Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

19. Nowy stary Lider.


Nie Mingjue nie bardzo wiedział jak miałby się na niego złościć. W końcu to był jego młodszy brat, który chciał go tylko pomścić. Czy mógł go za to winić? Osobiście ścigał by łajdaka, który ośmieliłby się podnieść rękę na Huaisanga. Ruszył pewnym krokiem w jego stronę, a gdy był tuż przed nim zagarnął go w swoje ramiona i przytulił do siebie w niedźwiedzim uścisku.

- Jesteś liderem. Zwyczajnie potrzebujesz pomocy. Meng Yao ma rację, nigdy nie byłeś tego uczony i za to cię przepraszam. - odsunął go kawałek od siebie i spojrzał uważnie w jego oczy - Twoje zniknięcie sprawi tylko tyle, że będę się martwił.

Sang dał się przytulić bratu, a sam trzymał się go mocno. Nie widział go tyle czasu, długo nosił po nim żałobę, a teraz mógł w końcu znów poczuć go blisko. Jednocześnie samemu czując się spokojniej i bezpieczniej.

- To nie tak...- zaczął powoli i odetchnął. - Nie mam zamiaru tak całkowicie zniknąć, po prostu wolałbym zajmować się czymś innym. Czymś w czym jestem dobry. - Przyznał uśmiechając się nieśmiało i podrapał lekko w kark. - Dlatego wolałbym abyś ty zajął się sektą.

Jue westchnął i pokręcił głową, czego on się właściwie spodziewał? Sang nigdy nie palił się do rządzenia sektą, a on nigdy też go do tego nie gonił. Jednak teraz sytuacja wyglądała zupełnie inaczej, nie był pewien czy oddanie mu władzy będzie dobrze odebrane w świecie kultywacji.

- Huaisang, Nieczysta Domena należy teraz do ciebie, będę ci pomagać i nauczę cię tego co powinien wiedzieć lider. Pomogę postawić ci ją ponownie na nogi i będę prowadzić treningi wojska, zajmę się też nocnymi łowami. Jednak cała reszta będzie zależna od ciebie. - spojrzał na niego uważnie - Nie licząc sprawy związanej z Meng Yao. - dodał, woląc samemu decydować o byłym liderze sekty Jin.

Młodszy patrzył na niego załamany, a im dłużej go słuchał tym bardziej zbierało mu się na płacz. Jego wargi wygięły się w podkówkę, a on sam patrzył na niego ze łzami w oczach.

- Ale DaGe... Ja już robiłem to wystarczająco długo, ja nie chcę, ja nie potrafię... - płakał łapiąc je jego ręki i osuwając się na kolana, błagając go wręcz żeby ten sam zajął się sektą - DaGe... ja się nie nadaje, to dla mnie za trudne, to mnie wykańcza - trzymał mocno jego rękę i wył niczym małe dziecko, licząc tylko na to, że ten się zgodzi i będzie mógł odpocząć, zająć się sobą, a przy okazji planem pozbycia się tego karalucha po raz kolejny.

Nie Mingjue zastanawiał się czemu im się tak daje. Czasami mógłby przysiąc, że uczyli się od siebie jak na niego wpłynąć. Podniósł brata do góry postawił na nogach.

- Nie płacz. Zrobię to pod jednym warunkiem. Zostawisz A-Yao w spokoju. - wolał mu nie mówić dlaczego o to prosi, obawiał się jednak, że Sang wiedział o jego uczuciach jeszcze lepiej niż on sam.

Dodatkowo jeśli Jue miał się zajmować sektą to nie chciał musieć pilnować tej dwójki. I tak spodziewał się, że życie z nimi w Qinghe będzie dość nerwowe. Dawał im najdalej tydzień jak znów zaczną między sobą wojny.

Sang na moment się uspokoił słysząc słowa starszego brata. Ulżyło mu, że chociaż z tym będzie miał spokój, a sam będzie mógł zająć się samym sobą i... Chengiem. Uśmiechnął się słabo i podniósł się z ziemi.

- Wszystko co tylko zechcesz . - powiedział, choć co do tego ostatniego nie był pewien. To wolał zostawić dla siebie - Dziękuję DaGe- zawołał zapłakany i rzucił mu się na szyję, zmarszczył brwi lekko i otarł swój nos - Jesteś najlepszy. - uśmiechał się słabo i z dziecięcą radością wtulił się w jego tors. - Cieszę się, że wróciłeś.

Mingjue otoczył go swoimi ramionami i trzymał go w nich mocno.

- Ja też się cieszę A-Sang, ja też. - mając przy sobie brata w końcu nie musiał się o niego martwić. A zajmowanie się sektą? I tak to robił jego pod nieobecność, wychodziło mu to naturalnie. Dla Nie Mingjue było to jak oddychanie.

- Naprawdę musiałeś chcieć posłać go do grobu? Przecież widziałeś w jakiej sytuacji nas zastałeś. - powiedział odsuwając go od siebie kawałek, nie miałby nic przeciwko, by jego brat zjawił się kilka godzin później. Kochał go, ale ten jeden raz młodszy pojawił się w nie najlepszym czasie.

Pierwsze o czym pomyślał Nie Huaisang to fakt, że to nie pierwszy i ostatni raz kiedy będzie chciał to zrobić. Już raz mu się udało, więc będzie próbował do skutku. Jednak o tym jego brat wiedzieć już nie musiał. Nie było to coś czym w tej chwili musiał zaprzątać sobie swój umysł. Nie chciał też aby ten zniszczył mu plany. A jeśli będzie próbował to zrobić, nie będąc w sekcie, kto udowodni, że to jego sprawka?

- Nie taki widok chciałem zastać zaraz po tym, jak dowiedziałem się, że wróciłeś... - wymamrotał nieco zmieszany i wycofał się puszczając go w końcu. Poprawił materiały na sobie - Pędziłem tu z Yunmeng najszybciej jak mogłem tylko po to żeby zobaczyć jak wy.... jak on... jak ty... - ciężko było mu dobrać słowa na ten obrzydliwy widok i zaraz się wzdrygnął. Chrząknął cicho i opuścił lekko wzrok.

- Sądziłem, że ci przeszło po tym gdy wyrzuciłeś do z sekty. - zauważył i podniósł wzrok na twarz brata chcąc wyczytać z nich odpowiedź.

Nie Mingjue westchnął ciężko i usiadł na stopniu klepiąc miejsce obok siebie.

- Sam myślałem, że mi przeszło. Obawiam się, że sam siebie oszukiwałem przez cały ten czas. Coś zawsze we mnie drgało, gdy ta cholera się do mnie uśmiechała. Nie wiem czy byłem zawsze bardziej wściekły po tym. - sięgnął po wino przyniesione przez służących - Teraz nie ignoruje moich starań. - dokończył wypijając kilka potężnych łyków wina. Dopiero po chwili zaczął się zastanawiać czemu jego brat był w Yunmeng. Spojrzał na młodszego nadawczo.

- Właściwie co robiłeś na tamtych terenach?

Sang nieszczególnie był zachwycony słysząc jego słowa. Wiedział jak sytuacja wcześniej wyglądała i o ile on sam zdawał sobie z tego sprawę, nie miał pewności czy sam zainteresowany zwrócił na to uwagę. Choć nie raz udało mu się ich przyłapać na niewinnym flircie. Do dzisiaj ma ciarki na myśl o tych sytuacjach. Sam sięgnął po słój z winem i obrócił go w palcach.

- Nie wiem jak to skomentować DaGe... - zaczął cicho i podrapał się niezręcznie po karku - Sam rozumiesz to takie niezręczne... - wzdrygnął się i napił wina, a gdy padło to niechciane pytanie zakrztusił się lekko. Nie spodziewał się, że ten będzie o to pytać, akurat teraz.

- Ummm.. wiesz... - młodszy zaczął się nerwowo śmiać i zaraz uniósł dłonie - Byłem załatwiać interesy. To nic takiego. - zaśmiał się nerwowo i pokręcił głową, aby zaraz podsunąć bratu słój z winem do ust - Nie przejmuj się tym, pij, pij.

Odsunął od siebie wino, które próbował wcisnąć mu brat i spojrzał na niego badawczo. Huaisang chyba zapomniał z kim rozmawia, Jue natychmiast widział, że młodszy coś kręci.

- Ładne są chociaż te twoje "interesy"? - zapytał zaczepnie, obserwując jak zmienia się wyraz twarzy brata - Tak właśnie myślałem, że zwykle interesy to jednak nie są. - teraz to on podsunął mu wino pod usta - No to słucham. Komu będę musiał ewentualnie skręcić kark? - to pytanie zadał niezwykle poważnie, wolał wiedzieć z kim spotyka się jego brat i kogo będzie winić o złamane serce.

Huaisang zaczynał żałować, że starszy zna go tak dobrze. Znał go na wylot. Trudno było aby było inaczej, w końcu wychowywali się razem, był jego bratem, a przed tamtym ciężko było cokolwiek ukryć. Przełknął ślinę, a jego głos zadrżał lekko.

- Umm... DaGe to nie tak... - zaczął się wykręcać ale szło mu to marnie. Widząc wzrok starszego brata odpuścił i jedyne co zrobił to zacisnął lekko powieki, odwracając twarz w przeciwnym kierunku - Spotykam się z Jiang Chengiem... - zakaszlał zaraz w pięść i odsunął się kawałek od starszego brata - Tylko nie krzycz na mnie... Na dzisiaj wystarczy.

- Jiang Cheng... - powtórzył za nim, próbując sobie przypomnieć o którego z Jiangów mogło chodzić - Chwileczkę, Jiang Cheng? Jiang Wanyin? Dzieciak Jiangów? - widząc minę brata, która potwierdziła jego domysły zaczął się śmiać - I czepiasz mnie mnie i Meng Yao? - upił wina, dalej się śmiejąc, aż nie dotarła do niego jedna, niekoniecznie przyjemna myśl. Jeśli Sang spotykał się akurat z Jiang Wanyinem, to zdecydowanie nie był stroną dominującą.

- Jeśli położy na tobie swoje łapska to skręcę mu kark. - powiedział niezwykle poważnie.

Przez chwilę Sang cieszył się, że brat przyjął to w miarę dobrze. Wciąż mając nadzieję, że ten zakończy ten temat odetchnął z ulgą. To jednak nie trwało długo, a on pobladł słysząc jego komentarz.

- To nie tak DaGe. - podniósł się nagle na równe nogi i wsparł ręce na biodrach. - Oczywiście, że to ja jestem dominujący. - zaintonował to pewnym siebie tonem głosu. Święcie przekonany o tym co właśnie mówił - Zawsze ja jestem na górze. Dopiero potem ląduje na dole - stwierdził a po chwili zamknął usta i chrząknął. - Zresztą. Przynajmniej Jiang Cheng nie jest zdrajcą...

Mingjue chyba właśnie zaczął żałować, że o to spytał. Zdecydowanie wolał nie wiedzieć o życiu erotycznym swojego młodszego brata.

- Nie zaczynaj proszę. Wiem kim jest. Nie wiem jedynie co mam zrobić. - spojrzał na brata - Nie oddanie go tobie, albo zabicie nie wchodzi w grę. Chcesz to traktuj jego pobyt tutaj jako karę. Podejrzewam, że tyłek boli go bardziej niż ciebie. - lekko potrząsnął głową, gdy to mówił, nie chcąc pozwolić, by wizje brata z Jiang Wanyinem zagościły w jego głowie. Upił kolejnych kilka łyków i rozsiadł się wygodnie.

Młodszy siedział tak zupełnie skonsternowany. Skoro ten mówił o tyłku, to znaczyło tylko tyle, że ze sobą sypiali. Wyraz twarzy Huaisanga zmienił się diametralnie, wyrażając jedynie zniesmaczenie i obrzydzenie. Deszcze przeszły po jego ciele, a on sam nie potrafił zrozumieć jak starszy mógł sypiać z kimś takim jak Yao. Nie wiedział jak to wszystko skomentować dlatego pozwolił sobie na wymowne milczenie w tej sprawie.

- Długo z nim jesteś? I co zamierzacie dalej z tym zrobić? - chociaż starszy z braci Nie podejrzewał, że będzie musiał osobiście porozmawiać z Liderem sekty Jiang.

- Już jakiś czas. - rzucił wymijająco i wzruszył lekko ramionami na jego pytanie. Zacisnął lekko szczęki aby zaraz napić się wina.

- Więc, to znaczy, że on z tego wyjdzie ?- zapytał po chwili.

Jue spojrzał karcąco na brata.

- Wyjdzie z tego i wolałbym by został żywy. Tak samo jak ty wolałbyś by Jiang Wanyin nie spotkał się bliżej z Baxią. - powiedział poważnie, dając tym samym bratu do zrozumienia, że nie będzie tolerował kolejnych zamachów na życie Meng Yao - Nie musisz go lubić, nie musisz nawet tolerować. Zwyczajnie nie próbuj go w żaden sposób zabić. Nawet rękami innych. - znów spojrzał na niego karcąco.

Huaisang czuł się trochę tak, jakby właśnie go przejrzał na wylot. Nie dał jednak tego po sobie poznać i jedynie uśmiechnął się niewinnie i pokręcił jedynie głową.

- Nie mam ochoty więcej o tym rozmawiać. Będzie tak jak chcesz.- westchnął ciężko i oparł się bardziej o ramię brata wzdychając znów - Naprawdę jesteś w nim, aż tak zakochany? Ten człowiek odciął ci głowę i poćwiartował twoje ciało... - wyszeptał, ale w końcu zakończył ten temat spoglądając w przeciwnym kierunku - Nic dobrego z tego nie wyniknie... Gdyby Zewu-Jun wiedział, powiedziałby ci to samo.

Mingjue nie odpowiedział na jego pytanie o miłość, bo właściwie sam nie wiedział jak.

- Xichen zawsze chciał byśmy się dogadali. Czy to nie jest najlepsza forma dogadania się? Nie kłócimy się, jeden nie chce zabić drugiego. - zamilkł na chwilę, aż nie dotarła do niego jedna, problematyczna myśl.

- Mam nadzieję, że nikt więcej nie wie o naszym powrocie? Wolałbym chwilę pożyć w spokoju. Zwłaszcza, że odkąd wróciłem staram się dowiedzieć jak na Bogów do tego doszło. - znów spojrzał badawczo na młodszego zastanawiając się czy ten przypadkiem nie miał z tym nic wspólnego. Chociaż, gdyby to Huaisang był za to odpowiedzialny, to oczekiwałby na niego w Qinghe, zamiast latać po świecie.

Sang nie miał zamiaru wyznać mu prawdy o tym, skąd wziął się znów na tym świecie. Wolał pozostawić dla siebie i oszczędzić mu szczegółów. Czy czasami niewiedza nie była lepsza? Sam początkowo sądził, że się nie udało. Tylko dlatego nie było go w sekcie. Spojrzał na brata w ciszy i wzruszył lekko ramionami ocierając swoje policzki wierzchem dłoni.

- I co teraz planujesz zrobić..? - zapytał po dłuższej chwili - Weźmiesz z nim ślub, żeby nikt nie próbował go ukatrupić? - spytał z nutą rozbawienia

- Żeby to było takie łatwe. - westchnął Nie i uwalił się na deskach podestu, zakładając rękę pod głowę - Wątpię by chciał to zrobić, mamy zbyt skomplikowaną przeszłość, a do łóżka poszliśmy kompletnie pijani. To co widziałeś dziś to efekt nie rozmawiania od kilku dni.

Przez wcześniejsze słowa Sanga sam zaczął się zastanawiać w co on właściwie znów się dał wplątać. Prawie się nie podnosząc, znów wlał sobie do gardła alkohol i odrzucił na bok pusty słój.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro