Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Czterdzieści jeden

- Powiesz mi w końcu o co chodzi? - powiedziałam poważnym tonem.

- Nie tym tonem kochanie. - powiedział i wziął dziewczynkę na ręce.

- Nie zmieniaj tematu. Mam tego wszystkiego dość! Rozumiesz? Cały czas masz jakieś wymówki i nie mówisz mi prawdy. Mam tego dosyć! - powiedziałam, a z moich oczu wypłynęły słone łzy smutku.

- Nie płacz. - odszedł do mnie z małą na rękach i oparł swoje czoło o moje. - Nie chcę Cię mieszać w moje sprawy służbowe.

Mialam już dość słysząc, że to niby kolejna sprawa służbowa. Odebrałam Lili od niego i poszłam do sypialni zamykając drzwi. Zrobiłam poranną rutynę i ubrałam się w nowe ciuchy. W apartamencie byli bardzo cicho oprócz grającego telewizora, który oglądała Lili, więc poszłam sprawdzić co robi Leon.
Przemierzyłam cały salon i kuchnie, ale go nigdzie nie było. Nawet balkon był zamknięty. Wróciłam do pomieszczenia, gdzie była mała, wzięłam wózek i wyszłam z apartamentu, zamykając go.

~~~

Od godziny chodzę z Lili po miejskim parku niedaleko hotelu i zaczyna mi się nudzić. Zauważyłam, że mała już zasnęła, a ja zajęłam miejsce na pobliskiej ławce. Wyciągnęłam z torebki telefon by sprawdzić wiadomości, ale nic. Cisza... Po prostu cisza. W sumie czego się spodziewać sporo mam tylko Leona, Marikę i Bruna?

- Mogę się przysiąść? - usłyszałam nad sobą męski głos.

- Tak oczywiście. - powiedziałam, a po chwili spojrzałam w jego kierunku.

Nie mogę uwierzyć kogo zobaczyłam...

- Kate?

- Dylan?

- Kobieto co ty tu robisz? - zapytał, a ja wstałam by się z nim przywitać.

- Wakacje aktualnie mam. - odpowiedziałam odrywając się z jego objęć.

- A to kto? - spojrzał na wózek z śpiącą dziewczynką. - Twoja córka? - spytała nagle.

- Tak. - odpowiedziałam krótko i zajęłam swoje miejsce, chowając telefon do torebki.

- Czyli, że miałaś rację.

- Z czym? - zapytałam nie wierząc o co chodzi.

- Że nie będziesz nigdy moja. - zaśmiał się smutno.

- Tak się życie ułożyło. - wzruszyłam ramionami.

- Jak myślisz bylibyśmy razem, gdyby nie to? - zapytał pokazują na wózek.

- Czasu nie zmienię.

- Ale nie zaprzeczyłaś. Czyli mogłabyś być ze mną?

- Dylan proszę nie wracajmy do tego.

- No dobrze. A jak tam ci się poukładało?

- Mogło być lepiej, ale nie narzekam, a tobie? - spojrzałam w przeszywające mnie wzrokiem brązowe tęczówki.

- Miałem narzuconą. - zaśmiał się.

- Miałeś? - spytałam zdziwiona.

- Uciekła z przed ołtarza do kochanka.

- Przepraszam.

- Spoko to nie twoja wina. A ty z kim sobie życie ułożyłaś?

- Leon Jonas.

- Wow ty z nim? Z jednym biznesmen naszej dawnej okolicy. I nie zaprosiłaś mnie na ślub?

- Nie było ślubu.

- Rozumiem.

~~~

Dylan może nieźle namieszać 🙄

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro