Rozdział VIII
Znów szara rzeczywistość. Obudziłam się kiedy ciepłe promienie słońca przebiły się przez kurtynę moich rudych włosów, które leżały mi na twarzy. Była niedziela, co sobie szybko uświadomiłam, więc postanowiłam nie wychodzić szybko z łóżka. Przewróciłam się na drugi bok i odgarnęłam włosy z mojej twarzy. Gdy tylko zamknęłam oczy, zobaczyłam oczy. Te cholerne oczy, które prześladowały mnie w snach. Dlaczego ja byłam dla niego taka okropna? Remus też nie mógł być z tym, z kim chciał. Bardzo mu współczuję, w końcu on ma gorzej. Nadal pamiętam szczenięcy wzrok Calissie, gdy mi wyznawała miłość. Cholerna miłość. Do diabła z nią. To była moja ostatnia myśl, zanim zaczęłam szlochać bez opamiętania.
- Kocham Cię, James - szepnęłam, łkając. Odpowiedziała mi cisza.
~~~~~~~~~
Zeszłam do Wielkiej Sali na niedzielne śniadanie w dość posępnym humorze. Jednak zanim przeszłam pod wielkim, łukowatym sklepieniem, uniosłam dumnie głowę i wypięłam pierś. Zauważyłam z entuzjazmem, że Remus siedzi na brzegu Huncwotarium, więc usiadłam koło niego. Potem cmoknęłam go w policzek, a on objął mnie ramieniem.
- Hej Remusie. Jak ci noc minęła? - zapytałam, uśmiechając się delikatnie. Poczułam, że ktoś morduje mnie wzrokiem więc spojrzałam w tamtą stronę.
- Potter, nie sztyletuj wzrokiem mnie, ani Lunatyka, bo na odległość ci się nie uda - syktnęłam, uśmiechając się złośliwie. Potter wzniósł ręce do góry w geście rozpaczy.
- Lily, tak trudno ci zapamiętać moje imię? - zapytał mnie czarnowłosy.
- Nie, poprostu złośliwość to hobby ludzi inteligentnych - powiedziałam , a potem przybiłam hover five z Remusem i zaczęłam jeść kanapkę z dżemem. Zauważyłam, że Potter ma otwarte ze zdumienia usta, więc wyczarowałam puchatą kulkę i Leviosą wrzuciłam ją szybko do ust chłopaka. Skręcałam się, aż ze śmiechu z 2/4 Huncwotów, gdy widzieliśmy, jak Potter próbuje wyciągać sobie włoski z twarzy. Kiedy mu się to udało, zaczął się śmiać z nami.
- Evans...? - krzyknął do mnie pomiędzy salwami śmiechu.
- Co? - zapytałam, ocierając łzy radości.
- Umówisz się ze mną..? - zapytał, śmoejąc się. Zastanowiłam się i oblizałam wargi.
- Hmmm... - udałam, że się zamyślam. Jednak odpowiedź miałam przygotowaną od piątej klasy. Niestety, nigdy jęk nie użyłam. Cóż, zawsze jest ten pierwszy raz - Nie.
- Ale czemu? - Potter wzniósł ręce do góry w geście rozpaczy.
- Bo nie. Najsilniejszy argument kobiety - nie bo nie. - odparłam.
- Lilka, daj szanse naszemu łosiowi. W końcu zostaniesz przez niego pod wpływem amortencji zaciągnięta do składziku, a to się może źle skończyć - powiedział Syriusz, mrugając do mnie konspiracyjnie za co Rogacz wywalił mu na głowę talerz z owsianką. Łapa nie był mu dłużny i wysmarował mu twarz i włosy dżemem. Krztusząc się ze śmiechu, wstałam, wzięłam na palec odrobinę dżemu i włożyłam go sobie do ust.
- No. I dopiero teraz jesteś słodki - na to stwierdzenie chłopaki ryknęłi jeszcze głośniejszym śmiechem i zaczęli się wręcz turlać po podłodze.
Tak, to będzie dobry dzień.
Taki tam, lajtowy rozdzialik :)
Dla _Moroshka_ i _Mienia_Potter_
Cieszę się, że czytacie i komentujecie <3
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro