Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

59. Nieporozumienie.


Nie miał nawet możliwości na to aby odpowiedzieć na słowa starszego, bo jego wargi znów zostały zaatakowane. Złapał się jego ramion i zaczął go odpychać.

-Przestań... - mruknął w jego usta - Mówię przestań... przestań... - odepchnął go od siebie mocniej i odetchnął ciężko - Chcesz mnie udusić..? - zapytał mrukliwie.

Gdy Yao kazał mu przestać, coś cholernie go zabolało w piersi. Odstawił młodszego na ziemię i nieco spuścił głowę.

- Wybacz, więcej tego nie zrobię. - powiedział cicho Jue.

Meng Yao sięgnął do wnętrza swojej szaty i wyrzucić z niej dwa dość spore kłębki materiałów które miały udawać piersi. Patrzył na niego w milczeniu, aż w końcu nie wytrzymał i zaczął się śmiać z tego wszystkiego.

Starszy obserwował jak ten wyjmuje kawałki materiału i rzuca je na ziemię. Dopiero teraz zwrócił uwagę na to jak ten wygląda, domyślał się, że to miało mu w jakimś stopniu pomóc w dotarciu do Nieczystej Domeny. Kiedy młodszy zaczął się śmiać Mingjue zwątpił we wszystko całkowicie.

- Chodź. Zaprowadzę cię do małego. Tęsknił za tobą. - mruknął i ruszył dalej w kierunku Fangzi. Otworzył przed nim drzwi i poinformował mamkę, że młodszy może zabrać dziecko.

Ostatnie czego Yao się spodziewał to taka reakcja ze strony tamtego. Chciał jedynie zażartować, a odniósł wrażenie, że nie wyszło mu to najlepiej. Ba, miał wrażenie, że go wręcz obraził tym. Chociaż nie taki był plan. Wyraźnie sam się zasępił zastanawiając się czy cokolwiek teraz będzie wyglądać tak jak dawniej. Wątpił w to szczerze, ale jakaś znikoma nadzieja paliła się w jego sercu. Zamilkł kompletnie i bez słów komentarza wszedł do Fangzi które wyglądało dość kiepsko. A przynajmniej gorzej niż widział je ostatnim razem.

Mingjue zamknął drzwi za nim i ruszył w przeciwnym kierunku. Jego zły stan psychiczny ukazał się właśnie w pełnej krasie.

Młodszy wziął chłopca na ręce i nieco się zdziwił kiedy drzwi za nim się zamknęły ,a Mingjue gdzieś zniknął. Otulił chłopca ramionami oraz grubszym materiałem aby nie zmarzł. Sam ruszył w ślad za nim zastanawiając się co zrobił nie tak w tej sytuacji, aby sobie na to wszystko zasłużyć. Zatrzymał się kawałek od niego

- Zachowujesz się tak, jakbyś wcale nie chciał abym wrócił. - wyszeptał i zmarszczył brwi przytulając dziecko do piersi.

Jue nie spodziewał się, że ten za nim pójdzie. Nie bardzo rozumiał motywu młodszego, a już kompletnie nie wiedział jak zareagować na jego słowa. Zwyczajnie nie chciał mu przeszkadzać.

- Uwierz mi chciałem. - powiedział spokojnie nie odwracając się w jego stronę - Odkąd wróciły mi moje myśli, nie myślałem o niczym innym. Rozumiem jednak. Uwierz mi rozumiem. Nie mam żalu. Nie byłem ani dobry partnerem, ani tym bardziej opiekunem dla dziecka. Nie chciałem ci w niczym przeszkadzać. Rozumiem, że możesz czuć do mnie obrzydzenie za ten list gończy, jedyne co mam na swoje usprawiedliwienie to to, że nie byłem do końca sobą. Tak samo rozumiem, że możesz się mnie wciąż obawiać, tak jak na samym początku. - westchnął ciężko - Wróćcie do środka, nie chcę byście się przeziębili. - mruknął i znów zaczął iść przed siebie.

Młodszy westchnął ciężko na te słowa i spojrzał w górę, na niebo które zaczęło kropić. Osłonił małego Songa swoim ciałem, pochylając się bardziej do przodu, a sam stał patrząc na starszego w milczeniu.

- To śmieszne co mówisz. Bo nigdy się ciebie nie bałem. - odparł i spojrzał na śpiące dziecko które najwyraźniej czuło się jak u siebie, tkwiąc w objęciach Yao - Niewiele pamiętam z okresu kiedy byłem w Gusu. Większą część wypełniły mi wymioty i depresja w jaką wpadłem po tym wszystkim. O tym liście gończym dowiedziałem się później i nieszczególnie byłem tym zdziwiony. Chociaż wciąż czułem jak boli mnie cała ta sytuacja, to nie mogłem nawet ruszyć się z miejsca aby to wyjaśnić. - wyszeptał i wzdrygnął się lekko idąc znów za nim, nie odstępując go nawet na krok - Jeśli skończyłeś się już tłumaczyć z czegoś, z czego nie musisz to wróć już ze mną do środka. - poprosił cichym głosem. Deszcz przybierał na sile,tak samo jak wiatr który sprawiał, że drobne ciało Yao drżało z zimna. O ile wcześniej uchodził za drobnego, tak teraz jego postura znacząco się zmieniła gdy stracił na wadze.

Słysząc prośbę młodszego zatrzymał się gwałtownie i obrócił w jego kierunku. Widząc jak ten trzęsie się z zimna natychmiast zdjął swoje szaty i otulił nimi go. Jemu deszcz nie przeszkadzał, nawet gdy padał na gołą skórę. Otoczył Yao ramieniem i poprowadził go znów w kierunku Fangzi. Wprowadził go do środka i zaraz posadził na łóżku, samemu kucając przed nim.

Chętnie skorzystał z jego szaty i otulił się nimi. Było mu naprawdę zimno, a te cienkie szaty nie nadawały się raczej na taką pogodę. Marzył teraz tylko o gorącej kąpieli i czystych szatach. Dał mu się zaprowadzić do wnętrza Fangzi gdzie było o wiele cieplej. Usiadł więc na łóżku, a dziecko położył na jego środku.

- A- Yao.... - wyciągnął dłoń, by pogładzić go po policzku, zaraz jednak ją cofnął - Wiem, że gdy wróciliśmy do żywych bałeś się mnie. Kilka razy widziałem jak na mnie patrzysz, lub reagujesz, gdy nie spodziewałeś się mnie obok.

- Chyba źle coś zrozumiałeś.- odpowiedział spokojnie i westchnął ciężko - Fakt. Kilka razy się ciebie wystraszyłem bo zwyczajnie się nie spodziewałem, że za mną stoisz. Mimo swojej wagi i wzrostu czasami poruszasz się jak duch, a to chyba normalne reakcja. Ostatnim razem generał Tang zaszedł mnie od tyłu i też o mało nie wyzionąłem ducha, bo zwyczajnie się zamyśliłem. - mruknął i podrapał się po policzku - Poza tym. Na początku byłem przekonany, że chcesz mnie zabić więc może trochę się ciebie bałem kiedy tak na mnie szarżowałeś, a ja nie miałem się czym bronić. Ale tak to... Nie mam powodu aby się ciebie bać. Gdybym się bał, nie wbiegł bym nawet na ten plac i nie zmierzył się z tobą. Wierz mi, że jestem ostatnią osobą na tym świecie która się ciebie realnie obawia.

Mingjue trwał tak w tej pozycji nieco zbity z tropu. W ostatnim czasie nie myślało mu się najłatwiej, a Yao wprowadził kolejne zamieszanie do jego głowy. Próbował przez chwilę zrozumieć wszystko. Musiał mu przyznać rację, gdyby młodszy się go bał to za nic w świecie nie skrzyżowałby z nim znów ostrza.

- Chyba faktycznie nie rozumiem. Dlaczego w takim razie wcześniej mnie odsunąłeś od siebie? - był kompletnie zdekoncentrowany, a obecność Yao w Fangzi wcale mu nie pomogła w zrozumieniu sytuacji.

Meng Yao słysząc jego pytanie mimowolnie zaczął się śmiać. To naprawdę było zupełnie mimowolnie z jego strony.

- Dlaczego cię odsunąłem? Dlatego, że kiedy mnie tak ściskałeś ten materiał uciskał mi klatkę piersiową. Nawet nie wiesz jak bardzo bolało. - stwierdził i odsłonił swój tors pokazując mu czerwone ślady - Ten jeden raz muszę przyznać, że bycie kobietą nie jest takie proste jakby mogło się wydawać.

O czymś tak trywialnym jak uwierający młodszego materiał nawet nie pomyślał, a ten przecież faktycznie wyrzucał kulki materiałów. Oparł głowę o jego uda i westchnął ciężko. Zaczynał się obawiać, że minie dość dużo czasu nim wróci do normalności, o ile w ogóle będzie mu to dane. W końcu z westchnieniem podniósł głowę.

- Przygotuje ci kąpiel. - powiedział podnosząc się z miejsca i zaraz znikając w łaźni. Chwilę potrwało nim udało mu się wszystko naszykować i mógł wpuścić młodszego do środka. Zaraz też przyniósł mu czyste szaty, których nie pozwolił wyrzucić przez ten czas.

- Wybacz, ale nie mam nic innego. Jeśli chcesz mogę poprosić służbę o sprowadzenie dla ciebie czegoś w innych kolorach. - powiedział spokojnie kierując się do wyjścia z łaźni, by przypilnować malca.

Yao czuł się dziwnie przytłoczony tym wszystkim. Chociaż bardzo by chciał aby wszystko wróciło do względnej normalności, to chyba szansę na to były znikome. Dość wybitnie go to zabolało, ale starał się nie dać tego po sobie poznać więc pominął to wszystko milczeniem. Poprawił chłopcu materiał którym był okryty po czym sam wstał z miejsca i nieco osowiały ruszył w kierunku łaźni.

- Nie trzeba, to mi wystarczy - odparł szeptem po czym wszedł do łaźni aby zaraz zdjąć z ramion materiały i wyrzucić je do śmieci. Nie były mu potrzebne do niczego więcej. Odłożył pierścień na bok po czym sam zanurzył się w wodzie i smętny wzrok wbił w okno wspierając się na krawędzi. Zaczął mieć nawet natrętne myśli, które mówiły mu o tym, że może lepiej by było, gdyby dał się wtedy ukatrupić, a żadna pomoc by nie nadeszła. Wszystko skomplikowało się, aż za bardzo co szczególnie na niego oddziaływało.

Mingjue zostawił go samego by ten mógł odpocząć, sam usiadł na krawędzi łóżka, rozmyślając o tym wszystkim. Zaraz też musiał wziąć chłopca na ręce, który zaczął marudzić przez sen. Zdążył się przyzwyczaić do czegoś takiego. Wziął więc malca i delikatnie zapukał do drzwi łaźni, uchylając je.

- Muszę go przebrać, nie gniewaj się. - wszedł cicho do środka i położył wciąż śpiące dziecko na stoliku, szybko zmieniając jego pieluchę i znów zawijając w materiały. Przytulił malca do swojej nagiej klatki piersiowej i zaraz ogarnął po sobie. Chwilę później tak szybko jak się pojawił, tak szybko zniknął z łaźni, by nie przeszkadzać mężczyźnie. Starał się nie patrzeć na niego, by nie sprawić mu dyskomfortu, ale nic nie mógł poradzić na to, że kilka razy oko mu uciekło w kierunku młodszego.

Nie Mingjue zaraz też uwalił się na poduszkach na których spał. Wymiana łóżka wcale nie była pomocna jak wcześniej liczył. Dalej nie umiał w nim spać, jako tako śpiąc jedynie na ziemi. Chociaż domyślał się, że Yao zapewne będzie chciał zagarnąć malca do łóżka i nie zamierzał w żaden sposób protestować.

Meng Yao nie odezwał się nawet słowem. Nie skomentował tego wtargnięcia do łaźni ani samego przebrania dziecka. Bo i co miałby mu powiedzieć. Cały ciężar tej sytuacji dość mocno mu doskwierał. Dlatego siedział tak nieruchomo wciąż wpatrzony w okno. Dopiero gdy woda stała się niemal lodowata uświadomił sobie, ile czasu tak naprawdę spędził w łaźni.

Wyszedł z balii aby wkrótce po tym wytrzeć się dokładnie i założyć szaty. Był zmęczony i głodny, jedyne o czym marzył to aby położyć się już spać, a jutro obudzić w lepszej rzeczywistości. Wyszedł z łaźni i usiadł przy lustrze. Sięgnął po grzebień który leżał w tym samym miejscu, w którym zostawił go ostatnim razem. Słysząc pukanie do drzwi spojrzał jedynie w odbicie w lustrze, a zaraz jego oczom ukazał się sam Generał Tang.

Mężczyzna ukłonił się nisko po czym zaczął.

- Melduje, że Panicz Huaisang opuścił Qinghe wraz z Liderem Jiang Chengiem.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro