Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Noc rodem wilka - IX

Jay zachował się jak prawdziwy przyjaciel broniąc Cole'a i również mnie.

- Jay, nie musiałeś, sama bym sobie poradziła - zerknęłam na przyjaciela wtulonego we mnie.

- Nie pozwolę żeby ktoś mówił tak o tobie i Cole'u! - ostatnie słowa wykrzyczał do odchodzącego Marcela.

Był na prawdę wściekły, nie dziwię mu się, zranił jego przyjaciela tymi słowami. Odkleił się ode mnie, po dłuższej chwili wstał i patrzył na Kai'a i Zane'a.

- To może, pomożesz mi wstać? - spojrzałam na szatyna.

- Oj, wybacz, zagapiłem się... - podrapał się po karku podając mi drugą rękę.

Wstałam po czym ruszyliśmy do chłopaków i Kiarry, rozmawiali o czymś poważnym. A ja wiem nawet o czym, a raczej o kim... Rozmawiali o mojej rodzinie i o Cole'u.

- Jay, co to miało znaczyć, nie mówiłeś nam, że Cole jest wilkołakiem! - Kai podszedł i uderzył Jay'a w ramie.

- Auu... On wcale nie jest wilkołakiem! Poza tym, powiedziałby mi gdyby nim był... - masował dłonią miejsce uderzenia.

- Wybacz Jay, wszystko na to wskazuje... - tym razem odezwała się Kiarra.

Podeszła popierając Kai'a, spojrzałam na nią wściekłym spojrzeniem. Dziewczyna zrobiła krok w tył.

- Zane, co o tym myślisz? - Jay zapytał blondyna.

- Mylicie się, Cole nie jest żadnym wilkołakiem. Z mojej bazy da-... - nie dokończył, gdyż Kai puścił mu wrogie spojrzenie.

- Czytałem, że Mistrz Mroku może zamieniać ludzi w swoje sługi za pomocą niewielkich przedmiotów, mocy lub czarów. Jak wiemy Qsarius też był Wilczym Mistrzem. W zwojach pisze zupełnie inaczej, Wilczy Mistrzowie panują tylko nad wilkami... Qsarius natomiast wykorzystał też moc Mroku, użył obu na raz... W tym wypadku Qsarius w walce z Cole'm użył mocy przekazując ją poprzez kontakt ostrzy rękawic z jego żyłami. Jego moce docierały powoli do serca po czym Qsarius zapanował nad jego ciałem zmieniając go w wilkołaka... - wszystko dokładnie wyjaśnił Zane.

Nagle zasmuciłam się jeszcze bardziej... Skoro Qsarius jest moim wujkiem i ja odziedziczyłam moce po moim ojcu i po nim, to ja... mogę ich niechcący skrzywdzić.

- Zane, przecież ja też mam te moce! - przerażona spojrzałam na moje dłonie, obawiałam się, że nagle coś we mnie wstąpi i zacznę używać mocy przeciwko moim przyjaciołom.

- Spokojnie Riley, nie odkryłaś jeszcze swojej mocy... Na razie nie musisz się niczego obawiać - Kai złapał za moje ramiona, spoglądał na mnie.

- Zaraz, chwila... Skąd wy w ogóle wiedzieliście, że mam moce? - zdumiona spytałam wszystkich zebranych, głownie tajemniczą trójkę.

- My... od kilku lat szukaliśmy was. Jesteście wybrańcami, których wszystkie wymiary potrzebują - zajęczał Jay.

- Ale co my możemy zrobić? Riley ma moce, a my nie - Kiarra wtrąciła się do rozmowy.

- Na prawdę tak myślisz? - zaśmiał się Kai.

- Wasza trójka pochodzi z rodziny Mistrzów Żywiołów, bez wyjątku każde z was posiada moce... - Zane poparł Kai'a.

O raju, moi przyjaciele mają moce!

- Bardzo ciekawe, tylko, że my akurat nie pochodzimy z tego świata! - Kiarra zdenerwowana podeszła do nich wskazując na Marcela siedzącego w oddali, nie odwracała od nich wzroku.

- Czy wy o niczym nie wiecie? Cała wasza trójka pochodzi z Ninjago! - uświadomił nam całą prawdę Kai.

- Moja historia odnośnie rodziny jest całkiem inna... - Kiarra skrzyżowała ramiona na piersi.

- Mianowicie jaka? - podstępem dopytał Kai.

- Jestem zwykłą dziewczyną pochodzącą z naszego wymiaru, a nie z Ninjago! Moja cała rodzina, właściwie tylko moja mama, opiekowała się mną w dzieciństwie. Po jej stracie, nikt nie mógł mi pomóc! - widziałam w oczach dziewczyny smutek.

- Kiarra, nic nie mówiłaś... - zwróciłam się do przyjaciółki, spojrzała na mnie.

- Nie chciałam zwracać na siebie uwagi, martwiłabyś się - posmutniała.

- Nie zmieniajcie tematu! Kiarra, powiem to raz i więcej nie powtórzę, więc lepiej słuchaj... Twoja matka była Mistrzynią Słońca i Światła - po słowach Kai'a zamurowało dziewczynę.

- W takim razie jaka jest historia Marcela? - spytała spokojnie Kiarra.

- Tego musimy usłyszeć od niego samego... - Zane zerknął na chłopaka siedzącego w oddali.

- Wracając do poprzedniej rozmowy... Co z Cole'm? - przerwał rozmowę Jay.

- Jay, on pobiegł w las, nie ma szans aby go znaleźć, poza tym kontroluje go Qsarius. Może w każdej chwili wezwać wsparcie, wtedy bylibyśmy w gorszej sytuacji niż jesteśmy, wybacz... - Kai zasmucił Jay'a, podeszłam do chłopaka i przytuliłam go mocno.

Potrzebował tego, musiałam go wspierać w tej sytuacji. Przecież Cole też wiele dla mnie znaczy... Oby nic złego nie zrobił komuś kogo napotka. Z każdą chwilą martwiłam się co raz bardziej o niego, Jay zauważył to.

- Martwisz się o niego? - spytał przygnębiony.

W jego oczach zauważyłam błysk pełny nadziei, dodał mi on otuchy w trudnej sytuacji, bardzo trudnej...

***

Leżałam na zimnym piasku z dala od rozmawiających przyjaciół. No oczywiście oprócz Jay'a, wciąż martwił się o Cole'a. Nie ukrywam, płakałam... Kolejna łza spływa po moim policzku, kropla skapnęła za ucho. Wpatrzona w rozgwieżdżone niebo podziwiałam księżyc. Z wielką nadzieją rozmyślałam o nim, żeby nic mu się nie stało... Hej! Dlaczego ja się tak o niego martwię? Przecież to tylko mój... przyjaciel! Poza tym, za bardzo jestem zamknięta w sobie... tak jak on. Nie, dość! Głupie serce, głupia miłość! Moje rozmyślenia przerwało smutne i długie wycie. Domyśliłam się, że sprawcą był wilk. Podniosłam się z piasku i otrzepałam koszulkę. Wycie powtórzyło się, ten wilk był... przygnębiony ?? Dosłownie czułam co odczuwa, smutek, przeżywał coś mocno. Pomiędzy nami była jakaś więź, mogłam zrozumieć jego wycie... Jaką wiadomość przekazuje, zaintrygowana poszłam do przyjaciółki. Odciągnęłam ją od chłopaków, głownie od Kai'a.

- Co tam? - spytała spokojnym głosem.

- Kiarra... - wycie ponownie powtórzyło się.

- Wilki? - spojrzała zielonymi oczami na las.

- Właśnie, tylko jest pewien problem... Ja rozumiem jego wycie, co stara się przekazać i kim jest... - spojrzałam na przyjaciółkę, zaniemówiła.

- Riley, jesteś pewna? Kai mówił, że jeszcze nie odkryłaś swojej mocy... - zerknęła na las.

- Tak... Kiarra, to co teraz powiem możesz uważać za głupstwo, ale ja myślę, że tym wilkiem jest... Cole - wydusiłam z wielkim bólem jego imię.

Wycie stało się głośniejsze niż przedtem, smutniejsze i bardziej napełnione bólem straty...

- W porządku, sprawdźmy to... - złapała mnie za rękę i ciągnęła w stronę lasu.

- Kiarra, pomyślałaś może, że Cole jest pod wpływem Qsariusa? - przyjaciółka wciąż trzymała moją dłoń.

Prowadziła nas w głęboki las, nie do końca wiem gdzie...

- Spokojnie, mam plan!

Po dość długiej wyprawie dostałyśmy się do źródła wycia, schowałyśmy się za krzakami. Obserwowałam wilkołaka uważnie, na prawdę był przygnębiony...

- To Cole! - szepnęłam radosna, Kiarra spojrzała na mnie.

- No przecież widzę, no idź do niego !! - uniosła ton.

- Oszalałaś? Czekaj, idzie tu! - zmarkotniałam gdy zobaczyłam przez liście zbliżającego się wilkołaka.

Cole gotowy do walki podchodził co raz bliżej, po chwili Kiarra wypchnęła mnie zza krzaków, zauważył moją obecność...

Zamarł, stał w miejscu. Wydawał być się przestraszonym...

- Cole... - wystawiłam rękę zbliżając się do niego.

Wystawił ostrzegawczo kły i najeżył sierść na grzbiecie. Schowałam szybko dłoń i cofnęłam się przerażona. Uważnie przyglądałam się jego oczom, nie odrywając wzroku weszłam za krzaki. Wyciągnęłam Kiarrę za rękę z roślin. Wyszłam i zaczęłam spoglądać na jego rany... fioletowawa krew ciekła z nich jeszcze szybciej niż przedtem. Widziałam jak traci równowagę, chciałam mu pomóc, warknął na nas.

*Kiarra*

- To był twój pomysł, więc nas ratuj! - Riley wypchnęła mnie przed siebie.

Przerażona spoglądałam wilkowi w ślepia. Były przerażające, w świetle księżyca zmieniały kolor na czekoladowy...

- To Cole! - krzyknęłam do przyjaciółki.

- Wiesz, twierdziłaś tak samo wcześniej! - skrzyżowała ramiona na piersi z sarkazmem.

- Hej! Ja nie posiadam takiej mocy co ty... Nie wyczuję kim jest wilk! - wilkołak, a raczej Cole, zaczął się do nas zbliżać, schowałam się szybko za Riley.

Zerknęłam zza ramienia dziewczyny, wilkołak szedł wciąż na przód. Wycofywałyśmy się, w końcu oparte o skalną grotę nie miałyśmy drogi ucieczki. Po chwili zza krzaków wyskoczył Jay i poraził wilka, od razu ogłuszony upadł na ziemie z hukiem.

- Nic wam nie jest? - podbiegł do nas i uścisnął.

- Dzięki za pomoc - odpowiedziałam drżącym głosem.

- Przyszło mi coś na myśl... Wiecie co by zrobił Cole, gdyby dowiedziałby się, że chodzicie o tej porze po lesie? - wrzasnął.

Milczałyśmy, smutna Riley spoglądała na leżącego przyjaciela. Jay podszedł ciekawy do Cole'a...

- Zaraz, o nie! Co ja zrobiłem! - rzucił się do leżącego Cole'a. - Czy ja go... - wydusił i spojrzał na Riley.

Podeszła do Jay'a, szatyn obrócił Cole'a na prawy bok. Riley zajęła się resztą, ja stałam z daleka i spoglądałam na nich.

Wyciągnęła dłoń i położyła ją na sercu wilkołaka, w jej oczach ujrzałam błysk nadziei.

- On nadal... żyje, tylko jest słaby. Dodatkowo zaatakowałeś go osłabiając bardziej... - smutna spojrzała na Jay'a.

Spuścił głowę i milczał. Riley objęła go ramionami szepcząc coś do niego, próbowała go pocieszyć. Po dłuższej chwili Riley podniosła zszokowanego Jay'a, chłopak podniósł i wziął przyjaciela. Trzymał go na rękach, długo się z nim siłował. W końcu poradził sobie i ruszyliśmy do obozowiska. Było ciemno, środek nocy. Nic nie widziałam, kilka razy uderzyłam głową w drzewa. Pośród ciemnego lasu panowała cisza, wszyscy milczeliśmy.

Po takim przeżyciu trudno było znowu normalnie rozmawiać jak i żyć...

~~~~~~
Witam wszystkich ^^! Jak tam mijają święta ?? :D Spóźniony prezent gwiazdkowy ode mnie ;3 Wybaczcie nie miałam czasu... [ wiecie, pierogi i te sprawy ;D ] Także jest dzisiaj, ja szybko pozdrowię wszystkich i zmykam, bo rodzinka siedzi u mnie ;* ! Muszę się śpieszyć, bo mój brat zje mi wszystkie pierogi ;D

PS. KOLEJNY ROZDZIAŁ JUŻ NIEDŁUGO ;*!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro