Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Czterdzieści pięć

Marika:

Przez ostatni czas nie miałam czasu porozmawiać, ani spotkać się z Kate. Z tego co wiem to wyjechała z Leonem gdzieś za granice, więc pewnie świetnie się z Lili bawią. Zbliżał się już wieczór i razem z Brunem siedzieliśmy i oglądaliśmy wspólnie film na telewizorze.

- Kochanie? - spojrzałam na jego twarz.

- No? - odpowiedział nie spoglądając na mnie.

- A może tak byśmy postarali się o drugie dziecko? - wypaliłam od razu.

- Ale, że teraz? - spojrzał na mnie.

- Może nie jestem taka stara, ale później może mi być trudniej zajść w ciążę. - przerwał mi dzwoniący telefon.

- Kto to? - zapytał.

- Leon. - odpowiedziała i odebrałam klikając na zieloną słuchawkę.

- Marika przyjedź szybko. - powiedział na jednym wdechu.

- Gdzie? Wy już wróciliście? - zdziwiłam się jak i równocześnie za niepokoiłam.

- Szpital miejski.

- Co się stało?

- Przyjedź to nie rozmowa na telefon.

- Okey już jadę. - odpowiedziałam i się rozłączyłem.

- Coś się stało?

- Leon dzwonił, żebym przyjechała do szpitala miejskiego.

- Okey to jedz ja zostanę z małą.

Alan:

Po wyjściu z budynku oboje udaliśmy się do najbliższego klubu. Jest sobota, więc trzeba się bawić. Na mnie to już niedługo się skończy dobra zabawa w klubie, a z kuzynem trzeba się chociaż raz a porządnie zabawić.

- Idę poszukać jakiś fajnych lasek. - powiedział poprzez głośną muzykę i poszedł.

Po kim my mamy te geny? Dobre pytanie. Wyrwać na imprezie jakaś laskę zawsze trzeba, a w naszym wykonaniu to jest najlepszy moment w życiu kobiety. Siedziałem sam przy barze na wysokim krześle i zamówiłem kolejny trunek.

- A co taki przystojniak robi sam w takim klubie? - usłyszałem za uchem jakiś słodki głosik.

Odwróciłem się w stronę dziewczyny i się załamałem. Jak to możliwe, że ten świat jest taki mały. To była Mia.

- Dzień dobry szefie. - powiedziała po chwili i zamrugała tymi swoimi długimi rzęsami.

- A ty co tu robisz? - zapytałem zdziwiony.

- Nie miałam co robić w domu, więc przyszłam... - nie dałem jej szansy skończyć.

- Na łowy? - zaśmiałem się.

- Powiedzmy. Mogę się dosiąść? - zapytała po chwili.

- Jasne siadaj. - odpowiedziałem od razu.

Nigdy bym się nie zgadzał na to, żeby usiadła obok mnie, ale i tak nie miałem nic innego do roboty, a przynajmniej będę wiedzieć czemu jest tam mną zainteresowana.

- To opowiedz coś o sobie. - rozpocząłem rozmowę.

- Dwa szoty! - blondi krzyknęła do barmana.

- A co byś chciał wiedzieć? - spojrzała na mnie.

- No naprzykład kogo nie nawidzisz z firmy?

- Kate. - odpowiedział od razu.

- Dlaczego? - zapytałem.

- Ma dziecko i jest w związku, a pomimo tego cały czas jesteś w nią wpatrzony. Też bym tak chciała. - powiedział smutno.

- To tylko moja sekretarka. Nie wyróżniam jej, ani nikogo z firmy, a spraw zawodowych nie mieszam z prywatnymi. - odpowiedziałem i upiłem łyk mocnego trunku.

- O tu jedzie mi czołg. - powiedziała blondynka pijąc, a raczej połykając szoty jeden za drugim.

***

Jeśli się uda wbić dziś 40 gwiazdek to dodaje kolejny rozdział o 23:59 ❤️

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro