Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Świątecznie

Kochani! Ze względu na to, że są święta, postanowiła napisać krótkiego one shota, oczywiście dotyczącego mojego opowiadania :)
Wesołych Świąt! :D

~~~~~~

Lily szła wesoło przez korytarze Hogwartu. Postanowili z przyjaciółmi, że zostaną wszyscy razem w zamku. Poczuła w pewnym momencie, jak ktoś podbiega do niej i podnosi do góry. Od razu wyczuła ulubione perfumy Pottera.

- Puść mnie! - zaczęła się śmiać i szamotać. Poczuła soczysty pocałunek w kark.

- Moja miła pani, mi wygodnie - poczuła, że chłopak się uśmiecha. Zaczęła chichotać.

- Mnie też, ale wolałabym się do ciebie przytulić - mruknęła lubieżnie. Od razu poczuła grunt pod nogami, odwróciła się i rzuciła mu na szyję. Potter szybko ją objął.

- Wiesz... - zaczął szeptać jej do ucha - gdyby ktoś jeszcze pół roku temu mi powiedział, że w trakcie świąt, na korytarzu będę tulił Małą Mi, kazałbym mu spadać do Munga.

Lily zaczęła się nie opanowanie śmiać.

- Kocham Cię, wariacie - powiedziała i wpiła mu się w usta. Oddał jej z zaskakującą gwałtownością. Kiedy się od siebie odkleili, dalej pozostali w uścisku. Oboje zaczęli się do siebie śmiać. Zza jego ramienia lustrowała ozdoby świąteczne, którymi przyozdobiony był korytarz. Spojrzała nad ich głowy.

- Oo, szlag... - warknęła Lily cicho. Potter odchylił lekko głowę i popatrzył na nią pytająco.

- Co?

- Jemioła - uśmiechnęła się złośliwie. Na jego usta wkradł się podobny uśmiech.

- Czyli...? - spojrzał na dziewczynę zachęcająco. Roześmiała się i znów go pocałowała. Tym razem przypominało to taniec. Delikatne ruchy ich ust, pozbawiło ich obojga myśli. Kiedy oderwali się od siebie, ich spojrzenia były roziskrzone. Dziewczyna przytuliła się do jego torsu, a on położył brodę na czubku jej głowy. Oboje po prostu rozkoszowali się swoim towarzystwem.

~~~~~~~~~~

Syriusz przemierzał szybkim krokiem korytarze. Nigdzie nie mógł znaleźć swojego chłopaka. Szukał już w dormitorium i bibliotece. Teraz zmierzał na błonia. Gdy wyszedł z zamku, zauważył skuloną postać pod płaczącą wierzbą. Szybko tam podbiegł. Upadł ślizgiem na kolana. Nie obchodził go śnieg, w którym uklękł. Jedyne co było go w stanie zmusić do myślenie, to smutny Remus.

- Lunatyku, co się stało? - głos Syriusza łamał się lekko. Wymieniony spojrzał na niego załzawionymi, przekrwionymi oczami.

- Łapo... Nie możemy być ra... - nie dał mu skończyć, zamykając mu usta delikatnym pocałunkiem. Smakował słonymi łzami.

- Syriusz... Ja nie mogę... Nie chcę cię skrzywdzić... - schował twarz w kolana, które wcześniej przyciągnął i oplótł je ramionami.

- Luniek, spójrz na mnie - chłopak powiedział już bez śladu smutku, ale z lekką wściekłością. Przestraszony likantrop podniósł znów na niego wzrok. - Jeszcze raz mi tak powiesz, to dam ci w pysk.

Black położył dłoń na zimnym policzku wilkołaka i spojrzał mu głęboko w brązowe oczy.

- Kocham cię. Zaakceptowałem cię z twoim wilkołactwem, tak jak ty przyjąłeś mnie z Pepysiem. Nigdy nie obwiniaj się o swoje wilkołactwo. Kocham cię wilku - ujął jego podbródek w dwa palce i przyciągnął do pocałunku. Kiedy skończyli, Remus spojrzał na niego z uśmiechem i łzami w oczavh, a potem go mocno przytulił.

- Kocham cię, Syriuszu - wyszeptał i zaczął łkać. Ale nie ze smutku, ale ze wzruszenia i radości.

~~~~~~~~~

Wszystkim, którzy kiedykolwiek zostawili tu gwiazdkę lub komentarz, dziękuję. To dzięki Wam mam ochotę sięgnąć po telefon i napisać. To dzięki Wam, to opowiadanie przekroczyło 3 tyś. wyświetleń! :D
Nawet nie wiecie, jaką radość mi robicie.
A teraz mam dla Was życzonka : smacznego jedzonka, ciekawych i przydatnych prezentów, przyjaźni i miłości w życiu, mocnej głowy do alkoholu i wszystkiego, czego zapragniecie, ale mi się nie chce tego pisać, życzę Ja - Tyskiie
Kocham Was!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro