15. Wszystko jest na swoim miejscu.
Jue nie skomentował zabrania mu warzyw, właściwe nie miał nic przeciwko, a skoro Yao sam dokonał wymiany to nie zamierzał protestować.
- Zastanowię się, czy będzie mi się ch... - zamilkł na chwilę widząc jego szyję i odsłonięte teraz ramię - O cholera. - powiedział, a z wrażenia pałeczki wypadły mu z dłoni.
Nie chodziło jednak o to, że starszy widział teraz więcej ciała Meng Yao. Oj nie. Skóra na szyi, barkach i ramionach młodszego upstrzona była mniejszymi lub większymi czerwonymi śladami, najwyraźniej powstałymi przez działania Nie Mingjue.
- Chyba muszę znaleźć ci jakieś ubrania, które zakryją to wszystko. - wskazał palcem na skórę młodszego.
Yao nałożył sobie kolejną porcję warzyw kiedy zauważył, że temu coś znowu nie pasuje. Poruszył brwią na to po czym, aż sam spojrzał na swoje ramię i uniósł brwi.
Młodszy nie zwrócił uwagi wcześniej na to jak wygląda. A wyglądał dość... Groteskowo. Miał wciąż ślady na skórze po poprzedniej nocy, zastanawiał się jak to się tam znalazło. Ale za nic nie był w stanie sobie przypomnieć szczegółów. Wziął głębszy wdech i przesunął dłonią po śladach na szyi. Wzdrygnął się, gdy wyczuł gdzieś na skórze drobne siniaki, możliwe, że od podduszania, ale nie był pewny.
- Od razu załóż mi zbroje.- mruknął pod nosem od niechcenia i odsunął od siebie tace po tym, gdy stwierdził, że wystarczy. Był najedzony. Miał zamiar podnieść się aby faktycznie pójść się przebrać, ale wciąż siedział ,zbierając w sobie siłę i energię aby ruszyć się z miejsca.
- Nie moja wina. A raczej nie tylko moja. - zaczął się bronić Mingjue i zaraz sam zasunął materiał z ramion, by pokazać młodszemu jego dzieło. Zabrał od niego tace i postawił obok swojej już pustej.
Yao podniósł wzrok, a widząc to co zostawił na jego skórze, aż uniósł brwi ze zdziwienia. Mruknął pod nosem i podrapał jego czubek. Nie wiedział jak to skomentować.
- Czy służba przyniosła mi już szaty?- zapytał mrukliwie mniejszy, a dłońmi zaczął rozmasowywać swoją twarz intensywnie, jakby to miało mi pomóc w odgonieniu zmęczenia.
- Tak, są w twoim rozmiarze, jednak na szaty w kolorach Lanling Jin nie masz co liczyć na razie, dostałeś więc te w jedynych słusznych kolorach. - wziął młodszego na ręce i zaniósł do łaźni, by postawić go przy parawanie i za chwilę przynieść mu pakunek z szatami dla niego.
Meng Yao jeszcze bardziej nie wiedział jak skomentować słowa tamtego na temat szat z Lanling. Wywinął lekko oczami i nim zdążył w ogóle zsunąć się z łóżka na raz został podniesiony do góry niczym lalka. Dał mu się podnieść, choć nie krył zdziwienia tym faktem. Postawiony za parawanem westchnął ciężko i przyjął od niego pakunek. Powoli i niepewnie rozsunął papier, aby mruknąć pod nosem coś do siebie. Szaty w kolorze szarości i czerni zdecydowanie nie należały do jego ulubionych. Nie miał zamiaru narzekać, przynajmniej na ten moment. Zsunął więc materiał z ramion i zaczął nakładać na siebie materiały, warstwa po warstwie, ukrywając skrzętnie ślady poprzedniej nocy. Uczesał dokładnie włosy, postanawiając upiąć je bardziej w stylu sekty Nie, zaplatając kilka warkoczy i upijając włosy wysoko do góry. Upiął je starannie, wyglądając teraz tak, jakby mieszkał tu już od lat. Przesunął palcami po pasmach włosów poprawiając je, by ostatecznie wyjść zza parawanu wolnym krokiem.
Gdy podał Meng Yao pakunki sam wrócił do przerwanego wcześniej ubierania się. Dokończył wiązanie szat, układając je starannie, wreszcie mogąc założyć na siebie coś naprawdę odpowiedniego. Może nie był już liderem sekty, ale jako brat takowego musiał się godnie prezentować. Upiął swoje włosy wysoko w stylu sekty Nie, będąc niezwykle zadowolonym z uzyskanego efektu. Dla dopełnienia całego wizerunku założył Baxie na plecy.
- DaGe...- zaczął młodszy i poruszył mimowolnie brwią. - Jak wyglądam? - zapytał z ciekawości, był zwyczajnie ciekaw jego reakcji.
Słysząc kolejne "DaGe" z ust młodszego, Jue ruszył w jego kierunku, by zobaczyć go w szatach QingheNie. Nie do końca wiedział jak zareagować, mniejszy naprawdę wyglądał dobrze. Cholernie dobrze, ale przecież nie mógł mu tego powiedzieć.
- Tak jak powinieneś. - było jedynym co wydobył z siebie Nie Mingjue
Jin Guangyao czekał dłuższą chwilę na odpowiedź, a odpowiedź nie zadowoliła go. Była nijaka. Bo nie znaczyło to ani dobrze, ani źle. W jego uszach brzmiało to zupełnie obojętnie, jakby jego starania poszły na marne. Jego usta wykrzywiły się w słabym uśmiechu, choć ten tylko maskował dziwne, niekomfortowe uczucie we wnętrzu.
- Niech będzie.- rzucił pod nosem Yao po czym poruszył się, aby skierować się w stronę wnętrza pokoju. Sam, aż poczuł jak bardzo mieszane uczucia ma co do własnego wyglądu. Złożył dłonie na brzuchu na moment, zaraz jednak poprawiając jedną z nich niesforny kosmyk. Spojrzał na niego przez ramię i lekko zmrużył powieki. Przez chwilę coś zaświeciło się w jego umyśle, jakby zrozumiał drugie dno tej wypowiedzi. Tak jak powinien?
Młodszy uchylił usta chcąc o coś zapytać, zaraz jednak je zamknął i odwrócił się przodem do drzwi wyjściowych, aby tam skierować swoje kroki. Tak jak dawniej, kroczył w barwach Nie. Tylko tym razem, szaty te były godne Panicza, niemal Lidera sekty, a nie zwykłego służącego.
Jue obserwował przez chwilę jak ten ruszył do wyjścia, wydawał się być pełen dumy i pewności siebie. Nie Mingjue nie zamierzał mu załatwiać innych szat. W tych Meng Yao wyglądał naprawdę dobrze, dodawały mu charakteru.
PLAC TRENINGOWY
Nie zrównał z nim krok, dostosowując swoje tempo do młodszego. Zdecydowanie nie wyglądali jak kiedyś, a osoba z zewnątrz mogłaby mieć teraz wątpliwości, który z nich jest liderem sekty.
- Najpierw trening. Trzeba rozruszać ludzi. - powiedział spokojnie, domyślając się, że nie musi mu pokazywać drogi na plac treningowy, na którym powinni czekać już żołnierze QingheNie.
Meng Yao nie uzyskał żadnego innego komentarza, co poniekąd go zasmuciło wewnątrz. Choć z drugiej strony, czemu miałoby mu zależeć na jego opinii w tak błahej sprawie? Wysunął z rękawa wachlarz i rozłożył go zaczynając lekkimi ruchami wachlować swoją twarz. To mu pomagało nie zasnąć w jakimś stopniu. Skierował więc swoje kroki na plac treningowy, drogę znał aż za dobrze. Setki razy biegł tymi drogami, znał te tereny na pamięć. Nawet teraz, w obecnej sytuacji.
- Życzę ci powodzenia DaGe.- stwierdził nie patrząc nawet w jego kierunku. Osobiście nie był zainteresowany treningiem, od tego zdecydowanie wolał używać własnego mózgu. Choć w tej obecnej sytuacji nie pracował on najlepiej, był zmęczony i rozkojarzony. Krocząc u jego boku, wciąż słyszał niewybredne komentarze na swój temat, co kwitował delikatnym uśmiechem na ustach. Bo nic innego mu nie zostało, nic innego jak udawanie, że znów wszystko jest w jak najlepszym porządku. Przeszedł powoli przez plac aby usiąść na murku. Założył lekko nogę na nogę i wodził wzrokiem po zgromadzonych tu mężczyznach. Miał wrażenie, że większość z nich wygląda dziś gorzej od niego. Powolnymi ruchami poruszał wachlarzem, aż w końcu jego wzrok wylądował na starszym
Udało mu się usłyszeć kilka paskudnych komentarzy na temat Meng Yao, nie żeby ten nie zasłużył sobie na taką opinię, ale Nie zdecydowanie nie chciał tego słuchać. Posłał kilka gniewnych spojrzeń, a w odpowiedzi zyskiwał spłoszone spojrzenia. Nawet na placu treningowym musiał zgromić kilku odważnych wzrokiem, zwłaszcza, że te komentarze były bardziej bezwstydne, jeśli nie obleśne wręcz. Zapamiętał sobie tą szóstkę, by przydzielać im wyjątkowo parszywe zadania. Podszedł do murku i tak jak reszta mężczyzn zdjął z siebie swoje szaty, zostając jedynie w spodniach. Zajął swoje miejsce i bez chwili straty rozpoczął morderczy dla większości ludzi trening.
Dla Yao nie było to czymś nowym. W końcu od kiedy pamiętał ,słuchał podobnych komentarzy. Czy to nazywano go synem dziwki, czy jego samego dziwką, nie było czymś nowym. W momencie kiedy teraz usłyszał te wszystkie słowa, poczuł się dziwnie niezręcznie. Może dlatego, że ten jeden raz mogli mieć rację?
Tym razem młodszy słyszał, że jest dziwką byłego Lidera sekty, dziwne, niesmaczne sugestie, czy może nie chciałby odwiedzić ich sypialni, albo te o tym, że pod nimi krzyczałby głośniej. Dotarło do jego uszu kilka słów na temat tego, że najchętniej cała armia wzięłaby go w obroty, tak po prostu, dla zabawy. Zacisnął szczęki lekko i złożył wachlarz, uderzając nim o wewnętrzną część dłoni. Zacisnął na nim palce i odwrócił na moment wzrok. Wziął głębszy wdech czując się tutaj wyjątkowo niespokojnie. Szczególnie kiedy tamci zaczęli się rozbierać. Pokręcił nosem kiedy sam siebie przyłapał na patrzeniu na tors Jue. Szczególnie kiedy ten zaczynał błyszczeć potem. Przełknął ślinę na ten widok, z jakiegoś powodu hipnotyzowało go to. Uśmiechnął się lekko do siebie i oparł wachlarz o brodę.
Następne godziny mniejszy siedział w cieniu parasola, który mu przyniesiono i obserwował jak ci którzy nie szczędzili mu złośliwych komentarzy, opadali z sił. Chociaż taka kara była niezbyt zadowalająca. Przynajmniej w oczach samego Guangyao. Odwrócił twarz w przeciwnym kierunku, gdy Mingjue skończył i ruszył w jego kierunku.
Zauważając bukłak z wodą, Yao postanowił to wykorzystać. Nie wiedział tylko jeszcze jak... Uniósł się z miejsca i sięgnął po niego aby podejść o dwa kroki do starszego i ukłonić się przed nim lekko.
- DaGe, powinieneś się napić.- mruknął, a to tylko wywołało kolejną falę niewybrednych komentarzy. Szczególnie, gdy wielu z nich pytało czy i im poda wodę. Najlepiej nago.
Jue uśmiechnął się do młodszego lekko, gdy ten podał mu wodę, jednak nim wziął bukłak do ręki to wkurwił się nieziemsko. Najwyraźniej część z tych ludzi nie miała pojęcia jak groźnym był człowiekiem i jaką miał opinie za poprzedniego życia.
- Zaczekaj chwilę A-Yao. - powiedział siląc się na spokój w głosie i chwycił pewniej Baxie w dłonie.
Ta część ludzi, która znała Nie Mingjue za jego poprzedniego życia, wycofała się na bok, oni również darowali sobie wcześniej komentarze względem młodszego, widząc jaką minę ma ich były lider. A reszta? Cóż, starsi kultywatory QingheNie mogli im tylko współczuć, gdy Nie Mingjue wpadł w nich z rozpędem.
Nie zadawał lżejsze nacięcia i potężne uderzenia płazem szabli, nie chcąc nikogo zabić, ani trwałe uszkodzić, jednak miało to być bolesne i upierdliwe przez kilka następnych dni. Kilku mężczyzn dostąpiło również zaszczytu bliskiego spotkania z pięścią Jue i rękojeścią Baxii na swoich twarzach. Zaledwie w ciągu kilku chwil ci, którzy jeszcze nie tak dawno temu rzucali parszywe komentarze w kierunku młodszego, leżeli teraz na ziemi zwijając się z bólu.
O ile sam Meng Yao ignorował takie docinki, dla własnego komfortu, tak Mingjue najwyraźniej nie miał zamiaru ich ignorować z jakiegoś powodu. Choć sądził, że tamten raczej nie będzie się nimi przejmował, albo sam będzie mu dogryzał, tak w tym momencie nie mało się zdziwił. Jego brwi poszybowały w górę, a sam zaraz musiał przymknąć lekko oczy widząc ten napad złości jaki nastąpił. Sam Yao wątpił aby to zamknęło im usta, znał ten typ człowieka, aż za dobrze. Tak długo jak nie stracą życia, tak ich usta się nie zamkną, a wciąż będą sączyć jad. Jeśli nie w towarzystwie samego Mingjue, tak przy każdej innej możliwej okazji jaka się tylko nadarzy. Niemniej jednak widok przerażonych mężczyzn i atakowanych przez tego kafara, dał mu pewien stopień satysfakcji, z którym nie potrafił dyskutować. Mógłby ich jeszcze bardziej podjudzać, byle zobaczyć o wiele większą masakrę i szał w oczach starszego. To było takie relaksujące. Zmrużył powieki uważając, że te okrążenia to nic, w porównaniu z tym co sam Yao by im zrobił. On miał swoje sposoby na pozbywanie się takich osób... Ale to co działo się w Lanling, pozostawało w Lanling.
Były lider wskazał na mężczyzn którzy przezornie odsunęli się na bok.
- Dopilnować, by ta banda zrobiła pięćdziesiąt okrążeń wokół murów Nieczystej Domeny, później odprowadzić do medyków. - grupa mężczyzn natychmiast mu się pokłoniła, a on sam ruszył w kierunku Meng Yao.
- Teraz z chęcią się napiję. - mruknął łagodnie do młodszego, nie zwracając nawet uwagi na kilka skaleczeń na własnym ciele.
Mniejszy skinął mu głową i podał bukłak z wodą wodząc wzrokiem po jego ciele. Miał wrażenie, że ten jest dość nieporadny skoro sam sobie zrobił kilka mniejszych ran.
Nie Mingjue powiódł wzrokiem za tym młodszego i lekko zmarszczył brwi.
- Za wolny się zrobiłem. - mruknął niezadowolony, czując, że będzie musiał zwiększyć ilość swoich treningów, skoro kilku żołnierzom udało mu się go trafić.
Yao skinął głową w odpowiedzi, bo poniekąd musiał przyznać mu rację. Stał się znacznie wolniejszy niż wcześniej, a to było dziwne. Choć z drugiej strony nie było to, aż tak dziwne, ostatecznie leżał w trumnie przez długi czas. Nie odezwał się jednak na ten temat, a jedynie pochylił głowę z pokorą i wyszeptał:
- Dziękuję DaGe, że tak mnie chronisz. - o ile wiedział, że krzykiem nic nie uzyska, tak teraz aby znów dotrzeć do swojego musiał przybrać nieco pokory. Choć nie miał pewności na ile będzie w stanie utrzymywać tę pozę, bo Mingjue potrafił go rozdrażnić i wytrącić z równowagi. W tym momencie poczuł się niemal tak samo jak wtedy, gdy służył mu w Nieczystej Domenie. Cała ta sytuacja i jej aura, wydawała mu się wyjątkowo znajoma.
- Nie dziękuj za coś takiego. Nie mogę pozwolić, by cię obrażali. W jakim świetle by mnie to stawiało? - czy Meng Yao naprawdę uważał, że mógłby coś takiego puścić płazem? Nawet on nie pozwalał sobie na takie komentarze względem młodszego, tym bardziej nie mógł pozwolić, by ktoś inny tak się odzywał do tego kurdupla. Nie pozwalał na to wiele lat temu i teraz też nie miał zamiaru. Po chwili podeszła do nich służącą, niosąc miskę z wodą i materiał, którym miała zamiar obmyć rany byłego lidera. Nie było to nic nowego, a sam Jue lata temu przywykł do takich zachowań.
Młodszy poczuł się dziwnie, kiedy Jue wypowiedział te słowa. Nawet na moment zrobiło mu się głupio, skoro ten go tak bronił nawet przed takimi słowami... Lekko się ukłonił przed tamtym i odwrócił głowę w kierunku służącej, która niosła misę z wodą. Nim ta zdążyła cokolwiek zrobić, wziął od niej miskę razem z materiałem. Jej wyraz twarzy wyrażał jedynie zdziwienie i dużą niepewność.
- Możesz odejść- Powiedział ciszej i zaraz sam zamoczył materiał w wodzie aby delikatnymi ruchami zacząć wycierać jego rany, robiąc to w pełnym skupieniu, aby przypadkiem nie zrobić mu większej krzywdy.
Kobieta nie zamierzała ryzykować własnym życiem, skoro pozwolono jej odejść to po cichym "Tak panie.", odeszła jak najszybciej zostawiając tą dwójkę niemal samą.
Nie Mingjue patrzył na młodszego zastanawiając się czemu ten to robi, właściwie to chciał mu powiedzieć, że nie musi tego robić, ale istniała szansa, że Meng Yao odbierze to inaczej niż Nie chciał to przekazać.
- Dziękuję. - odezwał się dopiero wtedy, gdy młodszy skończył, a znikąd znów pojawiła się służącą, zabierając misę i zostawiając opatrunki. Z jakiegoś dziwnego powodu czuła, że lepiej nie narażać się mniejszemu mężczyźnie.
Nie Mingjue sam nie wiedział jak się zachować, nie spodziewał się takiego zachowania po młodszym, ale nie chciał, by ten poczuł się jak jego służący. Usiadł na murku i zaczął rozkładać opatrunki.
Jin Guangyao nie wiedział co czuł w tym momencie. Jednak jeśli ten oddał mu przysługę w postaci obrony przed złośliwymi komentarzami, to także był mu coś winny. A obmycie ran, czy założenie opatrunków nie było czymś uwłaczającym. Przynajmniej ten jeden raz. Odgonił jego dłoń od opatrunków i stanął nad nim zaczynając opatrywać rany. Skoro zaczął to miał zamiar skończyć, nie miał zamiar zostawiać tego od tak.
- Nie ma za co. Jesteśmy kwita. - stwierdził, gdy opatrzył ostatnią ranę, a zaraz po tym uprzątnął brudne materiały. Oddał je w ręce służki, a sam powolnym krokiem skierował się w stronę ogrodów. Skoro nie było mu dane odpocząć na miękkich poduszkach, to chociaż zrobi sobie spacer. Na ten moment wiedział, że nie ma szans się stąd wydostać niezauważony. Chociaż... Gdyby przebrał się za służkę... Mruknął coś pod nosem i wodził wzrokiem po otoczeniu, zastanawiając się nad tym czy istnieje szansa aby mógł się stąd wydostać, ostatecznie ogród był gęsty, a widoczność w niektórych miejscach ograniczona do minimum.
Nie Mingjue nie mało się zaskoczył, gdy Yao sam zajął się dalszym opatrywaniem jego ran. Cóż może ich stosunki wcale nie będą tym razem takie złe. Ledwie zdążył o tym pomyśleć, a młodszy wyprowadził go z błędu. Najwyraźniej nie było to spowodowane jakąkolwiek sympatią czy troską, a jedynie chęcią bycia kwita.
- Nie robiłem tego dla przysługi. - powiedział nieco ostro i zaczął zakładać swoje szaty. Ruszył za nim, by mieć go na oku, szczerze wątpił, by ten nie próbował ucieczek.
Były lider po drodze zaczepił służącego, prosząc o przygotowanie miejsca do leżenia dla młodszego, według tego co ten sobie wcześniej życzył.
Już po chwili do ogrodu przyniesiono parasol i poduszki na których młodszy mógłby odpoczywać, w czasie, gdy Jue zajmowałby się swoimi sprawami.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro