Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Osiem

Kilka dni później:

Dziś piątek, a za jakieś dwie godziny kończę pracę i dzisiejszy wieczór spędzam z Mariką. Nie widziałyśmy się dość długo, bo z jakiś miesiąc. Przyjaźnimy się od dziecka i zawsze mówiliśmy sobie wszystko. Wybieramy się na imprezę do klubu, a dzieciaki zostają z tatusiami, którzy jak zwykle będą się świetnie bawić.

Opuściłam wielki budynek i wsiadłam do samochodu, jadąc prosto pod apartament. Zwolniłam opiekunkę wcześniej do domu, a sama zajęłam się Lili.

***

Założyłam czerwoną na dole rozkloszowaną sukienkę z koronką i zrobiłam nie co mocniejszy makijaż niż zwykle. Włosy podkręciłem lekko lokówka i byłam gotowa do wyjścia. Na nogi założyłam jeszcze czerwone szpilki i tego samego koloru torebkę, do której włożyłam potrzebne rzeczy.

Usłyszałam dzwonek, więc poszłam otworzyć. Był to Leon z siatką zakupów. Niestety po dzisiejszym wieczorze będę miała dużo sprzątania, bo u mnie będą dziś siedzieć.

- Ślicznie dziś wyglądasz kochanie. - powiedział i wbił się w moje usta.

Siatki postawił przy drzwiach, które po chwili wydały z się je lekki trzask zamykania się. Ponieważ byłam w szpilkach brunet nie musiał, aż tak bardzo się schylać. Podniósł mnie za uda i posadził na komodzie. Teraz byliśmy na równi wzrostem.

Całowaliśmy się zachłannie, a ręce Leona sunęły po moich udach w górę i w dół. Ja natomiast swoimi błądziłem po jego torsie przez koszulkę. Chłopak zaczął sunąć dłońmi w górę, aż wjechał pod sukienkę zachaczając o koronkowy materiał bielizny. Rozłączyłam nasze usta i spojrzałam na bruneta.

- Później. - powiedziałam i zeszłam z komody.

- Ty chyba nie zamierzasz tak iść ubrana. - powiedział poważnym tonem.

- Wątkie, żeby ktokolwiek spojrzał na młodą matkę. - powiedziałam i poszłam do łazienki poprawić moją czerwonistą pomadkę.

Poprawiłam się i przejrzałam w lustrze i stwierdziłam, że jest okey. W tym samym czasie rozbrzmiał znów dźwięk dzwonka. Otworzyłam je i ujrzałam Bruna i Marię. No i jeszcze mała Kylie, która od razu wbiegła do środka.

- To my lecimy. - powiedziała Marika nawet nie przekraczając progu mieszkania i pociągnęła mnie za rękę.

- Ty jedziesz. - mówię do niej od razu po zamknięciu drzwi.

- Chyba żartujesz. - zaczęła się śmiać. - Taksówka czeka. - powiedziała i weszłyśmy do windy.

Mar znalazła w internecie, że dziś jest impreza w najlepszym klubie połączonym z hotelem. Przejeżdżałam kilka razy obok tego budynku i muszę przyznać, że jest naprawdę zajebisty.

Taksówka zatrzymała się pod wskazanym adresem. Zapłaciliśmy i pokierowałyśmy się do wejścia, gdzie było z daleka widać ochroniarzy.

- To dziś się bawimy na całego, ale żeby wszystko mieć pod kontrolą. - mówi blondynka i wchodzimy do klubu.

Już na wejściu panowało ciemne światło i głośna muzyka. Nie wspominając o zapachu alkoholu, papierosów i seksu. Dziś mój plan był taki by się wyszaleć, bo to już nigdy w życiu może mi się nie powtórzyć.

Od razu skierowaliśmy się w stronę baru, gdzie barman przygotowywał drinka. Muszę przyznać, że był bardzo przystojny. Wysoki blondyn z wyrzeźbionym torsem, który opinała koszulka.

- Dwa mocne drinki. - powiedziała do barmana Mar.

Barman postawił przed nami dwa drinki, które od razu znalazły się w naszych gardłach. Muszę przyznać, że naprawdę był mocny.

- To teraz idziemy się zabawić. - blondynka poinformowałam mnie w stała.

Dla mnie jeden drink to za mało na zabawę, więc jeszcze na parkiet się nie wybieram.

- Dwa szoty. - żuciłam do blondyna, który po chwili postawił dwa kieliszki z cieczą przede mną.

Podniosłam jeden, a po chwili ciecz wylądowała w moim przełyku. Tak było i też w przypadku drugiego kieliszka. Paliło mnie w przełyku, ale dla mnie to nic zaraz przejdzie.

Wstałam z wysokiego krzesła i weszłam na parkiet.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro