Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

16

Dzień dobry wieczór.

Możliwe, że ślinił się przez sen. Chyba nawet czuł coś mokrego na brodzie. Ale nie chciało mu się otworzyć oczu, trudno. Tak przyjemnie się spało... niestety ciągle ze snu wyrywał go głos malucha.

Chwila. Głos malucha!

O, nie zasnął podczas karmienia dziecka. Brawo, Yuuri. Przykłady z Ciebie ojciec.

- Przepraszam, kochanie. - szepnął delikatnie.

- Jakie kochanie?! Sranie. Ty weź się lepiej w garść, wieprzowino i wstawaj! - niemowlę nadal szczerzyło się w swoim bezębnym uśmiechu, niby słodki aniołek, ale przemówiło do niego całkiem ostrym i męskim głosem. - Katsudon, no!

Japończyk obudził się z krzykiem, cały zdyszany.
Uff, to tylko sen - zaśmiał się z ulgą.

- Ja naprawdę nie wiem z czego rżysz, ale lepiej się pośpiesz. - Jurij siedział na jego biurku i nie wiedzieć czemu miał na sobie garnitur.

- Yurio, dlaczego jesteś tak ubrany? - przyszły rodzic poprawił okulary przypatrując się nastolatkowi.

- Trzymajcie mnie... A wiesz jak masz na imię?

-  Ano...Yuri. - wybąkał Katsuki niezbyt pewny do czego zmierza Rosjanin.

- A jaki jest dziś dzień? - miał sztuczny uśmiech, złość aż z niego kipiała.

- Piątek... O, nie! Ślub mój i Viktora! - przypomniał sobie Yuuri, zaczynając już panikować.

- A jaką mamy do cholery godzinę?

- Późną? - pisnął Yuuri, rumieniąc się. No to pięknie, po prostu pięknie.

***

Stres jaki przyjął na siebie był niewyobrażalny. Zaczynał się piąty miesiąc jego ciąży. A poza tym miał bliźniaki! Szlag... mógł to przewidzieć...

Jego piękny biały garnitur, dopasowany do tego Viktora nie chciał się na nim zapiąć. Był już za ciasny. W tym momencie po prostu zaczął płakać, o ile w czwartym miesiącu ciągle miał dużo energii i dobru humor, teraz podupadł na duchu.
Ale jego mama była zawsze przygotowana na wszystko.

***

Ścieżka do przysłowiowego ołtarza była otoczona świeczkami, kadzidełkami i obsypana płatkami wiśni. O ile to pierwsze stworzył i zaplanował człowiek, to drugie stało się samoistnie. Nam nimi rosło mnóstwo kwitnących drzew, które przy powiewie wiatru zrzucały z siebie płatki, jakby płacząc nimi ze wzruszenia.
Viktor był dość zestresowany.
Dość? Raczej bardzo, gorzej niż przy jakichkolwiek zawodach. Co jeśli Yuuri zmieni nagle zdanie?
Nadal się nie pojawiał.

Goście już usiedli na miejscach, muzyka zaczęła grać. Chwila, muzyka zaczęła grać?!
Nikiforov rzucił przerażone spojrzenie w stronę miejsca z którego miał przybyć jego ukochany.

Był tam. Odetchnął z ulgą. A potem wytrzeszczył oczy ze zdziwienia. Jakże piękny był Yuuri! Kroczył w jego stronę w przepięknym kimono. Ale nie był to tradycyjny strój męski na uroczystości, to była uchikake - strój panny młodej na ślub.
Victora zatkało, podobnie zresztą jak większość gości.

Rosjanin westchnął rozkosznie widząc jak nerwowo uśmiechnięty Yuuri rzuca mu spojrzeniem "przepraszam". Rzeczywiście miał za co.
Teraz wszelkie widoki jakie zobaczy Viktor nigdy go już nie zachwycą. Gdy będzie patrzył na kwiaty, góry, morza... będzie sobie przypominał swój ślub i to, że jego serce zatrzymało się z oszołomienia pięknym prawie-męża. Szedł tak nieporadnie, zawstydzony a jednocześnie pewny swego i patrzył mu w oczy.

Pan Wiosny i Lata, wszystkiego co żyje, co się budzi, wszystkiego co młode i kochające się. Swoją zgrabną dłoń trzymał na brzuchu. To tam miał owoce ich miłości. Dzieciątka, które już niedługo przyjdą na ten świat, może nawet w rocznicę ich zaręczyn? Nie, teraz nie było czasu na obliczenia, półbóg o imieniu Yuuri właśnie wszedł na podest i stanął przed nim.
Śliczne wzory na jego kimono komponowały się z tym miejscem i jego urodą, podkreślajac to co najlepsze. Czyli wszystko.

Czy to źle, że Viktor nie zapamiętał ani słowa urzędnika, której udzielał im ślubu, ani niczego innego bo był wpatrzony w piękność przed nim.

Dopiero to... przysięga a potem słowa "ogłaszam was małżeństwem". I nic ich nie rozdzieli, nawet śmierć.
Jaka śmierć? Przed nimi całe życie, właśnie jest początek lata, początek młodości, jesień jeszcze długo nie nadejdzie. A nawet jeśli zima zmrozi ich ciała, znajdą się w tym co następuje po.
Ujął dłoń ukochanego i wsunął na nią obrączkę, to samo stało się z jego ręką. Pocałował słodkie usta Yuuriego Katsuki-Nikiforova, bo marzył o tym przez całą ceremonię.

- No... to teraz jesteśmy małżeństwem. - szepnął wzruszony Yuuri.

- Ano jesteśmy... - ścisnął jego rękę. Będzie ją trzymał już na zawsze.

Dzień dobry, oto rozdział na który wszyscy czekaliśmy.
Przyznać się, kto marzy o ślubie victuri w kanonie? No, dobra kochani to by było na tyle i znikam znowu nie wiem na ile. Mam nadzieję, że się podobało.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro