Rozdział V cz. I
Dodaje kolejny, bo chcę, bo mogę x3
Niestety, ale post powitalny pojawił się środku opowiadania, a nie na początku, ale cos mi się wattpad popsuł.
Lily gwałtownie się przebudziła. Bardzo mało spała tej nocy. Przyśniła jej się sytuacja z piątej klasy.
Wspomnienie
- Luniak, Łapa, Glizdek - zawołał James wychodząc z zamku - musimy sprać Smarkerusa. Próbuje się mocno zbliżyć do Lily. Nie pozwolę. - warknął do siebie.
- Rogasiu, ja i Lunek jesteśmy od warczenia - Syriusz poklepał swojego przyszywanego brata po plecach. Potem wskazał na samotną postać siedzącą pod wierzbą. - Akurat na rozładowanie napięcia mamy pod nosem Smarka - zaśmiali się, widząc z daleka tłuste włosy Severusa. Remus zmarszczył brwi.
- Jest mu definitywnie za spokojnie... - powiedział do przyjaciół. Przytaknęli zgodnym pomrukiem. Ruszyli w stronę swojego nemezis.
~~~
W tym samym czasie, Lily siedziała koło Dorcas na błoniach. Korzystały z dobrodziejstw Hogwartu i wyszły na błonie, aby zaczerpnąć ostatnich promieni słonecznych i pouczyć się przy okazji transmutacji.
- Do czego służy zaklęcie Beta Vulgaris? - zapytała blondynka przyjaciółkę.
- Służy do częściowej transmutacji. Tym zaklęciem można wyczarować ofierze zamiast jakiegoś członka, typu ręka czy głowa, buraka. Zaklęcie znika po kilku godzinach. - wyrecytowała rudowłosa, nie zaglądając do podręcznika.
- Wspaniale, Lils. Oby tak dalej to będziesz miała SUMy w kieszeni.
Wymieniona się zarumieniła. Jej wadą i jednocześnie zaletą była nadmierna skromność. Wtedy zauważyła Huncwotów idących w stronę jej przyjaciela.
-Dor, chodźmy do Seva. Hunce coś planują - powiedziała Lily do blondynki, po czym szybko obie zebrały się z trawy i pobiegły w stronę przyjaciela Rudej.
~~~~~~
Czwórka przyjaciół w tym momencie doszła na miejsce pod wierzbą, gdzie ukrywał się żylasty piętnastolatek. Uwielbiał czytać, dlatego też schował się, aby jego nie znalazła ni banda Malfoy'a, ani banda Potter'a. Niestety, ci drudzy właśnie go znaleźli..
-Expelliarmus! - krzyknął James i skoczył, łapiąc różdżkę Snape'a. Dał ją do podtrzymania Łapie.
- No i co, Wycierusie z tobą zrobić, hmm.. - Rogacz udawał, że się zastanawia, a potem z zaskoczenia krzuknął Levicorpus i wycelował różdżką w obiekt swoich drwin. Jak na zawołanie, tłustowłosy wzbił się w powietrze, ale... głową w dół. Szarpał się i szamotał, ale na nic mu się to nie zdało. Huncwoci zanosili się śmiechem. Ledwo na nogach mogli ustać.
-Przestańcie! - rozległ się krzyk. Zobaczyli jak ku nim kroczą dwie, wkurzone nastolatki. Wręcz było widać, jak z ich oczu sypią się iskry. James oparł się o pień drzewa, nadal trzymając Severusa w górze.
- A niby czemu miałbym to zrobić, Evans? - zapytał z iście huncwodzkim uśmiechem Rogacz. Lily kompletnie zatkało.
- Dlatego, że... To mój przyjaciel! Syriusz też. - spojrzała groźnie na Łapę - A ty? Po czyjej stronie się opowiesz, Syriuszu?
Brązowowłosy znieruchomiał.
- No..yy.. - zaczął się jąkać. Z jednej strony przyszywany brat, a z drugiej wściekła Furia. Jej spojrzenie wyglądało, jakby za odpowiedź "Jestem po stronie James'a", zrobiła sobie z niego obiad. Przełknął nerwowo ślinę. Wszystko ustało. Wiatr i śmiechu znad jeziora też. Wszystko leżało w rękach Łapy.
- Ja.. Jestem po twojej stronie... Lily.. - powiedział niewyraźnie i podszedł do dziewczyny. Ona za to, pogłaskała go po głowie.
- Mam zwerbować więcej twojej drużyny, Potter? - zapytała kpiąco oniemiałego Gryfona. Ten szybko się otrząsnął i od nowa napuszył.
- Nie. Syriusz nie będzie mi potrzebny - uśmiechnął się złowieszczo.
- Severusie, zaraz cię ściągnę - krzyknęła Lily do przyjaciela, zadzierając głowę do góry. Wściekły Ślizgon był bardzo upokorzony.
- Nie potrzepuję twojej pomocy, szlamo! - wrzasnął z góry. Wszyscy mieli wrażenie, że góry zadrżały, zamek się zachwiał w posadach, niebo pociemniało i zebrał się gwałtowny wicher. Zielone oczy były całkowicie pozbawione wesołych ogników zwykle w nich tańczących. Biła z nich wściekłość.
- W takim razie rada sobie, kurwa, sam - szepnęła Lily, ale zrobiła o wiele większe wrażenie niż gdyby krzyczała. - Nienawidzę cię. - wysyczała, a potem wzięła za rękę skołowaną Dorcas, odrzuciła burzę rudych loków na plecy i pomaszerowała w stronę zamku.
James po chwili otrząsnął się z szoku.
- Ty sukinsynu! - wywarczeli wszyscy Huncwoci.
- Skrzywdziłeś moją Lily. NIGDY ci tego nie daruję - powiedział wściekle Rogacz a potem wrzucił Smarkelusa do jeziora. Niektórzy mówią, że zajęła się nim wielka kałamarnica. Oby to była prawda.
Koniec wspomnienia
Dziewczyna przetarła oczy i przeciągnęła się. Spojrzała na mugolski budzik, który przywiozła z domu. Wskazywał godzinę 6.30. Potem jej wzrok powędrował do łóżek przyjaciółek. Dorcas leżała rozwalona na łóżku, który teraz przypominał gniazdo. Blondynka średniego wzrostu zawsze była uważana za duszę towarzystwa i flirciarę oraz wredną sukę. Jednak ci, którzy mieli zaszczyt poznać ją bliżej, wiedzieli, że zawsze służyła pomocą i dobra radą.
Później spojrzała na Calissie. Ona spała na baczność, ale ręce miała złożone, jak w grobie. Nic dziwnego. Była gotką. Słuchała metalu, ubierała się na czarno (nawet nauczyciele pozwolili jej zmienić wszystkie jej mundurki na czarno). Była nieśmiała. Bardzo nie orientowała się w sprawach damsko - męskich. Tylko ona i Lily o tym wiedziały.
Wspomnienie
- Lily, możemy porozmawiać w cztery oczy? - zapytała Calissie Evansównę pewnego letniego, ciepłego popołudnia.
- Jasne, Cali. - odparła wesoło Lily i po chwili wyszły z Pokoju Wspólnego i skierowały się do Sali Zapomnienia. Tam usiadłt na ławkach na przeciwko siebie.
Heheheheh
Reszta wspomnienia w rozdziale 6 ;*
Komentować! ^*^
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro