21.
Alex
Nie miałem pojęcia, co się z nią stało w przeciągu tych kilku minut. Jakby balansowała na granicy przepaści, po czym wpadła w nią, ale wysokość była zbyt krótka. Uderzenie w ziemię nie było dla niej aż tak bolesne, tak jak jej własne myśli. Odgłos płaczu odebrał mi wiarę w dobro, a moje grzechy zamienił w kwas, który palił mnie od środka.
Wydawała się tracić zmysły. Jakby jej moralność została duszona i wołała o pomoc. Poniekąd, rozumiałem jej stan, ponieważ też przez to przechodziłem. Bezsilność, zbyt dużo spraw, od których chciało się uciec.
Ona próbowała uciec.
Próbowała uciec ode mnie.
I nie tylko.
Wyjechała do innego kraju aby odnaleźć trochę spokoju, a znalazła tylko kolejne resztki swojego dawnego ja. Resztki wraku, który niegdyś tu przypłynął.
Kiedy jej ciało opadło z sił, poddała mi się abym wziął ją na ręce. Trzymałem szczuplutkie ciało, a ona kurczowo przylegała do mojej klatki piersiowej, jednocześnie zaciskała w dłoniach buty od swojej ciotki. Materiał sukni ciągnął się za nią, jak za poległą królową. Szedłem na piechotę do hotelu, gdzie przyjęcie zaręczynowe powoli dochodziło do końca. Elena i mój brat zniknęli na dobre i mało mnie obchodziło to, co ze sobą robili.
Miałem teraz inne priorytety.
Od samego początku wynajmowałem w hotelu pokój, tak na wszelki wypadek, gdyby Lara chciała mnie wyrzucić z domu swojej ciotki. Na ogół byłem wykończony podróżą oraz tym wszystkim, co wydarzyło się w ciągu doby.
Udało mi się otworzyć drzwi za pomocą karty i popchnąć je plecami. Małe lampki zapaliły się automatycznie, tworząc poświatę w pokoju. Położyłem Lauren na łóżko. Wyglądała jak lalka. Skorupa bez duszy i życia.
Ściągnąłem z siebie marynarkę, rozpiąłem pasek od spodni, pozbywając się ucisku między biodrami. Rzuciłem buty w kąt, po czym rozpiąłem kilka guzików koszuli.
Podszedłem do rudowłosej i zabrałem obcasy, które wciąż trzymała, puszczając je na podłogę. Usiadłem na łóżku obok niej wypowiadając z delikatnością jej imię. Sprawdzałem czy wciąż ma kontakt z rzeczywistością, bo jej twarz była neutralna. Nie okazywała emocji. Piasek kleił się do jej stóp jak i do czarnego materiału sukni.
- Lauren. - ponowiłem jej imię.
Zerwała się do pionu, chowając twarz w dłoniach. Była wykończona płaczem, a alkohol po drinku i szampanie, prawdopodobnie już dawno wyparował.
- Wybacz mi. Nie wiem, co się ze mną stało. Moje sprawy, ty i jeszcze Elena. To wszystko... - machała rękami przy głowie jak wiry. - Namieszało mi w głowie.
- Rozumiem. Za dużo tego wszystkiego. - wstałem i włączyłem telewizor, ustawiając jakąś komedię romantyczną z angielskimi napisami. - Chodź, weźmiemy prysznic.
Kiwnęła głową. Wstała z granatowej pościeli. Stanęła do mnie plecami, abym rozpiął sukienkę, a jej dłonie sięgnęły do biżuterii w uszach. Czerń bezwiednie opadła z jej bladej skóry na miękką wykładzinę. Zauważyłem brązowe piegi były rozsypane po ciele tworząc konstelacje. Podobne do tych jak na nocnym niebie.
Piękna.
Rozpiąłem koszulę oraz spodnie, zostając w samych bokserkach. Złapałem ją za dłoń i pociągnąłem ku łazience w kolorze Kości Słoniowej. Pozbyliśmy się bielizny, bez żadnego wstydu. Przecież widzieliśmy się już nago, a jej nagość była jedyna w swoim rodzaju. Weszliśmy do kabiny i ustawiłem ciepły natrysk. Pozwoliłem aby zajęła się najpierw makijażem, a potem zmoczyłem jej włosy, pozbywając się lakieru. Sięgnąłem po szampon z kosmetyczki, która leżała na metalowej półeczce. Masowałem jej głowę, a ona w ciszy stała grzecznie, pozwalając mi się o siebie zatroszczyć.
Pomimo jej ciemności, mojej ciemności, wciąż była słońcem. Była moim jutrem, moim ratunkiem od tego, co wydarzyło się wiele lat temu. Pomimo wielu nie wyjaśnionych spraw, dzięki niej odzyskiwałem nadzieję.
Nie mam pojęcia, w którym momencie to się stało, ale nie wyobrażałem sobie teraz, że postąpiłbym inaczej. Będąc w mieszkaniu jej i przyjaciółki, myślałem o grze, w którą chciałem ją wciągnąć. Myślałem o zabawie i o tym, by znów znalazła się w moim Gabinecie. O rozkoszy, która rozrywała mnie gdy smakowałem jej delikatnego ciała.
Gdy podzieliła się ze mną swoimi demonami, zrozumiałem, że to już nie chodzi o Gabinet, grę czy moje zniewolenie, które dawał mi mój własny umysł. Tu chodziło o nią. Gdy wyjechała, dotarło do mnie, że nie mogłem jej zostawić. Nie, że nie mogłem. Nie chciałem. Nasze mroczne dusze połączyły się w jedno, odnajdując ukojenie.
Lauren Green stała się podobna do mojego tuszu pod skórą. Przypominał mi o tym, co wydarzyło się w przeszłości, ale również przynosił nadzieję. Nadzieję na lepsze jutro, a nadzieja jest jak Jutrzenka. Pierwsza, zanim wstanie słońce.
- Dziękuję, że ze mną przyszedłeś. - wyszeptała gdy pozbywałem się piany z jej ciemnych włosów.
- Cała przyjemność po mojej stronie.
Lara sięgnęła po niebieski żel pod prysznic, który pachniał miętą. Nałożyła trochę na dłonie i umyła me ciało. Opuszkami palców jeździła po moim torsie, ramionach i biodrach, po czym wzięła słuchawkę i zmyła go ze mnie. Świeżo umyci, owinęliśmy się bawełnianymi ręcznikami. Wyszedłem z łazienki by zamówią przez telefon room service, gdy piegusek włączył suszarkę do włosów.
Po jakimś kwadransie, kelnerka zawitała z wózkiem. Dałem jej kilka banknotów w ramach podziękowania. Podniosłem srebrną pokrywkę, a moim oczom ukazał się stos naleśników. W porcelanowych miseczkach były dżemy, miody i liczne owoce. Na niższej półeczce stał dzbanek pełnej czarnej herbaty. Sięgnąłem po stolik, który stał tuż przy wyjściu na balkon, między dwoma fotelami. Ustawiłem go przy krawędzi łóżka, prosto do telewizora, który wisiał na ścianie. Nalałem w filiżankę świeżego naparu, położyłem talerz z zawartością słodkiego dania.
Lara wyszła z łazienki, z lekkim uśmiechem na twarzy. Kąpiel musiała poprawić jej nastrój. Wciąż owinięta białym ręcznikiem, wyglądała uwodzicielsko. Dopiero teraz mój kutas poruszył się pod materiałem, który miałem wokół bioder, z powodu erotycznych myśli na jej temat.
Oczy dziewczyny skakały to na mnie, to na jedzenie. Był środek nocy, ale mnie sen ani trochę nie zmuszał by ulec jemu urokowi. Dobrze, że kuchnia też działała w hotelu cały czas.
- Pomyślałem, że masz na coś ochotę. - wskazałem dłonią by usiadła. Wykonała me polecenie.
- Dzięki.
Zjadła niewiele, ale zawsze coś. Ja również też skusiłem się na parę kęsów.
- Adam opowiedział mi trochę o was. Wasza mama. Ty. - zamilkła. Miałem ochotę dokonać mordu na moim bracie. Nie wiem który raz. Kochałem go całym sercem, ale czasami wnerwiał mnie jak małe dziecko. Nie mogłem jednak zaprzeczyć jednemu. Zawsze mnie ratował gdy tego potrzebowałem.
- Tak. Nie widziałem go od kiedy, nasza matka zmarła. Od tamtej pory byliśmy tylko na listy, telefony, potem emaile. Trafiliśmy do domu dziecka, ale Adam miał więcej szczęścia. Zaadoptowali go, a mnie rok później gdy on osiągnął już pełnoletność. Za jego namową, państwo Saints wybrali mnie. Robiłem wszystko co w mojej mocy, aby ich nie zawieść, by nie zawieść brata. Bardzo chciałem mu odwdzięczyć się za to co zrobił. Ja poszedłem drogą medycyny, a on przejął krzesło firmy naszego przybranego ojca, który zmarł na zawał. Nikt nie wiedział, że był chory na serce.
Śmierć, śmierć, śmierć. Wszędzie była śmierć. W moim życiu, jak i w pracy.
- A, co z waszym biologicznym ojcem? - zapytała, sięgając po kawałek melona.
- Nigdy go nie poznaliśmy. W aktach urodzenia mieliśmy wpisane, nieznany. - odpowiedziałem z nutą goryczy.
- A, wasza druga matka?
- Po śmierci Jacksona, Sophie zaszyła się w domku we Włoszech. Nie chciała mieć nic wspólnego z firmą męża. Zrzekła się wszelkich praw i udziałów na rzecz Adama, jak i w testamencie ojca było, że większość majątku, będzie należeć do niego. Adam ją odwiedza i opłaca wszelkie rachunki, jej psychologów, który są tak naprawdę beznadziejni.
- Wybacz. - wytarła palce o ręcznik.
- Nie ma powodu.
Schowałem jej pukiel włosów za ucho, na co rumieńce oblały się czerwienią. Zielone oczy niczym szmaragd, spojrzały w moje o barwie nieba.
Pocałowałem ją.
Bez namysłu, bez żadnego oporu.
Pragnąłem tego. Pragnąłem jej. Chciałem oderwać się od tego całego gówna. Zabrać ją daleko od problemów i wszystkich zmartwień.
- Alexandrze. - szepnęła między pocałunkami.
- Wypowiedziałaś moje imię. Wiesz, że za to będą konsekwencje?
- Nie jesteśmy w Gabinecie ani w szpitalu. Jesteśmy w innym kraju. Tutaj możemy być kim chcemy. - wybrnęła.
- Cwaniara.
Uśmiechnęliśmy się gdy nasze twarze były od siebie kilka centymetrów. Oddechy mieszały się, a dłonie splotły w uścisku.
- Żadna cwaniara. Staram się logicznie myśleć. - zamknąłem jej usta kolejnym pocałunkiem. - Ale przy tobie to ciężko idzie.
- Zaraz ci pokażę gdzie twoje myśli pójdą.
Złapałem ją pod uda, na co uśmiechnęła się szczerze i chwyciła mnie za szyję. Uklęknąłem na łóżku, a materiał spadł z moich bioder, pozostawiając mnie nagiego. Jej ręcznik również poluzował się, odsłaniając piersi. Była przecudowna. Jej szczupłe ciało leżało pode mną, gotowe do wielbienia. Odsłoniłem biodra pozbywając się tego co mi przeszkadzało, by sprawić jej rozkosz. Opuszkami palców przejechałem od sutków po żebra, zapadnięcie brzucha, aż do delikatnej jak kwiat cipki. Złożyłem szybkiego całusa na jej szczycie kobiecości, na co westchnęła cichutko.
- Alex. - wypowiedziała moje imię. Zadziałało to na mnie jak zastrzyk, który strzelił w żyłach, powodując ciepły skurcz w moim kroczu. - Czy my kontynuujemy Lekcje?
- A chciałabyś? - moja ciekawość stanęła na baczność.
- Chciałabym spróbować ponownie. - w jej oczach tańczyły iskierki nadziei.
Mogłem jej to dać. Dokonaliśmy dwie Lekcje z pięciu. Był to wzrok oraz smak. Został słuch, węch i dotyk. Na tyle czas nam pozwolił, zanim przeznaczenie i durny los popchnął nas ku sobie jeszcze bardziej. Czy wolałem tamten nas? Gdybym cofnął się o tydzień, odpowiedziałbym tak. Teraz? Absolutnie nie. Bo teraz, byłem z nią jeszcze bliżej niż dotychczas.
Ciałem, umysłem, powoli sercem, ale dusza wciąż była jeszcze nieosiągalna.
Nachyliłem się nad nią, trzymając się na rękach pomiędzy jej głową. Oczy me błądziły po każdym elemencie jej twarzy. Miała pełne różowe usta, chyba ponad trzydzieści piegów wokół nosa, i jeszcze trochę tuszu do rzęs, który nie dał się do końca zmyć. Dla mnie wciąż była idealna. A jej zielone oczy. Wciąż nawiedzały mnie we śnie. Tak samo jak tej dziewczyny sprzed ośmiu lat.
- Nie tutaj, nie mam sprzętu i wolałbym abyś czuła się bardziej komfortowo niż w hotelowym apartamencie. - ucałowałem jej czoło. - Wrócimy do Nowego Yorku, to zajmę się tobą, jak nigdy do tej pory. - pogłaskałem kciukiem jej policzek.
Kiwnęła głową na znak zgody, a jej usta namalowały łagodny uśmiech. Dłonie położyła na moich ramionach jakby chciała mnie jeszcze bliżej.
- A jak na razie...
Nie dokończyłem, ponieważ usta me złączyły się z jej wargami. Pozwoliłem aby nas emocje poniosły ku najlepszym doznaniom. Całowałem ją zawzięcie, na co ona z odpowiadała tym samym. Nasze języki wiły się, by na chwilę oderwać się i znów ze sobą spleść. Intensywność zmieszana z łagodnością, działały na mój układ nerwowy powodując sploty podniecenia, które wybuchały w moim kroczu. Mój penis powoli budził się do życia.
Trzymając Larę w pół objęciu, sięgnąłem dłonią do jej łechtaczki. Była już wilgotna i prawie gotowa do działania. Ale jeszcze nie teraz.
Rozsmarowałem jej soki po wargach sromowych, wykonując palcami okrągłe ruchy. Między pocałunkami wydobył się z jej gardła cichutki jęk. Złapała mnie za barki, wbijając paznokcie. Czułem to. Czułem jak chciała mnie i mojego kutasa. Chciała znacznie więcej. Narysowane przez nią pręgi na mej skórze tylko powodowały dodatkowe doznanie i ból.
Pragnęła równie mocno jak ja, by mrok nas pochłoną i otulił swoimi płomieniami zła. Piekło nie było dla nas niczym wyjątkowym. Nie gdy przechodziliśmy przez nie tu. Na ziemi.
Idąc krok dalej, wsadziłem jej palca do ciepłego wnętrza. Była ciasna i wilgotna. Urocza, wręcz słodka. Zwilżyłem usta odrywając się od niej, ponieważ pojawiła mi się myśl, że chcę to poczuć na języku. Wsadziłem kolejny palec. Lauren znów wygięła się w łuku z przyjemności, którą podzieliłem się. Nie było to łatwe. Zazwyczaj myślałem tylko o sobie, nie o partnerce pode mną. Brałem coś, na koszt kogoś, ale w końcu był czas aby się nauczyć czegoś nowego.
Poruszałem palcami wewnątrz jej cipki gdy dodatkowo masowałem kciukiem jej łechtaczkę. Dusiłem jej pojękiwanie kolejnymi pocałunkami. Przyśpieszyłem gest, gdy ponownie wbiła paznokcie w moje barki, a jej mięśnie zaciskały się mocniej na moich palcach. Ostatecznie osiągnęła gwiazdy. Trzymałem ją mocno jednym ramieniem gdy szczytowała i próbowała zacisnąć uda. Fala powoli ją opuszczała, ale dla mnie wciąż to było za mało. Dotknęła gwiazdy, ale nie kosmosu.
Otworzyłem oczy, a pierwsze co zobaczyłem to jej zielone tęczówki. Miała rumiane policzki, a oddech mieszał się z moim. Złożyłem delikatne całusy na jej różowej skórze, powoli wysuwając palce z jej ciepłego wnętrza.
- Laro. - wyszeptałem, łapiąc jej pierś, po czym za sutek. Jej klatka piersiowa drgnęła pod wpływem impulsu, a uśmiech pojawił się na twarzy. Była cudowna. - Coś pani umilkła.
- A czyja to sprawka? - westchnęła głęboko.
- Na pewno nie moja. - uszczypliwość nie chciała nas zostawić. Tacy byliśmy i prosiłem po raz pierwszy w swoim życiu, by to nie zmieniło się.
Zszedłem na dół, zostawiając mokre ślady po swoich ustach. Cudowne blade, szczupłe ciało. Była idealna. Pod każdym względem. Chwyciłem rękami jej uda, rozstawiając je szeroko. Wbiłem się wargami w jej kobiecość powodując kolejną falę rozkoszy. Wilgoć, która wydostała się z jej wnętrza, smakowała jak cukierek. Zapach perfum, dodatkowo tylko potęgował doznanie.
Tańczyłem językiem wykonując okrągłe ruchy, po czym lekko przygryzając ją zębami. Ssałem, pociągałem cipkę Lauren, a mnie mało co kutas nie wybuchł. Jej dłoń zanurzyła się w moje czarne włosy, dając znak, że chce więcej. Dałem jej to. Jeszcze bardziej, łapczywie robiłem jej minetkę, aż do momentu, w którym traciłem dech.
Zostawiłem ją mokrą. Solidnie mokrą, że ciemna plama na pościeli pojawiła się tuż pod jej wejściem. Cudowny widok.
- Lauren, muszę.
Nie pozwoliła mi dokończyć, ponieważ jej usta wbiły się w moje. Smakowała samą siebie, aż gdy oderwała się ode mnie, a ślina ciągnęła się między nami jak nić.
Byliśmy brudni. Byliśmy niczym demony, które obrażały czyste piękno tego czynu.
- Wejdź we mnie. Proszę. Mocno. - wydukała między oddechami. Była już trochę zmęczona, ale jej umysł domagał się więcej. Więcej doznań. Wciąż czekał na nią kosmos.
- Piegusko, dam ci wszystko gdy tak mnie prosisz, ale...
Chwyciłem ją za biodra, obracając na brzuch. Pociągnąłem ku górze, do siebie, a kolanem zmusiłem by rozstawiła nogi szeroko. Złapałem za kutasa, któremu jeszcze troszkę brakowało do pełnego zwodu.
- Dziś, będziesz błagać.
Otarłem się o jej cipkę. Mokre wejście czekało aż zostanie wypełnione. Wszedłem, na co Lara gwałtownie wciągnęła powietrze. Wbiłem się po sam koniec, dotykając się skórą o skórę. Tak. To było moje niebo w piekle. Penis zesztywniał mi do granic możliwości, będąc w jej wnętrzu. Czułem jak pulsowały mi żyłki. Jak nerwy płynące z mózgu, powodują otumanienie całego ciała.
Powoli wysunąłem się z jej cipki, zostawiając pustkę. Po czym znów wszedłem. Ponowiłem ruch, zostając w jej wnętrzu samym czubkiem. Masowałem ją delektując się jej wzdychaniem, jęczeniem i wstrząsami, które powodowałem. Dawkowałem jej umysł, serce kawałkami dobrego narkotyku, który uzależniał ode mnie. Żyły wypełniała ognista krew zmieszana z substancjami, lepszymi od tych, które dała nam natura. Lepszymi, których nie byliśmy wstanie zmaterializować. Emocje. W krwiobiegu moim jak i Laury, krążyła mieszanka wybuchowych emocji.
Uwielbiała pozycję na pieska. W ten sposób można było dogłębnie penetrować partnerkę. Dotrzeć do samego końca. Byłem na granicy wytrzymałości, ale wciąż chciałem się bawić. Złapałem za jej włosy, wyginając plecy w niemym łuku. Jej wzrok był nie obecny.
- Powiedz mi, że ci dobrze.
- Chyba kpisz. - wysapała, a jej kąciki usta poszły ku górze.
Próbowała sprowokować mnie, ale na nic te gierki. Nie dam jej tego, czego tak rozpaczliwie pragnie. Nie dziś. Puściłem jej kucyka, na co bezwiednie opadła na pościel. Moja dłoń uderzyła ją w pośladek, na co odgłos odbił się echem od ścian. Lara zachłysnęła się powietrzem, a jej zielone oczy otworzyły się szeroko jak po dobrym zastrzyku. Ponownie pociągnąłem ją za włosy do siebie, dalej wypełniając jej wnętrze swoim twardym kutasem. Lekko pochyliłem się do jej prawego ucha.
- Teraz. Odpowiedz. Dobrze ci?
- Za mało. - zmrużyła powieki.
Szarpnąłem nią, po czym klepnąłem jej drugi pośladek, a dźwięk wypełnił każdy zakamarek moich tatuaży. Dziewczyna, próbowała oddychać, gdy na jej bladej skórze pojawiły się czerwone ślady. Zbliżyłem się do jej twarzy, zgarniając jej włosy za ucho.
- Nie wkurwiaj mnie. Nie zerżnę cię.
Na jej ustach pojawił się niemy uśmiech.
- Przecież denerwuje cię od pierwszego dnia. Czyż nie?
- To co innego. - odpowiedziałem, prostując się i zaciskając palce wokół jej bioder.
- Nieprawda.
Dość tego. Moja dłoń zacisnęła się wokół jej szyi i przyciskając ją do materaca. Próbowała przełknąć ślinę nagromadzoną w ustach, a jej krtań podskoczyła do góry. Przyjemne uczucie jak ociera się o moją wewnętrzną stronę ręki.
- Nie. Zerżnę. Cię. - wypowiedziałem każde słowo, podkreślając jego wagę, jednocześnie patrząc na nią pustym wzrokiem. Jednak ona była nie ugięta. Spojrzenie złagodniało w źrenicach, a wargi lekko drgnęły, rysując coś na kształt uśmiechu.
- Zawsze można próbować, ale wcześniej byłeś bardziej chętny. Co się zmieniło?
Zwiększyłem ucisk wokół jej gardła i powoli wysuwałem się z jej wnętrza, penetrując tylko wejście czubkiem penisa. Wejście do pochwy miało znacznie więcej nerwów niż dalsza część układu rozrodczego kobiety. Przyspieszyłem ruchy. Lara wzdychała, jęczała, próbując stłamsić swoje odgłosy, przygryzając dolną wargę. Nic z tego. Chciałem to słyszeć. Wbiłem się do samego końca, na co moja piękność krzyknęła. Cudowna melodia dla moich uszu.
Ponowiłem gest. Bawiłem się jej wejściem, doprowadzając ją na skraj rozkoszy. Powoli sam nie wytrzymywałem gdy jej ścianki mocno zaciskały się wokół mojego penisa. Puściłem jej szyję i złapałem za biodro aby dobrze to rozegrać. Sięgnąłem po łechtaczkę, masując ją okrężnie, po czym gdy czułem, że dochodzi, wbiłem się w nią do samego końca. Nie przestając dotykać jej kobiecości.
- Alex! - krzyknęła moje imię.
Jej orgazm udzielił się i mnie. Ciepłe, wilgotne wnętrze zmusiło moje ego, że teraz moja kolej. Kurwa jaka ona była ciasna. Już dawno byłem na granicy wytrzymałość, że wystarczyło kilka pchnięć abym i ja doszedł. Kilka kropel spermy wypełniło jej cipkę, a reszta spłynęła na jej plecy. Naznaczyłem ją. Była moja. Była kurwa moja.
Lara sięgnęła palcem na kręgosłup, nabierając trochę białej cieczy. Językiem wylizała opuszkę.
- Trochę słone, ale i czuć nutę słodyczy.
Kurwa. Doprowadzała mnie na skraj szaleństwa. Mimowolnie uśmiechnąłem się, próbując normlanie oddychać i sprawić by serce zaczęło miarowo bić.
- Poczekaj tu. Nie ruszaj się.
Rudowłosa opadła ciałem całkowicie ciałem na brzuch. Na wiotkich nogach poszedłem do łazienki po mały ręcznik, mocząc go w ciepłej wodzie. Wytarłem jej plecy oraz wargi sromowe. Sięgnąłem po granatową narzutę, która dekorowała łóżko i okryłem nim jej ramiona. Dziewczyna usiadła po turecku, prosząc o herbatę. Podałem jej już chłodny napar, ale i tak z przyjemnością go wypiła.
- Wszystko w porządku? - zapytałem, biorąc kawałek obranego jabłka do ust. Kiwnęła głową. Inny kawałek owocu podałem Laurze. Z przyjemnością go zjadła.
- Jak myślisz, co będzie z tym wszystkim, gdy wrócimy do domu?
Jej pytanie było niczym uderzenie w twarz, ale miała rację. Seks, seksem, ale trzeba wrócić do rzeczywistości. Romans z ordynatorem to złamanie zasad jej uniwersytetu. Ślub jej przyjaciółki z moim bratem, którego w jakiś sposób odzyskałem. Wszystko było pod znakiem zapytania i nie chciałem się jeszcze tym zajmować. Nie teraz.
- Obiecuję, że coś na to poradzimy. Ale teraz chcę położyć się. - spojrzałem w jej zielone tęczówki, które tliły się iskierkami. Iskierkami nowego dnia. Obawiałem się tylko, że przeze mnie jutro, może nie nadejść.
- Dobrze. - rzekła cichutko.
Zrzuciła z siebie materiał na podłogę, kładąc się pod puchową kołdrę. Wziąłem ją w ramiona, a ciepło naszych ciał, wydawało się lewitować w tej niedorzecznej pościeli. Tonęliśmy w niej. Tak samo jak tonęliśmy w kłopotach, o których istnieniu nie byliśmy świadomi. Gdzieś w moim wnętrzu zaszczepił się lęk. Słusznie. Ponieważ na chwilę obecną, nie miałem pojęcia co robić. Wolałem tu zostać, na Grand Canarii i nigdy nie wracać.
IG jula_wojcikczyta #medicine #seriahospital
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro