Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Czerwony, niebieski i biały - III

Leżałam w łóżku pod ciepłą pościelą. Jasne promienie słońca padające na moją twarz po krótkim czasie obudziły mnie ze snu. Otworzyłam oczy, w całym pokoju było jasno. Wyskoczyłam z łóżka i podeszłam do okna po czym otworzyłam je na oścież. Na dworze był przepięknie, te wszystkie krzewy, kwiaty, rośliny i drzewa wyglądał wprost przecudnie. Fontanna położona niedaleko bramy tętniła życiem. Rozlewające strumyki wody odbijały promienie słońca na zdobioną kostkę posiadłości. Dzień zapowiadał się wspaniale, powolnym krokiem ruszyłam w stronę szafy z ubraniami. Otworzyłam delikatnie czarne drzwi i zaczęłam się rozglądać za idealnym strojem. Zdecydowana wyciągnęłam szarą bluzkę z czarnymi napisami i niebieskie short'y z małymi rozdarciami na kieszeniach. Po przebraniu się, wyszłam z pokoju zostawiając otwarte okno. Wstąpiłam też do łazienki żeby uczesać włosy. Zeszłam schodami do salonu i poszłam do kuchni. Jak codziennego sobotniego poranka zastałam tam wuja z kawą i gazetą.

- Hej wujku! - pocałowałam mężczyznę w szlafroku w policzek i ruszyłam w stronę lodówki.

- Witaj słonko, wyspałaś się w nocy? - zerknął spod gazety na mnie.

- Tak, tak. Dzisiaj jest piękna pogoda... prawda? - przeglądałam uważnie półki z jedzeniem, "nic nie ma do jedzenia". Podeszłam do blatu obok kuchenki, tosty... Wróciłam do lodówki po ketchup.

- Ach tak, wspaniała. Widzę, że przez tą pogodę poprawił ci się humor. - odstawił gazetę na stół.

- Dzisiaj jest wspaniały dzień... - westchnęłam radośnie wracając do talerza z tostami.

- A to dlaczego? - podejrzliwie zapytał, ale się wkopałam! Nagle przestałam lać ketchup na tosty, musiałam odpowiedzieć.

- Bo... Idę z Marcelem i Kiarrą na zakupy do centrum handlowego. - po szybkiej odpowiedzi zdałam sobie sprawę z tego co palnęłam.

- Razem z Marcelem Na zakupy? - podszedł zdumiony.

- Tak. On będzie pomagał nam wybierać ubrania. - szybko dodałam, uśmiechając się w duchu.

- Riley dobrze wiemy, że Marcel nie zna się na modzie. - zerknął mi przez ramię.

- Zna się, zna! Nie bój się, wiem co mówię. - podeszłam z talerzem do stołu i usiadłam z wujem.

W milczeniu przyglądaliśmy się sobie. Jedząc kanapki zauważyłam rozmyślającego wujka patrzącego na mnie z niepewnością. Po skończonym śniadaniu zerknęłam na kuchenny zegar, godzina 9.00. Czyli mogę spokojnie wychodzić, poszłam do korytarza. Teraz najgorsze, sportowe buty czy glany... Było dość ciepło więc założyłam sportowe, po zasznurowaniu butów wyszłam z budynku. Przekraczając bramę posiadłości zastanawiałam się kim są jego przyjaciele. Jacy są, jak wyglądają i skąd pochodzą. Chwilę później znalazłam się w centrum miasta, usiadłam na zacienionej ławce. Długo nie czekałam, po drugiej stronie ulicy, chodnikiem szła grupka chłopaków. Domyśliłam się, że to oni. Cole szedł ostatni z grupy, zdziwiłam się... A więc kto prowadził? Potem zerknęłam na przód, pierwszy radośnie kroczył niski szatyn a zaraz za nim wysoki brunet i nieco wyższy blondyn. Podniosłam się podekscytowana z ławki, byłam dość ciekawa ich zachowania na mój widok. Przeszli szybko po pasach na moją stronę drogi. Pierwszy z uśmiechem podbiegł do mnie szatyn.

- Siemka, Riley! - stał przede mną.

Chłopak jest niski, lecz nieco wyższy ode mnie... O jakieś 4 cm. Szczupły chłopak ubrany był w niebieską rozsuwaną bluzę, białą koszulkę na ramiączkach i ciemno niebieskie spodnie. Jego rudawe, krótkie włosy świetnie komponują się z lazurowymi oczami. Przyglądając się bliżej jego twarzy zauważyłam, przeciętą prawą brew wystającą spod grzywki. Wyglądał na sympatycznego...

- Wybacz, ale kolega się nie przedstawił... - zza szatyna wyszedł brunet.

Był wyższy od nas, od szatyna może z 20 cm. Miał na sobie czerwoną rozsuwaną bluzę, tego samego choć trochę ciemniejszego koloru, koszulkę z kulą ognia. Jego ubiór uzupełniały ciemno czerwone spodnie. Spojrzałam wyżej, miał brązowe oczy podobne do jego brązowych roztrzepanych włosów na wszystkie strony. Jedynie grzywka ułożona była na prawą stronę. Spod odstających kosmyków włosów zauważyłam lewą lekko naciętą brew. Spoglądałam z niepokojem na jego dość głęboką bliznę przebiegającą po oku i kończącą się na lewym policzku. W dzieciństwie miał pewnie jakiś poważny wypadek. Wyglądał na wysportowanego....

- Jestem Kai, to nasz śmieszek Jay, wielce wiedzący Zane i gbur Cole, którego pewnie znasz. - pokazał na wszystkich swoich przyjaciół uśmiechając się.

- Jestem Riley, Cole pewnie wam mówił o mnie. - szatyn zbliżył się radośnie.

- Jak mówił Kai, Jay. Miło mi cię poznać. - podał mi swoją dłoń rudzielec, radośnie ją uścisnęłam.

- Teraz nieco osobiście, Kai. - podszedł i podał dłoń. Chwyciłam za rękę bruneta, nagle poczułam przyjazne ciepło, które zwiększało się z chwili na chwilę. Chłopak pośpiesznie puścił moją dłoń łagodnie się uśmiechając.

Ostatni podszedł blondyn ubrany w białą bluzę, spodnie i koszulkę. Jest najwyższy z naszej grupki. Moją uwagę przykuły jego błękitne oczy. Dość dziwnie się ubierają... On na biało, Kai na czerwono, Cole na czarno, a Jay na niebiesko... Cóż, nie zabronię im się tak stroić.

- Witaj, jestem Zane. - niepewnie podał mi dłoń, złapałam za jego rękę, natychmiast poczułam mroźne zimno. Chłopak szybko puścił moją dłoń, byłam tym lekko zdumiona.

- Skoro już się poznaliście to może gdzieś się przejdziemy? - przed chłopców wyszedł poirytowany Cole. Nie widziałam go jeszcze w takim stanie... To było dziwne.

- Om... Mogę wziąć Kai'a na słówko? - zwróciłam się do czarnowłosego.

- Tak, tylko byle szybko. - mruknął krzyżując ramiona na piersi. Złapałam Kai'a za ramię i odciągnęłam go dalej od chłopców.

- O co chodzi, Riley? Przestraszyłaś się Cole'a. - zaśmiał się spoglądając w dół, na mnie.

- Dlaczego Cole się tak zachowuje? - szepnęłam mu na ucho, nie wiem czy ta wiadomość dotarła do wysokiego przyjaciela.

- On zawsze taki jest... Przygnębiony, zdenerwowany i poirytowany. Czasami to się w ogóle nie odzywa. - w tym momencie spojrzał na resztę a głównie na Cole'a.

Po chwili zauważyłam Jay'a szepczącego coś do Cole'a. Rudzielec zaśmiał się, czarnowłosy spojrzał wrogo na przyjaciela i uderzył go z pięści w ramię. Od razu Jay ucichł...

- Widzisz, zawsze taki jest... - spojrzałam na Kai'a, po czym przewrócił oczami. Powoli zbliżyliśmy się do reszty.

- Co cię ugryzło Cole? - Zane spojrzał na Cole'a, który szarpał się z Jay'em. My staliśmy i patrzyliśmy na nich.

- Cole, daj spokój... Wiadomo, że z nim wygrasz! - Kai rozdzielił chłopaków. Cole'a musiał mocno trzymać, natomiast Jay przestraszony schował się za mną. Gdy Kai stał obok Cole'a zauważyłam, że czarnowłosy jest od niego wyższy... Śmiesznie to wyglądało. W kwalifikacji wzrostu najpierw był Zane potem Cole, Kai, Jay i ja. Byliśmy świetnie dobraną ekipą...

- Ja wiem dlaczego nasz Cole jest dzisiaj inny niż zwykle... On się za... - Kai nie zdążył utrzymać Cole'a, rzucił się wściekły na Jay'a, który stał za mną. W ostatniej chwili zdążyłam się odsunąć od ataku.

- Jeśli coś jeszcze piśniesz, będą to twoje ostatnie słowa! -Jay leżał w bezruchu na chodniku natomiast Cole siedział nachylony nad nim. Czarnowłosy wstał i pomógł Jay'owi po czym trzepnął go mocno w głowę z uśmieszkiem na twarzy.

- Skoro już się uspokoiliście... To gdzie idziemy? - usłyszałam dziwny głos, to był głos Zane'a... Był dość... metaliczny? Nieważne... Zane spojrzał na Cole'a. Nie interesowało go chyba to spotkanie... Stał przy Jay'u i wgapiony w chodnik milczał.

- Może do parku? Przynajmniej nasza trójka będzie spokojna... - zerknęłam na Jay'a.

- Co ja? - spojrzał lazurowymi oczami na Cole'a.

- Park, głąbie! - nasza trójka zaczęła się śmiać oprócz Cole'a i Jay'a.

~~~~~~
(a/n) następny rozdział już dodany. chciałam pozdrowić wszystkich czytelników. dziękuję wam wszystkim za gwiazdki i oczka pod książką. w kolejnym rozdziale pojawi się akcja! wiem, bardzo na to czekacie. xD przede wszystkim, podoba wam się takie przedstawienie postaci i spotkanie z jedną z bohaterek? niedługo wszyscy się poznają. pozdrawiam wszystkich jeszcze raz!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro