Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział XXII

Z perspektywy Jamesa
Patrzyłam jak przez twarz Małej Mi przelewają się różne uczucia - złość, strach, zrozumienie, duma? Owszem, byłem w Mrocznym Zakonie. I jestem z tego dumny. Razem z Łapą przyszliśmy prosić Lorda o pomoc. Ja chciałem, żeby pomógł mi sprzątnąć kilka osób, a Łapa chciał szpiegów dla swojej rodziny. Voldi uznał, że jesteśmy "utalentowani" i że przydamy mu się w jego armii. I to mówił sam Tom Riddle!

- Ale... Ale jak...? - Lily najwidoczniej próbowała zrozumieć tok mojego myślenia, ale nawet ja go nie rozumiem.

- Lily, wiedziałem, że jesteś w Mrocznym Zakonie. Nie mogłem nic powiedzieć, bo twój wujek mi zabronił. Rozmawiam teraz o tym z tobą nielegalnie, bo nie mam pozwolenia. - wytłumaczyłem, a ona pokiwała głową.

- Nie martw się. Jeśli on się dowie, to wstawię się za tobą - powiedziała spokojnym tonem. Klasnąłem i zatarłem ręce.

- Dziękuje - powiedziałem cicho. - Lily... ?

Uważnie otaksowała moją twarz swoimi zielonymi oczami.

- Tak?

- Bo ja dawno chciałem ci to powiedzieć, ale po raz pierwszy w życiu nie umiałem dobrać słów - powiedziała, odwracając wzrok, żeby mnie nie rozpraszała. Usłyszałem cichy trzask łamanej gałązki. Odwróciliśmy głowy w tamtą stronę. Przybiegł... Wielki, czarny pies, trzymający w pysku gałąź z licznymi rozgałęzieniami (co). Przehasał za moimi plecami, drapiąc mnie kijem. Lily się zaśmiała.

- Nawet zwierzęta cię nie lubią, Potter.

Uśmiechnąłem się, a potem chwyciłem się teatralne za serce.

- Evans... Zraniłaś moje serduszko. A to nie pies, tylko Black! - wskazałem na psa, który drapał się za uchem w niedużej odległości od nas. Utłukę go kiedyś.

- Syriusz! Do nogi! - warknąłem na kundla. Pies podbiegł do mnie, polizał dziewczynę w dłoń i zaczął domagać się drapania po grzbiecie, co Mała Mi uczyniła. Wyszczerzył na mnie kły.

- Na mnie? Kły? Braciszku, przesadzasz - mruknąłem, a on zmienił się w człowieka i usiadł koło nas.

- Możesz mi łaskawie wytłumaczyć, co to jest ? - zdjął zaklęcie maskujące i oczom ukazały się cudowne wąsy i napis na czole. Zacząłem nie opanowanie chichotać, a Lily zaczęła mu majstrować tam zaklęciami.

- To.. To jest piękny przekaz artystyczny - wycharczałem, pokładając się na leśnej ściółce. Lily od niechcenia machnęła różdżką. Nic nie poczułem, więc usiadłem po turecku z drzewem za plecami. Lily i Syriusz płakali ze śmiechu. Obejrzałem się w dół. Wszystko okey. Sprawdziłem okulary - całe, bez żadnych kształtów. Pomacałem się po głowie i zacząłem wrzeszczeć - miałem jelenie rogi. Może nie powinienem się rak unosić, no ale - mam rogi! Klęknąlem na obie kolanka przed Lily i złożyłem ręce jak do modlitwy.

- Lily moja, która stoisz nade mną, niech trwoży imię twoje. Niech boją się wszyscy, jako w Hogwarcie tako i w życiu. Całusa mojego poprzedniego daj mi dzisiaj i odpuść mi moje winy, jako i ja odpuszczam ci twoje fochy. I nie uwódź mnie do Toma, ale mnie zbaw od rogów, amen.

Przez dłuższą chwilę na polanie panowała cisza. A potem cała nasza trójka zaczęła tarzać się po ziemi. Ryczeliśmy ze śmiechu.

Jakieś piętnaście godzin później, gdy w końcu się uspokoiliśmy, usiadłem koło Liliki i położyłem rękę na jej ramieniu. Zamiast odsunąć się ode mnie i warknąć jakąś ciętą ripostęx wtuliła się, opierając się o mnie.

- Opadła szczęka, co Black? - uśmiechnąłem się złośliwie.

- Owszem. Rogaczu - zachichotał - jak ci się to udało?

O dziwo odezwała się Lily :

- Ludzie się przyciągają i czuje się po prostu to, kto ci jest przeznaczony.

Cholera, ale ją kocham.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro