Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 1

Chłopak leżał na swoim łóżku. W jego głowie krążyło tysiące myśli. Zwłaszcza o tym, że niedawno postanowił zmienić szkołę. Poprosił o to rodziców, a ci się zgodzili. Wszystko byłoby pięknie, gdyby nie Ruby. Nie, ta blondynka nie da mu spokoju choćby na pięć minut. Ciągle robi mu wyrzuty, że on - jako jej brat - zniszczy jej szkolną reputację. I ciągle go tym męczyła.

Ale to nie jego wina, że ciągle prześladowali go w poprzedniej szkole, prawda? Przecież to nie przez niego inni w klasie wsadzali mu głowę do toalety, rzucali w niego karteczkami, na których były wypisane najgorsze obelgi, ciągle go bili. I najważniejsze: ciągle wyzywali go od marchewki.

Może i mieli jakieś powody; rude włosy chłopaka wpasowywały się w jego duże, zielone oczy, przez co był uważany za dziwoląga.

A inni to mają blond włosy, które im pasują - odtwarzał w głowie jedną z kłótni ze swoją siostrą. - Albo brązowe, tacy to są jeszcze lepsi. Ale ty? Ty musisz mieć taki kolor. Rudy. Jakbyś nie mógł się urodzić normalny, prawda?

Dlatego też tego dnia, dnia przed pójściem do nowej szkoły, postanowił przefarbować swoje włosy. Na czarno. Reakcji swojej rodziny nie zapomni do końca życia. Jego matka spytała go, dlaczego wstydzi się koloru swoich włosów, ojciec nawet słowem się nie odezwał, tylko gapił się na niego, jak patrzy się na dziwaków, a Ruby powiedziała: Czarny to taki smutny kolor. Chcesz nam powiedzieć, że twoje życie jest smutne? Nie odpowiedział nic, a jedynie udał się do swojego pokoju, w którym zamknął się na resztę dnia.

Następnego poranka obudził go budzik. Ten wkurzający budzik, który ustawiła mu siostra, aby go dobić. Przecież ona wiedziała, jak nienawidził Elvisa Presleya, a ciągle, gdy nadszedł kolejny dzień, słyszał piosenkę Hound Dog. I cały dzień zrujnowany.

Wstał, żeby szybko wyłączyć to, w jego opinii, dziadostwo, po czym udał się do łazienki, gdzie przebrał się. Później zszedł na dół zjeść śniadanie, a tam odnalazła go Ruby:

- Później to się nie dało, prawda? - zapytała z jadem w głosie. Zielonooki nie wiedział, co ma jej odpowiedzieć, więc milcząc przygotował sobie śniadanie. - Nie ignoruj mnie! - krzyknęła mu wprost do ucha.

- Jesteś jakaś porąbana. Ustawiasz ludziom na budzik to, czego nienawidzą, a potem wrzeszczysz do ucha. - Czuł, jak resztki dobrego humoru ulatniają się gdzieś daleko. Blondynka spojrzała na niego wyzywająco, po czym zabrała mu kanapkę, którą właśnie zrobił i zjadła ją, uśmiechając się złośliwie. Chłopak jedynie spojrzał na nią ze spokojem i powagą. - Mogłaś sama sobie zrobić śniadanie.

- Nie chciało mi się - prychnęła. - A poza tym, to za to, że będziesz chodził ze mną do szkoły, dziwolągu.

Dziwoląg. Tego słowa David nienawidził najbardziej. Ile to razy w poprzedniej szkole się tego nasłuchał. Nawet on sam już nie wiedział, ile.

- Jest mi tak przykro, moja siostro ukochana - rzekł teatralnie, przykładając zewnętrzną część dłoni do czoła. Po chwili zaczął się śmiać. A śmiech jego był serdeczny.

To w nim najbardziej denerwowało niebieskooką. Zawsze potrafił się śmiać, nawet, jeśli ktoś go właśnie obraził. Zawsze mógł znaleźć pozytywy w każdej sytuacji. Wkurzający optymista - właśnie takie miano dostał od swojej siostry. Nie przejmował się tym.

***

W drodze do szkoły blondynka tłumaczyła swojemu bratu, co ma robić, a czego nie.

- I najważniejsze. - Spojrzała na niego z wyższością. Nawet nie chodziło o wzrost - chociaż był starszy, jego wzrost był równy jej wzrostowi - chodziło o pokazanie tego, iż ona tu rządzi. - Nikomu nie mówisz, że jesteśmy rodzeństwem.

- Chcesz mnie wydziedziczyć? - Spojrzał na nią z powagą. Ale w tym spojrzeniu było coś więcej: jakiś lęk, który nie chciał mu dać spokoju. Blondynka zignorowała pytanie i tylko szła naprzód.

Kiedy doszli do wielkiego budynku, piętnastolatka kazała mu pójść za sobą. Przebrali buty, a gdy dziewczyna zauważyła swoją przyjaciółkę - to jest dość wysoką, ciemnooką brunetkę, od razu zaczęła:

- Cześć, Sue!

- Siemka, Ruby - odrzekła jej, po czym spojrzała na niezbyt zorientowanego czarnowłosego chłopaka. - Kto to jest? - zapytała, wskazując na niego palcem.

- To mój brat, rasowy gej - odpowiedziała szeptem, jednak zielonooki zdołał to usłyszeć. I nawet nie o to chodzi, że uraziło go stwierdzenie rasowy gej, przecież był homoseksualistą, chodziło o to, że nikt nie miał wiedzieć o tym, iż łączyły ich więzy krwi.

Szybko przybliżył się do niej i powiedział:

- Przecież nikt nie miał się dowiedzieć, prawda?

Ta tylko odwróciła się w jego stronę i spojrzała na niego z irytacją.

- Ale Sue przecież nikomu nie powie, ona nie jest żadną plotkarą - zapewniła go. Jednak Jones czuł, że to nie zgadza się z tym, co wcześniej mu mówiła.

W pewnym momencie David chciał oprzeć się o ścianę, jednak była ona dziwnie ciepła. Zastanawiał się przez chwilę, dlaczego, po czym usłyszał:

- Dlaczego się na mnie oparłeś?

Czarnowłosy odskoczył jak poparzony i odwrócił się w stronę, skąd dobiegł głos. Zobaczył tam wysokiego, dobrze zbudowanego szatyna o niebieskich oczach. Zielonooki próbował coś powiedzieć, ale nie mógł wydusić z siebie żadnego słowa. Był zbyt zawstydzony.

- Cz-cześć Jake. - Usłyszał rozmarzony głos swojej siostry. Popatrzył na nią i zauważył, że patrzyła maślanymi oczkami na szatyna.

Sue wiedziała co się szykuje, gdy tylko spojrzała na swoją przyjaciółkę. To znaczyło jedno: Kod Jake. Tak właśnie nazywała czas, kiedy Sanders pojawiał się przy Ruby, której bardzo się podobał. Zresztą komu by się nie spodobał? Problemem jednak było to, że on nie przyjmował wyznań miłości od swoich wielbicielek. Zawsze mówił, że nie jest zainteresowany, że nikt mu się nie podoba. I właśnie tego ciemnooka się obawiała. Że przyjaciółka wyzna mu swoje uczucia, a on ją odrzuci.

- S-sorka za to, że się o ciebie oparłem... - David wreszcie zdołał wydusić coś z siebie. Czuł rosnący wstyd. Wiedział, że cały zrobił się czerwony. Myślał, że niebieskooki coś mu zrobi, jednak ten tylko położył mu rękę na ramieniu, po czym powiedział z uśmiechem:

- Nic się nie stało. Nie przejmuj się tym aż tak bardzo. - Odwrócił się w kierunku schodów, po czym ruszył przed siebie.

Czarnowłosy poczuł się dziwnie. Jakby ten chłopak w jakiś sposób na niego oddziaływał.

Po jakimś czasie poczuł, jak ktoś szturcha go w ramię. Zauważył, że była to brunetka.

- Ej, skoro jesteś bratem Ruby, to weź jej pomóż - szepnęła.

- W-w sensie?

- No wiesz, z tym gościem. Ona się w nim buja.

- Że w sensie w nim? - Wskazał na Sandersa, który jeszcze nie był aż tak daleko od nich.

- Sue! - wykrzyczała blondynka. Nie wierzyła, że jej przyjaciółka mogła to zrobić. Powiedzieć o tym jej bratu. Po prostu nie mogła w to uwierzyć. - Lepiej nie zbliżaj się do Jake'a, dobrze ci radzę, David - syknęła do swojego brata.

- Tak, tak, ale mi lepiej powiedzcie, gdzie jest moja klasa - odparł nieźle zestresowany. Chciał, zmienić temat rozmowy. Sue zaoferowała mu pomoc.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro