Dwa
Zajęłam się papierami i nawet nie zauważyłam, że pan Williams już przyszedł.
- Dzień dobry Kate. - przywitał się, a ja oderwałam głowę od papierów.
- Dzień dobry panie Darku. - również się przywitałam. - Kawę czy herbatę dla pana? - zadałam codzienne pytanie.
- Kawę czarną z mlekiem poproszę. - odpowiedział i wszedł do swojego gabinetu.
Wstałam zza biurka i ruszyłam do firmowej kuchni. Włączyłam ekspres i czekałam, aż kawa się zrobi.
Na chwilę odleciałam w myślach. A co jeśli moja mała księżniczka okaże się nie być córką Leona? Przecież on nie będzie chciał mnie znać, a co ja powiem małej Lili jak już nigdy więcej nie zobaczy taty?
Po chwili z ekspresu wydobył się dźwięk i oderwał mnie z moich rozmyśleń. Wzięłam filiżankę do ręki i z opuszczoną głową powędrowałem do gabinetu pana Darka.
Znałam tą drogę jak własną kieszeń i mogłam dotrzeć tam z zamkniętymi oczami lecz to nie był mój dzień, a przez moje rozmyślenia nie patrzyłam przed siebie i wpadłam na kogoś wylewając całą kawę na białą koszulę jakiegoś mężczyzny.
- Jak chodzisz! - podniósł głos wysoki brunet i spojrzał z góry na mnie. - Za momencik oddzwonię. - odpowiedział do telefonu.
Jego koszula opinała jego każdy mięsień, a te wpadające w granat oczy, w których teraz się zatopiłam.
- Coś mam na twarzy? - wyrwał mnie z rozmyśleń jego głos.
- Nie, nie ja przepraszam. - odpowiadam i patrzeć na koszulę w brązowej, no prawie, że czarnej kawie. - Może ja zapłacę za pralnie. - proponuje.
- Nie trzeba, ale na drugi raz się uważa. Jak oni Cię tu w ogóle zatrudnili. - odpowiada chamsko i odchodzi.
Sprzątaczka zajęła się zmywaniem plamy z kawy, a ja ruszyłam zrobić nową. Jest mi naprawdę głupio, że przytrafiło mi się to dziś. A ja to jakiś klient pana Williamsa i go przeze mnie straci? Przecież to wiadome, że zostanę od razu zwolniona.
Z moich oczu zaczęły wypływać słone zły. Dlaczego życie mnie tak dobija?
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro