Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 6

Chłopak leżał na swoim łóżku, słuchając piosenek Michaela Jacksona. Może mu to nie pomagało, gdyż były to raczej smutne piosenki, typu She's Out of My Life czy Childhood, jednak potrzebował tego. Słuchał również innych wykonawców, między innymi Lanę Del Rey (która przypominała mu o, chcąc nie chcąc, Jake'u). Nie chciał już myśleć o szatynie. Ale było to trudniejsze, niż sądził. Kiedy raz pokochało się kogoś tak mocno, nie da się o nim tak po prostu zapomnieć. 

Do pokoju weszła jego matka. Kobieta popatrzyła na syna z troską.

— Synku, co się stało? — zapytała ze zmartwieniem w głosie. Czarnowłosy, nie patrząc na  rodzicielkę, odrzekł:

— Nic. 

— Przecież widzę, że coś się stało. Czy to ma jakiś związek z Ruby? 

Zielonooki ociągał się z odpowiedzią. Wolał nie mówić o swoich problemach związanymi ze związkiem jego siostry i chłopaka, którego tak pokochał, nie chciał mówić o tym, że poczuł się zdradzony. Nie odpowiadając na pytanie, zapytał, kiedy będzie obiad. Chciał ominąć ten temat. Matka odpowiedziała mu, że obiad już jest i nawet go wołała, jednak ten nie słuchał jej ówczesnych krzyków. Chłopak przeprosił za to i oboje poszli do kuchni. 

***

Szatyn zastanawiał się, dlaczego tak musiało się stać. Czemu musiał skrzywdzić najważniejszą dla siebie osobę? Odpowiedź była prosta: chciał jak najszybciej wybić sobie z głowy pomysł, iż mógłby być z Jonesem. Poza tym ostatnia kłótnia z ojcem... Chociaż mężczyzna dotychczas nie zwracał uwagi na to, z kim chodzi jego syn, w ostatnim czasie z kontrolowania życia starszego potomka przerzucił się na młodszego, a wszystko ze względu na to, że wiedział już, iż Thomas się nie zmieni. Rodziciel wolał, aby w jego rodzinie nie było, jak to sam ujął, człowieka, który chodzi z osobą o tej samej płci. Czemu to właśnie jemu musiało przydarzyć się coś takiego? Ciągle zadawał sobie to pytanie, lecz do tej pory nie znalazł na nie odpowiedzi. 

Chociaż cieszył się z jednej rzeczy: niedługo wakacje, więc będzie mógł pojechać do swojej matki, która mieszka w Wielkiej Brytanii, i opowiedzieć jej o wszystkim. Tak, ta kobieta rozumiała go najlepiej. Cokolwiek by się nie stało, ona zawsze mu pomagała. Lecz nie mógł pojąć jednego: skoro tak go kochała, to czemu po rozwodzie zostawiła go z ojcem, którego i tak nie obchodzili synowie, a jedynie dobre imię rodziny Sanders? 

Robert Sanders nie zawsze był taki, jaki był teraz. Niegdyś był człowiekiem pełnym energii, zawsze wesołym, dobrym. Jednak kiedy jego żona rozwiodła się z nim, przestał być dawnym sobą. Stał się człowiekiem zgorzkniałym. 

Teraz jednak synowie wraz z ojcem jedli obiad. Panowała między nimi cisza. Żaden z nich nie chciał się odzywać. Wiedzieli, że może to poskutkować jedynie kłótnią. Tak więc cała trójka milczała. 

*** 

— Więc chcesz mnie namówić do tego, żebym poszedł na imprezę, którą organizuje twój znajomy? — Zielonooki nadal nie pojmował tego, o co Sue go prosiła. Dziewczyna siedziała w jego pokoju od jakichś piętnastu minut, tłumacząc chłopakowi, iż powinien wybrać się na jakieś przyjęcie urodzinowe, urządzane przez jej znajomego. Jednak czarnowłosy nie chciał się nigdzie wybierać przez te wszystkie zdarzenia. 

— Tak. Poza tym mówił, że potrzebuje kogoś, kto mógłby zagrać i zaśpiewać, a słyszałam, że ty masz do tego smykałkę — powiedziała niemalże na jednym wdechu. Jones popatrzył na nią zrezygnowany. Wiedział, że nie może odmówić, bo ona i tak się nie podda. 

— A wiesz chociaż, jakie to mają być piosenki? Chciałbym się przygotować. 

— Czekaj, zapytam. — Brunetka sięgnęła po telefon i szybko wystukała wiadomość. Niemal natychmiast dostała odpowiedź:

Wiesz, chciałbym jakieś starsze jak i te współczesne piosenki. Mogą to być utwory Lady Gagi, Lany Del Rey, czy cokolwiek. Ważne, żeby jakaś muzyka była 

— Chyba wszystko mu jedno — powiedziała po chwili Sue. David spojrzał na nią, po czym skierował swój wzrok w stronę gitary oraz lekko się uśmiechnął. 

— Jeśli już nie można tego odwołać, to chyba muszę iść. — Nie skakał z radości, ale cóż mógł zrobić? Przecież już nie mógł odmówić. Klamka zapadła. — Tylko żeby mnie siostra nie próbowała później zabić — zaśmiał się ponuro.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro