Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Dwadzieścia dwa

Maraton 6/10

Tydzień później:

Od wyjścia z apartamentu Leona nie mamy że sobą żadnego kontaktu. Z Mariką też się nie kontaktowałam, więc można powiedzieć, że zostałam sama z Lili. W praczy jestem nie obecna. Ciągle myślę o tym czy powiedzieć Alanowie o ciąży, ale wyraźnie powiedział, że nie chce dzieci i jeszcze ta tabletka. Już nigdy więcej nie idę na żadną imprezę w życiu. No chyba, że bez alkoholu.

Dziś czwartek i zaraz mam przerwę na lunch. Dziś próbowałam się skupić, ale prawda jest taka, że tęsknię z Leonem, a Li czuję jego brak. Rozumiem, że nie chce mnie znać, ale jak ja mam to wytłumaczyć rocznemu dziecku?

Drzwi od gabinetu mojego szefa się otworzyły, a w nich stanął brunet. Spojrzał na mnie i wymieniliśmy sobie spojrzenia.

- Zrobiłaś już wszystko? - zapytał i obszedł moje biurko stając za mną.

- Prawie. - odpowiedziałam i wróciłam do pracy.

Mężczyzna stał za mną i wpatrywał się w to co robię. Każdy mój ruch był przez niego monitorowany.

- Czy mógłby pan mi nie przeszkadzać. - powiedziała podkreślając słowo pan i odwróciłam się w jego stronę.

- Myślałem, że jesteśmy na ty. - odparł. - Poza tym to ja tu rządzę i muszę wiedzieć co moi pracownicy robią w czasie pracy.

- Rozumiem, ale trochę mnie to rozprasza. - wróciłam do wcześniejszej pracy.

- Wyślij mi to, bo gdy patrzę jak to wszystko robisz to coś czuję, że tak szybko tego nie dostanę. - powiedział i poszedł do swojego biura.

Nie odezwałam się już ani słowem, a wróciłam do wpisywania już ostatnich potrzebnych informacji. Jest to moja praca i muszę ją wykonać po swojemu.

***

Po piętnastu minutach w końcu wysłałam szefowi plik, a drzwi gwałtownie się otworzyły.

- Czy ty nie rozumiesz słowa wyślij? - podkreślił ostatni wyraz.

- Przecież wysłałam. - odpowiedziałam zgodnie z prawdą.

- Kochaniutka jeśli tak będziesz grać to szybciej wylecisz niż dostaniesz podwyżkę. - powiedział z kpią. - To, że Cię wyruchałem nie znaczy, że będziesz inaczej tu traktowana. - powiedział, gdy zobaczył, że blondyna z piętra niżej przechodzi.

Zrobił to specjalnie dobrze wie, że ona jest plotkarą. Wystarczy, że Dominika coś usłyszy, a już cała firma o tym huczy. Nie jestem tu lubiana, a teraz.

- Ale... - zaczęłam i zamknęłam na dłuższą chwilę oczy, ale nie mogłam dokończyć.

- Nie obchodzą mnie twoje usprawiedliwienia. - wtrącił się. - Masz robić to co Ci mówię, a nie to co panience się za chcę. - wrócił do biura nie zamykając drzwi.

- Do łóżka też mam z Tobą iść? - zapytałam tak, żeby nie usłyszał.

- Słyszałem! - powiedział podniesionym tonem. - Jeszcze jedno słowo, a wyrzucę Cię. Nie potrzebna mi taka sekretarka. - powiedział i mnie wyminął idąc w stronę windy.

Czasem nie myślę nad tym co mówię, ale nie dam się tak poprostu obrażać.

***

Po skończonej pracy opuściłam wieżowiec, ale widziałam dziwne spojrzenia ludzi na sobie. Alan się już nie pojawił w pracy, a mi się udało skończyć wszystko i przejrzałam papiery na jutro.

- Jak się spało z szefem? - zapytała jakaś brunetka młodszą o trochę odemnie.

- Zajebiście wiesz? - odpowiedziałam i wsiadłam do samochodu po czym odjechałam.

***

Weszłam do domu, a w progu dorwała mnie opiekunka Lili.

- Ciii.. - powiedziała z palcem na ustach. - Mała właśnie zasnęła. - poinformowała i spojrzała na mnie. - Coś się stało? - zapytała.

- Nie, nie. - zaprzeczyłam i ściągnęłam buty.

- Na pewno? Przecież widzę, że płakałaś. - tak jestem z opiekunką Lili na ty, żeby nie było niedomówień.

- Życie mi się sypie powiedziałam. - a z moich oczu wypłynęły słone łzy.

- wiesz, że możesz mi się zawsze wygadać?

- Wiem. - odpowiedziałam i uśmiechnęłam się lekko.

- Chodź zagotuje wodę na herbatę i mi wszystko powiesz. Czasem lepiej jest się wygadać. - uśmiechnęłam się.

Usiadłam z kobietą na kanapie w salonie i czekałam, aż zacznie rozmowie. Trudno jest mi nawiązać z kimś kontakt, a co dopiero się zwierzyć.

- Więc opowiadaj co się dzieje. - zaczęła.

- Pokłóciliśmy się z Leonem. Okazało się, że jest bezpłodny. - zaczęłam i się zatrzymałam.

- I nie chce Cię znać, bo myślał, że Lili jest jego biologiczną córką?

- Dokładnie. W pracy nie dogaduje się z szefem i mogę zostać wyrzucona.

- Szef się zmienił? - zapytała, a ja pokiwałam twierdząco głową. - Znam rodzinę Williams. Alan przejął firmę po ojcu, ale z tego co wiem to zły mężczyzna. Od dziecka był trudnym chłopcem. - powiedziała co mnie zdziwiło.

- To znaczy? - zapytałam zainteresowana.

- Imprezował, palił, pił, a czasem nawet zdarzało się, że brał niewiadomo co. - powiedziała na co ja otworzyłam szeroko oczy.

- Wygląda na porządną osobę.

- Po śmierci prababci próbował się zmienił, ale z tego co wiem nie za bardzo mu się to udało. Była naprawdę cudowną kobietą i nie raz prosiła prawnika o zmianę swojego zachowania. - powiedziała ze łzami w oczach.

- Nie chcę być ciekawska, ale...

- Źle się poczuła i trafiła do szpitala. Alan przyszedł w odwiedziny. - zaczęła. - Była moją sąsiadką, więc znam go od dziecka. Stałam w framudze drzwi i wszystko odberwowałam. - skończyła swoją przemowę, a mi zrobiło się niedobrze i poleciałam do łazienki.

Ugh.. te mdłości.

- Na twoim miejscu zrobiłabym test ciążowy. - kobieta się do mnie uśmiechnęła, gdy zamknęłam drzwi od łazienki.

- Nie muszę, bo niestety jestem w ciąży. - powiedziałam smutno.

- Nie chcę być wścibska, więc nie będę pytać kogo, bo to twoja sprawa. Do zobaczenia jutro. - powiedział i wyszła.

***

Jesteście ciekawi czemu
Alan się zmienił?
Zostaw gwiazdkę ⭐😉

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro