Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział XI

Z perspektywy Lily

Pobiegłam do dormitorium, przeskakując trzy stopnie na raz. Na szczęście siedziała tam Dorcas i malowała paznokcie (na fiołkowo, o ile dobrze się zorientowałam). Kiedy, zdyszana, wbiegłam do naszego pokoju, przestraszona, odstawiła pędzelek i podeszła do mnie.

- Liluś, co jest? - zapytała, zmartwionym tonem. Objęłyśmy się, a potem zaczęłam się otrząsać z szoku i warknęłam :

- Potter, ot co.

Usłyszałam, jak Dorry złorzecze pod nosem. Zachichotałam.

- Ja naprawdę wątpię, czy to ten plemnik wygrał - westchnęłam.

- No skoro tak jest, to znaczy, że jego ojciec miał naprawdę słabe plemniki - zachichotała Dorry.

- A ty co? Skąd jesteś taką znawczynią spermy ojca Pottera? - zaśmiałam się. Euklipe odrzuciła blond włosy na plecy.

- A to moja słodka tajemnica, Liluś - mruknęła zmysłowo. Wtedy usiadłam na podłodze i zaczęłam się nie opanowanie śmiać. Dorcas popatrzyła na mnie z uśmiechem.

- Merlinie, jakie to było tępe - przyznała. Kiedy w końcu się ogarnęłam, usiadłam po turecku na podłodze. Moja przyjaciółka zrobiła to samo naprzeciw mnie. Położyłam dłonie na kolanach.

- Dorry, jak można się zemścić na moim braciszku i Potterze? - zapytałam złowieszczo. Na twarz siedemnastolatki wpełzł szatański uśmiech.

- Można by... - zamyśliła się - Czego się boją?

- Hmmm... - dołączyłam do myślenia. - Jeden się boi łyżek, a drugi długopisów.

Na to obie się roześmiałyśmy.

- Serio - parsknęłam - Black nigdy nie użyje łyżki (tak, wiem, to bardzo niepraktyczne), a Potter długopisu.

- No to chyba wiem, co zrobić - na nasze twarze powróciły uśmiechy, zwiastujące przykre rzeczy dla Huncwotów.

~~~~~~~~~~

Z perspektywy Syriusza

Cholera. Skąd mieliśmy wiedzieć, że Mała Mi nie trawi pajączków? Hmm...

Odwróciłem się w stronę drzwi do Wielkiej Sali, bo wtedy właśnie weszły przez nie Dorcas i Lily. Szły pod ramię, obdarzając każdego tajemniczym spojrzeniem. Usiadły naprzeciwko nas i spokojnie zabrały się do jedzenia.

- Em.. Lily... Bo James nas zmusił do tego żartu.. - zaczął się bronić Remus, patrząc na Rudą. Ona spojrzała na niego leniwie i powiedziała :

- Remusku, wiem to.

Aż mnie ciary przeszły. James zaczął się kręcić niespokojnie na ławce. Spoglądał co chwilę na dwie małe chodzące, jedzące zagadki.

- Ja się boję ich trochę, a ty? - wyszeptał do mnie. Wypiąłem dumnie pierś.

- Ja trochę też. Ale w końcu to my jesteśmy Huncami. Jedyne kogo się boimy to wujek Voldziu i Lily - odszepnąłem. Wtedy usłyszałem metaliczny stukot w Sali Wejściowej. Wymieniłam z Rogaczem zaniepokojone spojrzenia. To co się wtedy stało, przerosło i mnie, i moje mniemanie.

Tak, wiem : jestem okropna i okrutna, spalić, zjeść itp. Ostatnio mam wenę, ale nie mam kiedy - sprawy rodzinne, szkoła no i... Czasami mam ochotę umarnąć jak James x3
Cieszę się, że rozdziały się podobają, ale piszę coraz gorzej.. Chaotycznie i ogółem źle... Mam nadzieję, że wybaczycie mi nagłą "zapaść", no ale.. Piszę i to publikuje, bo muszę.
Przepraszam, postaram się poprawić.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro