Cztery
Odwróciłam się i zobaczyłam bruneta z łobuzerskim uśmiechem na twarzy. Mi jednak nie było do śmiechu.
- Co to miało być?! - zapytałam podnosząc głos.
- Sama się prosiłaś. - odpowiedział. - Tylko się nie rozpłacz, bo wiem, że to nie żadna alergia. - ztarł ręką udawaną łzę z policzka, a ja podniosłam dłoń i dałam mu z liścia.
- Sam się prosiłem. - odpowiedziałam i schyliłam się tym razem po segregator i wróciłam do swoich obowiązków.
- Suka. - usłyszałam ciche.
- Chuj. - powiedziała również cicho, ale na tyle by usłyszała i usiadłam przy biurku, ten znalazł się tuż za mną.
- Przez którego chciałabyś jęczeć i prosić o więcej. - powiedział przy moim uchu, a ja czułam jego ciepły oddech na swojej szyi.
Nie odpowiedziałam, a wróciłam do pracy. Brunet przez chwilę stał za mną i wpatrywał się niby w to co robię, a tak naprawdę w mój dekolt i sobie poszedł. Widziałam jak jego sylwetka się oddala i muszę przyznać, że na naprawdę dobrze wyrzeźbione ciało, a jego marynarka podkreśla jego wyrzeźbione plecy.
STOP KATE MASZ CHŁOPAKA, A TO TYLKO JAKIŚ ZŁAMAS.
***
Mój dzień pracy się skończył i jedyne co jeszcze mnie dziś czekało to kolacja u szefa. Fajnie jest poznać w końcu rodzinę szefa i zobaczyć dom od wewnątrz, a nie tylko od zewnątrz jaka to wypasiona willa jest.
Wyszłam z wieżowca i wsiadłam do auta, a po chwili odjechałam do supermarketu kupić jakieś wino na dzisiejszą kolację. Jeszcze tylko muszę zadzwonić do Leona. Stanęłam na światłach i akurat wpisałam numer chłopaka. Pierwszy sygnał, drugi i usłyszałam śmiech mojej kruszynki.
- Leo jutro odbiorę małą z rana. - tłumaczę.
- Masz jakieś plany na dzisiejszy wieczór? - pyta zainteresowany.
- Mam spotkanie służbowe. - odpowiadam z godnie z prawdą.
Chwila, chwila, a tak właściwie to po co to spotkanie, bo nie rozumiem.
- Zadzwoń jak wrócisz do domu skarbie.
- Dobrze kochanie.
Jeszcze chwilę z nim porozmawiałam i się rozłączyłam. Podjechałam pod supermarket i znalazłam pierwsze lepsze miejsce parkingowe. Wzięłam z tylniego siedzenia moją torbę i ruszyłam do wejścia.
Po wejściu do sklepu od razu ruszyłam na dział z alkoholem. Nie jestem dobra w wybieraniu wina, bo nie piję. Postaram chwilę przed półką i wpatrywałam się w alkohole.
- Carlo Rossi najlepsze. - znów słyszę ten głos za sobą i się odwracam.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro