Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

7. Fangzi w rozsypce p.2


Zatrzymał się, gdy trafił go butem w tyłek. Obrócił się w jego kierunku z miną wyrażającą jedno wielkie "Naprawdę?" i pokręcił głową z dezaprobatą. Nie chciało mu się już z nim użerać.

- Po prostu się nie drzyj. Jak będę chciał słuchać twoich wrzasków to zabiorę cię do łóżka. - powiedział od niechcenia - Nie widzę powodu, by się starać bardziej. Myślałem, że lepiej całujesz. - ruszył znów w stronę wyjścia i zatrzymał się tylko na chwilę spoglądając na niego - Uroczo się rumienisz. - zaśmiał się pod nosem i wyszedł.

W pewnym sensie osiągnął swój cel. Yao wypowiedział tylko dwa zdania i to bez darcia się. W Fangzi zapanowała wreszcie upragniona cisza.

Pozbierał porozrzucane papiery i ponownie zabrał się za ich segregowanie. Teraz szło mu to już zdecydowanie szybciej, może dlatego, że nie musiał przy okazji oglądać Yao.

Chwilę później rozległo się ciche pukanie do drzwi i przyniesiono im kilka zwykłych szat, zapewniając, że jutro Nie Mingjue dostanie odpowiednie. Zamknął drzwi, wybrał tą najmniejszą i położył na oparciu łóżka. Przynajmniej nie będzie musiał oglądać nago tego kurdupla.

Gdy nikt mu nie przeszkadzał, zajął się na spokojnie sprawdzaniem tego co jego brat wyprawiał podczas jego nieobecności.

***

Meng Yao zmrużył powieki nieco gniewnie. Słabo całował? Może dlatego, że nawet nie odwzajemnił tego pocałunku... - Co za... Warknął pod nosem.

Żebyś się nie zdziwił, jeszcze ci udowodnię ,że dobrze się całuje. Co on myślał? Czemu miałby mu cokolwiek udowadniać?! I to jeszcze coś takiego!

Kłócił się ze sobą w myślach, w między czasie nalewając sobie wodę do balii. Ostatecznie udało mu się wejść do wnętrza i zanurzyć w ciepłej wodzie.

Nie spieszył się z wychodzeniem, zresztą po co miałby.

Wciąż warczał w myślach to jak Jue go sprawnie załatwił. Jeszcze mówił tak bezwstydne rzeczy, jak te na temat łóżka! Cóż za imbecyl!

Niech tylko dorwę coś wyjątkowo ciężkiego, a zobaczysz z bliska wszystkie gwiazdki na niebie.

Ostatecznie kąpiel zajęła mu nie mniej niż godzinę. Wyszedł z wody i owinął się w materiał, dokładnie wycierając każdy skrawek ciała.

Wyszedł z łaźni, a raczej wyjrzał z niej na tamtego. Widząc, że jest zajęty przemknął cicho do łóżka z którego porwał szatę aby znów zniknąć w łaźni za parawanem.

Mingjue kątem oka obserwował jak ten przemyka z łaźni i porywa naszykowane szaty, by zaraz znów zniknąć mu z pola widzenia.

Nałożył na siebie szaty czując się, jakby cofnął się naście lat wstecz.

Przyglądał się sobie w lustrze dłuższy czas i aż westchnął ciężko czując, że to będzie droga przez męki. Męki które noszą jego imię.

Rozczesał wilgotne włosy i uwiązał je jak to miał zwykle w zwyczaju. Niechętnie wyszedł z wnętrza i cichym krokiem przeszedł przez cały pokój, aż do stolika przy którym siedział tamten. Teraz w końcu ładnie pachniał i jakoś wyglądał. Przynajmniej prezentował się godnie.

W ciszy nalał sobie czarkę herbaty i obserwował dokładnie co ten robi. Przyglądał się z uwagą jego ruchom, a nawet temu co czyta albo pisze.

Jue nie chciało się nawet zaczynać z nim rozmowy, miał nadzieję, że dalej będzie panować między nimi taka cisza. Nie zwracał uwagi na niego, gdy ten usiadł obok i przyglądał się temu co robi.

Młodszy był zmęczony i zastanawiał się czy chciało mu się szukać zaczepki czy może zebrać siły na jutro.

Przygryzł lekko policzek od środka i uśmiechnął się do siebie. Wstał z miejsca i w milczeniu skierował się do łóżka. Po drodze zaczepił jeszcze o półkę z książkami i wziął pierwszą lepszą, aby ułożyć się na materacu. Mógł go jakoś sprowokować. Tylko jak mógł to zrobić?

W końcu młodszy najwyraźniej znudzony ruszył w stronę łóżka. Bogowie... On ma spać z tym kleszczem w jednym łóżku? Nawet jeśli jest z niego całkiem ładny kleszcz. Nie zmienia to faktu, że raz już za bardzo mu zaufał i nie docenił, co przypłacił własnym życiem i prawie upadkiem sekty.

Yao uniósł wzrok znad otwartej książki aby, kocio mrużąc oczy, spojrzeć w jego kierunku.

- I co. Od teraz mam tu siedzieć razem z tobą, aż do kolejnej śmierci?- zapytał i nie czekając na odpowiedź dodał. - W porządku, ale ja śpię po lewej stronie. - Po tym zakrył swoją twarz książką uśmiechając się do siebie.

- Jak będziesz marudzić i się drzeć, to nastąpi szybciej niż poprzednia. - powiedział nie odrywając wzroku od papierów, przeraźliwie wręcz obojętnym głosem, by zaraz dodać - Jak sobie wolisz, byleś nie chrapał. - i dalej niewzruszony zagłębił się w papierach.

Szczerze mówiąc młodszy spodziewał się kolejnej wojenki słownej, a dostał co? Flaka.

Wyjrzał na mężczyznę znad książki i uniósł brew lekko. Naprawdę musiał być taki nudny..? Westchnął ciężko. Już ciekawszy był kiedy jego głowa znajdowała się za lustrem, ukryta za czerwoną kotarą.

Uniósł górną wargę obnażając przy tym lekko zęby.

- Sam chrapiesz. - mruknął pod nosem i wrócił do przeglądania książki.

Dopiero po jakichś dwóch godzinach Nie Mingjue miał serdecznie dość, zgarnął swoje szaty i sam postanowił się odświeżyć. Zajęło mu to zdecydowanie mniej niż Yao, a gdy wyszedł bez słowa położył się na łóżku.

Ostatecznie zdjął wierzchnie szaty i materiały kiedy ten poszedł się umyć. Po tym zgasił świecę i ułożył się na poduszce chcąc jak najszybciej pójść spać i miał nadzieję, że obudzi się w nowym lepszym świecie, a to co się właśnie dzieje to koszmar z którego się wybudzi.

- Dobranoc. - rzucił starszy od niechcenia, gdy ułożył głowę na poduszce i nakrył się kocem.

Yao nie odpowiedział mu na to jego dobranoc tylko otulił się pościelą i wtulił w miękką poduszkę pod głową.


* * * *


Czuł rano jak bardzo mu ciepło. Młodszy miał wrażenie, że jest mu cieplej niż było kiedy kładł się spać. Dodatkowo czuł , że coś go uciska od góry i porusza się pod głową.

Mruknął pod nosem na moment trochę zmieniając pozycję i bardziej wtulając się w ciepły obiekt pod sobą. Twarz wcisnął w jakieś włochate miejsce, a na raz poczuł, jak coś chyba trzyma go za pośladek. Powoli rozchylił powieki, zupełnie zaspany i niechętny do wczesno porannej pobudki.

Mingjue mruknął przez sen niezbyt zadowolony, gdy Yao zaczął się na nim kręcić.

Mniejszy zamrugał kilka razy, gdy zrozumiał gdzie jest. Był w Nieczystej domenie, ale miejsce obok było puste. Jue wstał przed nim? Mruknął pod nosem i pokręcił głową ocierając policzkiem o coś, co przypominało skórę.

Poczuł jak nagle robi mu się wewnątrz gorąco gdy zdał sobie sprawę, że nie leży na łóżku, a Nie wcale nie wstał.

Powoli podniósł głowę i otworzył oczy, a przed sobą miał umięśniony tors i silne ramię.

Pobladł i bał się jakkolwiek ruszyć.

Miał wrażenie, że jego ciało całe zesztywniało.

Zacisnął szczęki i położył głowę modląc się, aby ten go puścił. Poruszył biodrami i miał wrażenie, że jego uścisk na talii i pośladkach tylko się zacieśnia z każdym ruchem.

O ile Meng Yao nie zginął wczoraj, to na pewno zginie tego poranka.

Przy tym kleszczu nie dało się spać praktycznie, co zasnął to ten się zaczynał rzucać po łóżku, albo do niego kleić. Jue nie miał pojęcia kiedy ostatecznie zasnął głębokim snem, ale ostatnie co pamiętał to fakt, że było mu całkiem miło, gdy przytulał się do czegoś miękkiego i ciepłego na sobie. I jakoś skończyło się wtedy wiercenie tego krasnala obok.

Ktoś ewidentnie próbował zabrać mu to miękkie coś, zacisnął więc swoje potężnie dłonie wokół i ponownie mruknął niezadowolony. Uchylił powieki i dostrzegł Yao.

- Śpij kleszczu, jeszcze wcześnie jest. - powiedział kompletnie nieprzytomny i przekręcił się z nim na bok. Zgarnął mocniej w swoje ramiona, przy okazji okazji całując go w czoło i zwyczajnie dalej pogrążył się we śnie. Niekoniecznie zdając sobie sprawę z tego co właśnie zrobił i komu. Zapewne gdyby był bardziej przytomny wściekłby się, że znowu robił za jego poduszkę.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro