41. Pan Generał.
Generał nie miał w obowiązku budzić Panicza Nie. Jednak sytuacja jaka zaistniała zmuszała go do tego. Żołnierze czekali na trening, Mingjue ciągle chodził pijany i zastanawiano się co stanie się z dzieckiem, które lider miał pod opieką. Każdy chodził ostrożnie wokół tej dwójki licząc, że wszystko jakoś się ułoży.
Generał który zawitał w Difang Sanga miał również inne plany.
Niemal bezszelestnie wszedł do wnętrza i niczym duch przemknął przez pomieszczenie. Kierując swoje kroki do łóżka panicza zauważył coś dość ciekawego. Na jego stoliku leżały rozrzucone dokumenty, ale szczególnie ciekawy wydał mu się ten, wyraźnie bardzo stary. Zbliżył się do stolika i ujął go w dłoń, a czytając zapiski z trudem złapał oddech. Po chwili odłożył go na miejsce, po czym skierował się szybko do łoża Sanga i złapał go za ramię.
- Paniczu Nie. Proszę wstawać i udać się na trening. Wojsko i dowództwo czeka.
Zaspany Huaisang wyskoczył z łóżka i zaraz zniknął za parawanem.
- Już, już. Daj mi chwilę. - zaczął się ubierać i dopiero wtedy dotarło do niego, że coś jest nie tak - Właściwie, czemu mnie budzisz? Przecież mój brat jest liderem sekty i odpowiada za treningi. - powiedział już całkiem przytomnie i skierował się w stronę łóżka - Cieszę się, że mojemu bratu wrócił humor, ale możesz mu przekazać, że nie bawią mnie takie żarty. Nie chodziłem na treningi za jego poprzedniego życia, nie chodziłem po jego śmierci i nie zamierzam chodzić teraz. - sarknął oburzony, miał zamiar później porozmawiać z bratem na temat takich głupich żartów - Ja i trening, dobre sobie. - mruknął pod nosem wchodząc znów na łóżko, miał zamiar przespać się jeszcze chwilę.
Generał stał i obserwował uważnie młodszego. Zmrużył lekko powieki i pokręcił głową na jego zachowanie. Czy on nie wiedział co dzieje się z jego bratem? Był tak zapatrzony w sobie, że nawet nie widzi jak Mingjue zatacza się niemal każdego dnia. A to bolało nawet jego.
- Paniczu Nie, z całym szacunkiem, ale Lider Mingjue nie jest w stanie ustać na własnych nogach. Jest pijany. Skoro nie jest w stanie utrzymać nawet prostej postawy, to twoim obowiązkiem będzie przejąć jego obowiązki.
Sang zatrzymał się w połowie ruchu i spojrzał zdezorientowany na generała.
- Mingjue pijany? Czy ja nie zabroniłem wczoraj przynosić mu więcej alkoholu? - zastanawiał się skąd jego brat go wytrzasnął, kiedy wychodził od niego wieczorem, gdy A-Song zasnął, to Mingjue zaczynał trzeźwieć. - Ja mu zaraz przejmę obowiązki. - mruknął gniewnie i ruszył za parawan, by nałożyć szaty. Nie zamierzał zajmować się treningami i wojskiem, nie po to jak najszybciej pozbył się władzy w Qinghe, by teraz jego brat tak bezczelnie go nią obciążał. Ostatecznie nie rozumiał dlaczego starszy miałby w ogóle pić, po kimś takim jak Guangyao, chyba, że pił z radości, to Sang jeszcze mógłby zrozumieć.
Skierował się w stronę wyjścia, aby udać się do Fangzi brata, miał sobie zamiar z nim porozmawiać. Zatrzymał się jednak nagle i obejrzał nieco przerażony na generała.
- Skoro Mingjue jest pijany to kto zajmuje się dzieckiem?
Generał nie widział jak to skomentować, nie podobało mu się podejście panicza.
- Melduje, że młody panicz jest pod opieką Lidera. Nie pozwala zbliżać się do dziecka ani go zabierać. Każda próba kończy się groźbą o utraty głowy. - wiedział, że wszystko jest mocno nie tak. Znał Mingjue za poprzedniego życia, został awansowany z jego ramienia i pozostawał mu wierny nawet, a może szczególnie teraz. Oddanie, lojalność i obecna wiedza obligowały go do poprowadzenia śledztwa i zadbania o godność jego samego. Tak jak Jue zrobił to dla niego, gdy był jeszcze nastolatkiem.
- Melduje również, że lider pozyskuje alkohol siłą. Nikt nie ma odwagi mu się sprzeciwić. - skwitował, a jego wzrok przesunął się po wnętrzu w poszukiwaniu innych śladów - Czekam na rozkazy Paniczu.
- Siłą... - powiedział z niedowierzaniem i biegiem ruszył do Fangzi. To wszystko nie tak miało wyglądać. Miał pozbyć się Meng Yao i spokojnie wrócić do Przystani Lotosów, a jego plany właśnie szlag trafiał.
Był w patowej sytuacji, usunięcie całego alkoholu z Nieczystej Domeny nie wchodziło w grę, zaś pozostawienie go było nawet gorsze. Po za tym nie miał pewności, że ten kafar nie ruszy do miasta, by zdobyć to czego chce, a to już mogło się skończyć tragicznie dla małego A-Songa. Nie sądził też, że Jue będzie na tyle nieodpowiedzialny i będzie pijany zajmował się chłopcem! Wpadł do Fangzi i aż zatrzymał się po dwóch krokach marszcząc nos i zakrywając go rękawem szaty.
- DaGe! Jak tu okropnie cuchnie alkoholem! - rozejrzał się po ciemnym wnętrzu. Mingjue siedział wrogo wpatrzony w przerażoną wręcz mamkę, która karmiła dziecko i z ulgą przyjęła pojawienie się Huaisanga.
- Huaisang. - starszy natychmiast się ożywił - Siadaj, napijesz się z bratem. Utopimy smutki, chociaż ty pewnie żadnych nie masz. - powiedział nieco bełkotliwie i czknął, rozlewając przy tym całkiem sporą ilość wina - Cholera, będę musiał iść po nowe. - zasępił się na chwilę starszy - Albo wiem! Ty mi je przyniesiesz. - wskazał na brata, a zaraz zaczął się podnosić z miejsca widząc, że kobieta skończyła karmić malca.
Generał został zignorowany, ale zamierzał wykorzystać ten fakt. Może nie teraz ale niedługo. Mruknął do siebie podążając kilka kroków za paniczem i stanął w drzwiach obserwując to wszystko z bólem.
Sang zaś stał tak zupełnie załamany. Nie tak to sobie wyobrażał, plan był zupełnie inny... A tymczasem Mingjue zataczał się i staczał w otchłań depresji i alkoholizmu. Przełknął tę gorycz licząc, że uda mu się naprawić brata.
- DaGe siadaj! Koniec z alkoholem, nie wolno ci pić ! Zobacz, jak ty wyglądasz..? - zawołał otwierając okna, a przynajmniej próbując to zrobić. Musiał tu wywietrzyć - Musisz się wziąć w garść, wyglądasz jak żebrak, a nie jak lider sekty... - zawołał i zaraz poszedł zabrać dziecko od mamki byle brat go nie nosił - Zajmę się Songiem, a ty weź kąpiel i idź spać.
Kiedy Sang na niego krzyknął Mingjue, aż usiadł z wrażenia, gapiąc się na brata z niedowierzaniem, a zaraz uśmiechnął się z pobłażaniem pod nosem. Sięgnął po kolejny słój alkoholu, otworzył go i pociągnął solidnego łyka.
- Znajdź odważnego, który zabroni mi pić. - zakpił z młodszego i zaraz zmrużył oczy, gdy Huaisang wziął chłopca - Masz go pilnować. - powiedział groźnie - Jak coś mu się stanie, to zrozumiesz, że jeszcze nigdy nie widziałeś mnie złego. - A-Song był jedynym co mu zostało. A właściwie on i Sang. Zauważył swojego generała w drzwiach, podniósł się więc i podszedł do mężczyzny.
- Całe wojsko ma pilnować tej dwójki.
Sang trzymał chłopca w ramionach i lekko go kołysał. Ten wtulony w jego ciało układał się do snu ,a generał patrzył na to wszystko z odrazą i niezadowoleniem. Gdy mężczyzna zbliżył się do generała ten skinął głową.
- Liderze, proszę o wybaczenie, ale większość wojsk pilnuje murów. Druga część pilnuje wnętrza sekty. Z całym szacunkiem, ale wyznaczyłem już kilkoro ludzi do pilnowania tej dwójki. Więcej nie jestem w stanie. - ukłonił się przed starszym z szacunkiem - Liderze... - zaczął ale Sang mu przerwał.
- Idź zająć się treningiem. Poradzę sobie z bratem. - rzucił i zaraz zamknął drzwi przed jego nosem.
Generał westchnął ciężko i faktycznie się się oddalił się, ale w kierunku Difang Sanga.
- DaGe... Zagram dla ciebie. Musisz się uspokoić i odpocząć. - Huaisang wskazał mu łóżko
Mingjue spojrzał groźnie na brata i wrócił się do stolika na którym zostawił wino, upił solidny łyk i dopiero się odezwał.
- Nie waż się dla mnie grać. Ludzie, którzy dla mnie grali zdradzili mnie. - powiedział smutno i ruszył w kierunku łaźni - Ale możesz zanucić A-Songowi, lubi to, on to dla niego robił. - westchnął ciężko i wszedł do środka. Zaczął nalewać wody do bali, jak najbardziej zimnej, by doprowadzić się do porządku. Rozbierając się zbił dzban z winem, a siarczyste "Kurwa mać" opuściło jego usta. Ostatecznie udało mu się wejść do wody, oparł głowę o krawędź bali i wbił wzrok w ścianę.
Jego głowę zaczęły zalewać wspomnienia.
Meng Yao bał się go od początku, Mingjue doskonale pamiętał jak młodszy wciskał się w ścianę, byle tylko znaleźć się jak najdalej od niego. Żałował, że nie zrozumiał tego wcześniej, samolubnie myślał, że Yao naprawdę przestał się bać, że coś do niego poczuł.
Sang wydał z siebie westchnienie po czym obserwował jak jego brat się stacza. Musiał zrobić coś aby ten przestał wyniszczać samego siebie. Młodszy w ciszy poszedł za bratem i zatrzymał się przy drzwiach masując swoją skroń. Zaraz jednak zaczął nucić jedną z melodii które znał na pamięć. Nie pamiętał skąd ja znal, ale wystarczało, że pamiętał. Dziecko dość szybko zasypiało w jego ramionach. Gdy usnęło zamilkł na moment.
- DaGe,musisz się wziąć w garść... Ja cię potrzebuję, Song cię potrzebuje. Sekta cię potrzebuję. Jak będziesz tak żyć to się wykończysz. - wyszeptał aby zaraz odnieść chłopca do kołyski - Gdy Song dorośnie... Jaki będzie miał przykład jeśli ty będziesz ciągle pił?
- Ale on mnie nie potrzebuje. - mruknął cicho, mając nadzieję, że brat tego niedosłyszy, a już głośniej dodał - A-Song ma ciebie, ty masz dzieciaka Jiangów, a sekta da sobie radę. - powiedział i przymknął oczy by zanurzyć się cały w lodowatej wodzie.
Miał naprawdę wisielczy humor, który przeplatał się z napadami złości. W chwili, gdy myślał, że ma wszystko, okazało się, że nigdy tego nie miał. Zostało mu to wręcz brutalnie odebrane, przez tych których uważał za najbliższych.
Sang westchnął ciężko bo nie tak to miało wyglądać. Liczył jednak, że uda mu się poskładać brata do kupy.
-Daj już spokój. Stało się, no i trudno. Ostrzegałem cię, że tak będzie. - mruknął pod nosem i zaraz wpadł na pomysł - A może przyniosę ci coś smacznego na poprawę humoru? Kawał soczystego mięsa, co ty na to? Ostatnio niewiele jadłeś.
Mingjue doszedł do wniosku, że Sang miał rację.
- Ostrzegałeś, a ja jak zwykle nie słuchałem. Chciałem mu wierzyć to mam za swoje. - rzucił, a zaraz jego smutek zaczęła zastępować złość. Wylazł z wanny nawet specjalnie się nie myjąc, kompletnie zapominając po co do niej wszedł. Sięgnął po materiał i owinął się nim - Tak, największy i najlepszy kawał mięsa jaki znajdziesz w całym Qinghe i wino. - miał gdzieś protesty brata i fakt, że ledwo stał na nogach. Skoro stał, to mógł jeszcze pić.
Młodszy uśmiechnął się zadowolony pod nosem i wycofał do drzwi.
- Tylko proszę cię abyś w tym stanie nie nosił dziecka. - rzucił po czym wybiegł z Fangzi. Pobiegł tak szybko jak potrafił na kuchnię aby zamówić dla brata największy i najlepszy, najbardziej soczysty kawał pieczonego mięsa jaki tylko się dało. Z tym winem nie był pewien, ale ostatecznie się zgodził i z pomocą straży wrócił do Fangzi z tacami zapełnionymi jedzeniem. Zadowolony wszedł do środka układając przed nim pieczeń i podał mu słój wina.
- Pozwolę ci się napić jeśli mi obiecasz, że przestaniesz się upijać, a po posiłku odpoczniesz. - stwierdził spokojnie i spojrzał na czubek głowy brata kontrolnie by upewnić się, że spinka wciąż tam jest.
Zaraz do pomieszczenia wszedł generał kłaniając się z szacunkiem.
- Melduje, że granice Qinghe są bezpieczne, pod murami sekty również nie znajdują się ludzie. Jednakże przyszli petenci. Jakie są rozkazy? - zapytał oficjalnie, a jego wzrok podążył na moment za wzrokiem Sanga. Zastanawiał się nad tym jaki związek miała spinka z całą tą sprawą i miał zamiar się tego dowiedzieć - Czy panicz Nie długo jeszcze będzie pilnował Lidera? Jeśli tak, to proszę o pozwolenie na zebranie wojska na trening.
- Zapewne będę tu siedział do wieczora - rzucił Sang, co dało mężczyźnie znak do tego aby mógł teraz na spokojnie przejrzeć jego zapiski.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro