Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

3. Spacer po Baxie.


W końcu dał za wygraną. Bolały go pięści od bicia i tylko niepotrzebnie tracił energię. Na jakiś czas dał sobie spokój, układając ponownie brodę na dłoniach i wpatrując się w przemijający krajobraz. Strasznie go denerwował. Czemu musiał być taki uparty i go trzymać?

- Za karę...- prychnął pod nosem, wciąż w jakiś sposób przeżywając jego wcześniejszą wypowiedź. Urażony wyjątkowo rozłożył ręce nie wiedząc co mu powiedzieć. Powód dla którego Yao go "męczył" był oczywisty. Choć dla niego może nie do końca. Czemu Nie był takim idiotą? Skrzywił swoje usta i zasyczał pod nosem w ramach dezaprobaty.

- Akurat, chcesz mnie karać. - wymamrotał zgrzytając przy tym lekko zębami - Pewnie używasz tego jako wymówki bo ci się podobam. - Stwierdził szukając nowych zaczepek. Powoli kończyły mu się pomysły na to jak wytrącić go skutecznie z równowagi i doprowadzić, być może do szału. Zagryzł dolną wargę - No przyznaj się, taki wielki i się zakochał - zaczął mu dogryzać, choć domyślał się, że to jest wręcz nie realne żeby mu się podobał choć trochę. Bawił się kosmykiem jego włosów ze znudzenia. Jak daleko musiał jeszcze iść i go znosić? Zaczynał robić się głodny, jego żołądek był pusty - Każdy pretekst jest dobry żeby się do mnie kleić, nie? - mamrotał nie ustępując i nie zamykając ust ani na moment.

- Tobie do reszty coś na mózg siadło? - warknął na niego zirytowany jego ciągłą paplaniną i zaczepkami - Bestia z Qinghe miałaby się uganiać za kurduplem z Lanling? - mruknął w jego stronę, licząc, że ten się obrazi i chociaż na chwilę zamknie - Z resztą, co ci tak zależy nagle, by się tego dowiedzieć co? Może sam jesteś zakochany, co? O i dlatego, że ja nie pokazałem, że jestem to postanowiłeś mnie zabić co? - wkurzały go jego uwagi, najchętniej by go zakneblował, by nie musieć słuchać jego narzekania.

Meng Yao uśmiechnął się zadowolony z siebie bo udało mu się go podpuścić i zirytować. Oczywistym było, że to wszystko nieprawda, ale co mu szkodziło go drażnić i irytować? Zresztą, nie zależało mu. Liczył tylko na to, że ten go puści.

- Czyli jednak coś czujesz skoro masz takie głupie domysły? - zapytał kąśliwie i na moment się zamknął. Trochę go męczyło ciągle gadanie, ale naprawdę, miał dość bycia noszonym jak worek kartofli i rzucanym niewiele lepiej. Kilka upadków ze schodów wystarczyło żeby miał awersję do podrzucania i... Latania w powietrzu.

- Tak, czuję. Niesmak, że robiłem za twoją poduszkę, Niebiosa tylko wiedzą ile czasu. - warknął zirytowany - Po prostu bądź cicho i daj mi pomyśleć, co ja mam z tobą zrobić. Człowiek nawet w spokoju umrzeć nie może. - mruknął Nie niezadowolony i niósł go przez chwilę milcząc. - Właściwie, co żeś zrobił, że wróciłem do żywych? Znowu coś kombinujesz? - zdecydowanie wolał zmienić temat i miał nadzieję, że odciągnie tym trochę go od jego rzekomych zalotów. Przynajmniej nie był już okładany pięściami, może Yao był mały, ale skubaniec miał trochę siły i Nie Mingjue powoli zaczynały boleć plecy.

Guangyao sam milczał moment, by zaraz unieść brwi i parsknąć cichym śmiechem.

- Jesteś idiotą czy tylko udajesz? - zapytał mrukliwie - Niby co miałem zrobić skoro byłem martwy? Jak się obudziłem to już mnie trzymałeś. Nie rób z siebie błazna. - syknął, ale poddał mu jednocześnie coś do przemyślenia. Właściwie, jakim cudem wrócił do żywych? Jakim cudem był to akurat on, a nie tylko Jue? - Może sam coś zrobiłeś i mnie ożywiłeś? Pewnie bardzo się stęskniłeś za moją ładną twarzą. - rzucił od niechcenia rozglądając się po lesie i szukając czegoś, co mogło mu służyć za potencjalną broń. Mógł go ogłuszyć, wtedy miałby większe szanse na ucieczkę...

- Ile może gadać jedna osoba? Nie masz ty w tym małym ciałku jakiegoś limitu czy coś? - zaraz się roześmiał, słysząc jego komentarz, on miałby tęsknić za tym kurduplem? - Zastanawiam się czy przypadkiem nie uderzyłem tą twoją głową w coś, gdy wyciągałem cię z trumny. - chwycił go za kołnierz w taki sposób, że mężczyzna wisiał właśnie twarzą przed nim - Maskę ci kupię, byle nie patrzeć na ciebie. - zaraz po tym znowu przerzucił sobie go przez ramię. - O i nawet wiem do czego mi się przydasz. Rozwalę twoją głową wejście jak nie przestaniesz gadać. - powiedział zadowolony na widok znajomej okolicy.



GROBOWIEC SZABLI



Nie miał problemu z przejściem przez labirynt, zastanawiał się jedynie czemu nie ma żadnych zwłok, które powinny próbować ich odstraszyć.

- Nawet trupy uciekają przed twoją paplaniną. A ja muszę to znosić. - mruknął niosąc go dalej i uważając, by ten nie mógł sięgnąć po nic, czym mógłby próbować zrobić mu krzywdę. Nie Mingjue zdążył zauważyć jak ten rozgląda się za czymś i szczerze wątpił by Meng Yao podziwiał właśnie okolicę. Zdecydowanie nie chciał skończyć w czymś wbitym w ciało. Skoro żyje to ma zamiar to wykorzystać.

Młodszy nie ukrywał swojej frustracji, ale tymczasowo zamknął się w sobie. Miał ważniejsze myśli niż te, którymi Jue próbował go męczyć. Choć starszy chyba nie zdawał sobie sprawy z tego jak głęboki grób sobie właśnie kopał. Yao nie zamierzał mu darować tych wszystkich bluzgów, krzywych spojrzeń i nieprzyjemnych komentarzy. Zmrużył powieki gniewnie i wodził wzrokiem po ścianach szukając czegoś naprawdę ciężkiego. Na tyle lekkiego by mógł to unieść w tej pozycji, ale i ciężkiego by zwyczajnie mu przywalić i zrobić jakieś szkody.

Im mocniej mu przywali tym lepiej. Milczał cały ten czas i kątem oka obserwował czy Jue się na niego patrzy. Niestety, ten na tyle ograniczył mu możliwość sięgnięcia po cokolwiek, że mógł się co najwyżej podrapać po nosie. Jednak dostrzegł swoją szansę widząc na ścianie pająka. Uśmiechnął się pod nosem i przesunął dłoń aby objąć go nią za szyję na moment.

- Gnieciesz mnie tym swoim cielskiem. - fuknął na niego kręcąc się aby złapać nie mały okaz pająka za nóżkę, dość delikatnie i wrzucić mu go za kołnierz.

- I co może jeszcze nieść cię jak księżniczkę? Niedoczekanie twoje. - mruknął, a zaraz zrzucił go z barku łapiąc go właśnie w ten sposób i uderzając placami o kamienną ścianę, gdy poczuł jak coś mu po nich łazi. Dało się słyszeć charakterystyczne plaśnięcie, gdy pająk zakończył, w dość marny sposób, swój żywot. Nie Mingjue spojrzał groźnie na trzymanego w ramionach mężczyznę.

- Grabisz sobie. - rzucił wkurzony i po chwili Yao wrócił na swoje miejsce.

Po tym co właśnie zobaczył, Yao nie miał już żadnych pytań, a jego twarz wyrażała tylko zniesmaczenie. To była chyba jedna z najobrzydliwszych rzeczy jakie kiedykolwiek widział, a sam dźwięk przyprawił go odruch wymiotny. To chyba było apogeum i on osobiście miał dość na dzisiaj i nawet przez chwilę było mu wszystko jedno czy pójdzie do Qinghe, czy do Lanling. Byle jak najdalej od niego.

- Jesteś wielki, śmierdzisz i jesteś obleśny. Fuj. - uniósł się na rękach aby jak najdalej trzymać od zwłok pająka pod jego szatami. Przełknął ślinę czując jak bardzo niedobrze mu od tego. - Puść mnie już, mam dość. Wykańczasz mnie psychicznie. - mruknął załamany znów próbując się uwolnić, ale teraz już dość desperacko.

- Chwila, kto niby wrzucił mi robala, co? To ty masz jakieś chore pomysły. Nie muszę chyba mówić, kto będzie to prać? Ubrudziłeś mi szaty. - spojrzał na niego krytycznie - Kotku, sam kwiatkami nie pachniesz. Mam Ci przypomnieć, że ledwo wyszliśmy z trumny. A przez ciebie mam robala rozgniecionego na plecach. Ściągnął go ze swoich barków i ponownie niósł na wyciągniętej ręce. - Lepiej? Czy wolisz, by nieść jak księżniczkę? - zapytał złośliwie. W końcu miał nad nim trochę przewagi. Sam nie był zachwycony tym robalem na plecach, ale nie takie rzeczy trzeba było przeżyć. Teraz wiedział, że jak Yao zacznie go znów wkurzać to może go przerzucić przez ramię, młodszemu zdecydowanie nie podobał się rozgnieciony robal.

Guangyao spojrzał na niego pytająco i uniósł brwi.

- Kto, kto. Sam wpadł idioto. - Fuknął na niego i skrzyżował ręce na torsie mając ochotę go trzasnąć prosto w łeb - Nie lepiej. - syknął pod nosem znowu wisząc jak worek kartofli, ale trzymany tym razem za kołnierz. Patrzył na niego z nienawiścią i paląca frustracją - Tak ,wolałbym być księżniczką. - stwierdził na głos i zmrużył przy tym swoje powieki. Odwrócił wzrok w przeciwną stronę i rzucił krótko - Sam sobie te szmaty wypierzesz. Nie będę ci usługiwać. - wybuczał zniesmaczony. Choć w tej pozycji mógł go bez problemu kopnąć prosto w łeb. Wziął zamach aby trafić go w ten pusty sagan.

Mingjue bez większych problemów udało mu się odnaleźć właściwe pomieszczenie i zafascynowany stanął przed trumną w której spoczywała jego szabla. Czuł ją wyraźnie. Zdjął pokrywę i zajrzał do środka. Z czcią wyjął Baxie ze środka i przejechał palcami po krawędziach, jakby właśnie znalazł najcenniejszy skarb. Zaraz też musiał poprawić mężczyznę na swoim barku, bo ten chyba znów próbował uciec.

- Mówiłem jestem większy, nie uciekniesz. - mruknął dalej przyglądając się swojej szabli - Jeszcze z radością będziesz je prał. - zaraz uniósł rękę, by zablokować kopnięcie. - Skończyłeś się rzucać? Niosę cię, nie męczysz się, a ty się agresją odwdzięczasz. Jak tak mała osoba może mieć w sobie takie pokłady nienawiści? Co ja ci takiego zrobiłem? - powoli ruszył w stronę wyjścia. Zastanawiając się jak bardzo niepoprawne będzie zamknięcie Yao w jednej z trumien. Podrzucił go w powietrze i złapał, częściowo sadzając sobie na przedramieniu. Z wrednym uśmiechem obserwował jak ten musiał się go złapać, by nie zlecieć. Brakowało tylko, by zaczął go tłuc po głowie.

- A latać księżniczka lubi? - zapytał, gdy wyszli na zewnątrz i wskoczył sprawnie na Baxie, powoli wznosząc się do góry.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro