Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Pięćdziesiąt sześć

- Skąd wiesz? - zapytałam zdziwiona.

- Zrobiłem testy na ojcostwo. - powiedział i patrzał cały czas na mnie.

- Chwila co? Nie rozumiem.

- Jestem ojcem Lili. Nie wiem jak to możliwe, ale prawdy się nie oszuka.

- Jak to możliwe? - zapytałam nadal nie dowierzając.

- Nie mam pojęcia. - wzruszył ramionami. - A ty coś pamiętasz z tego jak się kiedyś spotkaliśmy? - zapytał.

- Pamiętam wszystko. - odpowiedziałam zgodnie z prawdą. - Byłam kolejną, więc co się dziwić, że nie pamiętasz. - zaśmiałam się mówiąc z sarkazmem.

- Kate my się nie znaliśmy. - odpowiedzialni zajął miejsce na krześle.

- Chcesz wiedzieć? - zapytałam niedowidząco. - Proszę bardzo. Nie układało nam się z Leonem, więc wybrałam się do klubu. Siedziałam sobie przy barze, gdy nagle zjawiłeś się ty. - podkreśliłam ostatnie słowo. - Myślałam, że się odczepisz, ale ty nie dawałeś za wygraną i tak się stało, że wylądowaliśmy w męskim kiblu. - skończyłam swoją wypowiedź.

- I co było dalej? - zapytał ciekawy.

- Każdy poszedł w swoją stronę, ale wszystko bym dała, żebyś to nie był ty, bo to wszystko przez Ciebie. - powiedziałam i odpadłam na poduszkę, a łzy zaczęły spływać po moich policzkach.

- Nie chcę Ci tego robić, ale... - zaczął po chwili ciszy. - Chce wychować Lili. Wiem, że mi na to nie pozwolisz, więc pójdę do sądu i zrobię wszystko, żeby nie nosiła nazwiska Jonas. - powiedział i usłyszałam odsuwające się krzesło.

- Nie zrobisz tego! - krzyknęłam i odwróciłam się w jego kierunku.

- Widzisz co mi zrobił? - pokazałem na nos, a to teraz już wiem czemu się na mnie tak w firmie gapili.

- To nie Leon! Nie uwierzę! - zaczęła go bronić.

- Wiem, że jesteś po jego stronie i tego nie zmienię, ale zrozum, że nie pozwolę, żeby on wychował moje dziecko. - powiedział i pokierował się do wyjścia zostawiając mnie w rozpaczy.

Dylan:

Zbliżał się już wieczór, a ja nie wiedziałem co z sobą zrobić. Zawsze miałem jakieś plany na wieczór, ale dziś nic. Postawiłem, że odwiedzę Alan. Wsiadłem do mojego samochodu i po chwili byłem już pod willą Williamsa. Zadzwoniłem dzwonkiem, a po chwili drzwi otworzył mi osobiście mój kuzyn.

- A ty tu po co? - powiedział wkurwiony.

- Siema kuzyn. Bardzo miłe przywitanie. - powiedziałem i wszedłem nie proszony do środka.

Zostawiłem buty w holu i wkroczyłem do kuchni po piwo do lodówki. Normalka na jednej półce specjalnie przeznaczonej na to stało kilka butelek. Wziąłem jedną z nich, otworzyłem otwieraczem i po chwili siedziałem na sofie przed telewizorem, a którym leciał właśnie mecz.

- Co ty taki wkurwiony? - zapytałem, gdy zobaczyłem bruneta w progu drzwi do salonu.

- Nie mam powodów do szczęścia. - powiedział i usiadł na fotelu obok.

Między nami była cisza. Nie wiedziałem o co chodzi i jak zacząć rozmowę. Nie wiedziałem o co go zapytać, więc postawiłem na temat firmy.

- Wiesz czego się dowiedziałem. - zaśmiałem się.

- Dajesz. - powiedział oschle, nawet nie zainteresowany.

- Mówiłem Ci, że ostatnio spotkałem moją dawną miłość? - zapytałem na co kiwnął głową na tak, nie odrywając wzroku od ekranu. - To twoja sekretarka. - powiedziałem na co on nagle wbił swoje spojrzenie we mnie.

- Kto? - zapytał nie wiedząc o co chodzi.

- Bogini seksu. - upiłem łyk cieczy z szklanej butelki.

- Mów jaśniej. - pospieszał mnie.

- Kate Ross.

- Ty ją znasz? - dalej nie dowierzał.

- Ta. - powiedziałem i wróciłem do oglądania meczu.

- Weź coś o niej powiedz. - powiedział na co się zdziwiłem.

- Okey, ale jak ty powiesz czemu jesteś taki wkurwiony.

- Muszę walczyć o córkę, ale nie chce zniszczyć życia jej matce.

- Z kim ty masz dziecko? - zdziwiłem się.

- Z Kate.

- To ona się z Tobą w ciąży? To ty jesteś tym przypadkiem z imprezy?

- Lili jest moim dzieckiem. To ja byłem tym przypadkiem z imprezy. Ale chwila o czym ty mówisz? Kate jest w ciąży? Teraz?

- Tak mi powiedziała.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro