Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

35.2


               Często słuchałam, że pewne rzeczy same ewoluują z czasem. Nie była to jednak prawda i długo zajęło mi zrozumienie, że to ja musiałam zmienić, ale siebie. Nie mogłam na to jednak narzekać, ponieważ dzięki tym zmianom, miałam u swojego boku swój wymarzony ideał i za dwa tygodnie przypadał termin naszego ślubu. Moje życie nie mogło być bajką, ale momentami odnosiłam wrażenie, że to właśnie do niej trafiłam.

Na całe moje szczęście nie musiałam jednak znosić bezczelnych i wrogich sióstr czy ataków okrutnej macochy. Nie. Otaczali mnie sami wspaniali i życzliwi ludzie, którzy od samego początku zauważali to, co mi umykało.

Theodore Wallace był wręcz jakby stworzony dla mnie. Byliśmy sobie pisani. Właściwie od dłuższego czasu nie miałam już oporów, by w to wierzyć.

Uśmiechnęłam się pod nosem i przekręciłam głowę, by spojrzeć na resztę dziewczyn. Ryzykowną decyzją było pozwolenie Adzie na organizację tego wyjazdu. Zakładałam naprawdę wiele opcji, aczkolwiek nie przyszło mi do głowy, że Adrianna dostosuje wszystko do moich upodobań. Byłam gotowa twierdzić, że trafię w sam środek orgii z litrami alkoholu, a zamiast tego wylądowałam w mojej ukochanej Barcelonie w towarzystwie najbliższych mi osób.

Końcówka kwietnia w Hiszpanii była magiczna. Turyści jeszcze nie zalewali miasta, a pogoda sprzyjała wycieczkom na plaże i zwiedzaniu. Nie liczyłam na to, bym mogła snuć się po ulicach dzielnicy Barri Gotic, czy też przesiadywać w artystycznych kawiarenkach, które kochałam, ale doceniałam starania przyjaciółki.

— Niunia — zaczęła Asia, zwracając tym samym moją uwagę na siebie. — Nie chcę brzmieć złośliwie, ale rusz w końcu ten swój tłusty zadek i zacznij się przygotowywać. Powinnaś korzystać z tego, że jesteś tutaj najważniejsza. — Skwitowała, poprawiając włosy, które przysłoniły jej twarz podczas gwałtownego ruchu.

Nigdy nie sądziłam, że mogłaby wyglądać tak dobrze w takim wydaniu, ale najwyraźniej decyzja o ich ścięciu była strzałem w dziesiątkę. Pierwsze kilka tygodni odnosiłam wrażenie, że stała się inną osobą, ale w efekcie musiałam przyznać, że to był dobry krok. Pozbyła się grzywki, która zawsze opadała jej na bok, przeniosła przedziałek na środek i pozwoliła, by kosmyki sięgały jedynie do połowy szyi, dzięki czemu jej słodka twarz zyskała nieco zadziornego wyrazu. Przypominała pewną siebie i swoich atutów kobietę.

Uśmiechnęłam się do niej najpiękniej, jak tylko umiałam i przekręciłam się na bok, podpierając policzek na dłoni. Dwie pozostałe ciemnowłose kobiety przeglądały sukienki, chcąc zdecydować co włożyć. Trzecia, czyli Adrianna tak po prostu zniknęła. Jako organizatorka próbowała ukrywać przede mną niemalże wszystko, więc nie złościłam się tą nieobecnością.

Rozejrzałam się dookoła, chcąc odnaleźć komórkę, chcąc zmienić playlistę, która rozbrzmiewała w pomieszczeniu. Naszą tradycją było przygotowywanie się przy dźwiękach dobrej muzyki. Co więcej, sprawę ułatwiał głośnik, który sprawiał, że głośność była wystarczająca, by nie zagłuszył jej harmider naszych przygotowań.

— Kocham was — rzuciłam, przesuwając palcem po ekranie, szukając właściwej piosenki. — Nie zamierzam się jednak malować pół dnia, dochodzi dopiero piętnasta — zauważyłam, zerkając na prawy, górny róg wyświetlacza, gdzie znajdowała się godzina. — I nie czuję potrzeby, by się podobać jakimś napalonym...

Nie zdołałam dokończyć myśli, bo dostałam jaśkiem w twarz. Udało mi się jednak włączyć kawałek „Cristina". Potrząsnęłam głową, podniosłam się do siadu i zerknęłam na Biankę, która najwyraźniej uczestniczyła w rozmowie. Rzuciłam jej pytające spojrzenie, nie rozumiejąc, dlaczego to zrobiła.

— Przypominam ci, że kobieta nie stroi się dla innych facetów, a dla samej siebie, więc nie zamierzam słuchać, że nie czujesz takiej potrzeby, bo skopię ci dupę. Zrozumiałaś? Fantastycznie! — oznajmiła wściekle, wyglądając przy tym niczym rozzłoszczony skrzat.

Była najniższa w naszej paczce i jej słodka buźka sprawiała, że ciężko było brać na poważnie jej groźby. Chociaż znałam ją na tyle dobrze, by wiedzieć, że wcale nie rzucała słów na wiatr. Niepozornie, ale to ona mogła wygrać w konkursie na najbardziej waleczną istotę w naszym gronie.

— Nie idziemy na żadną imprezę. W planach jest zwiedzanie, ponieważ musimy zrobić sobie trochę zdjęć — wtrąciła Kornelia, uśmiechając się promiennie.

— Właśnie, potrzebne nam pamiątki, ponieważ za niedługo będziesz mężatką i znikniesz z planety, dosłownie — dodała Bianka, przytakując swoim słowom ruchem głowy.

— Spójrz na Jo, ona, chociaż została w kraju, a ty przeglądasz katalogi domów w Bostonie — kontynuowała ta wyższa. — Za kilka tygodni wszystko się zmieni.

— Hej! — wtrąciła Asia — Co to niby ma znaczyć? Jestem mężatką, a nie trupem.

— Mała różnica. — Kornelia machnęła lekceważąco ręką i wzruszyła ramionami, jakby tak faktycznie było. — Za niedługo dorzucimy do równania dziecko i już zupełnie przestaniesz z nami wychodzić na miasto. Dlatego, dziewczyny, musimy zacząć kultywować nową tradycję.

— O! Właśnie! Musimy robić sobie babskie wypady, chociaż raz w roku. Chociażby się waliło i paliło, majówka będzie nasza! — Zareagowała z entuzjazmem Bianka, ciesząc się niczym dziecko.

— No nie sądzę — zaśmiała się Joanna. — Pamiętasz może, kiedy wypada dzień ślubu Cecylii?

Słysząc to kobieta w momencie spochmurniała, układając wargi w smutnym uśmiechu.

— Oj tam, kto powiedział, że nie możemy mieć majówki pod koniec maja? Co wy na to? — zaproponowałam, przyglądając się im po kolei.

I gdy już miałam oznajmić, że nie pasuje podejmować tej decyzji bez obecności Adrianny, drzwi się otworzyły i ona się w nich pojawiła.

— Na co? — zapytała, odkładając swoją komórkę na blat stołu, który stał tuż obok nas. — Co mnie ominęło?

— Informujemy Cecylię, że po ślubie będzie miała status niedostępnej — powiedziała Kornelia, poruszając znacząco brwiami. — Wiesz, wyjedzie do tej Ameryki i tyle ją będziemy widzieć.

Adrianna rozchyliła wargi, najpewniej chcąc rzucić jakąś złośliwą ripostę.

— Chcemy mieć nową tradycję, taką wiesz, naszą — zaczęła Bianka, nie chcąc, by ta dyskusja się rozwinęła.

— Co roku, pod koniec maja będziemy wyjeżdżać gdzieś razem. Czy to w Bieszczady, czy na Hawaje, ważne, że razem. Wszystkie, więc? — dokończyła jej myśl Asia, klaszcząc entuzjastycznie.

Bianka pokiwała głową, uśmiechając się szeroko, właściwie wszystkie zrobiłyśmy dokładnie to samo.

— Postanowione! — skomentowała Duśka, wyciągając przed siebie rękę. Każda kolejna położyła swoją i po chwili, po tym, jak ona odliczyła od trzech, cofnęłyśmy je, trochę jak drużyna, która szykowała się do meczu o mistrzostwo, wydając z siebie jakiś bliżej niezidentyfikowany dźwięk.

— Kocham was — oświadczyłam, zarzucając ramiona na szyję Aśki i Bianki, które znajdowały się obok mnie. One kontynuowały ten łańcuszek i po sekundzie zaliczyłyśmy wielkie, grupowe tulenie.

— Dobra, dość tego, idziemy na miasto, zjemy coś, pobawimy się i wrócimy tu, by się szykować na imprezę — zarządziła Adrianna, przejmując rolę lidera.

Zazwyczaj to ja organizowałam takie rzeczy, aczkolwiek chętnie oddawałam jej władzę. Nie lubiłam być tą, która musiała rozstrzygać ważne spory. Często zdarzało nam się kłócić dobre pół godziny, nim podjęłyśmy decyzję, gdzie chcemy pójść na imprezę. Kończyło się i tak zawsze w ten sam sposób. Wybierałyśmy się wszędzie. Z klubu do klubu, biegając po mieście i szukając dobrej muzyki czy smacznych drinków.

Nie miałyśmy zbyt wiele czasu, ponieważ głównym założeniem wyjazdu było świętowanie mojej zmiany statusu cywilnego. Dlatego po dłuższym zastanowieniu wybrałyśmy się do parku Güell, który niewątpliwie był jednym z ważniejszych symboli Barcelony. Na Smoczych Schodach zrobiłyśmy z milion zdjęć i selfie, a nawet pozowałyśmy wspólnie, dzięki uprzejmości innych turystów.

Otaczała nas piękna, bujna i żywa zieleń współgrająca z dziełami modernizmu oraz spektakularny widok na miasto. Wykorzystałyśmy to w pełni, spędzając tam niemal cztery godziny. W międzyczasie zjadłyśmy późny obiad, ciesząc się smakiem aromatycznej kuchni...

— Muszę odpocząć — wykrzyczałam, mając nadzieję, że dziewczyny mnie usłyszą, ponieważ potrzebowałam odpoczynku albo kolejnego drinka.

Nie narzekałam na ich pomysły, naprawdę. Nie protestowałam, gdy dostałam absurdalną listę zadań, a nawet chętnie je wykonałam. Bawiłam się przy tym świetnie. Mimo że w życiu nie podejrzewałam je o to, że każą mi zdobyć numer od najprzystojniejszego kolesia w lokalu. Oczywiście to one go wybrały. Tak długo, jak nie namawiały mnie do zdrady, byłam gotowa spełniać ich zachcianki w imię przyjaźni.

Ludzie dookoła nas dość szybko zauważyli, że jesteśmy na wieczorze panieńskim. Nie było to trudne. Miałam na sobie piękną, białą, koronkową sukienkę, a reszta krwistoczerwone, wybrane specjalnie na tę okazję. Oszczędziły mi noszenia dziwnych dodatków, za co byłam im wdzięczna.

Dotarłam do naszej loży dość szybko, orientując się, że wcześniej powinnam pójść po drinka, ale kanapa była tak miękka, że porzuciłam pomysł podniesienia się. Założyłam zbłąkany kosmyk włosów za ucho, zamierzając delektować się spokojem, chociaż tym pozornym, ponieważ ciężko o niego było w środku klubu.

— Piękna...

Uniosłam głowę, od razu dostrzegając mężczyznę, który jakiś czas pojawiał się obok w tłumie, gdy tańczyłam. Usiadł tuż obok, przerzucając ramię przez oparcie mebla.

— Nie — odparłam niemalże natychmiastowo, nie chcąc nawet zaczynać zbędnych dyskusji.

Nie chodziło o to, że był nieatrakcyjny, ponieważ ciemne, nieco dłuższe włosy miał doskonale ułożone za pomocą żelu, a zarost dodawał jego kwadratowej szczęce męskości, ale nie zamierzałam być brana za turystkę, która szuka zabawy. Chociaż kolor jego oczu przypomniał mi o Theo, ponieważ posiadali niemalże identyczne tęczówki.

— Nie zadałem jeszcze pytania — zauważył, nie zrażając się moją reakcją.

Uśmiechnęłam się złośliwie i pokręciłam głową w ramach zaprzeczenia.

— Wiem, o co chcesz pytać. Jestem tu z kimś, nie szukam towarzystwa i — machnęłam dłonią przed jego twarzą, specjalnie eksponując pierścionek na serdecznym palcu — jestem zajęta, dosłownie zajęta.

— To nie jest powód, by rezygnować z dobrej zabawy — oświadczył z zadowoleniem, uśmiechając się w bardzo specyficzny, wręcz bezczelnie pewny siebie sposób.

— Ale jest powód, by powiedzieć ci: spieprzaj. — Usłyszałam nad nami, więc przeniosłam spojrzenie z jego twarzy na Kornelię, która właśnie do nas dołączyła. — To znaczy, ona musi ci to powiedzieć. Jej narzeczony to szef mafii, sam wiesz, bywa zaborczy i nie lubi, gdy ktokolwiek rozmawia z nią — kontynuowała, a jej mina była tak poważna, że i ja postanowiłam podjąć jej grę.

— Nie przesadzajmy, tamten koleś zginął przez przypadek, nie możesz zwalać całej winy na...

Nie zdołałam dokończyć zdania. Mężczyzna tak po prostu wstał i oddalił się, unosząc w obronnym geście dłonie, dlatego po sekundzie obydwie wybuchnęłyśmy śmiechem.

— Chcesz drinka? Zasłużyłaś na niego, zdecydowanie — zaproponowałam, klepiąc przyjaciółkę dłonią w udo.

— Zasłużyłam, a jak, ale Adrianna o tym pomyślała, zaraz tu będzie z naszym zamówieniem. Bianka i Aśka są w toalecie — odpowiedziała, uśmiechając się do mnie przyjaźnie. — To czas na kolejne gry.

— Jeszcze więcej pytań? Błagam, serio uważacie, że znajomość jego ulubionej drużyny sprawi, że nasze małżeństwo będzie bardziej udane? — spytałam, sceptycznie marszcząc brwi.

Nie dostałam jednak odpowiedzi na to pytanie, bo Ada pojawiła się przed nami z tacą szotów, a tuż za nią przyszła reszta.

— Nadszedł czas na „Nigdy, przenigdy nie..." — poinformowała Aśka, entuzjastycznie klaszcząc w dłonie.

Cieszyła się tym niczym mała dziewczynka nową zabawką, ale rozumiałam to. Ją ominęła akurat ta zabawa.

— Nie, zaczniemy od miłosnej historii, ponieważ trzeba wykorzystać nasz stan trzeźwości — postanowiła Bianka, przypominając mi o zabawie, która faktycznie spodobała nam się na ostatnim panieńskim.

Dziewczyny, po kolei miały napisać po jednym zdaniu, które dotyczyło mojego związku. Tworzyły tym sposobem historię, którą później czytano na głos. Byłam ciekawa, co pamiętały o moim związku, więc uśmiechnęłam się szeroko.

— Jak rozumiem macie kartkę i długopis — podsumowałam, nie łudząc się nawet, że mogło być inaczej.

Dosłownie kilka minut zajęło im napisanie swojej własnej wersji naszej historii, chociaż pokazywały sobie kolejne zdania, naradzały się i sporo śmiały, podczas gdy mi nie pozwalano podglądać.  Byłam gotowa na to, by ją usłyszeć, gdy Adrianna tak po prostu złożyła kartkę i włożyła ją do koperty.

— Ej, miałaś to przeczytać — upomniałam ją z oburzeniem.

— Zmiana zasad. Dostaniesz to później. Będziesz się bardziej cieszyć, a teraz zaczynamy pić — odpowiedziała, uśmiechając się złośliwie. — Ja zacznę — dodała dobrodusznie, chowając list do torebki.  Sięgnęła po kieliszek i rozejrzała się dookoła. — Nigdy, przenigdy nie spałam z nikim na pierwszej randce — zakończyła, spoglądając po kolei na nas wszystkie.

Duśka lubiła łamać zasady, więc nie dziwiłam się, że wybrała coś, co jednak zrobiła w przeszłości. Nie miałam innego wyjścia, jak wziąć kolejny kieliszek, co od razu zostało skomentowane głośnym piskiem dziewczyn. Wraz z Adą wypiłyśmy alkohol i odłożyłyśmy szkło na blat.

— Ce, ty bestio! — skomentowała Asia, szturchając mnie łokciem w bok.

— Nie komentujemy tego, to było dawno i nieprawda, więc... Nigdy, przenigdy nie wysłałam zdjęcia, wiadomości do niewłaściwej osoby — oświadczyłam, zerkając złośliwie na Aśkę.

Wiedziałam, że będzie musiała wypić alkohol, ale nie sądziłam, że i Bianka to zrobi. Zaśmiałyśmy się.

— Nigdy, przenigdy nie całowałam kogoś tej samej płci — wtrąciła Bianka, opierając się wygodniej na krześle, które jakiś czas temu zajęła.

Wymieniłyśmy się z Adrianną porozumiewawczymi spojrzeniami i wzięłyśmy kolejną porcję alkoholu.

Nim ktokolwiek zdołał to skomentować, Ada wzruszyła lekko ramionami i się zaśmiała.

— Byłyśmy ciekawe w gimnazjum, a kogo miałam pocałować jak nie najlepszą przyjaciółkę, co? — spytała, jakby to było najbardziej oczywista rzecz na świecie.

Zakryłam twarz dłońmi, czując, jak pieką mnie policzki, udając, że wcale nie wyjawiałyśmy swoich sekretów, o których nie wszystkie miałyśmy pojęcie.

— Cecylio, imponujesz mi — skomentowała Kornelia, uśmiechając się niegrzecznie.

— Bo Ce to niezłe ziółko tylko potrafi udawać porządną — wyjawiła Ada, szturchając mnie delikatnie łokciem w bok.

Grałyśmy tak jeszcze jakiś czas. Następnie wróciłyśmy na parkiet, a później po prostu czas uciekał, alkohol się lał i stan naszego upojenia alkoholowego wzrastał.  W międzyczasie Bianka i Kornelia odnalazły męskie towarzystwo do tańca, a Ada i Aśka zajęły się dyskusją na temat mojego ślubu, w której ja w jakimś stopniu też uczestniczyłam.

Przed szóstą rano, całą paczką postanowiłyśmy wrócić do hotelu. Nie zajęło nam to wiele czasu. Nasz apartament był tak duży, że każda miała własny pokój, więc się rozdzieliłyśmy. W przebłysku świadomości postanowiłam załatwić zapas wody i aspiryny na później, więc w szlafroku, bez makijażu wyszłam z pokoju.

Pożałowałam tego dosłownie sekundę po przekroczeniu progu, ponieważ za drzwiami stał Aleksander. Nigdy nie sądziłam, że go spotkam w takim miejscu, ale miałam pewność, że wcale nie był to przypadek.

— Cześć, koti. Pora byś poznała prawdę — oznajmił, a mi włoski stanęły dęba.

Nie miałam pojęcia, dlaczego, ale czułam, że wypowiedź mężczyzny wcale nie mogła mi się spodobać. Serce zaczęło żałośnie gnać w mojej klatce piersiowej, a ślina stanęła w gardle, uniemożliwiając mi wypowiedzenie, chociażby słowa. Przeraził mnie nie na żarty.





2258 słów
Cześć, Misie kolorowe, jak wasza majówka? Jakby ktoś widział błędy, wytykajcie, ponieważ Word, wattpad i cała reszta ze mną nie współpracują.
Nie gryzę, wiecie co robić, całuję!♡

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro