Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Trzydzieści cztery

Maraton 1/5

Leon:

Mam już dość tego. Kate nie może pracować w firmie Williamsa. Dziś do niej wieczorem pojadę i zmuszę, żeby zrezygnowała z tej pracy. Wczoraj dostałem dziwny telefon od sąsiada Kate, iż jakiś mężczyzna był u niej i zatrzasnął za sobą drzwi. Niestety nie mogłem do niej przyjechać, gdyż miałem ważne rzeczy do zrealizowania i cały dzień zawalony, ale od czego są moi ludzie. Wysłałem Dylana by pilnował, żeby nikt nie przekroczył progu drzwi moich księżniczek. Co prawda dzwoniłem do brunetki i okłamała mnie, że nikogo u niej nie było i jest wszystko okey. Powoli zaczyna mnie denerwować jej zachowanie.

Poprosiłem również Dylana o informacje o facecie, który się wczoraj pojawił u dziewczyny. Zaczyna mieć przede mną wiele tajemnic. A jeśli to ojciec dziecka, które w sobie nosi? Muszę coś z tym zrobić, by nie wyjść na kreatyna, że wychowuje nie swoje bachory.

Wziąłem do rąk telefon i zadzwoniłem do brunetki. Po kilku sygnałach idę odebrała.

- Witaj kochanie. - powiedziałem na wstępie. - Co robisz? - spytałem.

- Kończę zaraz pracę, a stało się coś? - zapytała zdziwiona.

- Przyjadę dziś do was wieczorem. - poinformowałem.

Porozmawialiśmy jeszcze chwilę do póki ten jej szefuńcio nam nie przerwał. Moje nerwy puściły. To będzie jej ostatni dzień w tej firmie.

~~~

Po pracy od razu pojechałem do dziewczyn. Była co prawda dopiero szesnasta, a miałem być wieczorem, ale to nic, będziemy mieć więcej czasu. Przekroczyłem próg drzwi i usłyszałem śmiech Lili dobiegający z salonu. Wszedłem do salonu, a to co, a raczej kogo tam zastałem podniósł mi ciśnienie. Mój i jego wzrok się spotkał. Wymieniliśmy spojrzenia, ale on nic nie reagował. Jakbym mu to nie przeszkadzało, że tu jestem.

- Alan... - powiedział Kate wchodząc do salonu, gdy mnie zobaczyła zamarła.

Alan:

Poprosiłem matkę o telefon do pani Hellen, której zapłaciłem za to by zwolniła się dziś wcześniej z pracy, a Kate zabrałem ważne papieru, które musi zabrać do domu i wypełnić na jutro, a ja wtedy będę mógł do niej jechać je przywieźć i zobaczyć się z Lili. Chciałem zobaczyć i pobawić się chociaż chwilę z małą. Jutro będę mieć wyniki i stuprocentową pewność czy mam o nie walczyć, ale nawet jeśli nie będzie moja to zrobię wszystko, żeby obydwie były moje.

Kate:

Chwilę porozmawiałam z Leonem, gdy nagle wszedł Alan i musiałam zakończyć rozmowę. Odłożyłam telefon, ale ten znów zadzwonił, a na wyświetlaczu pojawiło się imię opiekunki Lili.

- Tak pani Hellen? - zapytałam.

- Kochanie czy mogłabyś dziś wcześniej przyjść. Coś źle się czuję. - powiedział zmartwionym głosem.

- Ojej.. Coś pani jest? - zapytałam zmartwiona.

- Nic takiego, ale chciałbym wrócić do domu i odpocząć.

- Rozumiem. Oczywiście będę za chwilkę. - powiedziałam i się rozłączyłam.

Spojrzałam na szefa błagalnym głosem, bo akurat stał nad moim biurkiem.

- Możesz wyjść wcześniej. - powiedział.

- Jejku... Dziękuję. - powiedziałam i zabrałam swoje rzeczy następnie wychodząc.

Alan:

Brunetka zniknęła za drzwiami windy, a ja się sam do siebie uśmiechnąłem. Mój plan wszedł w światło dzienne. Wróciłem do gabinetu pozbierałem sowie rzeczy i ważne papiery Kate, następnie wychodząc z budynku.

Zaparkowałem pod wieżowce i ujrzałem nieco dalej samochód Kate. Na schodach minąłem się z panią Hellen i podałem jej kopertę z pieniędzmi, bo to jednak przeze mnie dziś zarobi mniej niż zwykle.

- Bardzo pani dziękuję.

- Nie ma za co. - odpowiedziała i weszła do windy.

Stałem pod drzwiami i zadzwoniłem drzwonkiem. Po chwili drzwi się otworzyły.

- Zapomniała pani cze... - zaczęła, ale gdy zorientowała się, że to nie starsza kobieta tylko ja zamarła.

- Przyniósł papiery, które zapomniałaś. - powiedziałem i wręczyłem jej kartki.

Usłyszałem tupanie, a po chwili ujrzałem przytulającą się dziewczynkę do jej nogi.

- Część mała. - powiedziałem i ukucnąłem będąc na jej poziomie. - Co tak masz? - zapytałem patrząc na jej zabawkę w rączce, na co ta schowała twarz w rączki, a zabawka grzmotła na ziemię powodując huk.

- Wstydzi się. - powiedział Kate, a ja się wyprostowałem podnosząc zabawkę. - Chyba jesteś głodna. - powiedziała i podniosła dziewczynkę. - Chcesz wejść? - zapytała mnie, a ja tylko na to czekałem.

- Jeśli proponuje to oczywiście. - odpowiedziałem i wszedłem do środka zamykając za sobą drzwi.

- Mógłbyś ją po pilnować, bo muszę jej zrobić kaszkę.

- Jasne. - powiedziałem i odebrałem mała.

- Idź z nią do salonu. Lili pokaż panu zabawki. - powiedziała i zniknęła za ścianą.

~~~

Będzie się działo 😂

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro