12
Katsuku kochał, gdy wszystko przebiegało tak jak w planie, bez zbędnych niespodzianek i ogólnie dobrze.
Taka była podróż samolotem i lądowanie.
Jednak plan zaczął się psuć już na lotnisku. Minako oczywiście nie mogła sobie odpuścić żenującego powitania z banerami i dzikimi okrzykami.
Jakże by inaczej.
Ale gdy tylko wyszli z samolotu i weszli do budynku Yuuri zrozumiał, że ma poważny problem.
Wszystko dookoła śmierdziało, wszyscy byli niesamowicie głośni a on za dużo chyba wypił. Było mu mdło, bolała go głowa i NATYCHMIAST musiał siku.
- Yuuri, moje... - od razu chciała się rzucić wyściskać Japończyka, ale ten za bardzo się bał, że mogłaby coś wycisnąć.
- Z drogi, przesuń się bo nie wyrobię. - przepchał się i pobiegł do łazienki.
Victor i Minako aż rozdziawili buzie ze zdziwienia. Yuuri właśnie zignorował kogoś i pobiegł zrobić co to chciał.
Bez jąkania, wyjaśniania, proszenia, przepraszania.
- Tak szybko dorasta... - Nikiforov otarł łezkę wzruszenia.
***
W końcu jakoś się udało dotrzeć do domu. Taksówka kosztowała ich troje (a w zasadzie to pięcioro, ale mało kto wie) całe mnóstwo, lecz jakimś cudem wygrzebali się z niej pod Gorącymi Źródłami.
Już z ganka Yuuri czuł wspaniały zapach obiadu przygotowanego przez Hiroko. Jego mama była ukochana.
Niestety, co było dziwne, nie czuł głodu, jedynie mdłości i znużenie. Zasypiał na stojąco.
Victor, widząc co się święci przytrzymał go, gdy wchodzili do domu. Wreszcie, można było odłożyć bagaże.
- Yuuri! - Hiroko przebiegła do drzwi, jak zwykle stęskniona za synami. Toshya tylko pomachał im z salonu a Mari przywlokła się, chyba z samej powinności pod drzwi. Zabrała dwie walizki i poszła na górę po uprzednim klepnięciu brata w głowę. - Moi synowie, moi kochani. Mari, nakryj do stołu, proszę. - Yuri i Viktor dali się wycałować, Japonka jeszcze nigdy nie była tak wylewna. - O i ty, Minako. Też jesteś. - zauważyła.
- Taaa...
- D-Dziękuję wszystkim bardzo, mamo, ale niestety muszę się położyć - mruknął cicho Yuuri, czując się źle z tym, że zawiedzie tym pewnie rodziców. Coraz bardziej się stresował tym, że będzie musiał im powiedzieć. Sami wiemy o czym. Jak zareagują? Będą źli?
Było mu coraz bardziej niedobrze i sennie, więc szybki poszedł do swojego starego pokoju, zimnie omijając wszystkich innych.
- Pójdę za nim. - szybko rzucił Viktor - Ale na obiad wrócę. - zadeklarował, bo kim byłby gdyby nie zjadł obiadu prawie-teściowej? Na pewno nie sobą.
I obaj znikli.
Minako i Hiroko odprowadziły ich wzrokiem.
- Coś ukrywają. - powiedziała matka zgoła odmiennym tonem.
- Pewnie ciąża. - niby sarknęła młodsza z nich, ale gdyby wiedziały ile w tym racji nie śmiałyby się z jej żartu.
Tylko płakałyby.
Ze szczęścia.
;)
Witam w dość krótkim rozdziale. Pchamy fabułę naprzód!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro