Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

28. Jak rozwścieczyć bestię p.2


Jue spojrzał za dosłownie uciekającym kochankiem, a posłaniec czmychnął zaraz za Meng Yao, najwyraźniej nie chcąc narażać się na gniew lidera sekty.

- Głowa go kurwa boli. - warknął i pieprznął Baxią o ziemie - A tak pięknie się zapowiadało.

Wkurzony zaczął się ubierać i poprawiać włosy.

- Cały dzień prowokowania, by czmychnąć przy najbliższej okazji. - mruknął pod nosem i zabierając Baxie, wyszedł z Fangzi. Gdy doszedł na główny plac, jego żołnierze faktycznie już czekali, więc wymówka Huaisanga nie była taka najgorsza.

- Liderze sekty! - jeden z dowódców podszedł po niego - Widzę, że panicz Nie przekazał ci informację, wojsko jest goto... - mężczyźnie nie dane było dokończyć swojej wypowiedzi. Musiał zająć się zbieraniem swoich zębów z ziemi i to dosłownie. Mingjue znalazł winnego całej sytuacji i czystym odruchem było przyłożenie mężczyźnie. Dopiero po chwili się zreflektował, że chyba nie powinien tego robić.

- Wybacz. To było silniejsze. - pomógł dowódcy podnieść się z ziemi i zauważył, że najbliżej stojąca grupa cofnęła się dość znacznie.

Mingjue właściwie nie zdziwił zbytnio ten widok, czego on mógł się spodziewać jak bez ostrzeżenia, posłał jednego z ludzi do siedziby medyków. Ale to nie do końca była wina Jue, gdyby nie dowiedział się, że to właśnie ten mężczyzna jest winny temu, że Meng Yao uciekł mu z sypialni, to zwyczajnie nikt by nie ucierpiał. Bez słowa wzbił się w powietrze, a żołnierze podążyli za nim. Zabrał ze sobą jedynie jedną trzecią wojska, reszcie nakazując pilnowanie Nieczystej Domeny jak i samego Guangyao.

Po dość długim locie wylądowali w okolicach jednej z wiosek, w pierwszej kolejności Nie Mingjue chciał zająć się tymi najbardziej niebezpiecznymi stworami, a według wszelkich raportów największe spustoszenie siała aktualnie grupa żywiołaków, właśnie gdzieś w tej okolicy. Już miał rozdzielić zadania, gdy usłyszał jak jeden z mężczyzn zaczyna sobie z niego żartować, a konkretnie z faktu, że ich lider jest wściekły bo Meng Yao czmychnął mu z sypialni. Nim ktokolwiek zdążył się zareagować, mężczyzna leżał lekko ogłuszony na ziemi.

- Zabrać do Domeny. - mruknął Nie i ruszył przed siebie.

Dość szybko rozprawili się z żywiołakami, zapewniając spokój okolicznym mieszkańcom, żaden z żołnierzy nie został też zraniony przez nie. Nie można było jednak powiedzieć, że nie było strat w ludziach, a wszystko za sprawą Nie Mingjue. Tylko w tym jednym miejscu wysłał z powrotem do Nieczystej Domeny kolejne trzy osoby w stanie wymagającym pilnego kontaktu z medykiem.

Kolejne zadania szły wyjątkowo dobrze, Mingjue nie musiał już nikogo więcej wysyłać do medyków. Z jakiegoś dziwnego powodu jego żołnierze zachowywali się wyjątkowo cicho i utrzymywali bezpieczny dystans pomiędzy nimi, a swoim liderem.

***

Yao szedł zadowolony z siebie i aż się zatrzymał słysząc huk uderzenia. Obejrzał się przez ramię, a widząc, że jeden z dowódców właśnie dostał w pysk, za samo odezwanie się, podwinął swoją szatę i przyspieszył kroku, żeby tylko jak najszybciej spieprzyć z miejsca. To było dość zabawne, pomijając fakt, że osoba niewinna dostała w twarz. Ale samo rozdrażnienie Mingjue było piekielnie zabawne i przyniosło mu dużo satysfakcji. Już sobie wyobrażał co będzie kiedy ten wróci. Gdy wszedł do głównej sali,faktycznie siedziała tam dwójka młodych ludzi ubranych w ślubne szaty. Ten widok mocno go zaskoczył bo ostatnie czego się spodziewał to taki widok o tej porze. Usiadł więc przy dużym stole i spojrzał na nich w ciszy. Nim zdążył cokolwiek powiedzieć para się ożywiła.

Zaczęli opowiadać o tym ,jak zostali napadnięci gdy ich powóz kierował się do jego rodzinnych stron. Jak zrozumiał sam Yao, panna młoda miała zamieszkać z mężem w jego rodzinnych stronach poza sektą. Pochylił się lekko i powoli drapał po brodzie w zastanowieniu.

- Ale właściwie, czemu przychodzicie z tym do mnie? Znaczy, przecież mogliście poprosić wojsko stacjonujące w mieście o pomoc... - zaczął, a na to pan młody od razu się odezwał.

- Próbowaliśmy. Ale zostaliśmy zignorowani... - Yao mruknął na tę nowinę po czym zamyślił się jeszcze bardziej. - A tak właściwie, co zginęło?- zapytał i sięgnął po pędź aby zamoczyć go w tuszu i zacząć zapisywać.

Guangyao wziął głębszy wdech i siedział tak zastanawiając się co tu nie pasuje. Ale nie musiał się odzywać. Zaraz Pan młody wyjaśnił.

- To nie byli ludzie, nie wiem co to było, ale.. Cudem uciekliśmy z tego miejsca. - Yao westchnął ciężko i zajrzał w stronę drzwi. Jednak z tego miejsca już wiedział, że Mingjue wyruszył już na łowy. Zmarszczył lekko brwi po czym zapisał coś na pergaminie i skinął głową.

- W porządku, zajmę się tym. - obiecał i zaraz zawołał jednego z żołnierzy prosząc go o pełną eskortę młodej pary do ich miejsca docelowego. A on sam wstał i mając te wszystkie informacje miał zamiar ruszyć w teren. A przynajmniej do momentu, aż drogi nie zagrodził mu jeden z generałów.

- Paniczu Nie, proszę o wybaczenie, ale dostałem wyraźny rozkaz zadbania o twoje bezpieczeństwo i dopilnowanie abyś nie opuszczał Nieczystej Domeny. - skłonił się przed nim, a zaraz dało się zauważyć kilku mężczyzn mających pilnować Meng Yao - Lider sekty wyraź... - zamilkł widząc, jednego z żołnierzy którzy wyruszyli z Nie Mingjue, który wylądował właśnie z poszkodowanym przed główną salą.

Yao przesunął wzrokiem po twarzy generała, a zaraz potem lekko podskoczył widząc, tamtych. Odetchnął ciężko widząc w jakim są stanie. W sumie to była jego wina, ale nie przejmował się tym szczególnie.

- Och... - mruknął pod nosem i popatrzył na generała - Po prostu wyślij więc ludzi żeby to sprawdzili. - odparł krótko i pochylił się aby zobaczyć na tych którzy zostali pobici. Westchnął ciężko i rozmasował czubek nosa.

Mężczyzna skłonił się przed przyszłym liderem i zgodnie z jego rozkazem wysłał oddział do sprawdzenia tego i uporania się z problemem.

- Czy Mingjue już wrócił? - zapytał Yao zaplatając ręce za plecami.

- Przykro mi paniczu Nie. Lider sekty uporał się dopiero z jednym zadaniem, na dzisiejszy wieczór wyznaczył ich cztery. Można jednak powiedzieć, że nocne łowy przebiegają bez większych problemów. - mężczyzna który dostarczył rannego skłonił się przed Meng Yao.

Yao jedynie westchnął znudzony, skoro nie mógł opuścić Nieczystej Domeny, nie miał też za bardzo nic do roboty, to musiał znaleźć sobie jakieś zajęcie. Rozejrzał się pośród ciemności, nie działo się nic godnego uwagi. O tej porze większość już odpoczywała, a straż zmieniała się na warcie.

- No cóż... Skoro nie mogę wyjść... Nie mogę też nic innego robić. - zaczął spokojnie i ruszył przed siebie w kierunku ogrodu - Generale wybierzmy się na spacer. Czekanie na Lidera się wydłuża, a mnie wciąż boli głowa. - Skwitował to i odprowadził wzrokiem parę którą kazał się zająć straży.

W końcu skierował swoje kroki w stronę Ogrodu aby przejść się po nim. Wykonał wokół niego spore okrążenie z ciekawością oglądając naprawione mury. W końcu postanowił powrócić do Fangzi aby tam zażyć kąpieli. Dlatego też nakazał generałowi pozostać pod drzwiami, a sam udał się do balii wypełnionej już gorącą wodą i olejkami.

***

Minęło całkiem sporo czasu nim Mingjue wrócił z nocnych łowów. Nieczysta Domena w większości była pogrążona we śnie. Po odprawieniu wojska skierował swoje kroki do Fangzi. Miał zamiar wziąć kąpiel i odpocząć, mając nadzieje, że młodszy nie będzie go już prowokować, bo nie ręczył dziś już za siebie. Wchodząc do środka zauważył brak kochanka w łóżku, ale po subtelnym zapachu olejków jaki roznosił się w środku mógł tylko zgadywać, że Yao znajduję się w łaźni.

- Wróciłem. - rzucił głośno i ściągnął z siebie szaty, zostając jedynie w lekkiej narzucie i spodniach, czekał na zwolnienie łaźni.

Młodszy drgnął lekko na jego słowa, gdy jego głos rozbrzmiał tak nagle. Nie słyszał nawet kiedy wszedł do Fangzi. Ile to on już siedział w tej balii z wodą? Chyba wystarczająco długo bo czuł, że woda robi się chłodniejsza. Powoli wstał i osuszył swoje ciało. Naciągnął delikatne materiały na siebie w których sypiał i wyszedł z łaźni. Spojrzał na starszego i uśmiechnął się delikatnie.

Czekając na wyjście młodszego, Nie usiadł przy stoliku i napił się wina. Gdy ten pojawił się w drzwiach powiódł po nim wzrokiem, a wspomnienia z tego wieczoru natychmiast go zaatakowały, a pożądanie które niemal udało mu się uspokoić wróciło, ze zdwojoną siłą.

- Och, wróciłeś już ? - zapytał jakby wcale go nie słyszał po czym z dłoni wypadł mu materiał który miał założyć na ramiona - Ojej... - mruknął i schylił się aby go podnieść.

Podniósł się z miejsca, z zamiarem udanie się do kąpieli, jednak Meng Yao najwyraźniej wchodził na nowy poziom prowokowania go. Słysząc jego "Ojej", doskonale wiedział, że to nie było takie przypadkowe.

Całe jego samoopanowanie szlag trafił, gdy młodszy schylił się po materiał, wypinając krągłe pośladki w jego stronę.

- Dość tego. - dla Mingjue tego było zdecydowanie za dużo. Bestia z Qinghe zamierzała wziąć to czym młodszy niemal przez cały dzień go kusił. Jednym susem znalazł się przy Meng Yao i gdy ten się wyprostował, docisnął młodszego twarzą do ściany.

Yao chociaż chciał to nie zdążył nawet zareagować na ten gest. O ile miał zamiar go podrażnić jeszcze tego wieczoru to przynajmniej nie w ten sposób. A może? Ale w tym konkretnym momencie nie było to zamierzone. Z jękiem zaliczył bliskie spotkanie ze ścianą, a jego wcześniejsze słowa odbijały się echem w jego głowie. Przygnieciony do ściany nie miał zupełnie szans z wiele większym od siebie mężczyzną nie mówiąc już o sile jaką ten dysponował.

Nie Mingjue natychmiast złapał młodszego za dłonie i uniósł je wysoko nad jego głowę i zaczął całować odsłonięty kark mężczyzny. Drugą dłoń wsunął pod szaty młodszego sunąc nią po udzie Yao. Jue miał serdecznie dość prowokowania go, zabrał na chwilę dłoń z uda narzeczonego i posłał Baxię, by zablokowała drzwi.

- Teraz nikt mi już nie przeszkodzi. - mruknął i zaczął rozwiązywać szaty Yao, wciąż trzymając go obróconego do ściany. Otarł się lekko o pośladki kochanka, by ten doskonale wiedział co go czeka.

Młodszy szarpnął się rękami gdy te zostały uwięzione nad głową. Jęknął cicho i otarł się o jego ciało mimowolnie. Na moment zabrakło mu słów aby to jakoś skomentować. A przynajmniej to co właśnie się działo, co z nim robił. Musiał przyznać, że to było cholernie podniecające kiedy Mingjue tak go dopadł. Musiał się zastanowić nad częstszym prowokowaniem starszego albo w jakiś sposób zrobić mu celibat.

- Ah.. jesteś pewny? - zapytał wyginając się i próbując uwolnić spod uścisku jego dłoni. Czując jak twardy jest zaczynał się bać co ten zrobi z jego tyłkiem.

- Jestem cholernie pewny. Drzwi są zablokowane, okna już od dawna... - powiedział spokojnie Mingjue, a już nieco niższym, bardziej mrukliwym tonem dodał -Jesteś mój i zamierzam pokazać ci czym kończy się prowokowanie Besti z Qinghe. - mruknął mu tuż przy uchu, za nic mając te śmieszne próby oswobodzenia się młodszego. Jakby to w ogóle było możliwe. Korzystając z szarpaniny Meng Yao, rozsunął całkiem jego szaty i wodził dłonią po nagim ciele kochanka. Jednym ruchem obrócił go w swoją stronę i wciąż trzymając jego ręce ku górze, wpił się drapieżnie w wargi młodszego.

Meng Yao stęknął mimowolnie, dał siebie szarpnąć i odwrócić gwałtownie w drugą stronę. Mingjue był taki brutalny ku jego zdziwieniu. Spojrzał na niego wielkimi oczami kiedy już mógł spojrzeć mu w twarz i zaraz zabrakło mu tchu przy pocałunku. Zdecydowanie pałeczka była teraz po stronie starszego, a on sam nie miał nic do gadania. Jęknął w jego wargi i zacisnął lekko uda próbując wciąż wydostać się spod jego rąk, ale nawet na to nie miał szans.

Gdyby nie jęk jaki wydał z siebie młodszy, to Nie Mingjue nawet by go puścił, jednak teraz było na to już za późno. Za bardzo go pragnął, by znów dać się prowokować i zaczepiać. Złapał go za pośladek i ścisnął dość mocno, ustami zjeżdżając na szyję mężczyzny. Swoją nogą rozsunął te należące do Meng Yao i stanął pomiędzy nimi, teraz młodszy nie miał z nim szans. Był jego.

Z warg Guangyao po raz kolejny uciekł głośny jęk, a sam wygiął się w lekki łuk. Nie mógł wytrzymać napięcia jakie się w nim wytwarzało. Mimowolnie zaczął ocierać się o jego udo. Ciche powarkiwanie jego bestii było takie gorące, że już zapomniał o tym jaki miał cel w tym wszystkim. Oblizał dwoje wargi powoli i spojrzał na niego zamglonym wzrokiem

Mingjue puścił jego ręce i łapiąc go pod pośladkami podniósł go do góry sadzając na swoich biodrach i znów dociskając do ściany. Wargi Jue zaatakowały usta młodszego, dając mu tylko chwilę przerwy, na złapanie oddechu. Potężne dłonie Nie ugniatały pośladki Meng Yao, podczas gdy jego penis naciskał na wejście młodszego przez warstwy materiału.

Młodszy miał ochotę uciec z jego objęć, wszystko było takie nagłe, niespodziewane, ale podniecenie było silniejsze. Był cały rozpalony i czuł jak jego członek wdziera się w niego. Jedyne co powstrzymywało go przed wejściem to warstwy materiału, ale i te nie dawały coraz bardziej rady pod naciskiem mężczyzny. Objął go wokół szyi ciasno i złapał go za włosy szarpiąc za nie.

Nie Mingjue zsunął z siebie spodnie, a te należące do młodszego w ciągu jednej chwili leżały rozerwane na ziemi. Jue mruknął zadowolony czując jak jego penis bez żadnych przeszkód ociera się o pośladki kochanka.

- Jesteś mój. - warknął i wszedł w niego, mocno dociskając do swoich bioder.

Yao wydał z siebie przeciągły i głośny jęk kiedy starszy wtargnął w jego wnętrze. Zrobił to tak nagle i niespodziewanie, że jego ciało wygięło się w mocny łuk. Zacisnął mocniej palce na jego włosach po czym zacisnął się również na jego członku nieco mocniej.

- AGH.. tylko twój - wyjęczał zadrapując jego ramiona i kark.

Mingjue uśmiechnął się do siebie na to wyznanie, Meng Yao był jego, tak jak powinien być od początku. Chociaż nie uważał go w żadnym wypadku za rzecz.

Jue miał zamiar słuchać dziś tych uroczych jęków przez cholernie długi czas. Podniósł go lekko do góry i znów opuścił na swojego członka z cichym pomrukiem zadowolenia. Podobało mu sie jak Yao szarpie go za włosy przy każdym ruchu, w pewnym sensie zapewniało go to o tym, że młodszemu jest z nim cholernie dobrze.

Guangyao zacisnął dłonie w pięści i wygiął się mocniej, z jego ust za każdym razem uciekały bezwstydne niczym nie pohamowane jęki. Bał się, że nabawił się tiku nerwowego, bo co jakiś czas kątem oka spoglądał w kierunku zablokowanych drzwi.

- DaGe.. - wykrztusił z siebie i owinął go ciasno udami wokół talii.

To jedno, słodkie "DaGe" było tym na co czekał Mingjue. Czuł jak zalewa go kolejna fala podniecenia, a on sam coraz bardziej traci nad sobą kontrolę, której resztek uparcie się trzymał by nie zrobić Meng Yao krzywdy. Wpił się znów w usta młodszego, bez litości raz za razem zagłębiając się w jego wnętrzu. Usta starszego skutecznie tłumiły jęki mężczyzny, chociaż dziś chyba nie miał nic przeciwko, by słyszała je cała Nieczysta Domena.

Yao nie był w stanie się do końca utrzymać i to, że starszy go mocno trzymał, ratowało go przed upadkiem na ziemię. Jęczał szaleńczo w jego wargi z przyjemności i nabijał się na niego czując nadchodzący orgazm którego nie mógł powstrzymać.

Mingjue mruknął i z zadowoleniem przyjął drżenie mniejszego ciała, gdy Yao osiągnął pierwsze ten nocy spełnienie. Pozwolił mu chwilę odpocząć i mocno trzymając go pod pośladkami i plecami ruszył z nim w kierunku łóżka na którym go położył, samemu zwisając nad nim. Zaraz też znów wbił się w niego, mocno przytrzymując jego biodra.

Meng Yao nawet nie liczył, że skończy się na tym. Dobrze wiedział, że nie. Opadł na łóżko ciężko i zupełnie bezwładnie leżąc pod nim. Mógł tylko leżeć i jęczeć kiedy ten robił z nim co chciał. Był zupełnie otumaniony jego zapachem i całym napięciem jakie się w nim wytworzyło. Jęczał głośno zaciskając się na jego członku z odczuwanej przyjemności.

______________________________________________________________________________






Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro