Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział IV

- Rany, ile ja mam przedmiotów... - wysapała Lily. Właśnie musiała przyklęknąć na schodach, żeby zapiąć torbę. Kiedy udało jej się to uczynić, wstała i zaczęła iść w górę, ale po chwili dobiegł ją głośny trzask dartego materiału, a jej książki uciekły przez wielką dziurę w torbie.

- Cholera jasna! - z gardła Lily wyrwał się cichy okrzyk. Usłyszała szyderczy śmiech.

- No, no, no, kto by pomyślał, że moja Evans używa tak zbereźnego języka - powiedział James, szczerząc się do Lily, która zmierzyła go groźnym spojrzeniem.

- Po pierwsze, Potter : nie jestem TWOJĄ Evans. Jestem niczyja, swoja. Po drugie : nie powinno cię obchodzić, co i jak mówię. Więc albo mi pomóż, albo rusz ten swój rozczochrany tyłek i spieprzaj, bo nie mam ochoty za twoje głupie gierki i wiesz c.. - nie zdążyła dokończyć zdania, bo James chwycił ją w ramiona i mocno pocałował. Dziewczyna po chwili bezruchu, oddała pocałunek, zarzucając mu ręce na szy... Co?! Lily Evans NIE całuje się z Jamesem Charlusem Porterem! Dziewczyna odepchnęła go od siebie i szybko zaczęła zbierać po sobie książki. Chłopak zatoczył się lekko, a potem chwycił ją za jeden z jej nadgarstków i zmusił do spojrzenia w swoje oczy. Czekoladowe oczy były mieszanką dumy z siebie, zawstydzenia i miłości. Evans nigdy nie sądziła, że ten bezczelny i przystojny chłopak sprawi, że w żołądku zaczną jej fruwać motyle. Po chwili jednak, oczy Okularnika znów były pełne huncwockich błysków, natomiast oczy (tak wiem, milion powtórzeń. Jakby w tym opowiadaniu były tylko ich oczy dop. Autorki) dziewczyny znów zaczęły ciskać błyskawice.

- No i co, Lilka, nie powiesz mi, że ci się nie podobało - przywdział swój bezczelny, zawadiacki uśmieszek, co dostatecznie wkurzyło Lily.

- Masz szlaban. Z Filchem. Jutro o 18 w Sali Zapomnienia. Za bezczelnie całowanie Prefekt Naczelnej - wycedziła dziewczyna, naprawiła torbę zaklęciem, zapanowała do niej książki, wyminęła zdezorientiwanego chłopaka i popędziła do dormitorium. Kiedy tam weszła, zauważyła, że nikogo nie ma. Ani Dorcas, która pewnie poszła się z kimś lizać, ani Calissie, która siedzi na błoniach i rysuje, ani Alice Standford (OC dop. Autorki), która poszła do składziku z Frankiem Longbottomem. Rzuciła się na łóżko i zaczęła sobie powoli układać wszystko w głowie.

~~~~~~~~
James stał nadal, jakby go wmurowano w schody. Prawie tak było. Podrapał się w zadumie po brodzie.
'Ki Voldzio mnie podkusił do pocałowania Lily?', zadawał sobie idiotyczne pytania w duchu. 'Przecież teraz ona jeszcze bardziej mnie znienawidzi. Merlinie, dlaczego?!'.


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro