycznie byłam słodka.
Boże. Jak ja uwielbiałam jego porywczość, która za każdym razem mnie gubi. Spojrzałam w jego błękitne oczy, które emanowały trumfem. Cwaniaczek. Lekki uśmiech pojawił się na mej twarzy.
Nagle zapiszczał alarm.
- Och, naleśniki. - rzekł od niechcenia.
- Kurwa! - przeklnęłam na głos.
***
Patelnia była do wyrzucenia. Na szczęście zrobiłam sporą ilość zanim Doktorek mnie rozproszył, więc najedliśmy się do syta. Podczas jedzenia, zaproponował mi spacer, na co bardzo chętnie zgodziłam się. Chciałam z nim spędzić jak najwięcej czasu. Tyle ile było nam dane. Ubrałam wczorajsze ciuchy, a on w podobnym stylu co ja. Zwykłe dżinsy i czarna skórzana kurtka.
Wyszliśmy na ulicę Nowego Yorku, gdzie słońce było już wysoko nad nami, na bezchmurnym niebie. Środek lata był niesamowity. Alex złapał mnie za rękę, na co z pewnością bym go odepchnęła, ale teraz. Teraz pragnęłam by dotykał mnie cały czas. W szczególności po tym co wydarzyło się poprzedniej nocy. Wystarczyła obecność drugiego człowieka, aby móc czuć się dobrze.
Usiedliśmy na jednej z ławeczek. Pochłaniałam pozytywną energię, która nas otaczała, a on wciąż mnie trzymał.
- Jak się czujesz? - zapytał przerywając ciszę między nami.
- Dziwnie. - to była moja pierwsza myśl. - Jakbym nie zrobiła czegoś złego, ale jakbym miała...
- Splamioną duszę. - dokończył za mnie.
Nasze spojrzenia skrzyżowały się. Z jego oczu płynęło zrozumienie oraz spokój. Doskonale musiał wiedzieć, co chodziło mi w głowie. Jestem ciekawa jak on musiał się czuć gdy zrobił to po raz pierwszy. Czy ktoś go do tego zmusił? Czy to było z jego własnej woli?
Tatuaże.
Kolejna zagadka, która wciąż mnie dręczy, ale nie mam prawa pytać ponieważ nie jesteśmy parą, prawda? Kim dla niego w ogóle byłam? Czy to tylko seks bez zobowiązań? Tyle pytań, brak odpowiedzi, a nie chciałam o nic prosić, ponieważ jeśli ma być moje, to będzie.
Jednak wciąż tlił się status - to skomplikowane. Byłam już tym zmęczona. A może chciał poczekać ze wszystkim tak jak ja, aż skończę praktyki? Doskonale znał zasady, które złamaliśmy.
Nasze demony również wykonały taniec, który można wyobrazić sobie w najciemniejszych snach.
- Coś w tym stylu. - rzekłam niepewnie. - To było ciekawe doświadczenie. Kompletnie coś innego, coś co na pewno na mnie wpłynęło. Ty na mnie wpłynąłeś.
Alex objął mnie i przytulił. Czuły gest sprawił, że poczułam jak ciepło rozchodzi się po mym ciele, a pożądanie znów obudziło się do życia. Pocałował mnie w czubek głowy i wyszeptał mi do ucha.
- Nigdy cię nie skrzywdzę. Zawsze będę cię chronił przed każdym, a przede wszystkim przed samym sobą i moimi cieniami.
- Ale ja nie chcę byś mnie chronił przed sobą. Chcę poznać ciebie całego. Każdą twą bliznę. - wyprostowałam się, a jego tęczówki niczym lód błyszczały nadzieją. - Chcę poznać każdego twojego demona i dać mu w twarz.
Kąciki ust powędrowały mu do góry, tworząc coś na kształt uśmiechu.
- Skopię im dupę i powiem spierdalajcie od ... niego. - zawahałam się czy mówić "mojego faceta". Nie był mój. Nie powiedział przecież tego. Mieliśmy zawarte inne umowy, ale nie tą, na której najbardziej mi zależało. Posiadał wszystko co mam, a ja posiadałam wszystko co on ma. Jednak żadne z nas nie napisało ostatniego słowa.
- Lauren. - wyszeptał czule me imię, chowając dłoń w zagłębieniu mojej szyi. Był ciepły. To znaczy, że było mu dobrze w moim towarzystwie. To czemu miałam wrażenie, że się od siebie oddalamy? Jakby bał się wypowiedzieć te kilka słów, które potwierdzą, każdą moją myśl.
Doktorek wstał z ławki, rozciągając plecy.
- Chodźmy na jakiś deser. Co tylko chcesz. - wyciągnął dłoń ku mnie. Zaskoczył mnie nagłą zmianą postawy, ale co miałam zrobić? Dał jasno do zrozumienia. Nie chciał kontynuować rozmowy. Bynajmniej nie teraz.
Uśmiechnęłam się sztucznie i chwyciłam jego rękę.
- Pewnie.
Nie puszczał mnie aż gdy dotarliśmy do jednej z pobliskich cukierni.
***
Zamówiłam sobie Pannę Cottę, a on szarlotkę na ciepło z gałką waniliowych lodów.
- Ej! Złodziej! - Alex zabrał mi kawałek białej galaretki, gdy patrzyłam przez szybę na mieszkańców. Niecny uśmiech pojawił się na jego twarzy. Pochłonął kęs z apetytem.
- Dobre. Masz weź kawałek ode mnie. - podsunął mi swój talerz z beżowym kawałkiem ciasta.
Byłam myślami totalnie gdzieś indziej. Co my wyprawialiśmy? To była randka? Przyjacielskie spotkanie? Chociaż po tym, co zrobiliśmy rano, wcale nie byliśmy przyjaciółmi, prawda.
Kurwa.
- Wszystko dobrze? - zapytał widząc moje zachwianie nerwowe. Szybkim ruchem odłamałam kawałeczek szarlotki i wzięłam do ust.
- Tak. - skłamałam. - Został mi jeszcze miesiąc praktyk. - podjęłam próbę kolejnej rozmowy.
- Owszem. Musisz podpisać zaległe dokumenty, panno Lauren. - wymówił do mnie moje imię jak słodycz, którą jadł.
- A co jeśli nie podpiszę? - chciał grać? Play on.
W jego oczach pojawił się cień mroku, który za każdym razem mnie ostrzegał, iż zaczyna być niebezpiecznie. Stąpałam po cienkim lodzie.
- To nie zaliczy ich pani.
- I tak powinni mnie zawiesić. Za zaliczenie innych praktyk po kryjomu. - specjalnie wylizałam widelczyk z sosu malinowego, aby bardziej go zdenerwować.
Alex pochylił się nad stolikiem, który dzielił nas, ale dla niego przecież przestrzeń osobista nie istniała. Ciepły oddech muskał mojego ucho, powodując dreszcze na całym ciele.
- Panno Lauren, te praktyki jeszcze się nie skończyły. - szepnął.
W jednej sekundzie fala gorąca rozlała się między moimi nogami. Policzki myślałam, że dotyka mi żywy ogień. Zacisnęłam uda, kładąc nogę na nogę.
- Nie rób tego. - wypalił nagle, opadając na krzesełko.
- Czego?
- Zaciskasz znów uda. Zaraz cię stąd zabiorę i ponownie cię zerżnę tak, że przestaniesz myśleć.
Zaschło mi w ustach przez słowa, które wypowiedział, ale postanowiłam być lepsza. Skończyłam jeść swój deser, a resztki sosu, który został na talerzu, zgarnęłam środkowym palcem i uniosłam go do góry. Alexander cały spięty, bacznie przyglądał się temu co robię. Na jego twarzy pojawiła się furia nie do okiełznania.
- No to, zrób to. - opuszek palca wzięłam między wargi, wylizując go dookoła. - Somnus. - szepnęłam jego drugie imię.
Wstałam, zostawiając go zapewne z namiotem między nogami, ale nie byłam jedyna. Czułam jak moja cipka, wołała o jego atencję. Między nami grały iskry, które chciały zostać uwolnione, ale nie można było im na to pozwolić. Jeszcze nie teraz.
Pytanie teraz, czy to była faktycznie miłość, czy tylko pożądanie fizyczne?
Wyszłam z kawiarni idąc przed siebie, ale nim się obejrzałam za siebie, Alex podniósł mnie i przełożył sobie przez ramię. Pisnęłam zaskoczona gestem, ale zaraz zaczęłam się śmiać i walić go w plecy.
- Odstaw mnie na ziemię! Już!
Ludzie się na nas patrzyli, ale on miał to totalnie w dupie. Dosłownie. Klepnął mnie w pośladek, na co znów pisnęłam.
- Jeśli będziesz mnie tak prowokować, doigrasz się. - niemal warknął.
- Kurwa. - wypaliłam.
Czułam jak uśmieszek maluje się na jego twarzy. Chciałabym aby zawsze już tak było między nami. Z czasem na pewno wiele spraw, zostało by wyjaśnionych i powiedzianych, w skutek czego sytuacja była by jasna. Mieliśmy czas. Tak przynajmniej myślałam.
Doktorek niósł mnie tak, aż do apartamentu. Dopiero postawił mnie gdy przekroczyliśmy próg mieszkania. Jednak mój uśmiech zniknął w jednej chwili, gdy ujrzałam na szarej kanapie postać kobiety. Nie jednej, lecz dwóch. Alex spoważniał, prostując się jak struna.
Linda Marson. Dyrektorka szpitala. Obok niej dziewczyna, której nie znałam, ale miała niemal identyczne rysy twarzy, co kobieta. Musiała być niewiele młodsza ode mnie.
- Pani dyrektor. Co pani tu robi? - wypaliłam speszona.
- O to samo, mogłabym ciebie zapytać droga Lauren. - rzuciła teczką na szklany stoliczek do kawy. Jej wzrok powędrował jednak na Alexa. - Kiedy miałeś zamiar powiedzieć mi, że ruchasz moją córkę?
Pytanie, które dotarło do moich uszu, wbiło mnie w ziemię. Alex sypiał z córką dyrektorki? Kiedy? W tym samym czasie, gdy był ze mną? Czy jednak wcześniej?
Blondynka wstała z kanapy, nie wykonując żadnego kroku. Ubrana w białą satynową koszulę, eleganckie spodnie o barwie nocy oraz szpilki, budziły respekt. Jak na dyrektorkę przystało. Włosy miała zaczesane w ciasny kok jak zawsze, a na ustach czerwoną pomadkę o delikatnym odcieniu.
Skrzyżowała dłonie pod piersiami i patrzyła na doktora, czekając na odpowiedź. Dziewczyna siedziała skulona w dżinsach i dużym szarym swetrze, a jej ciemne długie włosy, zasłaniały wyraz twarzy.
- To nie ma nic wspólnego z panną Lauren. Pozwolisz, że... - zaczął mówić.
- Och, ależ ma. - wtrąciła Linda. Otworzyła teczkę i mój najgorszy sen ziścił się. Zdjęcia. Mnóstwo zdjęć dwóch osób. Mężczyzna miał czarną maskę, kobieta zaś białą.
Kurwa.
Zrobiło mi się niedobrze. Zabrakło mi powietrza w każdej cząstce mojego ciała. Każda moja komórka ciała umarła, gdy tylko ujrzałam te fotografie. Zagryzłam wargi aby tylko powstrzymać się od powiedzenia czegokolwiek. Byłam stracona. Byłam skończona.
Zapewnił mnie, że jestem bezpieczna. Kłamał.
- Za spoufalanie się z pracownikiem, pacjentem lub studentką, co również jest pod miano pracownika, jest karalne. Grozi to zawieszeniem w wykonywaniu zawodu, karą finansową lub w najgorszym przypadku więzieniem. Dotyczy to regulaminu szpitala jak i uczelni medycznej.
Dyrektora recytowała formułkę, którą wyryła na pamięć, ale do mnie docierał jej tylko znikomy ślad. Stałam jak słup soli, nie mogłam się ruszyć z miejsca, a z całej mojej woli pragnęłam uciec. Uciec jak najdalej stąd. Jeszcze dalej niż Grand Canaria. Gdzieś gdzie, nigdzie by mnie nie znalazł.
Wnętrzności cofnęły deser, który niedawno zjedliśmy. Zasłoniłam usta dłonią aby powtrzymać odruch wymiotny. Oczy zaszły mi łzami. Nie potrafiłam zapanować nad sobą i swoimi myślami, ponieważ trzęsłam się z przerażenia.
Zdradzona.
Po raz kolejny zdradzona.
- Przyłapałam moje dziecko na oglądaniu... erotycznego Live'a. Prowadzonego przez ciebie, panie doktorze Wood. Nie trudno było pana rozpoznać. - jej wzrok utknął we mnie. - Dalej można było już się domyśleć. Piękne masz włosy, to fakt.
Kobieta sięgnęła po drugą szarą teczkę ze stolika.
- Uzupełniłam dziennik praktyk do końca oraz napisałam opinię pozytywną, jako twoja rekomendacja.
O czym ona mówiła?
- Na ogół powinnam to zgłosić, ale nie mam ochoty mieć problemów przez ludzką głupotę i nie uwagę. Dlatego chcę rozwiązać to pokojowo. - niemal syknęła.
Blondynka podeszła do mnie przepełniona pewnością siebie, a ja cała w strachu błagałam niebiosa by to był tylko sen. Szerokimi oczami patrzyłam na nią, gdzie w niej nie było ani krzty współczucia. Tylko czysta nienawiść.
- Proszę. I nigdy więcej nie pojawiaj się w moim szpitalu. - drżącymi rękami wziąłem od niej teczkę. Nie mówiła poważnie, prawda?
- Zaraz. Ale my się... - wypowiedziałam słowa tak cichutko, że sama nie byłam pewna ich istnieniu.
- Lauren. - przerwał mi męski głos. Odwróciłam się ku źródłu skąd pochodził. - Nie pogarszaj sytuacji. Nas nic poważnego nie łączy. To była tylko zabawa.
Alex wcale na mnie nie patrzył. Poddawał się. Pozwalał wygrać jej i jej zasadom.
- Dlaczego nie walczysz? - zapytałam niemal bezgłośnie. - Dlaczego kłamiesz?
Alexander Wood stał prosto i nie miał zamiaru ruszyć się choćby na centymetr. Słone łzy poleciały mi po różowych policzkach. Ból narastał w mej głowie, po czym w dolnej części pleców.
Nie. Tylko nie teraz, błagam. Mimo to, wybuchłam.
- Jesteś jedną, wielką, czerwoną, chodzącą flagą! - krzyknęłam na całe gardło, aż mój głos odbił się echem od ścian. Kobiety spojrzały na mnie lekko zaskoczone. - Żałuje, że cię poznałam. Żałuję, że dałam się w to wszystko wyciągnąć! Ty chory pojebie!
- O, nie moja droga. Moją flagą było to, że chciałem zobaczyć czy mogę cię mieć. Nie, że chciałem cię mieć. - warknął. W jego oczach czaiły się demony, a żyły wraz z tatuażami wyraźnie naprężyły się.
Zakochałam się w nim w ciągu dwóch miesięcy. Wystarczyły dwa zdania abym odkochała się w dwie sekundy.
Szok uderzył mnie w twarz, ręce bezwiednie opadły mi wzdłuż ciała.
Nic tu po mnie. Ta myśl przeszła mi przez głowę.
Odwróciłam się ku windzie i nacisnęłam guzik, a drzwi momentalnie się otworzyły. Weszłam do metalowego wnętrza, a gdy tylko zaczęłam jechać w dół, opadłam bezsilnie na podłogę. Zaczęłam płakać jak szalona, drżałam cała, nie mogąc złapać tchu.
Co za skurwiel!
Wykorzystana. Zdradzona. Uwiedziona.
Miałam rację od samego początku. Byłam tylko kolejną jego zabawką w Gabinecie. Niczym więcej. Byłam niczym.
Ból spowił mój kręgosłup z przerzutem na prawą nogę. Odjęło mi czucie w udzie oraz łydce. Cholera. Negatywne emocje zawsze wywoływały we mnie moje demony. Dalej nie mogłam oddychać, a umysł staczał się w przepaść. Nie mogłam uruchomić pozytywnych myśli, aby wrócić do rzeczywistości. Wstrząsy nasiliły się, a prawa dłoń zrobiła się fioletowa. Powoli odpływałam do ciemności i nikt mnie nie mógł uratować. Nikogo nie było ze mną. Tonęłam.
Poczułam wibracje w kieszeni kurtki. Telefon.
Serce waliło mi jak młotem w klatce piersiowej. Oparłam się o chłodny metal, gdzie czułam się jak w klatce, a ostre światło tylko potęgowało światłowstręt. Głęboko oddychałam, ale na próżno by to pomogło uspokoić atak nerwowy. Ledwo widząc na oczy sięgnęłam palcem do panelu z przyciskami. Nacisnęłam dzwoneczek, który podświetlił się na czerwono. Nim alarm zdążył zawyć, mnie wciągnęła ciemność, której tak panicznie się bałam. Nic już nie widziałam.
Tylko mrok, który tak naprawdę jako jedyny był mi wierny. Od zawsze.
KONIEC CZĘŚCI PIERWSZEJ
IG jula_wojcikczyta #medicine #seriahospital
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro