Czterdzieści pięć
Marika:
Przez ostatni czas nie miałam czasu porozmawiać, ani spotkać się z Kate. Z tego co wiem to wyjechała z Leonem gdzieś za granice, więc pewnie świetnie się z Lili bawią. Zbliżał się już wieczór i razem z Brunem siedzieliśmy i oglądaliśmy wspólnie film na telewizorze.
- Kochanie? - spojrzałam na jego twarz.
- No? - odpowiedział nie spoglądając na mnie.
- A może tak byśmy postarali się o drugie dziecko? - wypaliłam od razu.
- Ale, że teraz? - spojrzał na mnie.
- Może nie jestem taka stara, ale później może mi być trudniej zajść w ciążę. - przerwał mi dzwoniący telefon.
- Kto to? - zapytał.
- Leon. - odpowiedziała i odebrałam klikając na zieloną słuchawkę.
- Marika przyjedź szybko. - powiedział na jednym wdechu.
- Gdzie? Wy już wróciliście? - zdziwiłam się jak i równocześnie za niepokoiłam.
- Szpital miejski.
- Co się stało?
- Przyjedź to nie rozmowa na telefon.
- Okey już jadę. - odpowiedziałam i się rozłączyłem.
- Coś się stało?
- Leon dzwonił, żebym przyjechała do szpitala miejskiego.
- Okey to jedz ja zostanę z małą.
Alan:
Po wyjściu z budynku oboje udaliśmy się do najbliższego klubu. Jest sobota, więc trzeba się bawić. Na mnie to już niedługo się skończy dobra zabawa w klubie, a z kuzynem trzeba się chociaż raz a porządnie zabawić.
- Idę poszukać jakiś fajnych lasek. - powiedział poprzez głośną muzykę i poszedł.
Po kim my mamy te geny? Dobre pytanie. Wyrwać na imprezie jakaś laskę zawsze trzeba, a w naszym wykonaniu to jest najlepszy moment w życiu kobiety. Siedziałem sam przy barze na wysokim krześle i zamówiłem kolejny trunek.
- A co taki przystojniak robi sam w takim klubie? - usłyszałem za uchem jakiś słodki głosik.
Odwróciłem się w stronę dziewczyny i się załamałem. Jak to możliwe, że ten świat jest taki mały. To była Mia.
- Dzień dobry szefie. - powiedziała po chwili i zamrugała tymi swoimi długimi rzęsami.
- A ty co tu robisz? - zapytałem zdziwiony.
- Nie miałam co robić w domu, więc przyszłam... - nie dałem jej szansy skończyć.
- Na łowy? - zaśmiałem się.
- Powiedzmy. Mogę się dosiąść? - zapytała po chwili.
- Jasne siadaj. - odpowiedziałem od razu.
Nigdy bym się nie zgadzał na to, żeby usiadła obok mnie, ale i tak nie miałem nic innego do roboty, a przynajmniej będę wiedzieć czemu jest tam mną zainteresowana.
- To opowiedz coś o sobie. - rozpocząłem rozmowę.
- Dwa szoty! - blondi krzyknęła do barmana.
- A co byś chciał wiedzieć? - spojrzała na mnie.
- No naprzykład kogo nie nawidzisz z firmy?
- Kate. - odpowiedział od razu.
- Dlaczego? - zapytałem.
- Ma dziecko i jest w związku, a pomimo tego cały czas jesteś w nią wpatrzony. Też bym tak chciała. - powiedział smutno.
- To tylko moja sekretarka. Nie wyróżniam jej, ani nikogo z firmy, a spraw zawodowych nie mieszam z prywatnymi. - odpowiedziałem i upiłem łyk mocnego trunku.
- O tu jedzie mi czołg. - powiedziała blondynka pijąc, a raczej połykając szoty jeden za drugim.
***
Jeśli się uda wbić dziś 40 gwiazdek to dodaje kolejny rozdział o 23:59 ❤️
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro