Osiem
Kilka dni później:
Dziś piątek, a za jakieś dwie godziny kończę pracę i dzisiejszy wieczór spędzam z Mariką. Nie widziałyśmy się dość długo, bo z jakiś miesiąc. Przyjaźnimy się od dziecka i zawsze mówiliśmy sobie wszystko. Wybieramy się na imprezę do klubu, a dzieciaki zostają z tatusiami, którzy jak zwykle będą się świetnie bawić.
Opuściłam wielki budynek i wsiadłam do samochodu, jadąc prosto pod apartament. Zwolniłam opiekunkę wcześniej do domu, a sama zajęłam się Lili.
***
Założyłam czerwoną na dole rozkloszowaną sukienkę z koronką i zrobiłam nie co mocniejszy makijaż niż zwykle. Włosy podkręciłem lekko lokówka i byłam gotowa do wyjścia. Na nogi założyłam jeszcze czerwone szpilki i tego samego koloru torebkę, do której włożyłam potrzebne rzeczy.
Usłyszałam dzwonek, więc poszłam otworzyć. Był to Leon z siatką zakupów. Niestety po dzisiejszym wieczorze będę miała dużo sprzątania, bo u mnie będą dziś siedzieć.
- Ślicznie dziś wyglądasz kochanie. - powiedział i wbił się w moje usta.
Siatki postawił przy drzwiach, które po chwili wydały z się je lekki trzask zamykania się. Ponieważ byłam w szpilkach brunet nie musiał, aż tak bardzo się schylać. Podniósł mnie za uda i posadził na komodzie. Teraz byliśmy na równi wzrostem.
Całowaliśmy się zachłannie, a ręce Leona sunęły po moich udach w górę i w dół. Ja natomiast swoimi błądziłem po jego torsie przez koszulkę. Chłopak zaczął sunąć dłońmi w górę, aż wjechał pod sukienkę zachaczając o koronkowy materiał bielizny. Rozłączyłam nasze usta i spojrzałam na bruneta.
- Później. - powiedziałam i zeszłam z komody.
- Ty chyba nie zamierzasz tak iść ubrana. - powiedział poważnym tonem.
- Wątkie, żeby ktokolwiek spojrzał na młodą matkę. - powiedziałam i poszłam do łazienki poprawić moją czerwonistą pomadkę.
Poprawiłam się i przejrzałam w lustrze i stwierdziłam, że jest okey. W tym samym czasie rozbrzmiał znów dźwięk dzwonka. Otworzyłam je i ujrzałam Bruna i Marię. No i jeszcze mała Kylie, która od razu wbiegła do środka.
- To my lecimy. - powiedziała Marika nawet nie przekraczając progu mieszkania i pociągnęła mnie za rękę.
- Ty jedziesz. - mówię do niej od razu po zamknięciu drzwi.
- Chyba żartujesz. - zaczęła się śmiać. - Taksówka czeka. - powiedziała i weszłyśmy do windy.
Mar znalazła w internecie, że dziś jest impreza w najlepszym klubie połączonym z hotelem. Przejeżdżałam kilka razy obok tego budynku i muszę przyznać, że jest naprawdę zajebisty.
Taksówka zatrzymała się pod wskazanym adresem. Zapłaciliśmy i pokierowałyśmy się do wejścia, gdzie było z daleka widać ochroniarzy.
- To dziś się bawimy na całego, ale żeby wszystko mieć pod kontrolą. - mówi blondynka i wchodzimy do klubu.
Już na wejściu panowało ciemne światło i głośna muzyka. Nie wspominając o zapachu alkoholu, papierosów i seksu. Dziś mój plan był taki by się wyszaleć, bo to już nigdy w życiu może mi się nie powtórzyć.
Od razu skierowaliśmy się w stronę baru, gdzie barman przygotowywał drinka. Muszę przyznać, że był bardzo przystojny. Wysoki blondyn z wyrzeźbionym torsem, który opinała koszulka.
- Dwa mocne drinki. - powiedziała do barmana Mar.
Barman postawił przed nami dwa drinki, które od razu znalazły się w naszych gardłach. Muszę przyznać, że naprawdę był mocny.
- To teraz idziemy się zabawić. - blondynka poinformowałam mnie w stała.
Dla mnie jeden drink to za mało na zabawę, więc jeszcze na parkiet się nie wybieram.
- Dwa szoty. - żuciłam do blondyna, który po chwili postawił dwa kieliszki z cieczą przede mną.
Podniosłam jeden, a po chwili ciecz wylądowała w moim przełyku. Tak było i też w przypadku drugiego kieliszka. Paliło mnie w przełyku, ale dla mnie to nic zaraz przejdzie.
Wstałam z wysokiego krzesła i weszłam na parkiet.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro