Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

11. Co z tym łóżkiem? p.1


OGRODY


Młodszy nie mówił nic, a jego twarz wyrażała jedynie dezaprobatę. Bo jeśli miał spać sam, to równie dobrze mógł pójść do swojego starego pokoju i mieszkać tam z dala od niego. Nie rozumiał tej decyzji o dostawieniu łóżka. Była bez sensu.

Minęła dłuższą chwila nim Yao złapał się na tym rozumowaniu i zaczął się dosłownie bądź w przenośni, kłócić ze sobą w głowie. Zupełnie tak jakby musiał sam sobie przypomnieć, że przecież nienawidzi go do szpiku kości. Z jego ust uciekło ciche warknięcie kiedy tak się zamyślił.

Jue nie do końca wiedział, czemu Meng Yao, nagle jakby spochmurniał, nie żeby młodszy wcześniej miał lepszy humor, ale teraz wyglądał jakby nad czymś się zamyślił. I to niekoniecznie były miłe rozmyślania. Widać znowu czymś go wkurzył i naprawdę się cieszył, że kazał dołożyć drugie łóżko, przynajmniej miał większą szansę, że nie zginie następnego poranka, bo szczerze wątpił, że uda mu się ponownie uniknąć śmierci tak jak dziś rano.

- Chyba jesteś chory, jeśli myślisz, że będę spał sam - wyrzucił pod nosem mniejszy.

Nie Mingjue zatrzymał się gwałtownie w miejscu, słysząc słowa mężczyzny. Patrzył na niego kompletnie zdezorientowany. Nie bardzo rozumiał jak ma się do niego nie zbliżać, gdy ten wprost, no może nie wprost, nie no wprost oświadczył, że sam spać nie będzie. Kompletnie nie rozumiał rozumowania młodszego. Ma go nie dotykać, tak? A jak ma to niby zrobić jak ich wspólne spanie skończyło się , jak się skończyło i istniało duże prawdopodobieństwo, że znowu tak się stanie? On koniecznie chciał mieć pretekst do zabicia Jue?

Meng Yao zatrzymał się kiedy pod stopami dostrzegł kolorowe pióro. Zdziwił się dość mocno, skąd taki gatunek ptaka tutaj? Widywał w ogrodzie słowiki ale...

Gdy podniósł głowę zupełnie tego pożałował. Do tej pory dokładnie zadbany ogród, skromny, z niewielkimi zdobieniami zmienił się w mini zoo.

Widział wiele różnych zwierząt, które spacerowały między drzewami, a od śpiewów ptaków różnych gatunków zaczynała boleć go głowa. Patrzył zupełnie zdziwiony na to wszystko, w najmniejszym stopniu nie spodziewając się zastać podobnej sytuacji.

- Co to jest... - wyszeptał i złapał się za głowę mimowolnie.

Z całego zamyślenia Jue wyrwało ciche pytanie pytanie Meng Yao, który zatrzymał się kawałek przednim. Nie dopiero teraz zdał sobie sprawę z tego, że doszli do ogrodu. Albo czegoś co przez wieki ogrodem było.

Nawet jego ojciec Yao nie miał tak szalonych pomysłów, ani ręki do szastania złotem. Bał się pomyśleć ile pieniędzy poszło na to wszystko.

Odsunął się kilka kroków od Nie, obawiając się jego szalu. Poczuł jak burczy mu w brzuchu z tego wszystkiego.

O ile przed chwilą głowa Nie Mingjue była pełna sprzecznych myśli, tak teraz była w niej jedna.

- Zabije gówniarza. - powiedział cicho, to było dla niego zdecydowanie za dużo. Czuł, że nie ma na to sił.

- Jestem głodny - wyszeptał do siebie Yao i zaczął masować brzuch - Baw się dobrze, ja idę coś zjeść... - wykonał krok w kierunku jego Fangzi.

Obrócił głowę w stronę młodszego, który życzył mu dobrej zabawy i poinformował, że idzie coś zjeść. Spojrzał na ogród, na Yao, ponownie na ogród po czym beznamiętnie powiedział:

- Zaczekaj. Idę z tobą. Muszę się napić. - w ciężkim szoku ruszył za młodszym w kierunku Fangzi.




FANGZI MINGJUE



Nim weszli do środka Jue poprosił o jedzenie i wino, z czego tego ostatniego kazał dostarczyć najwięcej.

Meng Yao liczył na to, że będzie miał święty spokój i będzie mógł posiedzieć w sypialni sam. Ale nic bardziej mylnego, mięśniak poszedł za nim ku jego niezadowoleniu. Ten dzień zaczął się dość burzliwie i jak się domyślał, koniec nie będzie lżejszym.

Nie Mingjue poruszał się jak transie, nie do końca ogarniając zaistniałą sytuację. Sam fakt powrotu do żywych był ciężki, do przyjęcia. Obudzenie się w trumnie z Meng Yao, było ciężkim szokiem, fakt, że ten chciał spać z nim w jednym łóżku powodował u niego zaburzenia procesu myślenia, a to co zobaczył w całej Nieczystej Domenie i ogrodach, zwyczajnie sprawiło, że nie był wstanie myśleć w ogóle.

Na łóżku leżało kilka kompletów szat przyniesionych dla niego i Yao, zgarnął jedne przeznaczone dla niego i poszedł do łaźni. Miał nadzieję, że zimna kąpiel nieco go otrzeźwi.

Młodszy zamruczał pod nosem cicho i popatrzył uważnie na komplety szat. Przyglądał się materiałom jakie zostały przyniesione dla niego i gdy zobaczył krój tych wyeksponowanych na samej górze,poczuł się jakby ktoś cofnął go w czasie do tamtego awansu. Wtedy właśnie takie szaty mu szyto...

W międzyczasie pojawiła się służba z jedzeniem i alkoholem, oraz chciano wnieść do środka łóżko, które kazał tu wstawić Nie Mingjue.

Yao stał tak w zamyśleniu, trzymając skrawek materiału w dłoni, aż nie odwrócił wzroku w kierunku służby. Część przyniosła im posiłek i alkohol, a za chwilę zobaczył to cholerne, wąskie łóżko. Zmrużył powieki patrząc na to krytycznie, ale jego ust nie opuścił żaden komentarz.

Jue siedząc w bali, lodowatej wręcz wody, zdawał się nie słyszeć niczego, wciąż mając przed oczami to co stało się z ogrodem. Dopiero po jakimś czasie wyszedł z łaźni mając na sobie jedynie spodnie i szatę wewnętrzną. Usiadł ciężko przy stole i sięgnął po wino.

Na trzeźwo tego nie zniesie.

Meng Yao spojrzał znów na Jue który wyszedł z łaźni. Mruknął pod nosem widząc go znów z nagim torsem. Sam zsunął z ramion wierzchnie materiały czując, że są zbyt ciężkie aby miał siłę w nich siedzieć.

Przeszedł kawałek do stołu i patrząc morderczo na dodatkowe łóżko sięgnął po czarkę aby nalać sobie herbaty. Pijany Jue stanowił dla niego niemałe zagrożenie, a co gdyby oboje się upili? Zaraz sam sięgnął po słój z winem aby nalać mężczyźnie alkoholu, zanim ten zdążył złapać za naczynie.

W ciszy sięgnął pałeczkami po kawałek mięsa i wsunął go do ust, patrząc na starszego sugestywnie spod wpół przymkniętych powiek. Uśmiechnął się kącikiem ust do siebie i westchnął.

Musiał koniecznie znaleźć sposób aby się stąd wydostać i wrócić do Lanling. Choć wiedział, że raczej nie ma tam czego szukać, to wolał być tam niż tutaj i męczyć się z tym wielkoludem. Liczył, że wszystko się wyjaśni, a ten da mu spokój... Wciąż obwinia go za to, że zostali wskrzeszeni. A wiedział, że nie miał nic z tym wspólnego.

Jue wypił to co mniejszy mu nalał i zaraz zabrał mu słój wina z którego bezpośrednio upił kilka wielkich łyków. Odstawił naczynie na stół i potarł dłońmi twarz.

- Tego się nie spodziewałem. - powiedział cicho i sięgnął po dokumenty z wydatkami. Przeglądał je po kolei i zostawiał tylko te, które dotyczyły zakupu zwierząt.

Im dłużej je przeglądał, tym więcej wina musiał wypić. Na jego nieszczęście nie miał słabej głowy, co powodowało, że jeszcze chwilę będzie musiał znosić to na trzeźwo.

- Nie myśl sobie, że uda ci się opuścić Nieczystą Domenę. Nikt cię nie wypuści. I jeśli mam być szczery, to tu jesteś bezpieczniejszy. - powiedział, gdy przelotnie spojrzał na zamyśloną twarz Yao - Nie musisz mnie lubić, ale chociaż nie chciej zginąć. Wypadałoby się najpierw dowiedzieć, co do cholery się tu wyprawia i kto miał interes w przywróceniu nas do życia.

Na ten moment Yao nie miał zamiaru uciekać. Przynajmniej na razie aż nie znajdzie jakiegoś miejsca w którym mógłby się skryć a później ewentualnie zacząć od nowa. Wątpił aby w Lanling ktoś czekał na niego z otwartymi ramionami.

Starszy sięgnął po pałeczki i wsunął wreszcie do ust kawałek mięsa.

- Dziś bez rewelacji? - zapytał wskazując na żołądek młodszego. Bez słowa nalał mu wina do czarki i postawił przed nim i uniósł słój z winem w jego kierunku - Za dowiedzenie się po cholerę znów jesteśmy żywi. - raczej nie spodziewał się żeby Yao się z nim napił więc sam upił kolejny łyk.

Z zamyślenia wyrwał go głos starszego. Skinął mu głową w odpowiedzi.

- Dzisiaj już nie boli mnie żołądek - Przyznał głośno po czym westchnął widząc jak ten mu podaje alkohol. Spojrzał na czarkę zapełniona alkoholem i sięgnął po nią niepewnie.

- Nie wiem kto ale mogę się domyślić - powiedział Yao po dłuższej chwili milczenia. Ostatecznie uniósł czarkę z alkoholem i zaraz wlał sobie zawartość w ust.

Mniejszy czuł się dziwnie, nie pił alkoholu od długiego czasu, a sam zwykle również go nie nadużywał. Dlatego czuł jak jego ciało zaczyna się rozgrzewać od środka. Westchnął ciężko opierając brodę na pięści i wsuwając do ust porcję ryżu z warzywami.

- Czyli kto? - zapytał zaciekawiony Jue. Trochę go nie było, a nie miał okazji słuchać najnowszych plotek. Meng Yao był zdecydowanie bardziej poinformowany od niego w bieżących sprawach. Chodź i pewnie on nie wiedział, co teraz dzieje się w świecie kultywacji. Uzupełnił czarkę młodszego jeszcze dwa razy nim ten mu wreszcie odpowiedział.

- Jak to kto..? Właśnie, kto..?- wymamrotał, jakby zapomniał swoją wcześniejszą myśl. Machnął na to ręką uznając, że i tak sobie już nie przypomni.

Wypity przez niego alkohol powoli zaczynał dawać o sobie znać. Yao patrzył tak na niego w milczeniu czując jak wręcz kręci mu się nieco w głowie.

- Ja bym raczej zapytał, po co mnie ożywiali - westchnął ciężko i na myśl o tym, co go teraz będzie czekać w drugim życiu, złapał za słój i wlał sobie w usta większą ilość alkoholu. On upiję się szybciej niż Jue, ale może to i lepiej, przynajmniej nie będzie musiał znosić jego złośliwości.

- Po alkoholu jesteś nawet przystojny. - rzucił pod nosem i westchnął jakby znudzony. Spojrzał gdzieś w bok.

- Ty i bez alkoholu wyglądasz dobrze. - odgryzł się natychmiast Nie, uśmiechając się przy tym pod nosem, sięgając po kawałek mięsa i słuchał go uważnie dalej. Nie bardzo wiedział, o co mu chodzi.

Yao za bardzo był rozkojarzony, a słysząc komplement, aż kaszlnął cicho.

- Przestań - mruknął mniejszy i znowu sięgnął po alkohol. Jakoś nie szczególnie wierzył w szczerość komplementu. Prędzej brzmiało to jak przytyk albo złośliwa uwaga.

- Myślisz, że mam dokąd pójść? - zapytał w końcu Yao - Znowu wróciłem do punktu wyjścia. - Wymamrotał - Znowu to samo miejsce, ty... tylko służba się zmieniła - wymamrotał i odetchnął ciężko, już samemu zalewając sobie czarkę alkoholem. Oblizał suche wargi, by ostatecznie wbić w niego swój wzrok.

- Wiesz, co nie rozumiem o co ci chodzi. Co takiego złego jest w tym, że znowu jesteś w Nieczystej Domenie. Naprawdę było tu tak źle? Nie licząc tych kilku dupków, co próbowali Ci dogryzać na każdym kroku. - dodał ponownie upijając wina i odrzucając na bok kolejny pusty słój.

- O nic mi nie chodzi - wybuczał pod nosem podnosząc ostatecznie wzrok na twarz starszego mężczyzny.

Nie Mingjue westchnął, gdy Meng Yao znowu zaczął marudzić, a jego "o nic mi nie chodzi" nie było zbyt przekonujące dla podpitego Jue.

- Z resztą patrz na mnie, siedzę tutaj i jedyne, co mi zostało to upić się, gdy patrzę na koszta tego zwierzyńca w ogrodzie. - podsunął mu kartkę z wyliczeniami - Jak nie masz, gdzie iść to czemu nie zostaniesz i nie pomożesz mi doprowadzić tego do stanu jakiejkolwiek użyteczności? - mówiąc to zamachnął się słojem wina, kręcąc w powietrzu wielkie koło. Może i obawiał się trochę tego kurdupla, ale jedno musiał mu przyznać, dobrze było go mieć przy swoim boku. Jego rady i pomysły były cenne i naprawdę chciałby z nich skorzystać. Z jego pomocą zdecydowanie szybciej postawiłby Domenę na nogi, licząc, że nie postanowi się zemścić i pogrążyć jej jeszcze bardziej.

- Kilku dupków... Kilku... - wymamrotał niedowierzając w to jaką liczbą rzucił. - Gdyby było ich kilku. Zresztą... - mruknął i nim skończył znów spojrzał na niego, a potem na dokument który został mu przysunięty.

Wodził wzrokiem po liczbach nie mniej zaskoczony niż ostatnim razem, gdy liczył inne wydatki.

- A co ja będę z tego miał co?- zapytał w końcu - Znów będę ci pomagał, a jak już sekta stanie na nogi to stwierdzisz, że jestem bezużyteczny i będziesz chciał się mnie pozbyć. A żeby się mnie pozbyć wystarczy, że zostawisz mnie na placu bez broni i twoi ludzie dokonają samosądu. Jaki mam mieć interes aby cokolwiek tutaj robić... - mruknął pod nosem i oparł brodę na drugiej ręce aby znów napić się wina. Był zdecydowanie mniejszy niż Jue więc jemu alkohol znacznie szybciej i bardziej uderzał do głowy.

Uniósł się powoli z miejsca aby przesunąć się bliżej Jue i usiąść na poduszce obok. Oparł brodę na ręce, a łokieć oparł na jego udzie wpatrując się w niego złotymi tęczówkami. Może lekko zamglonymi od alkoholu.

- A co byś chciał mieć? I dlaczego do cholery znowu zakładasz, że chce się ciebie pozbywać? Jaki ja mam mieć w tym interes? Mieszkasz, to mógłbyś pomóc. - odgryzł się mu większy i zaraz zastanowił się wieloma przedmiotami w pobliżu Yao może rzucić lub próbować go dźgnąć, gdy tylko młodszy się poruszył i zaczął przesuwać w jego stronę. To nie do końca tak, że się go obawiał, w końcu Nie Mingjue był większy. Zwyczajnie nie wierzył w bezpieczeństwo swojego życia, kiedy ten był w pobliżu.

- Mogę ci pomóc, pod warunkiem, że wybaczysz mi to co stało się przed i po śmierci. - mruknął Yao i podsunął mu do ust słój z winem.

Lekko zdziwiony Jue obserwował jak ten opiera łokieć na jego udzie i patrzy na niego. Nie miał pojęcia, co Meng Yao tym razem planuje, a podpity umysł wcale nie ułatwiał zadania. A prośba mężczyzny całkowicie go zaskoczyła.

- I co? Tak po prostu? Tylko tyle? Czemu akurat wybaczenia? - nie wiedział dlaczego na tym mu zależy, ale to dość łatwe do spełnienia. Upił podsuniętego mu wina - Jak to cię zadowala to czemu nie? Wybaczam. - upił mu znów wina. Dochodząc powoli do wniosku, że chyba przesadził z ilością.

Spojrzał na niego uważnie, lekko mrużąc oczy, by zyskać ostrość widzenia, po czym wskazał na oba łóżka i spytał.

- Gdzie śpisz?


____________________________________


A teraz trochę memów tematycznych dla rozluźnienia  ~

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro