63. Jak to jest być trupem? Dobrze?
Yao: Jak to jest być trupem, dobrze?
Xichen : A, wiesz A-Yao, moim zdaniem to nie ma tak, że dobrze albo, że niedobrze.
Gdybym miał powiedzieć, co cenię w życiu najbardziej, powiedziałbym, że ludzi.
Ludzi, którzy podali mi pomocną poduszkę, kiedy sobie nie radziłem, kiedy byłem sam,
i co ciekawe, to właśnie przypadkowe spotkania wpływają na nasze życie.
Chodzi o to, że kiedy wyznaje się pewne wartości, nawet pozornie uniwersalne, bywa, że nie nie znajduje zrozumienia, które by tak rzec, które pomaga nam się rozwijać.
Ja miałem to szczęście, by tak rzec, ponieważ je znalazłem, i dziękuję życiu!
Dziękuję mu; życie to śpiew, życie to taniec, życie to miłość!
Wielu ludzi pyta mnie o to samo : ale jak ty to robisz, skąd czerpiesz tę radość? A ja odpowiadam ,że to proste!
To umiłowanie życia. To właśnie ono sprawia , że dzisiaj na przykład biję się na poduszki, a jutro - kto wie? Dlaczego by nie - oddam się pracy społecznej i będę, ot, choćby, sadzić... doć- m-marchew...
_______________________________________________________________________
Tego samego dnia rano, Yao został obudzony przez małego Songa. On jednak nie dostał za to bury ,bo czemu by miał. Wpuścił do środka mamkę aby Song mógł zjeść, przebrał dziecko i zarządził aby każdy tego dnia zachowywał się jak najbardziej głośno.
Sam razem z Songiem zakopał się jeszcze na godzinę w pościeli aby się zdrzemnąć. Liczył jednak, że tamci będą mieli bardzo trudny poranek. Był złośliwy, nie mógł nie być po tej nagłej pobudce w nocy i zniewadze jakiej doświadczył z ich strony. Cieszył się, że świetnie się razem bawili. Mogli jednak zachować chociaż na minimum ciszy, aby nie wybudzić połowy sekty ze snu. W tym tego jednego członka, który tego wręcz nie potrafił ścierpieć.
Gdy w końcu wstali z drzemki, Guangyao przebrał się w czyste szaty i z Songiem na piersi ruszył na mały obchód. Zatrzymał się przed pokojem w którym zostawił tę dwójkę, ale ku swojemu zdziwieniu zauważył, że spał tu ktoś jeszcze.
- Generale Tang!- zakrzyknął, a ten zerwał się z miejsca zaspany.
- Proszę mi wybaczyć. Właściwie wczoraj wieczorem skończyłem służbę i nie powinno mnie być już po zmroku... Byłem naprawdę wykończony... - próbował się jakoś wytłumaczyć, ale Yao tylko wykonał gest dłonią aby ten ucichł.
- Daję ci dzisiaj wolne. Pójdź odpocząć. - na to Tang ukłonił się i w pośpiechu opuścił pomieszczenie aby faktycznie udać się na spoczynek.
Guangyao spojrzał z góry na tę dwójkę, która spala tak twardo, że nie czuł się zbyt zadowolony.
Zarówno Mingjue jak i Lan Huan mieli w głębokim poważaniu hałasy w sekcie. Alkohol który Yao kazał im wypić, sprawił, że nawet Xichen nie podniósł się z ziemi o swojej zwyczajowej godzinę i spał dalej jak zabity.
W pokoju było duszno i można było odnieść wrażenie, że opary alkoholu unoszą się wręcz w powietrzu. Jednak żadnemu z mężczyzn nie przeszkadzało kompletnie nic, w ich krwi krążyło zwyczajnie zbyt wiele alkoholu, by mogli zareagować na cokolwiek.
Smród alkoholu uderzył Yao w nos na tyle, że aż zrobiło mu się gorzej. Miał wrażenie, że od tego smrodu wywraca mu się żołądek na drugą stronę.
Przywołał do siebie służbę aby ci otworzyli wszystkie okna. Obserwował jak tamta dwójka śpi z frustracją która w nim wzbierała. Zaraz gdy okna zostały otwarte przywołał te same osoby każąc im przynieść dwa dużych wiadra lodowatej wody. Nie zamierzał być dla nich litościwy i łaskawy, szczególnie po tym jak usłyszał tak lekceważące słowa, a ich postawa wczoraj pozostawiała dużo do życzenia. Gdy dwóch mężczyzn wróciło, nakazał im ostrzeżenie medyka aby ten nie udzielał im żadnej pomocy, mieli pokutować za swoje pijaństwo. Dał znak, a dwa wielkie wiadra lodowatej wody wylały się na niczego niespodziewających się liderów.
Zarówno Mingju jak i Lan Huan zerwali się do siadu, gdy lodowata woda uderzył a w ich ciała. Xichen jęknął przeciągle i złapał się za głowę, gdy poczuł pulsujący ból głowy, miał wrażenie, że od dźwięku kroków służących eksploduje mu głowa. Nie miał pojęcia, gdzie jest i co się właśnie stało, czuł jedynie jak zimne szaty lepią mu się do ciała, a w głowie kręci się od wypitego wczoraj alkoholu.
Mingjue był w zdecydowanie lepszym stanie, jednak spowodowane to było tym, że zwyczajnie wciąż był pijany, choć i on zaczynał dość boleśnie odczuwać skutki wczorajszego picia. Zmrużył oczy poszukując winnego jego pobudki, przez całe swoje życie nikt nie obudził go w tak bezczelny sposób i zamierzał pozbawić śmiałka głowy. Podniósł się z miejsca widząc służącego, który trzymał puste wiadro.
- Życie ci niemiłe?! - warknął na niego, wywołując tym kolejne jęknięcie bólu u przyjaciela - Wezwij medyka. - Rozejrzał się po pokoju i dopiero teraz zauważył partnera, a jego mina wyraźnie mówiła starszemu, czują sprawką jest pobudka.
- A-Yao, dalej się gniewasz? - spytał cicho, czując, że od głośniejszego mówienia i jemu pęknie głowa.
Meng Yao zmrużył powieki, nie mógł skłamać, że nie podobał mu się efekt pobudki a także wyraz ich twarzy. Poruszył brwiami lekko.
- Medyka? Nie ma żadnego medyka. Wszystkich wysłałem na granicę. A leki przeciwbólowe? Chyba skończyły się w całej Sekcie i okolicy. A ja, czy się gniewam? - zapytał i uśmiechnął się pobłażliwie - Absolutnie nie. - Mówił głośno i wyraźnie, na Songu nie robiło to wrażenia, spał w najlepsze zaś tamta dwójka cierpiała wyraźnie męczarnie - Jest już odpowiednia pora aby wstać. Wojsko czeka na trening. Oboje dziś poprowadzicie trening do południa, a ja będę was bacznie obserwować. Liczę do trzech, macie się podnieść i ruszyć. Inaczej pójdę po gong i będę w niego walić tak długo, aż nie pękną wam uszy. Od dziś... Będę się mścił. - sarknął i wycofał się o krok obserwując tę dwójkę.
Mingjue przycisnął palce do skroni słysząc jak młodszy z premedytacją mówi głośno. Westchnął ciężko słysząc, że to ich dwójka ma prowadzić trening. Zaś na wieść o gongu, złapał przyjaciela za szaty i dźwignął do góry. Wcisnął Lan Huanowi jego miecz, samemu zakładając Baxię na plecy.
Xichen oparł się o starszego i gdy byli poza zasięgiem słuchu Yao szepnął
- Postaraj się używać energii duchowej do zmniejszenia skutków ubocznych picia. - sam próbował się na tym skupić, co nie szło mu najlepiej ze zrozumiałych względów.
Gdy tylko weszli na plac, żołnierze zaczęli ich witać, co Mingjue skwitował przyłożeniem palca do ust i nakazanie ciszy. Jeszcze tego mu brakowało, by taka grupa ludzi darła się obok niego.
Lan Huan idąc za przykładem przyjaciela ściągnął z siebie szaty i zajął miejsce obok niego. Teraz doskonale rozumiał czemu Jue obawiał się tak zaleźć partnerowi za skórę i sam nie miał zamiaru nigdy więcej tego robić.
- Oddałbym władanie nad sektą za możliwość zanurzenia się w Zimnych Źródłach. - rzucił po dłuższym czasie treningu.
O ile na początku nie szło im najlepiej tak niwelowanie skutków kaca za pomocą energii duchowej przynosiło wreszcie skutki i wspomnienie wczorajszego picia nie było, aż tak uporczywe.
- Nawet nie wiesz, jak ja cię teraz dobrze rozumiem. - mruknął Mingjue, samemu marząc, a bali lodowatej wody.
Młodszy obserwował ich uważnie i wyczuwał, że ta dwójka dość mocno oszukuje. Nie komentował tego jednak. Siedział spokojnie, trzymając w swoich objęciach małego Songa. Zmrużył lekko powieki i westchnął ciężko. Chciał ich porządnie ukarać, a ci nawet nie potrafili przyjąć kary z godnością. Ostatecznie, znudzony wstał z miejsca by pójść przewinąć dziecko.
Gdy tylko Yao zniknął z placu, obaj mężczyźni opadli na ziemię, gdzie stali, leżąc i oddychając ciężko. Wzbudzili tym niemały popłoch wśród wojska. Mingjue tylko machnął na nich ręką by kontynuowali ćwiczenia.
Mimo używania duchowej energii do zniwelowania skutków picia, nie mogli się ich pozbyć całkiem, choć obaj czuli się zdecydowanie lepiej niż wcześniej, jednak to "lepiej" dalekie było od stanu chociaż poprawnego.
- Bogowie, to był najbardziej nieodpowiedni pomysł na świecie. - szepnął Lan Huan, nawet nie patrząc na przyjaciela.
- Osobiście nie tknę chyba więcej alkoholu. Na samą myśl robi mi się nie dobrze. - Mingjue przywołał jedną ze służących - Sprowadzać mi medyka.
- Przykro mi liderze, żaden z medyków nie jest dostępny. Lider Yao zabronił również podawania wam leków, zastrzegł również, że nikt nie powinien się obawiać twoich gróźb. - starszy uniósł brwi do góry, czy naprawdę cała sekta ma zamiar ich dziś torturować?
Z boku dobiegł go cichy śmiech Xichena.
- Bestia z Qinghe została poskromiona.
Guangyao wrócił po dłuższej chwili z Songiem na rękach. Ten ciekawski rozglądał się wokoło, kiwając się lekko gdy kręcił głową. Podtrzymywał jego kark aby temu nie stała się krzywda. Spojrzał krytycznie na tę dwójkę i stanął nad nimi.
- Odpoczywacie sobie chłopcy?- zapytał i uniósł lekko brew. Obrócił Songa aby ten mógł popatrzeć na dwóch liderów leżących plackiem na ziemi - Zobacz Song jak twój tata i wujek oszukują. Co myślisz, powinni zrobić kilka okrążeń wokół sekty?- zapytał i uśmiechnął się lekko do siebie. - Może wtedy dam im spokój. Co myślisz?- zapytał, a dziecko w odpowiedzi złapało go za palec i wcisnęło go sobie do ust gryząc dziąsłami.
Obaj mężczyźni zesztywnielii słysząc nad sobą głos młodszego. Szczerze obaj liczyli na to, że nie będzie go znacznie dłużej i faktycznie dadzą radę odpocząć trochę dłużej.
- Yao, kochany, litości. Przysięgam, że więcej nawet nie pomyślę i tym by pić. - jęknął błagalnie Mingjue. Nie był pewien czy da radę przebiec chociażby jedno okrążenie, a co dopiero kilka.
- A-Yao, czy mógłbyś odpuścić nam dalszą karę? - zaczął dyplomatycznie Lan Huan - Jestem pewien, że to ostatni raz gdy zdecydowałem się na picie alkoholu. - chciał jeszcze dodać, że nie do końca żałuje, bo zabawa była przednia, bał się jednak sprowokować tym młodszego mężczyznę. Zdecydowanie obaj mieli dość.
Yao teatralnie wywinął oczami i westchnął. Tamci chyba nie zdawali sobie sprawy z tego za co faktycznie są karani.
- Mógłbym. Znudziło mi się. - stwierdził i poprawił w ramionach dziecko - I tu nie chodzi o picie alkoholu, wy nawet nie rozumiecie za co ja was ukarałem. - parsknął cicho i pokręcił głową. - Jak duże dzieci. I oba bezwstydne.
Mingjue leżał dalej na plecach, jednak uniósł jedną z rąk w górę niczym dziecko zgłaszające się do odpowiedzi.
- Ja wiem. Przesadziliśmy, w efekcie naszej zabawy zostałeś obudzony i pobity poduszkami. Zakładam, że to nie było miłe uczucie i poczułeś się upokorzony naszymi odzywkami. Przepraszam. - powiedział cicho, jednocześnie opuszczając rękę.
Lan Huan spojrzał na starszego zaskoczony.
- Nie chodzi o picie?
- Nie, to nie twój wuj. Najwyżej nabijałby się z naszego kaca. Ale za samo picie by nas nie karał. Ucierpiał w trakcie naszej zabawy i nasze odzywki też nie były najlepsze. Zwyczajnie byliśmy chamscy Xichen. - spojrzał na partnera z dołu - Naprawdę przepraszam.
Guangyao spoglądał tak na nich uważnie i oczekiwał na jakiekolwiek refleksje. Minęła chwila nim się doczekał jakichkolwiek przemyśleń na ten temat, aż w końcu dotarło do tej dwójki, w czym tkwił problem. Choć musiał przyznać, że zgłaszający się do odpowiedzi Jue szczerze go rozbawił. Pokręcił mimowolnie głową i poprawił w ramionach dziecko które wyjątkowo się kręciło.
- Cóż, widzę, że wystarczająco cierpicie, mój humor jest lepszy, mogę wam wybaczyć. - Stwierdził krótko i poprawił znów Songa - Ale za wasze pomysły ucierpiał też generał Tang. Jego też powinniście przeprosić, szczególnie ty Jue, on skończył swoją służbę wcześniej, a ty kazałeś mu stać kolejne kilka godzin. Wyglądał jak chodzący trup, ile on nie spał? Tydzień?
Mingjue milczał przez chwilę, zastanawiając się poważnie nad odpowiedzią. Z głuchym jękiem podniósł się do siadu i obrócił w stronę partnera.
- Jeśli się nad tym poważnie zastanowić, to mógł być na nogach od kilku dni. Choć wątpię by w ostatnim czasie sypiał zbyt dobrze. - z pomocą Baxii podniósł się do góry i wyciągnął rękę do Lan Huna by i jemu pomóc wstać - Idź odpocząć przyjacielu. - skinął na służkę, która miała poprowadzić Xichena do jego pokoju.
Pokręcił głową na te słowa. On chyba naprawdę chciał zadręczyć tego człowieka i wszystkich innych w sekcie. Tang naprawdę nie prezentował się najlepiej w ostatnim czasie i nie była to żadna złośliwość ze strony Yao, tylko zwykły fakt.
- Jakby Cię Qiren zobaczył to by dostał zawału... - mruknął patrząc przelotnie na przyjaciela, który szedł do pokoju. Zaraz wrócił wzrokiem do Jue.
- Co do generała Tanga. - spojrzał znów na młodszego - Chciałbym z tobą poważnie porozmawiać na jego temat. - nie był pewien czy Yao będzie podzielał jego zdanie w tej kwestii.
- Hm? W sensie? - mruknął i uniósł lekko brwi.
Poprowadził Meng Yao w stronę murku, na którym mogli usiąść.
- Jak dobrze wiesz, Generał Tang jest jednym z najbardziej oddanych mi ludzi w Qinghe. Choć powinienem chyba mówić nam. - potarł dłońmi twarz - Gdy wróciliśmy do żywych to on pilnował twojego bezpieczeństwa, przed Huaisangiem. Zresztą, gdy jeszcze byłem w trumnie, to on zajmował się jak mógł sektą, choć ze swojej pozycji niezbyt wiele mógł zrobić. Ale wracając, bo zaczynam schodzić z kursu. Gdy zostałeś zabrany, a ja... Cóż zachowywałem się jak zachowywałem, to również on w dużej mierze zajmował się sektą, pilnując Sanga, by niczego nie zniszczył. To również dzięki niemu dowiedziałem się, że nie uciekłeś sam, jak i tego, że obaj byliśmy ofiarami spisku. - zamilkł na chwilę, patrząc na pusty już teraz plac - Gdy Huaisang został wygnany, Qinghe Nie zostało pozbawione zastępcy. Ty za chwilę zostaniesz oficjalnie liderem, a pozycja zastępcy pozostaje wciąż wolna...
Usiadł na murku i posadził dziecko na swoich udach, a raczej usadowił w pozycji pół leżącej. Dał mu się szarpać za palce i ściskać je. Słuchał uważnie starszego i powoli kiwał głową, na znak, że rozumie i jednocześnie chociaż w jakiejś części podziela jego zdanie.
- Rozumiem do czego dążysz. - odparł po chwili milczenia i poprawił dziecko w ramionach, te zsuwało się i kręciło bawiąc teraz ozdobą przy szatach Guangyao - Myślę, że zasłużył na tę posadę. Powinieneś go awansować już dawno.
- Wcześniej to miano należało do Huaisanga. Sam od jakiegoś czasu zastanawiałem się jak go nagrodzić, a to wydaje mi się najbardziej odpowiednie. Jest wiecznie na posterunku, los Qinghe Nie jest dla niego ważniejszy niż jego własny. Chciałbym dać mu kilka dni wolnego, chociaż jak go znam, gdy tylko się wyśpi, to wróci do pracy i nie przekonasz go do wolnego. Osobiście mu ufam, wiem, że nie zrobi nic co zaszkodziłoby sekcie lub nam. - przytulił młodszego nieco do siebie - Cieszę się, że podzielasz moje zdanie.
Mruknął znów i zamknął na moment oczy. Tamten wciąż śmierdział alkoholem, co nie szczególnie mu pasowało dlatego mimowolnie odchylił lekko głowę.
- Nie chcę więcej słyszeć o Huaisangu. - stwierdził mając zamiar zamknąć ten rozdział na dobre. Słuchanie o tym człowieku czy myślenie, doprowadzało go do wewnętrznej frustracji i chęci odpłacenia się. Mimo, że chciał go oszczędzić z czystego sentymentu to ten działał mu na nerwy.
- W porządku, jak wypocznie przekaż mu informację o awansie i przydziel listę obowiązków jak i praw, teraz będzie funkcjonował zupełnie inaczej. - ułożył dłoń na ustach aby cicho ziewnąć -Weź kąpiel, śmierdzisz okropnie po wczorajszym. - mruknął i uśmiechnął się lekko rozbawiony.
- Od razu śmierdzisz. - mruknął Mingjue, podnosząc się jednak z miejsca. Nie zamierzał mu bardziej podpadać.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro