Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Czterdzieści

Byłam bardzo zdziwiona, ale i wystraszona. Co on tu robi i jak wszedł? Przecież zamykałam drzwi na zamek. Po co mu nóż? Czy on chce mi coś zrobić? W mojej głowie z sekundy na sekundę przychodziło coraz więcej pytań.

- Spokojnie. - zaśmiał się. - Nic Ci nie zamierzam zrobić, a tym bardziej tym. - pokazał narzędzie w ręce, które następnie odłożył na umywalkę.

- P..po co Ci to? Jak tu weszłeś? - zapytałam na jednym wdechu.

- Dlaczego się zamknęłaś?

- Chciałam spędzić czas sama.

- A to przepraszam już idę. - odpowiedział i odwrócił się w stronę wyjścia.

- Czekaj. - sama nie wierzyłam co właśnie powiedziałam.

Leon odwrócił się w moją stronę i spojrzał.

- Rozumiem, że już między nami nie ma tego co było kiedyś. Kochałem Cię i zawsze będę. Pamiętaj o tym, gdyby wydarzyło się coś złego. Zawsze byłyście i jesteście ty i Lili dla mnie wszystkim. Chwilę spędzone z wami są najlepsze. Nie wyobrażam sobie życia bez was. - powiedział, a ja nie wiedziałam co odpowiedzieć.

Wiem, że Leon zrobił by wszystko byśmy z Lili miały jak najlepiej. Nawet pomimo tego, że nie jest jego córka jak i ta fasolka we mnie to i tak nie zostawił nas samych. Poznanie jego to był najlepszy dzień w moim życiu.

- Też Cię kocham Leon. - powiedziałam po chwili ciszy.

- Mogę? - zapytał, a ja już wiedziałam co się świeci.

- Jutro. Dobrze? - zapytałam.

- Na pewno?

- Na sto procent. - uśmiechnęłam się.

Brunet opuścił łazienkę, a ja w miedzy czasie wyszłam z już zimnej wody i owinęłam się szlafrokiem, przewiązując wokół pasa materiałowy pasek, a następnie wyszłam z pomieszczenia. Moje ciało ogarnęło nie co zimne powietrze, przez co zadrżałam. Poszłam do sypialni i położyłam się na łóżku. Usłyszałam kroki w stronę pomieszczenia, w którym się znajduje, w następnie uginający się materac z prawej strony.


- Kate? - usłyszałam nad uchem jego głos.

- Tak? - spytałam.

- Wiem, że nie jestem biologicznym ojcem Lili, ale czy mogła byś zmienić te wszystkie formalności w urzędzie? - zapytał.

- Jesteś i zawsze będziesz jej ojcem Leon. - odwróciłam się w jego stronę, a nasz kontakt wzrokowy się spotkał. - I załatwię wszystko ja wrócimy. - powiedziałam i złączyłem nasze usta. - Leon? - przerwałam tą chwilę.

- Tak? - spojrzał na mnie zdziwiony.

- Po co Ci był nóż? - spytałam, zmieniłam temat.

Nie powiem przeraził mnie widok Leona z nożem w ręce i z tym jego uśmiechem na twarzy, który lubię widzieć, ale nie koniecznie w takiej dziwnej sytuacji.

- Nie znam innego sposobu na otwieranie drzwi od łazienki. - zaśmiał się i ponownie złączył nasze wargi.

~~~

- Ma! - usłyszałam nad uchem.

Spojrzałam w stronę głosu mojej kochanej kryszynki, która od razu się do mnie uśmiechała.

- Co ty tu robisz? - zapytałam zdziwiona.

Porozglądałam się po pokoju, ale nie widziałam Leona. Wzięłam małą na ręce i poszłam z nią do salonu, w którym również nie było żywej duszy. Zawiał lekki powiew wiatru z balkonu, gdzie zobaczyłam znajomą mi sylwetkę. Rozmawiał przez telefon. Podeszłam po cichu do dużego okna balkonowego przysłuchując się rozmowie.

- Nie interesuje mnie co zrobisz. Ona ma się z nim nie spotkać. - mówił na tyle cicho by nikt nie słyszał, ale równocześnie ton jego głosu był poważny, a nawet za poważny.

Nie rozumiałam o co chodzi i chciałam dowiedzieć się jak najwięcej. Nieładnie podsłuchiwać, ale ja to ja. Muszę wiedzieć wszystko.

- Masz jeszcze niecały tydzień i - nagle Lili kichnęła, a brunet odwrócił się w naszym kierunku, jego mina nie wyrażała nic. - Zadzwonię później. - powiedział do osoby po drugiej stronie słuchawki i rozłączył się, chowając urządzenie do kieszeni. - Nieładnie podsłuchiwać. - powiedział poważnym tonem.

Czy mam się bać? Nie znałam go od tej strony. I o co chodziło w tej całej rozmowie?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro