Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

12.

Lauren

Nigdy nie przypuszczałam, że miłość to suka i dziwka w jednym. Do tej pory na jej temat uczyłam się czegoś innego.

A jednak.

Jest ona czymś, czego należy się strzec za wszelką cenę. Nigdy nie podejmować się jej woli, bo cię zniewoli. Miłość tak cię omami, tak cię zmanipuluje, że na sam koniec będzie cię nienawidzić, twierdząc że to twoja wina. Albo spróbuje wrócić, trując ci każdy dzień i twoje myśli. Każdą komórkę ciała będzie nakłuwać nadzieją, rozchodząc się po organizmie niczym jad.

Straciłam wiarę w nią gdy zobaczyłam ponownie Connora przed moimi drzwiami.

Znów straciłam wiarę w miłość, jaka istnieje pomiędzy kobietą, a mężczyzną, w cuda, które tak kochałam, bo one nadawały barw mojemu życiu i dzięki nim, szłam do przodu. Chodź codziennie mijałam tysiące zakochanych par, jako dowody na to, że to prawda, nie chcę już jej. Miłość zostawiła mnie samą. Po raz, nie wiem który.

Tym razem, miałam zamiar zemścić się na niej.

Alexsander Wood jest pierwszym dowodem na to, że da się bez niej żyć. Da się bez niej funkcjonować, chociaż jest widoczna we wszystkim co człowiek robi każdego dnia. Jest cząstką tlenu czy komórką w naszym krwiobiegu, nadając nam pęd istnienia.

On miał zamiar mnie nauczyć jak żyć bez tej cząstki.  Jak żyć będąc martwym.

Potrzebowałam ocalenia. Potrzebowałam ocalenia już teraz, w tej chwili. Jednocześnie zapomnienia, bo to tak bolało. Strasznie bolało. Bolała mnie świadomość wyrządzonej mi krzywdy, ale chęć słodkiej zemsty była dobrą podporą. Nie wiedziałam tylko, że i zemsta może okazać się gorzka.

***

Alex

Poddała się.

Widziałem to w niej. Czułem to, wręcz emanowało od niej, że poddała się mojej woli. Umysłem, ciałem i myślą. Nie wiem przez co musiała przejść w życiu, ale na pewno to było coś, co sprawiło, że teraz opadła z sił. Jej wola walki skończyła się. Coś z przeszłości jak i obecna sprawa z byłym chłopakiem, musiała namieszać w jej głowie, powodując bezsilność.

Każdy z nas przechodzi przez coś, co zostawia na naszym ciele blizny. Mi zostały akurat tatuaże, których nigdy nie chciałem i były wyraźnym symbolem, które miałem nosić już na zawsze. Nigdy już tych ran się nie pozbędę i nigdy tego nie zapomnę. Już nigdy nie będę wolny. Umysłem, ciałem i duszą. Moje osobiste więzienie, w którym próbowałem poczuć się komfortowo. Odnaleźć nowego siebie, który dostosuje się do tych krat i czterech ścian, nie danych mi przeze mnie. Tylko przez nią. Dlaczego? Każdego z nas spotyka historia, która boli, uczy i zmienia naszą osobowość.

Lauren Green była osobą, która musiała przejść przez huragan, stając się małą bestyjką, jaką była teraz. Czułem to. Kolejny zawód jaki otrzymała w życiu, przynosi jej rany i naukę. Musiała się tylko temu poddać. Przyjąć, zrozumieć i odnaleźć siebie na nowo.

Czułem to od jej ciała, które trzymałem w ramionach, jak bezwiednie pozwala temu, co ma się wydarzyć. Jakby nic ją nie obchodziło, co by z nią się stało. Przez chwilę zrobiło mi się przykro. Ale tylko krótką chwilkę.

Też byłem w takim stanie. Gdzie bezradność górowała nad działaniem i chęcią walki. Ale te czasy minęły. Teraz jestem władcą własnego ciała i woli. Wszystko co robię, robię z myślą nie tylko o sobie, ale innych, chociaż wcale to tak nie wygląda. Ludzie uważają mnie za egoistę. I dobrze. Lepiej nim być niż dawać sobie wbijać setki noży w plecy.

Potrząsnąłem głową.

To nie był czas na smutki i żale. Musiałem zmienić tok myślenia. Mój jak i dziewczyny obecnej w moich ramionach. Skupić się na niej i na tym, co ma zaraz nastąpić. Satysfakcja z tego wydarzenia, dryfowała w moich żyłach jak płynny narkotyk.

W końcu.

Upłynął miesiąc od kiedy poznaliśmy się po raz pierwszy, chociaż gdy zobaczyłem ją po raz pierwszy, miałem wrażenie, że znam za innego życia.

Popchnąłem drzwi stopą do Gabinetu i położyłem jej blade ciało na łóżku. Jęknęła cichutko, czując przyjemny materiał pościeli, gdy miała zawiązane oczy.

Dobrze. O to chodzi, moja droga. Czerp zmysłami, które tłumiłaś do tej pory. Nie kieruj się sercem, głową czy instynktem. Pozwól by działały twoje zmysły jak słuch, smak, węch i dotyk.

- Lekcja numer jeden. - rzekłem prosto w jej usta, przez które oddychała. - Co z oczu, to i z serca. - Dziś odbiorę jej wzrok, a każda następna lekcja to będzie inny zmysł.

Sprawimy, że odlecisz piegusko.

Posmakujesz nieba jak i piekła. Będziesz błagać o więcej, a ja wtedy zniknę. Będziesz na głodzie, będziesz krzyczeć, domagać się dotyku, ale żadna inna rzecz, żadna inna osoba, nie przyniesie ci ukojenia.

Wciąż miała zasłonięte powieki przez opaskę, a jej klatka piersiowa unosiła się i opadała z każdym oddechem. Wyraz twarzy był neutralny. Znalazła się pomiędzy moimi nogami, gdzie podtrzymywałem się na rękach, między jej głową. Chwyciłem za brzeg jej czarnej bluzy i pociąganiem ją do góry. Kurwa. Nie posiadała biustonosza. Myśl, że cały czas była bez niego, na mojej kanapie, sprawił, że kutas lekko mi drgnął.

Ja pierdziele.

Każdy kolejny czynnik, który mi dawała, nakręcał mnie jeszcze bardziej. Z dnia na dzień. Działała na mnie, chociaż nie była tego świadoma. Kusiła swoim wyglądem, a w szczególności oczami. Nie potrafiłem oderwać od nich spojrzenia, chociaż teraz były dla mnie niedostępne. Ale wyobrażałem sobie tą zieleń. Jasna, naturalna niczym dzika trawa na polanie. Wolały o wolność i przygodę. Wolały by za nimi podążyć.

Dotknąłem ciepłego ciała Lauren opuszkami palców, sunąc po jej kształtach. Była cholernie szczupła. Kości szyi wystawały, tak samo jak i obojczyki. Żebra przebijały jej skórę, a brzuch zapadał się, jakby nie miała narządów wewnętrznych. Była piękna. Miała delikatną, bladą skórę z pieprzykami tuż nad pępkiem oraz na długich rękach.

Znajdując chwilę kontroli nad samym sobą, szybkim krokiem, znalazłem się przy komodzie. Z drugiej szuflady wyjąłem czarne paski ze sprzączkami. Jednym materiałem oplotłem jej nadgarstek i przyczepiłem do metalowego kółka, umieszczonego w filarze łóżka. To samo uczyniłem z drugim.

- Wszystko dobrze? Nie za mocno? - zapytałem prosto do jej ucha, ponieważ długo milczała. Kiwnęła głową. - Nie słyszę.

Obejrzała się dookoła jakby widziała coś przez czarny materiał. "Przyjrzała"się paskom, uchwytowi oraz gdzie się on kończył. Szarpnęła, testując ich wytrzymałość i jej „wzrok" napotkał mój. Możliwe, że powoli zaczynała odbierać otoczenie ciałem.

- Tak, Somnus.

Jezu Chryste. Jej odpowiedź od razu sprawiła, że mi stanął jeszcze bardziej. Nigdy w całej historii mojego Gabinetu, nie usłyszałem tak równie przyjemnego głosu, który pozwalał mi, na oderwanie się od rzeczywistości.

- Dobrze. - odpowiedziałem.

Pociągnąłem za jej spodnie, zostawiając ją w samych majtkach. Sięgnąłem po dwa kolejne paski, którymi owinąłem jej kostki i przyczepiłem klamrami do kółek. Nie miała szans na ucieczkę. Dałem jej lekką swobodę ruchu by zaufanie między nami, wciąż trwało. By ona miała tą jeszcze nutkę kontroli. Jutro znów może mnie nienawidzić, ale w tej chwili, musi mi zaufać. Musi wiedzieć, że jest bezpieczna.

Zdjąłem swoje szare dresy, uwalniając przyrodzenie, które już od dłuższego czasu było gotowe do akcji. Patrząc na nią związaną przez specjalne paski do BDSM, przy każdej kończynie, wyglądała tak pięknie, seksownie i urzekająco. Moi widzowie byliby zachwyceni tym widokiem co ja.

Wariowałem. Potrzebowałem dać upust demonom, które chciały przejąć kontrolę.

Nachyliłem się nad nią, podpierając się na rękach. Z nerwów przełknęła ślinę, a jej śliczne gardło, podskoczyło. Wyczuwałem w Lauren niepokój, który powoli podnosił poziom adrenaliny w jej ciele. Jakby fakt, że leży przede mną praktycznie naga, jest prawdziwy.

- Hasło bezpieczeństwa brzmi Nyx, rozumiesz?

- Tak, rozumiem. - mówiła ledwo słyszalnie.

Mój słodki piegusek.

Zmusiłem Lauren by wytężyła słuch i użyła wyobrazi, która nakręca człowieka jeszcze bardziej. Zawsze i wszędzie. Nasze myśli potrafią wywołać w nas emocje, których nigdy nie byliśmy świadomi, że istnieją. Tworzenie scenariuszy - czarnych lub białych - prowadzi do zatracenia się w sobie, albo co gorsza. Rozczarowania.

W moim przypadku, odpierdalało mi gdy schodziłem w otchłań swoich myśli. To było cudowne uczucie, a zarazem cholernie niebezpieczne, gdy szedłem zgodnie ze scenami, które miałem przed oczami, po czym urzeczywistniałem je. Mimo wszystko, miałem kontrolę. Wiedziałem kiedy przestać i nie dać się załamaniu psychicznemu. Granice były ważne, bo inaczej człowiek by oszalał i nie byłby w stanie wrócić.

W Gabinecie panował romantyczny półmrok, który idealnie dodawał dreszczyku emocji. Lauren miała za zadanie odpierać bodźcami, wszystko w inny sposób. Nie prostolinijny jak do tej pory. Ze mną, będzie miała nowe doświadczenia, które kurwa pokocha i będzie prosiła o więcej.

Oddychała ciężko równie jak i ja, ponieważ coraz bardziej nie wytrzymywałem, od samego patrzenia na jej blade ciało. Najchętniej to zanurzyłbym się w Lauren po same jaja, osiągając szczyt w ciągu kilku minut. Ale jeszcze nie. Muszę ją przygotować i przede wszystkim? Gdzie w tym cała zabawa, skoro nie można balansować na granicy snu i jawy?

Powietrze, które uciekało mi przez nozdrza, łaskotało jej delikatną skórę wokół szyi. Złożyłem skromne pocałunki na nim, zostawiając wilgotne ślady. Kolejny troszkę niżej idąc do obojczyka. Zostawiałem ścieżkę na ciele, a moja Lara zaczęła wić się na obcy dotyk. Metalowe kółka zadzwoniły gdy szarpnęła pasami.

Zapomnij o tym frajerze. Błagam cię.

Nagle pocałowałem ją tuż nad pękiem gdzie były trzy małe pieprzyki, ułożone w coś na kształt trójkąta. Lauren głęboko westchnęła zaskoczona gwałtowną zmianą miejsca pocałunku. Tutaj nerwy były o wiele czulsze. Jej mózg był pewny, że będę schodził krok po kroku, ale nie. O to chodziło. By ją otumanić. Zmylić. By zaczęła myśleć nie szablonowo.

- Somnus. - wymówiła moje Imię.

- Tak? - zapytałem znów całując jej kość biodrową.

Milczała, ale na kąciki ust poszyły jej do góry. Dłonie jak i stopy Lauren zaczęły wykręcać się, ale paski uniemożliwiały dokonywać pełnych ruchów. Metal ponownie zadzwonił. Był to przyjemny dźwięk dla moich uszu, ponieważ to powodowała we mnie jeszcze więcej pożądania. Ona była bezbronna, poddana pod moją łaskę. Ja miałem władzę nad jej ciałem. Umysł, jeszcze był zablokowany dla mojej osoby, ale to kwestia czasu. Podda się i na tym poziomie.

Zniżyłem się do jej krocza, zasłoniętego czarnym materiałem. Złapałem za uda i rozłożyłem je szeroko. Zdjąłem jej majtki i wtedy już totalnie oszalałem. Cipka idealna w każdym calu. Piękna jak u laleczki, różowa kobiecość, wołała o dotyk. Pachniała swoimi sokami oraz kremowym żelem pod prysznic. Lauren zacisnęła macicą, ponieważ wyraźnie jej mięśnie poruszyły się. Domagała się uwagi, chociaż z jej gardła wydobył się dźwięk zmieszanego z podnieceniem i wstydem.

- Lauren, kurwa. - westchnąłem.

Liznąłem jej różową cipkę, na co wygięła się w łuk, niemal krzycząc. Rzuciłem się na nią niczym głodne zwierzę. Zasysałem jej wargi sromowe, po czym odsłoniłem jej różowy guziczek. Wyrwał się jej krzyk, po czym przygryzła dolną wargę ust, tłamsząc swoje naturalne reakcje.

Nie duś tego w sobie, Lara. Uwolnij to.

Nie raczyła „spojrzeć" w dół ani na sekundę. Jej głowa cały czas „patrzyła" w sufit lub na boki. Wszystko tylko po to aby mnie nie „widzieć".

Skoczyłem na materac, mając ją znów pomiędzy kolanami. Chwyciłem mocno jej policzki i pocałowałem. Wręcz pochłaniałem. Wbiłem się jeszcze raz w jej usta, całując ją zawzięcie. Wykorzystując moment, otwarcia jej warg, mój język wkradł się do jej wnętrza. Czułem chłód po kostkach lodu, które zapewne zjadła po whisky. Był już znikomy, ale wciąż obecny. Ciarki mnie przeszły na zderzenie się ciepła z zimnem.

Nie mogłem przestać. Tak długo czekałem na ten moment. Od chwili, w której weszła do mojego gabinetu w szpitalu. Pragnąłem ją posiąść. Zjeść ze smakiem i zamknąć ją tu i nigdy nie pozwolić jej wyjść.

Moja.

Ona była moja już od dawna. Dziękowałem Bogu, w którego nie wierzyłem, że tamten dupek zniknął z jej życia. Mogłem teraz zrobić wszystko, choć wziąć jego cień był obecny między nami. W szczególności w umyśle Lary.

Jedną z wielu zasad jakie miałem, nie wpierdalam się tam gdzie jest ich dwoje. Na szczęście facet sam się usunął, a moje ziarno, które zasiałem z nadzieją, samo urosło. Wyrosło z niego piękny kwiat jakim jest ona. Lauren Green. Moja diablica w ciele anioła.

Oderwałem się od niej byśmy złapali oddech. Usta nas bolały z wysiłku. Jej zrobiły się malinowe i wilgotne od moich pocałunków. Pięknie. Wszystko szło cudownie.

- Somnus. - ponownie szepnęła moje imię, które słodko brzmiało w jej pełnych, lekko spuchniętych ustach.

- Jestem tu. - zapewniłem ją. - Wyglądasz cudownie będąc splątaną. Nie możesz nic zrobić, chociaż tak bardzo byś chciała. Chciałabyś coś zrobić, jak zawsze, ale nie możesz. To cudowny widok. Widzieć cię taką bezradną.

Lauren była pierwsza w kolejce by działać. Nie raz to pokazała podczas praktyk, ale teraz była całkowitym przeciwieństwem.

Powoli odsunąłem się od niej, by jedynie co poczuła to pustkę. Jakbym był duchem w tej chwili, który zostawił nikłe ślady obecności. Uklęknąłem przed jej rozłożonymi nogami, przy krawędzi łóżka i ponownie wbiłem się ustami w jej kobiecość. Niemal krzyknęła, szarpiąc paskami, ale znów blokowała siebie tymi samymi czynnikami. Unieruchomiłem jej uda, trzymając mocno wokół nich. Lizałem, ssałem, pożerałem jej łechtaczkę, a ona wiła się niczym wąż w mojej pościeli. Moja ślina zmieszała się z jej naturalnymi sokami. Zostawiłem ją mokrą, a kołdra wsiąknęła naszą wydzielinę.

Oszalej na moim punkcie, tak jak ja oszalałem na twoim, Lauren.

- Nie odchodź. - wydukała.

- Nigdy w życiu, Lauren. - sięgnąłem po srebrny wibrator z trzeciej szuflady komody. Kształtem przypominał prostą pałkę. Na dolnej części było pokrętło by nadać siłę wibracji. - Ufasz mi?

- Na ogół to nie, ale... - niech cię Lara. Wiedziałem, że będziesz szczekać pomimo w sytuacji jakiej się znalazłaś. Mimowolnie uśmiechnąłem się.

- Teraz, Lara. Pytam, czy teraz mi ufasz. - najwidoczniej będę musiał użyć wobec niej bardziej radykalnych metod, skoro miała odwagę przeciwstawiać mi się w takim momencie. Cholernie, niegrzeczny, mały piegusek.

- Jestem przed tobą naga. Odpowiedź nasuwa się sama. - rzekła oddychając płytko, a kąciki ust poszły jej do góry.

Kurwa. Co za dziewczyna.

Odkręciłem główkę, a zabawka wydała z siebie charakterystyczny dźwięk, na który od razu zmył jej uśmiech. Strach. Przyłożyłem go prosto do jej łechtaczki. Szarpnęła się, ale paski ją zablokowały. Ugryzła się w dolną wargę, opadając na materac. Chciała ścisnąć nogi, ale swoim ciałem jej to nie umożliwiłem. Napierała udami na moje ramiona. Miała całkiem sporo siły w tym drobnym ciele.

- Cholera. - przeklnęła.

- Jeśli chcesz dojść, to zrób to. Dojdź Lauren. - wysapałem.

- Nie chcę.

- Nie chcesz? - zabrałem wibrator zainteresowany jej odpowiedzią. - A jak chcesz dojść?

- Dłonią. Twoją. Proszę. - wysapała każde słowo.

Kutas, który cały czas mi stał, stwardniał jeszcze bardziej. Chciała abym to ja doprowadził ją do orgazmu. Nie zabawka. Rzuciłem wibrator na podłogę, na co wydał z siebie hałas. Złożyłem szybki pocałunek na jej wargach i łechtaczce by mieć poślizg. Znów błyszczała się od mojej wydzieliny. Powoli i traciłem kontrolę nad tym by w nią nie wejść i po prostu nie wyruchać. Usiadłem wygodnie między jej nogami.

Przyłożyłem środkowy palec do guziczka, a palcem serdecznym i wskazującym zacisnąłem wargi. Masowałem ją tworząc okrężne ruchy. Powoli. Najpierw powoli. Laura znów stękała pod moim dotykiem. Wiła się. Ewidentnie prosiła mnie o to by przyśpieszyć, ponieważ chciała sięgnąć szczytu. Spełniłem jej prośbę, dociskając łechtaczkę i przyśpieszając ruchy. Po chwili wygięła się w łuk z powodu orgazmu. Nogi spięły się i trzęsły z rozkoszy. Gdy fala przyjemności minęła, czas dać jej kolejną. Uwolniłem ją z ucisków pasków, ale dalej opaski z oczu nie zdejmowałem. Miała lekkie czerwone ślady na skórze, ale jutro rano już będą tylko wspomnieniem. Przekręciłem ją na brzuch i zmusiłem by wystawiła mi swój piękny tyłeczek.

Z szuflady nocnego stoliczka, wyjąłem prezerwatywę i nałożyłem ją na członka. Posmarowałem go również żelem, aby był poślizg i było mniej boleśnie dla niej.

- Teraz moja kolej. - schyliłem się nad nią, szepcząc jej do ucha, który był cały czerwony z podniecenia. Krew musiała huczeć w ciele Lauren, ponieważ plecy dotykały mojej klatki piersiowej i wręcz pażyły. - Ten twój były chłoptaś będzie żałował, że kiedykolwiek cię zdradził. Będzie płakał, że masz coś o wiele lepszego.

Musiałem użyć tych słów, ponieważ Lekcja zbliżała się ku końcowi. Musiałem nią potrząsnąć by wróciła do rzeczywistości, pomimo tego, że była na haju. By wiedziała, że to nie jest słodka bajka, a jedynie ból, cierpienie i ten pieprzony świat, który nas otaczał. By wiedziała, że to wszystko dla jej dobra.

Musnąłem jej wejście główką penisa, po czym wszedłem w nią płynnym ruchem. Wilgotna. Jęknęła, a ja poczułem się jak w raju. Ciasna cipka wokół mojego kutasa. Tak długo wyczekiwana, i w końcu ją miałem. Jeśli tak smakował zakazany owoc w Edenie, to nic dziwnego, że zaczęliśmy grzeszyć i mieć inne rządze.

Jeśli tak smakowała cierpliwość i w końcu zasłużona nagroda, to kurwa. Mogłem robić coś takiego co jakiś czas. Post dla ciała i umysłu. W sumie na tym polega urok tego co jest rzadkie. Przynosi przyjemność za każdym razem, w odstępach czasowych. Tak samo jest z jedzeniem. Nie jadło się czegoś dość długo, ale gdy przyjdzie ochota i w końcu wsadzi się dany kęs między usta, człowiek rozpływa się jak na chmurce. Tak było w tej chwili.

Złapałem ją za biodra i zacząłem się ruszać, ale nie tak jak powinienem. Pieprzyłem ją. Pieprzyłem ją aż do utraty tchu. Potrzebowałem dojść i to szybko. Potrzebowałem bólu, który mnie ukoi, a jej dać ból, który zapadnie w pamięć. Lara stękała pode mną, dalej blokując swoje ujście. Dalej przygryzała wargę z myślą, żeby nie dać mi satysfakcji. Może i mam jej ciało, ale umysł i dusza wciąż krążyły gdzieś indziej. Wciąż trzymała się swoich zasad, które były skazana na stratę od samego początku gdy mnie poznała. Nie miałem zamiaru być delikatny. Za wszelką cenę chciałem zniszczyć te jej pierdolone zasady. Musiała pojąć, że w życiu nastąpiła, gwałtowna zmiana scenariusza. Musiała się tego nauczyć, zrozumieć, że jestem nieprzewidywalny. Ze mną nie ma gier, bo i tak wygram. Uświadomić sobie, że ze mną jest jak w niebie będąc w piekle.

Kropelki potu pojawiły się na moim czole, tak samo opadły czarne kosmyki mych włosów. Szarpnąłem ją ostatnimi ruchami bioder, aż w końcu wszelkie hamulce puściły. Moja sperma wypełniła gumkę w jej wnętrzu. Na bladej skórze pojawiły się zadrapania od moich paznokci. Wyszedłem z niej i poczułem pustkę, którą potrzebowałem znów uzupełnić. Wyrzuciłem gumkę do kosza obok komody. Lara wciąż nie ruszała się. Zastygła, zapewne czekając na kolejne polecenia lub wydarzenia, ale dziś nic takiego już nie nastąpi. Nie mogłem od razu wrzucić jej na głęboką wodę. I tak widziała wiele. Mimo to, chciała więcej.

Grzeczna dziewczynka.

Najwidoczniej Lekcja numer jeden nie pójdzie na marne. Złapałem ją za ramiona i pod kolana, po czym zaniosłem do łazienki, idąc przez pokój, w którym spała po raz pierwszy. Postawiłem ją pod prysznicem. Umyłem dokładnie jej ciało, omijając włosy by nie przeziębiła się oraz opaskę, która wciąż zasłaniała jej oczy. W jednej sekundzie, chciała po nią sięgnąć, ale chwyciłem ją za nadgarstki, dając jasny znak.

- Nie. Lekcja nie dobiegła końca. - zostawiłem jej szybki pocałunek na różowych wargach.

Sięgnąłem po ręczniki na wieszaku, wbite w beżowe ściany i wytarłem nas po skończonym prysznicu. Ponownie wziąłem ją w ramiona i zaniosłem do łóżka. Delikatnie ułożyłem jej ciało na materac, przykrywając Larę kołdrą z satyny o kolorze zielonej butelki.

- Somnus. - przerwała ciszę między nami. Widziałem, że jej głowa pracowała na pełnych obrotach. Miała to wypisane na twarzy.

- Tak? - ułożyłem się nad nią, podpierając się na dłoniach i kolanach. Mój oddech muskał jej obojczyki. Postanowiłem jej nie ubierać, ale leżą czyste spodnie oraz bluzka, na fotelu, by mogła z samego rana okryć swoje ciało.

- Chciałabym cię zobaczyć.

Dotknąłem jej policzka ciepłymi palcami, na co całkowicie przylgnęła do ręki. Wiem, że chciałabyś skarbie, ale...

Była już moja. Wygrałem.

- Nie dziś mój piegusku. Nie dziś. Teraz idź spać i nie wolno ci zdjąć opaski aż do jutra. Gdy się zbudzisz, dopiero wtedy możesz jej się pozbyć. Jasne?

- Tak. - przełknęła nagromadzoną ślinę w ustach, na co jej gardło podskoczyło.

Uśmiechnąłem się mimowolnie.

- Grzeczna moja diablica.

- Diablica? - pokazała swoje białe zęby. - Jestem przecież miła dla ciebie. Jestem aniołem. To ty jesteś skurczybykiem.

- Tylko w tym momencie. Jutro gdy obudzisz się, znów...- zamilkłem. Nie mogłem jej podpowiadać. Sama musiała dojść do tego wniosku. Nie na tym polegają moje nauki. - Idź spać. I pamiętaj o opasce.

Wstałem znad jej ciała, kierując się do drzwi. Wyjąłem butelkę wody, z szafki stoliczka nocnego i postawiłem ją obok lampki nocnej. Tak na wszelki wypadek.

- Nie będziesz spał ze mną? - jej pytanie uderzyło w moje plecy. Nie odwracaj się. Nie ulegaj. Bądź jak stal.

- Uwierz mi, po tym wszystkim, wolisz zostać sama.

IG jula_wojcikczyta
#medicine #seriahospital

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro