Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Czterdzieści siedem

Alan:

Obudziły mnie promyki słońca wpadające przez okno. Zaraz. Chwila. Co? Ja nie mam okna skierowanego na łóżko. Wstałem do pozycji siedzącej i dostrzegłem, że to pokój hotelowy. Zdziwiło mnie jednak czemu jestem w samych bokserkach. Co ja z tamtej nocy pamiętam? Hm... Mia, rozmowa, bar, szoty. No i wszystko jasne. Musiała mi coś dosypać, bo nie możliwe, że sam z siebie mógłbym tyle wypić. Drzwi się otworzyły, a w nich stanęła nie kto inny jak Mia. A więc miałem rację. Była w szlafroku do połowy uda i mierzyła mnie wzrokiem.

- Jak się spało? - zapytała i podeszła do dużego okna balkonowego, które otworzyła.

- Świetnie, a możesz mi powiedzieć co tu robię?

- Tak się upiłeś, że zabrałam Cię do pokoju hotelowego, bo daleko byś nie zajechał. - zaczęła tłumaczyć i usiadła na krawędzi łóżka.

- Okey, a czy my... - zacząłem.

- Nie. - zaśmiała się. - Ledwo Cię tu doprowadziłam.

- Ale rozebrać zdołałaś. - powiedziałem i wstałem z łóżka, zakładając moje ciuchy leżące na fotelu.

- Idziesz już? - zdziwiła się.

- Mam randkę. - skłamałem.

- A wczoraj coś mamrotałeś, że się zakochałeś, ale bez wzajemności. Tak tylko tyle zrozumiałam z tego twojego jazgitania.

- Jeszcze coś mówiłem?

- Że Kate Cię wkurza i gdzieś pojechała.

- Jeszcze coś?

- Nie pamiętam wszystkiego.

- Ta cała rozmowa zostaje między nami.

- Jeśli się nie wyglądam to będzie nasza mała tajemnica.

Leon:

Wczoraj lekarze nie powiedzieli mi nic, ponieważ nie jestem nikim z rodziny i nie mogą mi udzielić takiej informacji. Ta tajemnica lekarska. Siedzę na korytarzu szpitalnym i nie wiem co z sobą zrobić. Marika w noc pojechała do domu, bo Bruno nie mogło sobie poradzić z Lili, a ja czekam, aż Kate się obudzi. Drzwi od sali otworzyły się, a ja wstałem i podeszłem do pielęgniarka.

- Czy mogę wejść? - zapytałem. - Chociaż na pięć minut.

- Pięć minut. - powiedziała i wpuściła mnie na salę.

Były trzy łóżka, a na jednym z nich leżała brunetka przypięta do tych różnych urządzeń. Tak bardzo chciałbym, żeby się obudziła. Usiadłem na krześle obok i załapałem za jej dłoń.

- Kate kochanie obudź się. Lili czeka na Ciebie. Nie możesz nas teraz zostawić. - zacząłem do niej mówić co mi do głowy przyszło i tak oto minął mój wyznaczony czas.

- Pięć minut minęło. - powiedziała kobieta.

- Jeszcze chwila. - poprosiłem.

- Tu naprawdę nie można wchodzić. - upomniałam mnie.

- Za niedługo wrócę. - powiedziałem i pocałowałem ją w czoło.

Wyszłem z sali i zająłem swoje miejsce na korytarzu. Po chwili drzwi ponownie się otworzyły, a ja ujrzałem tą samą pielęgniarkę.

- Niech pan jedzie do domu. - powiedziała.

- Nie zostawię jej samej. - odpowiedziałem.

- Ma pan córkę to nią się trzeba teraz zająć. Pani Kate jest pod dobrą opieką.

- Ja muszę być jak się obudzi. - oznajmiłem.

- Niech pan mi da numer telefonu ja do pana zadzwonię jak się obudzi. - oznajmiła, a ja zrobiłem tak jak powiedział i zadzwoniłem po Bruna by po mnie przyjechała.

Alan:

Pojechałem prosto do domu wziąć szybki prysznic i się przebrać. Niby niedziela, ale ja muszę pojechać do firmy i zrobić to co Mia nie skończyła.

***

Po godzinie byłem pod wieżowcem. Wchodząc do firmy była cisza jak nigdy. Wjechałem windą na swoje piętro i zabrałem się do pracy. Szukając na biurku Kate potrzebnych mi papierów zauważyłem jej zdjęcie z Lili. Ja one ślicznie wyglądają. Zrobiłem telefonem zdjęcie i dałem na tapetę, a sam wróciłem do pracy. Znalazłem potrzebne dokumenty, ale nie mogłem się skupić. Cały czas myślałem o Kate i Lili. Czy wróciły i ci u nich słychać. Nie wytrzymałem i zadzwoniłem pod numer Kate. Po kilku sygnałach odebrała.

- Kate? - zapytałem.

- Mówi Marika przyjaciółka Kate. - odpowiedział kobiecy głos, a w oddali było słychać płacz Lili.

- Można Kate do telefonu? - zapytałem i byłem zdziwiony tym czemu nie odebrała brunetka, a tym bardziej czemu moja córka płacze.

- Kate jest w szpitalu. Ja przepraszam, ale muszę iść do Lili, jeśli to coś ważnego to musi pan poczekać, aż wyjdzie ze szpitala. Do widzenia. - powiedziała i się rozłączyła.

Kate jest w szpitalu? Kate jest w szpitalu? W szpitalu?

Te słowa do mnie nie docierają. Ale co się stało? Miała wypadek?

Wstałem od biurka i postanowiłem pojechać do pobliskiego miejskiego szpitala czy może tam jest i dowiedzieć się jak najwięcej. W jednej chwili znalazłem się w moim samochodzie i z piskiem opon odjechałem.

Jechałem prostą drogą z dużą prędkością, gdy nagle światło zmieniło się na czerwone.

***

Jeśli będzie 35 gwiazdek to dodam jeszcze jeden rozdział o 14:30😘

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro