Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Pięćdziesiąt trzy

- Kate? - usłyszałam jego głos.

- Głupio mi do Ciebie dzwonić i pytać. - zaczęłam.

- Mów zwięźle i na temat. - wepchnął mi się w zdanie.

- Jesteś w mieście czy jeszcze nie wróciłeś? - zapytam.

- W mieście, a o co chodzi?

- Nie chce mi się wtrącać w plany czy coś, ale... - zaczęła , ale nie pozwolił mi skończyć.

- Ty nigdy nie po krzyżujesz mi planów.

- Mógłbyś do mnie przyjechać? - wypaliłam od razu.

- Jasne, a gdzie jesteś? - spytał.

- W szpitalu miejskim. - odpowiedziałam.

- Coś z Lili? Czy z Tobą? Co się dzieje? - słychać było w jego głosie, że się przejął.

- Wszystko okey z Lili i ze mną też. - skłamałam.

- Okey to napisz mi, gdzie dokładnie jesteś, a ja już jadę.

- Dziękuję. - odpowiedziałam.

- Nie ma za co. Do zobaczenia. - powiedział i się rozłączył.

Wysłałam sms Dylanowi na jakim dokładnie oddziale na i sali leżę i czekałam, aż przyjedzie.

Dylan:

Po telefonie Kate trochę się zdziwiłem. Co prawda widzieliśmy się raz po kilku latach, a ona mnie prosi, żebym przyjechał. Co się stało, że jest w szpitalu? I dlaczego zadzwoniła po mnie, a nie Jonasa. Wsiadłem do samochodu i pojechałem w stronę szpitala.

Na moje szczęście na wszystkich światłach miałem zielone światło co spowodowało, że byłem tu o wiele wcześniej. Podeszłem do rejestracji i zapytałem o sale, na której leży brunetka, a starsza z pielęgniarek zaprowadziła mnie prosto pod drzwi.

- Mogę wiedzieć co się stało z nią? Dlaczego jest tu? - zapytałem kobietę stojąc przed odpowiednimi drzwiami do sali.

- Jest pan kimś z rodziny? - odpowiedziała pytaniem na moje pytanie.

- Nie. - odpowiedziałem krótko.

- Nie mogę panu udzielić takiej informacji. - powiedziała i odeszła.

Otworzyłem drzwi i wszedłem do środka pomieszczenia.

Kate:

D

rzwi do pomieszczenia, w którym jestem się otworzyły i ujrzałam bruneta. Od razu uśmiechnęłam się w jego kierunku co odwzajemnił.

- Hej. - przywitałam się i wstałam do pozycji siedzącej.

- Siemka. - odpowiedział i zamknął drzwi.

- Siadaj tu. - pokazałam na krzesło przy łóżku. - Albo tu. - poklepałam miejsce na łóżku, ale chłopak wybrał to drugie.

- Co się stało, że tu jesteś? Coś poważnego? - zaczął zadawać pytania.

- To przez ten wyjazd. - odpowiedziałam.

- Niech zgadnę przez samolot? - zapytał.

- Tak.

- Aż tak Ci się nudzilo, że zadzwoniłaś po mnie? - zaśmiał się.

- Fajnie nam się wtedy rozmawiało i pomyślałam, że fajnie by było teraz porozmawiać sobie. Chyba, że nie masz czasu to zrozumiem. - posłałam mu lekki uśmiech.

- Dla Ciebie zawsze się czas znajdzie. Połóż się jeśli tak Ci będzie lepiej.

- Nie. - zaprzeczyłam. - Tak jest dobrze.

- Gdzie ty tak ogólnie pracujesz? - zapytał. - Szef zadowolony, że tak długo Cię już nie ma? - zmarszczył brwi. - No chyba, że pracujesz u chłopaka.

- Raczej nie będzie zadowolony, gdy wrócę. - zacisnęłam usta w wąska linię. - Chyba będę musiała poszukać nowej pracy.

- To dobrze się składa, bo mój kuzyn ma miejsce stworzone specjalnie dla Ciebie. - posłał mi szczery uśmiech.

- To znaczy? - zapytałam. - Co bym musiała robić?

- Sekretarka. - powiedział krótko. - Sprawy papierkowe wiesz o co chodzi?

- Tak, tak. A ja się nazywa jeśli można wiedzieć? - zapytałam ciekawska.

Trudno mi będzie odejść z firmy Williamsa, ale na pewno mnie już nie będzie chciał. Nie ma mnie już trzeci tydzień. Już pewnie znalazł kogoś na moje miejsce.

- Alan Williams. - odpowiedział, a ja zdębiałam.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro