Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Pięćdziesiąt dwa

Podniosłem się z podłogi i przyłożyłem do nosa rękę, na której została plama krwi. Z chęcią bym mu oddał, ale wiem, że sąd patrzał by wtedy na mnie inaczej, a dzięki temu, że mi przyłożył mam powód, że Leon źle traktuje Kate i Lili.

- Boże! - usłyszałem pisk mojej zastępczej sekretarki. - Nic szefu nie jest? - zapytała i podała mi chusteczkę.

- Nie wszystko okey. Dziękuję za chusteczki. - odpowiedziałem i wróciłem do biurka.

- Przynieść coś? - zapytała szykując się do wyjścia.

- Kawę jeśli możesz. - odpowiedziałem przykładając chusteczkę.

- Jasne zaraz przyniosę. - powiedziała i opóźniła pomieszczenie.

Leon:

Od ostatnich tygodnie prawie wcale mnie nie ma w firmie. Cały czas robię wszystko by Williams mi nie rozwalił rodziny. Mojego szczęścia. Mam nadzieję, że Kate mu nie powiedziała mu o ciąży i się o niej nigdy nie dowie, a Lili nigdy mu nie oddam. Nad fałszywe wyniki. Mam pieniądze i wszystko zrobię w tym kierunku by mieć szczęśliwą rodzinę, jaką miałem do czasu pojawienia się Williamsa.

Wyszłem z jego wielkiego firmy i prosto udałem się do swojej. Dziś mam w planach pozałatwiać najważniejsze sprawy i jechać do szpitala do Kate. Mam nadzieję, że już się obudziła i będę mógł z nią poważnie porozmawiać.

Kate:

Znalazłam urządzenie i weszłam w kontakty. Kto może mi pomóc? Spojrzałam na wyświetlacz, gdzie były cztery numery Marika, Leon, Alan i Dylan. Z Leonem nie chciałam rozmawiać. To przez biegu jestem, gdzie jestem. Alan? A co on niby mi pomoże jak patrzy tylko na siebie. Nawet nie chcę myśleć co by zrobił teraz m, gdybym mu powiedział o dziecku. Na pewno zawiózł by mnie do tego swojego lekarza od skrobanki. Dylan też pewnie jest poza miastem i nie mam z nim za bardzo o czym gadać, więc została mi Mar.

Wybrałam jej numer i włączyłam na głośnomówiący. Nie miałam siły na przyłożenie telefonu do ucha. Jeden sygnał, drugi, trzeci, czwarty i nic. Musi coś robić ważnego, że nie odbiera. Może zajmuje się Lili, bo Leon na pewno sobie sam by nie poradził. Rozłączyłam połączenie i opadłam na miękką szpitalną poduszkę. Tak bardzo bym chciała być teraz w domu, a nawet i w tej nieszczęsnej pracy, byle jak najdalej szpitala. Z moich oczu wypłynęły słone łzy smutku. Życie z mają ilością bliskich Ci osób jest beznadziejne. Wpatrywałam się w sufit. Bezczynnie leżałam i nie miałam co z sobą zrobić. Chciałabym wstać z tego łóżka i chodź by pozwiedzać szpital od środka, ale nie mogę przez te wszystkie podłączone do mnie urządzenia. Wzięłam znów telefon do ręki i wybrałam jeden z czterech pozostałych numerów.

***

Jak myślicie do kogo zadzwoniła Kate??🙄

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro