Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

55. Daleka droga do domu.


Xichen patrzył na całą trójkę w ciszy zastanawiając się przez moment co go ominęło skoro widział na rękach przyjaciela dziecko. Zmarszczył lekko brwi przypominając sobie, że faktycznie Yao wspominał coś na ten temat. Przymrużył lekko powieki i zaraz wycofał się prowadząc towarzystwo na górę wraz z młodszym bratem. Zaszedł do pokoju i wpuścił ich przodem.

Sam zasiadł przy stoliku i gdy tylko pojawiła się służka zalecił jej od razu przyniesienie posiłku i herbaty. Po tym jak usłyszał wzmianki na temat ciągu alkoholowego w jaki wpadł jego przyjaciel, wolał nie zamawiać im wina. Westchnął ciężko i poprawił rękawy szaty i gdy tylko pojawiła się służba z herbatą, pozwolił sobie obsłużyć jego gości.

- Cieszę się, że zmieniłeś zdanie przyjacielu i postanowiłeś mnie wysłuchać. - stwierdził Xichen łagodnie i pochylił się aby spojrzeć na dziecko trzymane przez starszego.

Mingjue usiadł przy stoliku,naprzeciw przyjaciela. Słysząc jego słowa przymknął lekko oczy i westchnął, by odezwać się po chwili.

- Powinienem prosić cię o wybaczenie mi mojego wcześniejszego zachowania. Na swoje usprawiedliwienie mogę jedynie powiedzieć, że nie byłem do końca sobą. - pochylił przed nim głowę, a zaraz wyciągnął też spinkę, którą wcześniej pokazał mu Tang - Niestety miałem to na sobie. - przysunął ozdobę w kierunku braci Lan - Inskrypcja w połączeniu z moim temperamentem... Cóż obawiam się, że nie jest to zbyt bezpieczna mieszanka. Choć nie usprawiedliwia to mojego zachowania. - uśmiechnął się widząc jak Lan Huan zagląda na malca - Nie Song. - wyjaśnił, a zaraz dodał - Chłopiec został przekazany pod opiekę mi i Meng Yao, który właściwie pomógł mu przyjść na świat.

Zewu Jun wodził wzrokiem po przyjacielu i mimowolnie machnął dłonią na te przeprosiny. Nie miał mu tego za złe bo i dlaczego by miał być zły.

Pochylił się powoli nad stołem i spojrzał na przedmiot. Ujął go powoli między palce i zaczął mu się przyglądać z dość dużą uwagą. Sięgnął do rękawa wyjmując identyczną, jedynie posiadającą inne inskrypcje na sobie. Podał je Naczelnemu kultywatorowi, a sam spojrzał znów na przyjaciela.

- Piękne imię. - stwierdził śmiało po czym westchnął ciężko - Nie musisz mnie za nic przepraszać ani prosić o wybaczenie. Doskonale to zrozumiałem w tamtej chwili, wiedziałem, że coś jest nie tak i wasza dwójka nie jest sobą. Znam was na tyle dobrze aby móc to stwierdzić. - skwitował, a po tym zaraz sięgnął po czarkę z herbatą - Mogę z przykrością stwierdzić, że wasza dwójka padła ofiarą niezbyt miłego planu. Ba, nawet zemsty. Generale Tang, miło Cię znów zobaczyć. - odparł spokojnie na co mężczyzna stojący za swoim przywódcą ukłonił się z szacunkiem.

- W życiu nie widziałem takiej katastrofy. Kiedy ściągnąłem spinkę z głowy A-Yao, wybudził się po kilku dniach, wymiotował dość długo, a to czym wymiotował, było dość przerażające nawet dla mnie. - przyznał szczerze na co sam Wangji niechętnie przyznał mu rajcę. Ostatecznie sam w życiu raczej nie widywał takich sytuacji.

Mingjue zmarszczył brwi widząc identyczną spinkę, która podobno należała, do Yao. Zaraz też przyjął oba przedmioty od Lan Wangjiego.

- Nie często widuje się tak paskudne uroki. - odezwał się spokojnie Naczelny kultywator - Chociaż działanie uroku zostało przerwane to zarówno ty liderze sekty Nie jak i Jin Guangyao wciąż odczuwacie następstwa działania uroku. - dodał widząc szarą i zmęczona twarz Mingjue.

Jue wyciągnął pergamin z receptą na truciznę i podał przyjacielowi.

- Mój generał twierdzi, że to była trucizna podawana A-Yao. - właściwie Mingjue potrzebował już tylko tego jednego potwierdzenia, by wydać wyrok, koniecznie zamierzał wyciągnąć od Tanga kogo podejrzewa o ten spisek, choć odniósł wrażenie, że Lan Huan również wie, kto jest za to odpowiedzialny.

Zewu Jun pochylił się nad kartką i wziął ją w dłoń. Po chwili wyciągnął z rękawa kartkę i zestawił je obie.

- Cóż, wygląda na to, że to jest to samo. Mój najstarszy medyk dokładnie się temu przyjrzał. - skwitował pokazując mężczyźnie identyczny przepis - W każdym razie, substancja ta należy do tych z grona zakazanych. Za samo posiadanie jej można pójść do więzienia, a za użytek...- uciął w tym momencie wiedząc, że Mingjue domyśla się skutków.

- Śmierć. - dokończył za niego i westchnął ciężko - Nie mam pojęcia dlaczego zostałem przywrócony do życia, najwyraźniej ktoś osobiście chciał mi je zrujnować. - obrócił twarz w kierunku swojego generała - Wiem, że masz podejrzanych. Pojmać, przesłuchać i przygotować egzekucję. Osoba która stoi za tym wszystkim zginie z moich rąk. - podniósł się z miejsca - Wracamy. Mam zamiar osobiście przesłuchać tego szkodnika, a później skrócić i głowę.

Zapadła nagłą cisza, a ani Generał Tang, ani sam Xichen nie mieli odwagi się odezwać na początku.

- Liderze...- zaczął generał, ale zaraz Xichen mu przerwał gestem ręki.

- Bracie. Usiądź jeszcze na moment bo musimy jeszcze porozmawiać. - zaczął i umilkł na moment - Nie wiem jak ci to powiedzieć, ale mamy podejrzenie, jednakże dość trafione i chyba jedyne słuszne, że to twój brat stoi za tym wszystkim. Nie pogniewaj się na te słowa na mnie, ale wszystko wskazuje na Huaisanga. - chrząknął lekko obawiając się, że skieruje na siebie gniew przyjaciela.

Generał westchnął ciężko i pokiwał głową.

- Spinka wypadła z jego kieszeni, a dokument który ci podałem, znalazłem w jego prywatnej komnacie... Dlatego trzeba się zastanowić nad tym co chcemy zrobić. - urwał bo sam czuł, że może dostać po pysku.

Mingjue nie zamierzał z początku siadać, miał zdrajcę do ścięcia. Jednak po tobie głosu przyjaciela postanowił jednak usiąść. Przekrzywił głowę, patrząc na Lan Huana jak na skończonego idiotę i zaraz podobnie spojrzał na generała. Zmieniał przez chwilę osoby na które patrzył, wreszcie spojrzał na samego Lan Wangjiego, który jedynie skinął głową na potwierdzenie.

- Huaisang...? - przez chwilę bił się z własnymi myślami, jednak jeśli się nad tym zastanowił to Sang jako jeden z nielicznych miał dostęp do szat ślubnych i dodatków. Pomagał też Meng Yao się ubrać... Nie mógł uwierzyć przez dłuższą chwilę, że zdradził go ten za którego sam oddałby życie.Przymknął oczy, by zaraz podnieść się z miejsca.

- Prawo Qinghe Nie jest proste. Pojmać. Przesłuchać. Przygotować egzekucję. Wykonać. - przekazał chłopca generałowi, a sam wyszedł na zewnątrz, by nieco ochłonąć.

Xichen sam wstał za mężczyzna i ruszył za nim. Pozostawił więc w pokoju malca z dwójką młodych mężczyzn, a sam udał się na dół aby porozmawiać z bratem.

- Bracie. - zaczął spokojnym i łagodnym głosem nie chcąc go drażnić. - Wróćmy razem do Qinghe i spróbujmy załagodzić sytuację. Przede wszystkim trzeba najpierw przesłuchać Huaisanga w tej sprawie nim podejmiesz decyzję. - położył dłoń na ramieniu przyjaciela aby lekko go poklepać - Liczyłem, że spotkamy się w lepszych okolicznościach. Ale widocznie inne nie będą nam dane. - westchnął ciężko i przymknął oczy.

- Huaisang zostanie przesłuchany. - westchnął starszy - Nie da się załagodzić tej sytuacji. Prawo QingheNie jest surowe i jednakowe dla wszystkich. Jedynie żałuje, że to ja będę musiał wykonać wyrok jako głowa rodziny. Uwierz mi nie spodziewałem się czegoś takiego po własnym bracie. To nie jest Sang jakiego wychowałem. - rzucił i podszedł do swojego konia, by zacząć go odwiązywać. Chciał jak najszybciej wrócić do domu, by skonfrontować to wszystko z młodszym - Proszę byś porozmawiał z A-Yao o jego powrocie do Nieczystej Domeny, a ja za kilka dni pojawię się w Zaciszu Obłoków.

Lan Huan pokiwał powoli głową na znak zrozumienia, dobrze zdawał sobie sprawę z tego jak wyglądało prawo rządzące w sekcie Nie.

- Nie martw się, jakoś ta sytuacja się rozwiąże. A co do A-Yao... - zaczął spokojnie i złożył dłonie za plecami - Sądzę, że z tym nie będzie problemu. Od długiego czasu odmawia sobie jedzenia, nie je, mało co sypia, ciągle siedzi w oknie i wygląda za nie jakby na coś czekał... Próbowaliśmy go przekonać do jedzenia, ale kompletnie nie chce nawet odrobiny ruszyć. Sądzę, że gdy dowie się, że może spokojnie do ciebie wrócić, będzie niezwykle szczęśliwy. Na pewno chcesz wrócić do Domeny sam? Mogę wysłać brata do Gusu. On przyprowadzi Yao z powrotem.

Mingjue nie był zbyt zdziwiony słysząc jak zachowywał się partner. Ostatecznie sam nie zachowywał się najlepiej i choć nie podobało mu się, że Meng Yao przestał o siebie dbać, tak musiał przyznać, że rozpalało to w nim nadzieję na powrót do normalności.

- Bracie, doceniam chęć wsparcia, jednak to nie jest coś w czym powinieneś mi towarzyszyć. Twoja wizyta w Nieczystej Domenie nie uchroni Huaisanga przed karą jeśli te wszystkie podejrzenia się potwierdzą. - Jue wcale nie był zadowolony z takiego obrotu spraw, starał się nie dawać po sobie poznać, jak bardzo dotknęła go zdrada ze strony brata. Miał wrażenie, że jest bardziej bolesna niż utrata Yao, a na pewno była jej równa.

Xichen westchnął ciężko i przymknął oczy. Milczał chwilę aż w końcu znów się odezwał.

- Domyślam się, że jeśli tam z tobą pójdę, nie zmienię prawa jakie panuje w Qinghe. Ale mogę wspierać w tym wszystkim ciebie. Zbyt długo byłeś z tym wszystkim zupełnie sam bracie. - odparł po chwili i spojrzał na przyjaciela posyłając mu łagodny uśmiech- Powinieneś coś zjeść nim wyruszysz. Pozwól mi o siebie zadbać skoro w ostatnim czasie oboje nie mieliśmy okazji nawet się spotkać. Meng Yao jest bezpieczny w Gusu, a Sang nie ucieknie przed karą. - stwierdził spokojnie po czym dodał - Yao już raz zginął w niesprawiedliwy sposób z jego przyczyny, nie chciałbym aby to się znów powtórzyło chociaż najgorszemu wrogowi nigdy nie życzyłem śmierci nawet w męczarniach.

Mingjue spojrzał na niego w ciszy. Jedyne co go irytowało w przyjacielu, to właśnie to, że tak dobrze go znał i widział to czego Jue nigdy nikomu nie pokazywał. Przywiązał ponownie konia i ruszył za nim do środka, niechętnie musiał przyznać mu rację, jego żołądek zaczynał się dopominać o posiłek.

Wszedł na górę i zaraz przejął dziecko od generała, słysząc jak chłopiec znów zaczyna marudzić.

- Wyobraź sobie, że na początku bałem się go nawet trzymać na rękach. - rzucił dla odwrócenia własnej uwagi od tej przykrej sytuacji - Yao by oswoić mnie z dzieckiem, dał mi go na ręce i zniknął na dość długo.

Z uwagą obserwował zmiany na twarzy przyjaciela. Nie dało się ukryć, że Xichen znał go na wylot. Choć tak samo zdawało mu się, że zna samego Yao i dość mocno się zdziwił.

- Doprawdy?- zapytał przyjmując to jak ten zmienił temat. Nie chciał teraz zadręczać przyjaciela niezbyt miłymi myślami, a wolał zastąpić je milszymi - I jak sobie z tym poradziłeś? Zapewne musiałeś być w szoku - stwierdził ciągnąc temat za starszym i samemu siadając naprzeciw mężczyzny wskazując towarzyszom posiłek aby ci się posilili.

- Siedziałem przerażony, aż A-Song nie zaczął płakać. - milczeniem pominął fakt jak sam zareagował, by nie narobić sobie większego wstydu.

- Mogę go od ciebie przejąć na moment abyś mógł zjeść w spokoju. - zaproponował spokojnie Xichen wyciągając dłonie w jego stronę

Jue zaraz też spojrzał na Lan Huana. Osoby które mogły brać malca na ręce, mógł policzyć na palcach jednej ręki. Po chwili zastanowienie przekazał mu ostrożnie malca. Lan Xichen był jednym z tych ludzi, którym mógł ufać, chociaż ostatnio jego zaufanie do innych zostało mocno nadszarpnięte. Sięgnął po pałeczki i nałożył na ryż warzywa, nie specjalnie zdziwił się brakiem mięsa.

Xichen wziął więc dziecko za jego zgodą i ułożył w ramionach. Pogładził dziecko po głowie i lekko kołysał w ramionach. Miał nieco doświadczenia więc nie najgorzej sobie radził.

- Cóż, będąc na twoim miejscu najpewniej poczyniłbym to samo. - stwierdził spokojnie chcąc go zapewnić, że ten nie musi się wcale wstydzić własnej słabości - Ale teraz radzisz sobie świetnie - pochwalił mężczyznę i lekko pogładził dziecko po plecach obserwując jak to usypia. Wodził wzrokiem po dwójce mężczyzn przed nim. - Oh.. zapomniałem - odparł ciszej zdając sobie sprawę z braku mięsa. Przywołał więc służkę aby ta przyniosła mięso dla tamtych.

- Jeśli mam być szczery, kompletnie sobie nie radzę. Nie jestem najlepszym rodzicem dla chłopca. - wyznał szczerze, dobrze wiedział jak zachowywał się w ostatnim czasie i nie był z tego dumny. - Nie przejmuj się tym. - uspokoił przyjaciela - Być może nie jestem największym fanem warzyw, jednak potrafię obejść się bez mięsa. - odpowiedział spokojnie, chociaż w środku wcale spokojny nie był. Jego myśli uparcie wracały do całej tej sprawy, a on sam chciał jak najszybciej wracać do domu i zapytać brata dlaczego do cholery to zrobił. Dlaczego tak bardzo chciał się go pozbyć i dlaczego pozbawił go tego, który stał się najważniejszą osobą w jego życiu. Naprawdę chciał, by to wszystko okazało się nieporozumieniem i Huaisang nie miał z tym nic wspólnego.

Lan Huan nie potrafił się nie przejmować, ostatecznie Mingjue był jego najdroższym przyjacielem i bratem. Nawet jeśli szło o tak błahą sprawę jak mięso. Spojrzał z wdzięcznością na służkę która wniosła misę z dobrze wysmażonym mięsem i osobiście nałożył kilka kawałków przyjacielowi.

- Po prostu zjedz. Musisz nabrać sił po tym trudnym czasie. - skwitował i westchnął ,uśmiechał się do niego ciepło i życzliwie chociaż czuł i dobrze wiedział, że temu w głowie kołaczą różne i nie do końca dobre myśli. Starał się jakkolwiek odsunąć je na bok, jednak w obecnej sytuacji było to dość trudne.

- Poza tym, żaden rodzic nie jest idealny. Każdy przechodzi gorsze i lepsze chwile, ale to nie czyni nas złymi. Nawet słabymi. Nie martw się. Jestem pewien, że gdy mamy Song dorośnie zrozumie to doskonałe i nie będzie miał żalu o nic. Pomyśl lepiej o tym jacy będziecie szczęśliwi kiedy A-Yao wróci. Myśl o pozytywach bo myślenie o negatywach w niczym nam nie pomoże. A teraz już bez marudzenia, zjedz. Potrzebujecie sił oboje. - poprosił spokojnie utrzymując wciąż przyjacielski i życzliwy ton.

- O ile będzie chciał wrócić. - powiedział spokojnie Mingjue. Zaczynał powoli przyzwyczajać się do myśli, że Meng Yao co najwyżej wróci po chłopca i odejdzie, po tym jak starszy wysłał za nim list gończy i zajmował się chłopcem. Gdzieś w głębi pojawiała się również myśl, że młodszy niekoniecznie mówił same wyuczone zdania. Mimo odkrycia całej intrygi, nie potrafił wciąż pozbyć się myśli, że mężczyzna był z nim jedynie ze strachu. To zdanie wydawało mu się wciąż sensowne, zwłaszcza jeśli przypominał sobie o tym jak Yao bał się go na początku. Sięgnął po herbatę i upił łyk.

Xichen niewielu rzeczy w życiu mógł być pewien po tym co go spotkało w życiu. Ale tej jednej akurat pewny być mógł.

- O to akurat martwić się nie musisz. Mogę ci przyrzec, że Meng Yao gdy tylko dowie się o rozwoju sytuacji to wpadnie do Qinghe szybciej niż z niego wypadł. - uśmiechnął się lekko rozbawiony - Nigdy nie widziałem kogoś kto usychał by tak z tęsknoty. Ostatni raz widziałem go takiego kiedy kazałeś wynosić mu się z Qinghe... - zaczął i uciął milknąc na chwilę. Chrząknął i wziął do ust porcję ryżu. Nie był pewien czy powinien mówić o tym co było wtedy. A pamiętał to bardzo dobrze. Nim Yao poszedł do Lanling naprawdę niesamowicie cierpiał. I już wtedy, aż tak ważne nie było powrócenie do Lanling jak Qinghe. Ciężko było jednak naprawić to zaufanie które zostało w tamtej chwili utracone. Im dłużej sam Lan Huan nad tym myślał tym bardziej docierało do niego w którym momencie jego najdroższy przyjaciel staczał się w otchłań mroku. I chyba to było najstraszniejsze w całej tej sytuacji. Obawiał się, że gdyby trwałoby to wszystko dłużej, młodszy mógłby znów stoczyć się w tą samą otchłań.

Spojrzał uważnie na przyjaciela słysząc jego słowa, nie spodziewał się, że Yao tak przeżywał tamtą sytuację, chociaż... Jeśli miał się nad tym zastanowić, to to był moment w którym sam podpisał na siebie wyrok, ten i kolejny po śmierci Wen Ruohana.

- Obiecajcie mi proszę, że Meng Yao dotrze bezpiecznie do Nieczystej Domeny. Nie chciałbym by przez mój rozkaz stała mu się krzywda, obawiam się, że nawet odwołanie nagrody i wycofanie listu gończego nie spowoduje od razu wycofania się łowców. - spojrzał uważnie za okno, a później na swojego generała - Powinniśmy się zbierać. Muszę poważnie porozmawiać z bratem. - powiedział spokojnie wstając od stołu i przejmując chłopca od Lan Huana.

Xichen uważał, że nie musi mu niczego obiecywać. Był wręcz przekonany i pewny tego, że Meng Yao nic nie grozi u jego boku i pod eskortą samego Gusu Lan.

- Nie musisz się tym szczególnie martwić. Zapewnię mu najlepszą ochronę i razem z naczelnym kultywatorem odprowadzimy Yao do Qinghe. - zapowiedział po czym podał mu dziecko do rąk. Po tym spojrzał na młodszego brata który również wstał . Zabrał swoje rzeczy po czym ruszył wraz z Mingjue i generałem na dół do wyjścia.

- Zatem my wracamy do Gusu. Zobaczymy się niedługo znów przyjacielu. Tylko tym razem wszyscy razem, w milszych okolicznościach niż ostatnim razem. Powodzenia.- powiedział spokojnie i poklepał Mingjue po plecach po przyjacielsku aby zaraz skierować się w stronę swojej sekty. Wzniósł się wraz z Wangjim na mieczach by za moment zniknąć we mgle.

- Dziękuję Bracie. - Mingjue czuł się odrobinę spokojniejszy wiedząc, że Meng Yao dotrze bezpiecznie do Qinghe. Co do całej reszty nie miał już takiej pewności. Dobrze wiedział jak okropnie znów potraktował młodszego, jednak na swoje usprawiedliwienie mógł mieć jedynie to, że nie był sobą.

Wskoczył swojego konia, uprzednio oddając mamce chłopca i zarządził wymarsz. Mieli przed sobą kawałek drogi i chciał go pokonać jak najszybciej. Trochę nawet zazdrościł Xichenowi, możliwości lotu na mieczu, zastanawiał się nawet czy nie zabrać A-Songa na Baxii do Nieczystej Domeny, nie chciał jednak by chłopiec przeziębił się podczas lotu, zdecydowanie wystarczająco już narażał jego zdrowie w ostatnim czasie.





Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro