Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział XX

Rozdział dedykuje pewnemu mugolowi, który miał głęboko w chuju to, że piszę i zasypywał mnie swoimi mądrymi zdjęciami. Brawa dla @imyourkhaleesi

Pieprzony King. Dawać mojej kuzynce zlecenia? TERAZ? Już ja sobie z nim pogadam. Naburmuszona wróciłam do stołu, aby dokończyć śniadanie.

- Liliusiu, to kiedy się spotykamy? - zatrzepotał "słodko" rzęsami. Udałam odruch wymiotny.

- Odwołam nasze spotkanie, jeśli jeszcze raz tak zrobisz - skrzywiłam się i zaczęłam leniwie mieszać herbatę łyżeczka, patrząc na niego. Cholera, ale on jest przystojny. Iskierki rozbawienia krążące w jego czekoladowych oczach, blask wschodzącego słońca na jego okularach, artystyczny nieład na głowie... Tak, jest przystojny.

- Możemy się spotkać za hmm... trzy godziny? - zaproponowałam. Zgodził się ochoczo. Potem rozmawialiśmy i trzy godziny minęły jak z bicza trzasnął. Tak jak myślałam : James był wygadany, a jego żarty bawiły mnie do łez. Widziałam kątem oka miny pełne niedowierzania. Ale co? Kobieta zmienną jest, prawda? Razem z Jamesem wyszliśmy pod rękę z Wielkiej Sali i skierowaliśmy się do dormitoriów. Założyłam skórzaną kurtkę, założyłam szalik, który sama wydziergałam (!) i delikatnie poprawiłam makijaż. Przywdziałam na twarz uśmiech, a w rękaw wsunęłam różdżkę. Wyszłam z dormitorium, a on już na mnie czekał w Pokoju Wspólnym.

- Wyglądasz cudownie - poczułam się mile połechtana komplementem.

- Ty też bardzo znośnie, Potter - mruknęłam, na co oboje się roześmialiśmy. Gdy schodziliśmy, nasze dłonie lekko ocierały się o siebie, co dawało mi poczucie bezpieczeństwa. Wyszliśmy na błonia, które były pięknie opromienione październikowym słońcem. Skierowaliśmy się do Hogsmade. Zawsze gdy tu przychodziłam, chciałam wszystkiego dotknąć, wszystko zobaczyć. Zawsze fascynował mnie świat czarodziei i dlatego chciałam się zawsze o nim dowiedzieć jak najwięcej. W końcu usiedliśmy pod Trzema Miotłami.

- Co chcielibyście zamówić? - zapytała nas madame Rosmerta z udawanym, francuskim akcentem. Wiem, że udawant, bo chodziłam na francuski, bitch please.

- Poprosimy dwie Ogniste Whiskey - powiedziałam szybko, patrząc na Jamesa. Zauważyłam, że spojrzał na mnie z uznaniem.

- Nie wiedziałem, że ty lubisz Ognistą - zagaił rozmowę, gdy barmanka odeszła. Przysunęłam się do niego.

- Jeszcze wielu rzeczy o mnie nie wiesz - szepnęłam zmysłowo. Dla niego było chyba za dużo. Nachylił się nad stołem i pocałował mnie. Najpierw byłam skołowana, ale potem oddałam, a nawet pogłębiłam pocałunek. Położyłam mu dłoń na karku i przyciągnęłam go do siebie. Gdy się od siebie oderwaliśmy, byliśmy cali zaróżowieni, a Potter miał cudownie roziskrzony wzrok. To był najlepszy pocałunek w moim życiu. Właśnie wtedy śmierciożerca postanowił wejść do lokalu.

- Cudownie - mruknęłam pod nosem, podwinęłam rękaw i stuknęłam w swój mroczny znak.

Papa, kanoku! Szerokiej drogi do Św. Mikołaja!
Tia... Kanon poleciał do Laponii :") Wszystko wyjaśni się w następnym rozdziale ^^

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro