Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

57. Ostatnie życzenie p.1



GUSU LAN




Gdy Xichen dotarł w końcu do Gusu Lan, czekała na niego niezbyt dobra wiadomość. Rozejrzał się wokoło, a wewnątrz sekty panował dziwny popłoch, każdy był dziwnie zabiegany jakby czegoś poszukiwali. Jego wzrok przesunął się na Wei Wuxiana który zdawał się być zupełnie niewzruszony, ba, nawet zadowolony z jakiegoś powodu.

Xichen z niepokojem skierował się do własnego Hanshi by odkryć w nim brak samego Guangyao. To mu się nie spodobało, czy był to jakiś rodzaj nieśmiesznego żartu? Jeśli tak, czuł, że jego konsekwencje będą surowe. Nawet on odczuwał w tej chwili rosnącą frustrację.

- Prosiłem abyś przypilnował Yao... - zaczął, a jego ton zmienił się z uprzejmego na dość surowy i ostry. Kontrolnie jeszcze obszedł sypialnie, ale nigdzie nie było śladu po jego przyjacielu.

- Tak właściwe to prosiłeś bym go doglądał i by nic mu się nie stało. - odpowiedział spokojnie - Wyciągnąłem go z tego całego odrętwienia, zabrałem na spacer, nawet zjadł przy mnie całkiem sporo. - powiedział dość dumny z siebie, bo jakby nie patrzeć wykonał powierzone mu zadanie - A żeby nic mu się nie stało oddałem mu miecz. Bardzo mi przykro Zewu-Jun, ale nie mówiłeś, że nie mogę pomóc mu w dotarciu do Nieczystej Domeny. Osobiście uważam, że wypuszczenie go z Zacisza Obłoków jest dobrą decyzją, przynajmniej nie próbuje więcej popełnić samobójstwa prawda? - zapytał nie widząc powodu dla którego Lan Huan się wściekał. Dobrze wiedział, że ma rację i jego szwagier nie ma podstaw by się go czepiać, bo działał zgodnie z jego zaleceniami. Jeśli szło o szukanie luk to był w tym równie dobry co w łamaniu zasad.

Xichen czuł jak wewnętrznie gotuje się ze złości. Jego wyraz twarzy się zmienił, a twarz pociemniała. Wbijał swój wzrok Wei Yinga siląc się na to aby samemu nie skręcić mu za to karku. Zacisnął palce na pochwie miecza i odwrócił się w kierunku juniorów.

- Wyślijcie informację do Lidera Nie o zniknięciu Guangyao. Resztę wojsk wyślijcie na poszukiwanie go i ochronę, nie może mu spaść nawet włos z głowy. - rzucił spokojnie i rzeczowo chociaż był o krok od wybuchu. Zamknął na moment oczy i wziął głęboki wdech.

- Zasłużyłeś na karę, jeśli Meng Yao spadł chociażby włos z głowy... - zaczął i uciął dając młodszemu do zrozumienia o tym jak straszne konsekwencje go za to czekają. Sam, osobiście wyszedł z pomieszczenia aby udać się wraz z wojskiem na poszukiwanie przyjaciela.

Widząc wyraz twarzy Xichena, Wei Ying cofnął się o krok, nie miał zbyt wielu okazji oglądać go właśnie takim. Chcąc nie chcąc musiał przyznać, że takiego Lan Huana obawiał się jak nikogo innego. Ruszył jednak za nim, by nieco złagodzić zły humor starszego.

- Nie sprecyzowałeś, że ma zostać w Zaciszu Obłoków. Pomogłem mu tylko dlatego, że sam już kombinował jak się stąd wydostać, a z moją pomocą przynajmniej nie stała mu się krzywda. Był nakarmiony, miał broń, dałem mu nawet swoje talizmany. Po za tym to nie byle dzieciak, czy muszę ci przypominać, że jeszcze nie tak dawno temu ten człowiek wykiwał prawie cały świat kultywacji? Jeśli ktoś miałby dotrzeć w jednym kawałku do Nieczystej Domeny to myślę, że to może być on.

Xichen odwrócił się gwałtownie w kierunku Wei Yinga hamując siebie przed niewybrednymi komentarzami. Nie wypadało mu wyrażać się w taki sposób, choć były momenty w jego życiu kiedy naprawdę wiele nie brakowało aby to zrobił. Tak jak teraz.

- Miał pozostać w Gusu Lan, aż do mojego powrotu. Koniec kropka. Nic więcej, nic mniej. Moja prośba była wyraźna, a ty to zignorowałeś. Teraz szedłby razem z całym konwojem do Qinghe, a zamiast tego, błąka się gdzieś po lasach. Nie wiem czy żyje, czy jest bezpieczny. Zawiodłem się na tobie - stwierdził spokojnym tonem chociaż wiele emocji miotało się w jego wnętrzu - Pójdę osobiście go poszukać. - rzucił po czym oddalił się od tej dwójki aby skierować się w stronę lasów. Znał Yao na tyle aby wiedzieć, że ten nie ryzykowałby wycieczki przez miasto. Liczył, że jego przyjaciel nadal żyje, jeśli nie, nie wybaczy sobie tego.

Wei Ying chciał się z nim jeszcze chwilę kłócić i wyjaśnić, że dokładnie taka prośba nie padła z jego ust, odpuścił jednak widząc jak jego szwagier jest coraz bardziej wściekły.

- Zasłużyłeś na karę. - odezwał się milczący do tej pory Wangji, co Wei przyjął z niemałym entuzjazmem.

- No wreszcie. - uśmiechnął się zalotnie do męża.


***


- Nie takiej kary się spodziewałem. - mruknął niezadowolony - Lan Zhan, nie możesz karać mnie w ten sposób. - w jego głosie dało się wyczuć wyraźną pretensję w kierunku partnera.

- To odpowiednia kara. Przepisuj. - spojrzał na młodszego mężczyznę, który męczył się właśnie z przepisywaniem zasad sekty, stojąc przy tym na rękach - Inna forma kary, byłaby dla ciebie nagrodą. - stwierdził rzeczowo i powrócił do czytanej przez siebie książki.




***





QINGHE NIE




Generał Tang przemierzał plac ćwiczebny szybkim krokiem, dzierżąc w dłoni mały zwitek papieru. Nie miał czasu, ale kto w obecnej sytuacji miał czas? Nad sektą wisiały ciemne chmury, a wokół i na murach powiewały czarne materiały zapowiadające egzekucję.

Całe Qinghe już wrzało od plotek na temat tego kto ostatecznie ma stracić głowę podczas egzekucji. Nikt nie domyślał się nawet, że ma ją stracić sam brat Lidera sekty.

Mężczyzna wpadł niemal do głównej sali w której siedział sam Mingjue i ukłonił się w pośpiechu. Przemierzył sale szybkim krokiem i pochylił się nad Liderem.

- Jin Guangyao uciekł z Gusu w trakcie nieobecności Lan Xichena. Według informacji którą dostałem, Wei Wuxian pomógł mu w ucieczce. Ma kierować się w stronę Qinghe. Nie wiadomo jednak czy przeżył, nie ma również pogłosek o tym gdzie mógł być widziany. Ostatni raz był widziany przez grupę łowców głów w towarzystwie Lidera sekty Jiang. Ale nie wiadomo czy to prawda. Wysłałem oddziały na poszukiwania panicza, ale do tej pory nie znaleźli nawet śladu jego obecności. Oprócz poszarpanych szat z Gusu w jednym z domków nie mamy żadnych śladów. - Wyszeptał tak aby do żadnych innych uszu nie doszły te rewelacje. Wystarczy im jak na razie plotek - Sam Lan Xichen wybrał się na poszukiwania Panicza... - wyszeptał mu znów i westchnął ciężko aby zaraz się wyprostować.

- Jakie są rozkazy?

Dla Mingjue ten dzień nie był najlepszy, chwile dzieliły go od egzekucji, którą miał wykonać. W nocy nie mógł spać, za każdym razem gdy zamykał oczy widział klęczącego Huaisanga czekającego na cios Baxii. Słysząc rewelacje jakie przyniósł mu Tang, dosłownie się w nim zagotowało. Czy chociaż raz nie mogło obyć się bez problemów i komplikacji?

- Zabije gówniarza. - rzucił i wstał z miejsca, niezbyt jednak precyzując o kogo chodzi. Był wściekły na Wei Wuxiana, za pomoc Meng Yao, na Yao za tak bezmyślne narażanie swojego życia i w końcu na Sanga przez którego jego niedoszły mąż znalazł się w Gusu. Spojrzał na swojego generała - Przygotować wojska do wymarszu. Po egzekucji wyruszamy na poszukiwania. - powiedział zakładając Baxię na plecy. W jednej chwili jego wściekłość zastąpił ból, gdy uświadomił, gdzie musi się udać i po co.

Tang jedynie skinął głową przyjmując rozkaz. Ciężar całej sytuacji udzielił się i jemu. Z jednej strony żałował, że przyczynił się do tego wszystkiego bezpośrednio i, że to z jego winy teraz Huaisang straci głowę. Ale z drugiej strony, było też tak, że ten był sam sobie winny w tym wszystkim. Wziął głęboki wdech i zmarszczył brwi by wyjść z sali zaraz za swoim Liderem. Z ciężarem serca wydał rozkaz wojsku o przygotowaniu się na wymarsz po egzekucji.

Mingjue ruszył na główny plac, gdzie od wczoraj przygotowano już wszystko. Przymknął na chwilę oczy i odetchnął ciężko.

- Przyprowadzić skazanego. - jego głos zabrzmiał donośnie po placu, skutecznie uciszając zebranych.

Generał osobiście skierował się do lochów skąd wraz ze swoimi żołnierzami wyciągnęli z celi Huaisanga. Ten mimo udowodnionej winy szarpał się i krzyczał, błagając o życie. Nim wyszli na plac generał Tang wyrzucił z siebie krótkie zdanie.

- Zachowaj odrobinę godności chociaż chwilę przed śmiercią. - po tym ruszył wraz ze swoimi ludźmi na plac gdzie uzbierała się już dość spora widownia. Każdy obserwował, każdy milczał nie rozumiejąc sytuacji.

Dwóch ludzi rzuciło Sanga na kolana przed majestatem Mingjue, a sam generał zdjął czarny worek z głowy Huaisanga który zamiast milczeć i przyjąć karę z godnością , wrzeszczał, błagał o litość i płakał.

- Gdybyś ty miał odrobinę litości dla Guangyao i własnego brata... - zaczął Tang z wyrzutem i urwał czując, że na usta cisną mu się same przekleństwa. Wycofał się o krok aby ostatecznie stanąć u boku Lidera.

Mingjue z trudem słuchał krzyków i błagań brata. Przymknął oczy, dosłownie czując jak jego serce pęka na kawałki. Już teraz wiedział, że nie pozbiera się szybko po czymś takim, o ile zrobi to kiedykolwiek. To był właśnie jeden z tych momentów, kiedy nienawidził ustanowionego w Qinghe Nie prawa.

- Zamilcz. - jego głos był przejmująco zimny i ostry, powodując natychmiastowe zamilknięcie Sanga, który patrzył na niego przerażony.

Jue odwrócił od niego wzrok, patrząc przez chwilę w stronę zebranego tłumu, gdy usłyszał dobiegające z niego "Łaski!", które zaraz podchwyciło kilka osób.

- Prawo w Qinghe Nie jest surowe i równe wobec wszystkich. - rzucił głośno Mingjue, a na placu znów zapanowała cisza. Z tym nikt nie śmiał się kłócić, tak było od wieków.

- Nie Huaisang. - zaczął znów spoglądając na brata - Twoje winy zostały udowodnione. Za zdradę Qinghe Nie, próbę morderstwa przyszłego lidera oraz próbę morderstwa swojego lidera, zostajesz skazany na śmierć. - jego głos odbijał się echem po placu, a kilka kobiet zatkało sobie usta.

Mingjue zdjął Baxię z pleców i podszedł do brata. Przymknął na chwilę oczy. Chociaż Sang go zdradził, to gdzieś w środku Jue chciał zamienić się z nim miejscami. Wciąż był gotów oddać za niego swoje życie, tym razem jednak nie mógł. Uniósł Baxię do góry i spojrzał na młodszego, który opuścił głowę, odsłaniając swój kark.



- Wybacz mi. - powiedział cicho, zrozpaczony Mingjue i z ogromną siłą opuścił Baxię w dół, chcąc zapewnić bratu czystą śmierć. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro