Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

22. Coś ty zrobił?


Minęło kilka dni. Może minął tydzień, jak nie więcej? Dopiero po tak długim czasie sam Yao mógł podnieść się do siadu z pomocą starszego medyka. Ten zajrzał na opatrunki, zdjął szwy i znów opatrzył ranę zalecając młodemu mężczyźnie jak najmniejszą ilość wysiłków. Rana wciąż mogła pęknąć, a wtedy będzie trzeba powtórzyć i przedłużyć leczenie rany na jego plecach.

Mingjue nie było już w Fangzi, a młodszy zastanawiał się gdzie ten mógł się udać. Z pomocą służby Guangyao nałożył nowe, czyste, delikatne szaty, aby te nie obciążały zbytnio rany i nie uciskały jej. W drzwiach czekał już generał, gotowy eskortować młodego mężczyznę i ochraniać go podczas ewentualnego spaceru. Ten jednak nosił w sobie spory ładunek frustracji, od momentu kiedy dotarła do niego informacja, że sam Mingjue przesłał mu niezliczone ilości duchowej energii, aby mógł wyzdrowieć szybciej. To było dość ryzykowne i niemądre. Przynajmniej w jego odczuciu. Może i by leżał ponad miesiąc w łożu, ale nie ryzykowałby tym samym utraty zdrowia starszego.

Yao nie mógł iść szybko, mógł jedynie kroczyć powoli w stronę placu treningowego, na którym, jak dowiedział się od generała, już od rana ćwiczyła grupa żołnierzy pod okiem Mingjue. Zszedł powoli po dwóch schodkach, aby zbliżyć się do starszego i zdzielić go lekko wachlarzem w ramię.

Jue uśmiechnął się widząc kątem oka, że młodszy jest już w stanie samodzielnie chodzić. Ostatnie treningi wyglądały zupełnie inaczej, bo sam starszy nie brał w nich udziału. Zwyczajnie nie miał to to zbyt wiele sił. Zaraz jednak cały uśmiech zszedł mu z twarzy, gdy został zaatakowany, nie żeby jakoś specjalnie to poczuł, ale jego uszy zaraz boleśnie odczuły krzyki młodszego.

- Czy ty jesteś mądry?! Myślisz ty czasami?! - po tym znowu zdzielił go wachlarzem jednak zaraz jego ręka została zatrzymana przez generała.

- Paniczu, medyk zabronił ci się nadwyrężać. - zauważył, wiedząc, że coś takiego nie może faktycznie zranić jego lidera, o ile ten w ogóle to poczuł.

Meng Yao wziął głębszy wdech i zaraz szturchnął go lekko.

- Jak mogłeś to zrobić? A gdyby coś ci się stało DaGe? Myślisz w ogóle? - zapytał z wyraźną złością i żalem - Mógłbyś zginąć... Mając tak mało energii duchowej... Gdyby coś ci się stało... - zaczął się nieco jąkać, zdając sobie sprawę z tego, że chyba, aż nadto dał się ponieść emocjom, jednocześnie odkrywając swoje prawdziwe intencje wobec Mingjue. Zacisnął lekko szczęki i wziął głębszy wdech - Nigdy bym ci tego nie wybaczył..

Nie miał zbytnio pojęcia o co chodzi młodszemu, spojrzał pytająco na generała, ale ten jedynie pokręcił głową. Dopiero po chwili dotarło do niego za co tak właściwie dostaje opieprz i musiał przyznać, że było to na swój sposób urocze.

- Kto ci powiedział? - spytał chcąc wiedzieć kogo powinien skrócić o głowę - Poza tym musiałem to zrobić, inaczej dochodziłbyś do siebie dużo dłużej. - powiedział wzruszając ramionami. Nie uważał, żeby to było coś złego, czy niebezpiecznego.

Meng Yao spojrzał na niego lekko spod byka, a generał westchnął aby wycofać się zaraz o dwa kroki. Zupełnie jakby wyczuwał, że za moment może dojść do rozlewu krwi.

- Usłyszałem przypadkiem. - stwierdził krótko i lekko zacisnął palce na wachlarzu, który jakimś cudem nie złamał się od uderzeń - Ale widzę, że masz to w nosie. - szepnął widocznie oburzony faktem z jaką obojętnością tamten podchodzi do całej tej sytuacji - Powinienem się na ciebie obrazić. - stwierdził, po czym skrzyżował ręce na torsie mając zamiar udać się w dalszą drogę.

Nie Mingjue złapał go delikatnie dłonią za ramię, a druga wylądowała na twarzy młodszego. Jue uważał, że ten trochę przesadza.

- A-Yao, nie zrobiłem niczego ryzykownego, sam dobrze wiesz, że gdyby nie to, to spędziłbyś w łóżku kilka tygodni, a nie kilka dni. Doceniam twoja troskę, muszę przyznać, że sposób w jaki się o mnie troszczysz jest niezwykle uroczy, ale nic mi nie groziło. - przytulił go do siebie, uważając na jego plecy. Może i uważał, że ten trochę przesadza, ale nie zamierzał ryzykować kolejnej wojny z nim - To tylko trochę energii duchowej. Najdalej za dwa dni będę w pełnej formie. - powiedział uspokajająco.

Młodszy poczuł się nieco niezręcznie, kiedy ten tak przy wszystkich złapał go w swoje ramiona. Jego policzki zaszły delikatna czerwienią, a sam poczuł się nieco zawstydzony. Już wystarczająco go upokarzali złośliwymi komentarzami, a teraz czuł, że jeszcze bardziej nie będzie miał życia w sekcie. Nawet jeśli Mingjue znowu został Liderem. Chrząknął cicho na jego komentarz na temat tego jak rzekomo uroczy jest, kiedy się o niego troszczy. Lekko odwrócił wzrok.

- Jestem Ci wdzięczny za pomoc... Wszystko wszystkim, ale mimo to mogło ci się coś stać... - wyszeptał zupełnie mięknąć i tracąc zaparcie do kłótni z nim, w momencie kiedy zamknął go w swoich ramionach. Zamknął na moment oczy i sam wyciągnął dłonie aby wtulić się w jego ciało. Ten dzień był wyjątkowo chłodny, więc czuł się lepiej kiedy tkwił między jego ramionami

- Nie tak łatwo jest mnie wykończyć. - powiedział nieco rozbawiony Jue- Uważałem na siebie i robiłem to bardzo ostrożnie. Naprawdę nic mi nie groziło.

Młodszy najwyraźniej zgubił chęć dalszej kłótni, gdy go przytulił. Nie miał nic przeciwko temu, by Meng Yao tkwił w jego ramionach. Kilku żołnierzy patrzyło na tę scenę z niedowierzaniem, ale po groźnym spojrzeniu swojego lidera szybko wrócili do treningu. Nie Mingjue po ich minach dobrze wiedział, że już nie znajdzie się odważny, by rzucać nieprzychylnymi komentarzami w kierunku młodszego. Pięść Mingjue okazała się być niezawodnym argumentem, zamykającym wszystkim usta.

Schowany w jego objęciach Yao zupełnie zapominał o tym co wcześniej chciał powiedzieć. Widocznie nie było to nic ważnego skoro uleciało z jego głowy tak ekspresowo. Westchnął cicho i miał wrażenie jakby miał zaraz zasnąć. Dlatego w końcu odsunął się od niego, trzymając go wciąż za ramiona. Uśmiechnął się do niego nieśmiało i skinął lekko głową.

- Niech będzie. - odparł spokojnym głosem, wyraźnie spuszczając już z tonu. Przysunął się aby wziąć go za dłoń i lekko zacisnął na niej palce - Zgłodniałem. - przyznał i pomasował swój brzuch lekko. Zaraz odsunął się od niego i wskazał na swoje szaty - Właśnie... Co myślisz?- zapytał i obrócił się lekko. Dostał nowe materiały, zupełnie inne niż poprzednio.

Dopiero teraz Nie zwrócił uwagę na to co młodszy ma na sobie. Szaty zdecydowanie były utrzymane w kolorach sekty Nie, dodatkowo najwyraźniej któraś ze służek zadbała o to, by pokazywały jak wysoką pozycję w sekcie ma mężczyzna.

Krój i kolor szat odpowiadały tym sekty Nie, jednak materiał wydawał się być niezwykle delikatny i Jue uważał, że wyjątkowo pasuje do Meng Yao. Sam nie zdecydowałby się na taki rodzaj materiału, zwyczajnie nie wytrzymałby zbyt długo przy nim.

- Podoba mi się. Jak wyzdrowiejesz pokaże ci jak bardzo. - szepnął, pochylając się do jego ucha. Zwolnił żołnierzy z treningu, co ci przyjęli z wdzięcznością. - Co chciałbyś zjeść?

Wyraz twarzy mniejszego zmienił się na jego słowa. Przybrał jeszcze większej czerwieni i mimowolnie uniósł dłoń aby trzepnąć go lekko w ramię. Jak on mógł mówić tak bezwstydnie rzeczy kiedy wokoło było tylu ludzi? Wziął głębszy wdech i pokręcił głową.

- Sam nie wiem.- mruknął i powolnym krokiem skierował się w stronę ogrodu. Miał zamiar zjeść śniadanie właśnie tam. Chłód nie był teraz problemem, szczególnie kiedy miał przy sobie tego wielkiego mięśniaka. Mógł mu robić za ogrzewanie. - Wyjątkowo mam ochotę na coś słodkiego

Mingjue nie chciał go już bardziej zawstydzać, ale podobał mu się taki zarumieniony. Zwłaszcza, że Nie spodziewał się raczej awantury po takich słowach, a jeszcze nie tak dawno pół Qinghe słyszało by młodszego, gdyby wtedy powiedział mu coś takiego. Ruszył razem z nim do ogrodu, podając mu po drodze swoje ramię, by ten w razie potrzeby mógł się na nim wesprzeć.

Jin Guangyao nie widział problemu w tym, aby podnosić głos na Mingjue. Zwyczajnie nie miał na to sił, wciąż dochodził do siebie po tym... "wypadku" jakiego doświadczył. Złapał się jego ramienia, krocząc wolno w stronę ogrodu. Żałował, że nie wziął ze sobą narzuty, teraz chłód jeszcze bardziej mu doskwierał. Każdy mocniejszy dreszcz sprawiał ból w świeżo gojącej się ranie. Zasiadł początkowo na poduszkach, ale zaraz otulił się ramionami. Bardziej myślał nad tym aby dobrze wyglądać, niż o tym aby nie zamarznąć.

Gdy usiedli w ulubionym miejscu Yao, Nie poprosił o przyniesienie dla nich śniadania, dla Meng Yao w słodkiej odsłonie.

- Może powinienem poprosić o przyniesienie płaszcza dla ciebie? Dla mnie chłód nie stanowi problemu, ale ty możesz się przeziębić.

- Jeśli możesz. - stwierdził decydując się aby ostatecznie ubrać się cieplej. Nim się obejrzał, służka przybiegła do niego z grubym, ciepłym materiałem. Otulił się nim ciasno i przewiązał sznurek na torsie. - Od razu lepiej. - stwierdził i rozejrzał się po ogrodzie. Dziś wyglądał dziwnie ponuro przez aurę pogody jaka właśnie panowała. - Znów będzie padać.- stwierdził cichym głosem patrząc na pochmurne niebo. Zdecydowanie wolał kiedy na niebie świeciło gorące słońce.

- Jeśli wolisz możesz spędzić resztę dnia przed kominkiem. - zaproponował Mingjue i zaraz podał mu herbatę, którą przyniosła służba.

Jue przyjrzał się uważnie młodszemu, dalej nie wyglądał na wypełni usatysfakcjonowanego temperaturą. Westchnął i przesiadł się za niego, by ten mógł wtulić się w niego.

- Wyglądasz ślicznie, ale powinieneś najpierw myśleć o tym by się nie przeziębić. - powiedział cicho, przysuwając swoje usta do jego ucha. Jeszcze tego im brakowało, by młodszy się przeziębił. Jue obawiał się, że ewentualny kaszel, mógłby powodować dużo bólu.

Jego komplement sprawił, że Meng Yao znów zarumienił się lekko. Już sam fakt, że starszy wziął go między uda, był wystarczająco zawstydzający. Oparł się wygodnie o jego ciało, uważając aby nie uszkodzić sobie pleców jeszcze bardziej.

Starszy sięgnął pałeczkami po kawałek mięsa i włożył go sobie do ust. Zaczynał się zastanawiać jakich sztuczek używa Huaisang, że nikt jeszcze nie odwiedził Nieczystej Domeny po ich powrocie. Nie żeby jakoś szczególnie mu to przeszkadzało, wręcz przeciwnie im dłużej nikt nie odkrył ich ponownej obecności w świecie kultywacji, tym dłużej mieli spokój.

Mniejszy sam zabrał się za swoje śniadanie, jedząc powoli, równie wolno unosząc pałeczki.

- Jak będę chory to będziesz musiał się mną opiekować, rozgrzewać mnie i karmić.- mówił z lekkim rozbawieniem wsuwając słodkości do ust.

- Mogę to robić nawet jeśli nie będziesz chory. - mruknął niskim głosem Jue, tuż przy jego uchu, równie rozbawiony co Yao, dobrze wiedząc, że młodszy zapewne znów się zawstydzi. Jeśli miał być szczery lubił to robić, taka drobna złośliwość, która była jednocześnie urocza według Nie. Kolejne kawałki mięsa i ryżu lądowały w ustach starszego, który specjalnie pomijał warzywa. Zwykle oddawał je Yao, a młodszy nie specjalnie wtedy protestował. Przynajmniej nie słuchał wyrzutów, że powinien je jeść.

Yao poruszył lekko brwiami i podniósł głowę aby spojrzeć na niego. Milczał pochłaniając porcje w ustach i zaraz westchnął ciężko. Ułożył się wygodniej i sięgnął po warzywa. Po chwili odłożył wszystko, gdy już się najadł i westchnął ciężko. Z racji tego, że poczuł się już trochę lepiej to i jego ciało zaczęło wyrażać inne potrzeby niż odpoczynek. Przesunął powoli dłońmi po udach Nie i zaczepił jego skórę pod materiałem. - A jak byś się mną zajął hm..?

Z gardła Nie Mingjue wydobył się cichy, ostrzegawczy pomruk, gdy poczuł dłonie młodszego na swoich udach. Nie tylko Yao miał swoje potrzeby, a raz pobudzona Bestia, nie chciała się uspokoić. Jue i tak trzymał ręce przy sobie, nie chcąc w żaden sposób skrzywdzić młodszego, czy to uczuciowo, czy fizycznie.

- Nie możesz tego robić jeszcze. - mruknął cicho i przejechał dłonią po karku młodszego. On już doskonale wiedział o jaki rodzaj "zajęcia się" może chodzić młodszemu i jeśli miał być szczery, sam chciał się nim zająć w taki sposób.

Guangyao dobrze wiedział, że jeszcze nie może tego robić, ale pokusa była silniejsza niż zdolności organizmu. Obrócił się powoli i usiadł przodem do starszego mężczyzny. Wiedziony dziwnym, wewnętrznym uczuciem przysunął się i wbił w jego wargi lekko. Nie mógł się powstrzymać, chciał skorzystać z tego, że przez chwilę byli zupełnie sami. Chłód piekł jego policzki, a sam czuł przechodzące przez jego ciało dreszcze.

Dość bolesne ze względu na ranę, ale nie narzekał. Przesunął dłońmi po jego ramionach, aż do karku, aby objąć go ciasno i ponowić pocałunek. To co działo się w ostatnim czasie silnie na niego działało, potrzebował chwili spokoju i stabilności, pod każdym względem.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro