Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

3. CZĘŚĆ TWOJEGO ŚWIATA

Kolejny raz spędził niemal bezsenną noc na rozmyślaniach. Dotknął dłonią świecących alg, które pod wpływem nawet najdelikatniejszego muśnięcia zaczęły jaśnieć jasnobłękitnym światłem. Leżał w ogromnej muszli, wyłożonej ciemnozielonym atłasem i po pewnym czasie zrozumiał, że wpatruje się w perłowy sufit swojego pokoju od kilku dobrych godzin. Poczuł, że wzbiera w nim złość i irytacja. Co tak bardzo go denerwowało? Nagle przed oczami stanął mu ciepły uśmiech lądowej księżniczki. Niemal wściekły podpłynął do okna. W rozległych ogrodach pałacu pracowała już liczna służba. Swoją delikatną magią syreny pomagały wzrastać kolorowym algom, koralowcom i morskiej trawie. Naprawiały drobne uszkodzenia i usuwały ze ścian pąkle. Jeden z trytonów wyciągnął przed siebie rękę i za pomocą magii uzdrowił lekko ranną rybkę, która skaleczyła się o ostry brzeg jednej z muszli. Ten widok uspokoił Dracona. Przypomniał mu za co tak kocha podwodny świat. Mimo to, wciąż na dnie jego serca kołatała się niepewność. Nadal czuł ciepło i zapach księżniczki, stawała mu przed oczami, niczym nocny sen. Pomyślał, że wariuje. Był pewny, że to wina Ginevry i całego tego jej gadania o powierzchni, wietrze, słońcu, drzewach i złotym piasku. Postanowił zająć czymś ręce i umysł. Popłynął ku podwodnym stajniom, gdzie trytoni siłowali się z nowym hippokampem. Morski rumak nie miał zamiaru poddać się woli swoich treserów. 

- Proszę się odsunąć, Wasza Wysokość - powiedział jeden z żołnierzy, gdy ujrzał podpływającego w ich stronę Dracona. 

Chłopak jednak nie usłuchał. Z każdą chwilą zbliżał się coraz bardziej, aż w którymś momencie dotknął łba zwierzęcia otwartą dłonią. Hippokamp przestał wierzgać. Magia jaką dysponował Dracon była większa i silniejsza od tej, którą władali pozostali mieszkańcy Atlantyki. Jedynie członkowie rodziny królewskiej byli zdolni to niezwykłych rzeczy, które mogli czynić za sprawą tajemniczej, pradawnej siły. Chłopak usiadł na grzbiecie konia i w jednej chwili pomknął przed siebie. Nie zważał na krzyki i nawoływania strażników. Przed jego oczami stanęła końcowa część rafy. Ta, która znajdowała się najbliżej plaży. 

- Wracaj do zamku - powiedział do wierzchowca i gdy został sam, przez chwilę stał w miejscu. W jego jasnych kosmykach zalśnił blask słońca, które przedzierało się przez taflę wody. 

Sam nie wiedział po co tak naprawdę tutaj przypłynął. Po raz pierwszy w życiu targały nim wątpliwości. Zawsze był pewny swojego stanowiska co do świata ludzi, lecz od kilku dni nie mógł normalnie funkcjonować. Prawie nie sypiał, ledwo mógł tknąć posiłki. Blaise i Teodor zaczęli mu się przyglądać i co gorsza, miał świadomość, że swoim zachowaniem niedługo zwróci na siebie uwagę króla. Jego czujne, bystre oczy potrafiły przejrzeć na wylot syrenie serca. Dracon toczył wewnętrzną walkę. Zastanawiał się, czy powinien wypłynąć na powierzchnię i sprawdzić, czy z kasztanowłosą księżniczką wszystko jest w porządku. Może ten widok uspokoi jego nerwy i pozwoli mu zapomnieć o całym zajściu? Zganił się w myślach. Jakiekolwiek interakcje ze światem ludzi były zabronione. Powinien dać sobie spokój i skupić na tym, co zaplanował dla niego ojciec. Już miał ruszyć w drogę powrotną do zamku, gdy nagle usłyszał za sobą zdziwiony, damski głos. 

- Ty tutaj? 

Odwrócił się naprędce i spojrzał w rozbawioną twarz rubinowo białej syreny. Jej czerwone włosy zafalowały nad głową, niczym szalejące płomienie. 

- Zawsze się tak zakradasz? - zapytał, nieco marszcząc brwi. 

Ginevra opłynęła go dookoła. Na jej ustach majaczył uśmiech. 

- Tak mi się zdawało, że to twój ogon mignął mi za pałacową bramą - odparła ignorując jego pytanie. - Co sprawiło, że postanowiłeś zawitać na rafę? - zapytała ponownie go okrążając. 

- Możesz przestać tak pływać? - powiedział gniewnie. 

 Westchnął zdając sobie sprawę, że rudowłosa syrenka nie odpuści. Komu jak komu, ale jej mógł opowiedzieć o tym, co przydarzyło mu się wczorajszego wieczoru, zaraz po tym jak kazał jej wracać do zamku. Z każdą chwilą jej oczy robiły się coraz większe, a gdy usłyszała, że księżniczka trzymała go za rękę, zakryła usta dłonią. Miał nadzieję, że ta opowieść ją wystraszy, że obudzi w niej pokłady lęku oraz zdrowego rozsądku, jednak srogo się przeliczył. Gdy skończył mówić Ginevra wybuchnęła szczerym, perlistym śmiechem. 

- A więc dlatego od kilku dni zachowujesz się tak dziwnie! - powiedziała. - Myślałam, że zżerają cię wyrzuty sumienia i boisz się, że król dowie się o naszej przygodzie, a ty... 

- A ja? - Draco poczuł, że jego puls zaczyna przyspieszać. 

Oczy syrenki rozbłysnęły niemal niezdrowym blaskiem. 

- Czy to nie oczywiste? - odparła robiąc piruet. - Zakochałeś się! 

Dracon przez chwilę wpatrywał się w kuzynkę w milczeniu. Jeszcze nigdy nie zabrakło mu słów, lecz teraz nie wiedział co powiedzieć. 

- To jakaś bzdura! - zaperzył się nagle. - Większej głupoty nie mogłaś wymyślić. 

Ginevra znowu zachichotała. 

- Kto by pomyślał! - zawołała i podpłynęła do niego jeszcze bliżej. - Wspaniały Dracon, syn Posejdona i wielki książę Atlantyki, w końcu się zakochał! I to w kim... W ludzkiej dziewczynie - dodała, lecz zanim zdążyła zrobić kolejne okrążenie, chłopak chwycił ją za ramię. 

- Nie wiesz o czym mówisz - odparł twardo. W jego głosie rozbrzmiewała groźna nuta. 

Syrena nie wyglądała jednak na wystraszoną. W jej oczach zamajaczyła czułość i siostrzane zrozumienie. 

- Sam więc się przekonaj - powiedziała uwalniając rękę z uścisku. - Potem mi opowiesz jak było - dodała i pomachała mu na pożegnanie. 

Dracon znowu został sam. Nie wahał się już dłużej. Za wszelką cenę chciał udowodnić jej, ale przy okazji także i samemu sobie, że nie żywi do ludzkiej dziewczyny żadnych głębszych uczuć. 

*

Nie potrafiła zliczyć ile razy wpatrywała się w balkonowe okno. Za każdym razem rozpamiętywała tamto niesamowite spotkanie, które z każdym dniem zaczynało blaknąć. Była pewna, że to czego doświadczyła wydarzyło się naprawdę. To z pewnością nie był sen! Jednak wspomnienia mają to do siebie, że ulegają zatarciu, tym bardziej, jeżeli dotyczą czegoś niesamowitego. Hermiona po raz kolejny przejechała elegancką szczotką po długich, kasztanowych włosach. Nawet nie zwracała uwagi na swoje odbicie w lustrze. Gdyby mogła stanąć z boku i spojrzeć na siebie oczami kogoś innego, dostrzegłaby zamyśloną, nieco smutną dziewczynę, która od dłuższego czasu była niezwykle milcząca. Właśnie tak widziała ją Gabrielle, która przyniosła swojej podopiecznej śniadanie. Zachowanie księżniczki nie martwiło jednak ani jej ojca, ani braci, którzy zajęci innymi obowiązkami, nie dostrzegli rozterek młodej dziewczyny. Po katastrofie statku należało zażegnać nieprzyjemną atmosferę, która mogła zburzyć pokój między Aquaticą, a królestwem w którym panował sułtan. Książę Harry wrócił do swego kraju, wciąż nie otrzymawszy odpowiedzi na ważne pytanie, lecz zaznaczył, że niebawem powróci, z darami jeszcze piękniejszymi niż dotychczas. Nic to jednak Hermionę nie obchodziło. W wielkim zaufaniu opowiedziała Gabrielle co przeżyła, lecz opiekunka nie do końca dawała wiarę jej słowom. Kobieta uważała, że księżniczka doznała szoku podczas pożaru statku, co miało ogromy wpływ na jej obecne zachowanie. Przez pierwsze dwa dni piastunka kategorycznie zakazała dziewczynie wymykać się na plażę, jednak stan księżniczki się nie polepszał. Fizycznie nic jej nie dolegało, jednak dusza cierpiała, co Gabrielle widziała aż za dobrze. Trzeciego dnia w końcu pozwoliła wyjść Hermionie tajnym wyjściem, jednak obawiała się, że zbyt częste przebywanie w pobliżu morza jedynie pogorszy stan dziewczyny. 

Kasztanowłosa nie mogła się już doczekać, by móc zakraść się na tyły zamku. Miała nadzieję, że jakimś cudem uda się jej spotkać swojego wybawiciela. Czy tak jak ona, rozmyślał o ich niezwykłym spotkaniu? Obawiała się, że zachwyt i ciekawość była jednostronna, lecz nie traciła nadziei. W miejscu do którego się zakradła widok na ocean nie był tak spektakularny jak spod jej balkonu, jednak w tym zasłoniętym przez głazy skrawku plaży, straże nie mieli szans nikogo zobaczyć. Usiadła na jednym z kamieni i udawała, że czyta, co jakiś czas zerkając w stronę tafli wody. Czy przypłynie? Czy odważy się znów ją zobaczyć? Po raz pierwszy nie wciągnęła jej lektura. Przewracała strony bez przekonania, aż w którymś momencie zdawało się jej, że dostrzegła jasny błysk między falami. Wstała, niemal upuszczając książkę na złoty piasek. Jej biała, wyszywana srebrną nicią sukienka zafalowała na wietrze, niesforne włosy delikatnie odgarnęła z twarzy. Mrugnęła ponownie i wtedy go ujrzała. Stał zanurzony do połowy torsu. Jego jasne kosmyki spływały wodą, delikatne płatki wróżkowych uszu jaśniały diamentowym blaskiem. Hermiona wzięła głęboki wdech i zrobiła nieśmiały krok w stronę oceanu. Nie chciała spłoszyć swojego gościa, więc cały proces zbliżania się do siebie odbywał się w ślimaczym wręcz tempie. Gdy stanęła niemal po pas w wodzie, syren również podpłynął do niej i znalazł się z nią twarzą w twarz. 

Dopiero teraz dziewczyna zauważyła całe piękno podwodnej istoty, które umknęło jej tamtego dnia. Równie dobrze mogłaby być ślepa. Jej wyobrażenia o jego urodzie były niczym, w porównaniu do tego, co właśnie widziała. W jasnych, złocistych włosach odbijał się blask słońca. Opalowe łuski, na pierwszy rzut oka mogły wydawać się białe, jednak światło tworzyło w ich odbiciu wielokolorowy, pastelowy miraż. Chwila z pewnością była wyjątkowa. Oto pierwszy raz od wielu lat, miało miejsce spotkanie przedstawicieli dwóch ras, które niegdyś żyły ze sobą w zgodzie. Hermiona czuła, jak serce boleśnie uderza jej o żebra. Miała wrażenie, że zatapia się w szarobłękitnym spojrzeniu chłopaka, lecz nagle zebrała się na odwagę i pierwsza zabrała głos.

- Nie jestem pewna, czy zrozumiesz co mówię, ale... Mam na imię Hermiona - powiedziała i przystawiła dłoń do piersi. - Hermiona - powtórzyła. 

Mężczyzna po chwili powtórzył jej gest. 

- Dracon - odparł. 

Hermiona uśmiechnęła się szeroko. Głos syrena brzmiał dźwięcznie i melodyjnie. 

- Dziękuję, że tamtego dnia uratowałeś mi życie. Mam nadzieję, że nie spotkały cię za to żadne nieprzyjemności. 

Chłopak pokręcił głową. Tak jak ona czuł, że od tego co robią nie ma już odwrotu. Był oszołomiony własnym postępowaniem i jednocześnie oczarowany jej ciepłem, zapachem i delikatnym uśmiechem. Nigdy nie przypuszczał, że to właśnie dla ludzkiej dziewczyny złamie wszystkie zasady i nie usłucha rozkazów ojca. Nie myślał jednak teraz o podwodnej krainie. Przyglądał się księżniczce i zastanawiał nad tym, co chciałby jej powiedzieć. Nagle jednak wzrok Hermiony powędrował za plecy Dracona i dziewczyna uśmiechnęła się jeszcze szerzej. Książę spojrzał za siebie i niemal warknął ze złości. Tuż za nim do brzegu podpływała płomiennoruda syrena, która w przeciwieństwie do swojego kuzyna nie zamierzała robić niczego powoli i niespiesznie. 

- Przepraszam! - zawołała w kierunku blondyna. - Wiem, że miałam czekać w pałacu, ale nie mogłam wytrzymać - dodała z przejęciem. - Oooch, ona jest naprawdę piękna! 

- Ty również jesteś śliczna - odparła kasztanowłosa ku radości syrenki. - Mam na imię Hermiona, a ty? 

- Ginevra. Jestem kuzynką tego tutaj mruka - odparła wskazując dłonią na Dracona, który lekko zmarszczył brwi. 

Hermiona przez chwilę nad czymś myślała, po czym odparła. 

- Draco i Ginny - zawołała radośnie. 

Chłopak nieco się zdziwił słysząc skrócone wersje imion, jednak syrena była zachwycona. Od tej pory wymagała wręcz, by nazywano ją po prostu Ginny. 

Rudowłosa syrenka w przeciwieństwie do Dracona, nie była cichą i spokojną istotą. Niemal od razu zalała Hermionę lawiną pytań. "Jak to jest mieć nogi?", "Mieszkasz w tym zamku, prawda?", "Ooooch, spójrz tam, to odcisk stopy!", "Mogę dotknąć twojej skóry?". Hermiona z radością odpowiadała na wszystkie pytania. Nagle jednak dotarło do niej, że stanie w wodzie zaczyna ją męczyć. Poczuła jak delikatne dreszcze przeszyły jej ciało. Nie uszło to uwadze chłopaka. 

- Stań na piasku - powiedział nagle. 

Hermiona kiwnęła głową na znak zrozumienia. Nie chciała jednak, by ta wizyta dobiegła jeszcze końca. 

- Może chcesz zobaczyć rafę? - zaproponowała Ginny. - Pokażę ci najpiękniejsze zakątki. 

W Hermionie serce zabiło mocniej, jednak nagle uzmysłowiła sobie smutną prawdę. 

- Nie umiem pływać - odparła niemal ze wstydem w głosie. 

Na chwilę zapanowała niezręczna cisza, jednak nagle Ginny pchnęła swojego kuzyna w stronę księżniczki. 

- On cię nauczy - powiedziała i poklepała go po ramieniu. 

- Ja? - zdziwił się Draco. 

- Tak, ty. Ja... Właśnie sobie przypomniałam, że miałam coś zrobić w zamku. Dacie sobie radę beze mnie. 

Hermiona była niepocieszona. 

- Zobaczymy się jeszcze? - zapytała z obawą. 

- Z pewnością - odparła Ginny i pomachała dziewczynie na pożegnanie. Zanim zanurzyła się w spienionej toni, spojrzała na swojego kuzyna wymownie. 

Draco przewrócił oczami. Doskonale wiedział co miała na myśli. Gdy znów został sam z Hermioną, przez chwilę panowała niezręczna cisza. Nie był tak przebojowy i otwarty jak Ginny. Miał wiele pytań, jednak nie wiedział od czego zacząć. Postanowił więc zaufać nie słowom, lecz gestom. Gdy siedząca na piasku dziewczyna nieco się ogrzała, wyciągnął w jej stronę otwartą dłoń. W oczach księżniczki zalśnił blask popołudniowego słońca. Nie wiedział czy rumieniec na jej twarzy jest efektem temperatury powietrza, czy też może chwili, w której dziewczyna chwyciła jego bladą, chłodną dłoń. Bez słowa pozwoliła się prowadzić do wody i powoli zanurzyła się w niej cała. Było to niezwykłe doświadczenie, przewyższające wszystko, co dotychczas przeżyli. Oboje wiedzieli, że właśnie w tym jednym momencie rozpoczęło się coś, co na zawsze miało zmienić ich życie. 

*

Dni które nadeszły po ich pierwszym, świadomym spotkaniu, były dla obu stron najpiękniejszymi momentami ich istnienia. Z każdym popołudniem, godziną i chwilą spędzoną razem, Draco i Hermiona uczyli się siebie nawzajem. Odkrywali jak wiele łączy oba ich światy i ile mogli się od siebie dowiedzieć. Spędzali wspólnie każde popołudnie, nurkowali w płytkiej wodzie i podziwiali kolorowe rybki, które całymi ławicami przypływały podziwiać ludzką księżniczkę. Hermiona szybko opanowała sztukę pływania. Wiedziała, że jej ciało ma wiele ograniczeń i nigdy nie będzie tak szybka i zwinna co podwodny książę, jednak cieszyło ją to, co już osiągnęła. Rozbierała się do bielizny i wskakiwała do wody, która była chłodniejsza od jej ciała jedynie o kilka stopni. Pomimo, iż zostawiała piękne suknie na brzegu, delikatny gorset i koronkowe spodenki również nabierały wody. Chciała coś na to zaradzić, jednak nie miała pomysłu. Z ratunkiem i nowym strojem do pływania utkanym z jedwabiu przyszła jej Gabrielle, która pewnego razu niemal dostała zawału śledząc swoją podopieczną. Gdy zauważyła, że na plaży siedzi nie tylko księżniczka, ale także dwójka przedstawicieli podwodnego świata, myślała, że wzrok płata jej figle. Kobieta została przedstawiona Ginny i Draconowi i stała się powiernicą ich sekretu. Kobieta zdawała sobie sprawę, że wszyscy igrają z losem, jednak nie miała serca prosić ich o zaprzestanie tych spotkań. Widząc uśmiech na twarzy Hermiony sama czuła się szczęśliwa. Dziewczyna od dawna tak się nie śmiała. W końcu znalazła kogoś, kto ją rozumiał, kto spędzał z nią czas, kto zadawał pytania, ale także dawał odpowiedzi. Rozkwitła i wypiękniała jeszcze bardziej co nie umknęło uwadze jej ojca, oraz braci. Nikt jednak nie zdawał sobie sprawy z tego, co było przyczyną tej zmiany. 

Niestety, jak zawsze wyciągnięto błędne wnioski, które miały popchnąć żagle przeznaczenia przez tragiczne wiatry losu. Gdy pewnego popołudnia Draco znowu wpłynął w niewielką, osłoniętą głazami zatoczkę, zauważył że siedząca na skale dziewczyna nie ma typowego dla siebie uśmiechu. Jej twarz zasłonił dziwny cień smutku, a oczy zamiast w morze, utkwione były w niebo, na którym wisiały ciężkie, szare chmury. 

- Witaj - powiedziała, gdy zauważyła jego obecność. Zmusiła się do uśmiechu, jednak w kącikach jej oczu zalśniły łzy. 

- Co się stało? - zapytał i usiadł obok niej. 

Pierwszy raz był świadkiem jak ktoś płacze. Widok jej łez był dla niego bolesny, ale jednocześnie w jakiś sposób hipnotyczny. Po chwili Hermiona zaczęła mówić. Tłumaczyła powód swojego smutku i z coraz większym cierpieniem w głosie opowiadała o balu zaręczynowym, który miał odbyć się za trzy dni w pałacu. Książę Harry powrócił wczoraj ze swojego kraju, przywożąc ze sobą całe skrzynie złota, klejnotów, kaszmiru, cennych przypraw, oraz masę egzotycznych zwierząt. Król Ryszard nie posiadał się z radości. Nie chciał nawet słyszeć słowa sprzeciwu ze strony swojej córki. Pokój między dwoma narodami był cenniejszy od jej usilnych próśb, by nie wydawał jej za mąż za syna sułtana. Najstarszy z braci księżniczki próbował interweniować, jednak szybko został uciszony przez swego ojca. 

- Nigdy już nie zobaczę oceanu - wyszeptała Hermiona. - Wolę umrzeć, niż wyjechać na pustynię! - dodała, a kolejne łzy spłynęły po jej policzkach. Kilka kropel spadło na dłoń chłopaka, który czując ciepło łez przybliżył rękę do ust i ku swemu zaskoczeniu odkrył, że łzy Hermiony są słone, niczym morska woda. 

Dziewczyna spojrzała na niego z lekkim zdumieniem. Nagle ich spojrzenia się spotkały i wtedy to zrozumieli. Jedno nie chciało stracić drugiego. Pochodzili z innych światów i według prawa nie powinni nawet ze sobą przebywać, jednak pomimo wszelkich nakazów, zakazów i zasad, ich serca zabiły jednym rytmem. Hermiona przymknęła powieki i poczuła delikatny, pudrowy zapach morskiego księcia tuż obok siebie. Słodką chwilę oczekiwania zastąpił delikatny, z początku nieśmiały pocałunek, który z czasem przybrał na pewności i sile. Hermiona jęknęła i pozwoliła, by Draco zatopił swoje długie, szczupłe palce w jej gęstych włosach. Sama również dotknęła jego jasnych kosmyków i pomyślała, że nie może być szczęśliwsza. Nagle jednak tę magiczną chwilę przerwał czyjś wzburzony głos. 

- A więc to prawda!

Hermiona i Draco odsunęli się od siebie i spojrzeli w stronę morza, z którego ponad spienionymi falami unosił się wspaniały mężczyzna, w bogato zdobionej koronie, dzierżący w prawej dłoni ostry, złoty trójząb. 

- Ojcze... - w oczach Dracona zamajaczyło przerażenie. 

Hermiona zrozumiała, że ma do czynienia z królem Atlantyki i poczuła niepokój. Władca wyglądał na naprawdę wściekłego. Po jego lewej i prawej stronie znajdowali się rośli trytoni, z których jeden miał ciemny odcień skóry, drugi jasny. Draco od razu rozpoznał Blaise'a i Teodora. 

- Kazałeś mnie śledzić? - zapytał oskarżająco, na co król gniewnie zmarszczył jasne brwi. 

- Jak widać, miałem ku temu powody - odparł. - Jako następca tronu powinieneś być bardziej rozważny. 

Draco czuł, że nie ma nic na swoją obronę. Przysunął się z powrotem do Hermiony i objął ją w pasie. Słowa, które miał zamiar wypowiedzieć niosły ze sobą olbrzymie ryzyko. Nie było już jednak odwrotu. Nie dla jego uczuć. 

- Kocham ją, ojcze - powiedział twardo. 

Posejdon słysząc te słowa poczuł jeszcze większy przypływ gniewu. 

- Jesteś syreną! Nie wolno ci kochać ludzkiej kobiety! To zabronione i doskonale zdajesz sobie z tego sprawę. 

- Nic nie poradzę na to, co czuje moje serce. Pozwól sobie wytłumaczyć... - dodał nieco błagalnie, jednak już wiedział, że to i tak niczego nie zmieni. 

Król skierował swój trójząb wprost na przerażoną dziewczynę i dodał patrząc w oczy syna:

- Jeżeli w tej chwili nie wrócisz ze mną do pałacu, zniszczę całe wybrzeże. Zatopię ten zamek, oraz okoliczne wioski. Czy tego właśnie chcesz? 

Draco znał już odpowiedź. Pomimo rozdzierającej go niemocy spojrzał na zlęknioną dziewczynę, do której także zaczęła docierać smutna prawda. Oto nadszedł moment ich rozstania. Chłopak złożył na jej dłoni ciepły pocałunek i delikatnym ruchem odgarnął niesforny kosmyk włosów z jej policzka. Pożegnali się bez słów, bez łez i krzyku. Wiedzieli, że król i tak na więcej już im nie pozwoli. Gdy Draco zanurzył się w oceanie, Hermiona w końcu pozwoliła sobie na łzy. Patrzyła jak osoba która jest jej niezwykle bliska znika między spienionymi falami i na powrót staje się jedynie wspomnieniem. Zdawało się jej, że słyszy jak serce które rwało się do morza zaczyna z wolna pękać, a ona sama zanurza się w ciemnej i zimnej jak lód rozpaczy. 

*

Pierwsze dwa dni minęły Draconowi na głośnych pretensjach, które trafiały w próżnię. Ojciec nie chciał się z nim widzieć i odmawiał audiencji. Straże z początku pilnowały wszystkich wyjść, jednak po dwóch nocach odpłynęły. Chłopak był pewny, że jego ojciec uważał, iż nie wypłynie na powierzchnię. Gdyby to zrobił, Posejdon był gotów spełnić swoją groźbę. Książę snuł się więc po zamku bez celu, aż w końcu jego uwagę przykuło wejście do królewskiej biblioteki. Przypomniało mu kasztanowłosą dziewczynę, która kochała książki i która w promieniach zachodzącego słońca czytała mu baśnie stworzone przez ludzi. Leżała wtedy na piasku, tuż obok niego i z wypiekami na twarzy, gestykulując, opowiadała niesamowite, wzruszające i zarazem pouczające historie. Draco wpłynął do olbrzymiej komnaty, w której na wysokich, perłowych półkach piętrzyły się zwoje i księgi zapisane wodoodpornym atramentem. Nie zaglądał tu nawet jako dziecko. Lektury zawsze przynosili mu nauczyciele, oraz służba, więc zdziwił się widząc ogromną, czarną księgę stojącą samotnie na jednej z półek. Chciał po nią sięgnąć, gdyż było w niej coś niecodziennego, jednak nagle jego dłoń odskoczyła, niczym rażona prądem. Zrozumiał, że została zapieczętowana potężnym zaklęciem. Nagle usłyszał jak ktoś wpływa do biblioteki i spojrzał za siebie. Z ulgą spojrzał w twarz rubinowej syrenki. 

- To ostatnie miejsce w którym się ciebie spodziewałam - powiedziała Ginny i podpłynęła do Dracona. 

- Sama też zbyt często tutaj nie przychodzisz - odgryzł się chłopak. 

- To miejsce... - powiedziała dotykając regałów. - Przypomina mi o niej - dodała smutno. 

Draco doskonale wiedział kogo jego kuzynka ma na myśli. Zanim jednak pozwolił, by ogarnęły go czarne myśli, ponownie spojrzał na czarną księgę, którą teraz musiał zdobyć. Czuł, że zawiera w sobie coś ważnego, skoro nałożono na nią pieczęć. Sam posiadał dużą moc, jednak wiedział, że o wiele lepiej podziała magia łączona, dlatego poprosił Ginny o wsparcie. Oboje wyciągnęli przed siebie ręce i siłując się z zaklęciem po kilku chwilach udało im się je złamać. Dracon chwycił za opasły tom i przejechał wzrokiem po pierwszych stronach. 

- To kronika Atlantyki - powiedział w stronę syrenki. - Najważniejsze wydarzenia naszego królestwa i...

Przerwał w pół słowa, gdyż nagle jego oczom ukazał się rysunek niezwykle pięknej, powabnej i delikatnie uśmiechającej się syreny o jasnych oczach, czarnych jak noc włosach i perliście białym ogonie. Napis pod malunkiem głosił: Amfityda. 

- Mama... - szepnął Draco i zaczął wertować następne strony. 

To, jaki obraz wyłaniał mu się z kolejnych kart księgi całkowicie niszczył mu dotychczasowy światopogląd. Nie mógł uwierzyć, że przed laty jego matka oraz żona króla Ryszarda szczerze się przyjaźniły. 

- To było w czasach, gdy Atlantyka i Aquatica wciąż żyły w zgodzie - powiedziała Ginny, czytająca Draconowi przez ramię. 

Chłopak poczuł, że zaczyna kręcić mu się w głowie. Przed laty królowa Hermiona odkryła, że cierpi na nieuleczalną chorobę. Była wtedy w ciąży, tak jak jej przyjaciółka, królowa syren. Zrozpaczona Amfityda, kochająca swoją ludzką przyjaciółkę jak rodzoną siostrę, podarowała jej cudowną perłę wypełnioną częścią swojej magicznej mocy. Ów dar pozwolił kobiecie donosić ciążę, lecz powodował również, że syrenia królowa została osłabiona. Po kilku miesiącach, dzięki mocy perły, żona króla Ryszarda powiła swoje siódme dziecko, cudnej urody dziewczynkę, jednak niedługo po tym zmarła. Wtedy też dziecko urodziła Amfityda. Jedynego syna i dziedzica tronu. Ku tragedii wszystkich w tym samym czasie z otchłani wychyliło swój łeb pradawne zło, potężny czarnoksiężnik imieniem Triangul, którego ludzie nazywali Krakenem. Król mórz i oceanów stoczył długą bitwę z demonem i zagnał go do najgłębszego miejsca w oceanie. Gdy skończył walkę i wrócił do pałacu, odkrył, że jego osłabiona małżonka także zaczyna tracić siły witalne. Resztkami swej mocy chroniła Atlantykę przed gniewem Triangula, za co przyszło jej zapłacić najwyższą cenę. Po śmierci królowej Posejdon zapałał gniewem do ludzkiej rasy. Król z lądu czuł za to trwogę na myśl o morskim świecie i bał się tego, co skrywa w sobie ciemna toń. Oddzielono więc od siebie oba królestwa, zakazano handlu i jakichkolwiek interakcji. Z czasem ludzie, oraz syreny, zaczęli zapominać o wzajemnym istnieniu, wierząc, że Kraken już nigdy nie powróci. 

Dracon zatrzasnął księgę i spojrzał w wielkie oczy Ginevry. Prawda była z jednej strony skomplikowana, lecz z drugiej dziecinnie wręcz prosta. 

- To by tłumaczyło, dlaczego czuję od Hermiony ten zapach i aurę - powiedział, po czym wyrwał jedną ze stron i odstawił księgę na półkę. - Zapewne ma w sobie część mocy mojej matki...

Ginny w żaden sposób tego nie skomentowała. Była niemal roztrzęsiona informacjami które przed chwilą przeczytała. 

- Muszę się z nią zobaczyć - powiedział twardo Draco. 

Na te słowa syrenka nieco otrząsnęła się z szoku i spojrzała na swojego kuzyna jak na wariata. 

- Obiecałeś nie wypływać na powierzchnię, wiesz do czego jest zdolny twój ojciec. Poza tym... Ona z pewnością nie wyjdzie już na plażę. Jutro ma odbyć się przyjęcie zaręczynowe - dodała smutno. 

- Dlatego muszę z nią porozmawiać. Choćby ostatni raz - odparł blondyn. - I chyba nawet wiem już jak to zrobić - dodał tajemniczo, po czym chwycił Ginny za rękę i ostrożnie wypłynął z biblioteki, uważając by nikt ich przy tym nie dostrzegł. 

*

Po zachodzie słońca morskie głębiny spowijał nieprzenikniony mrok. Wszystkie kolorowe rybki, żółwie morskie, delfiny, rekiny i płaszczki pochowały się w bezpiecznych miejscach, by w spokoju spędzić godziny pozbawione słońca. Blady księżyc nie mógł zapewnić im takiej dawki światła jak olbrzymia kula gazowa, która jaśniała od świtu do zmierzchu. Ciemność nie przeszkadzała jednak parze syren brnąć przez mrok, ku najodleglejszym i najbardziej zimnym częściom oceanu. Tutaj, w zapomnianym rejonie królestwa znajdował się podwodny wąwóz, którego mnogość jaskiń przypominała niemal labirynt. 

- To naprawdę zły pomysł, Draco - powiedziała Ginny. - Dlaczego w ogóle zaufałeś tej mapie? - dodała spoglądając na kartkę, którą blondyn wyrwał z odpieczętowanej księgi. 

- Stary kronikarz zmarł przed rokiem - odparł. - Miał chyba z tysiąc lat - dodał z przekąsem. - Zapisywał i rysował wszystko, nawet coś tak niebezpiecznego, jak miejsce w którym spoczął Triangul po walce z moim ojcem. Jeżeli dobrze zrozumiałem, to ten czarnoksiężnik wcale nie umarł. Został jedynie straszliwie osłabiony. Nie może już zagrozić Atlantyce, ale... 

- Ale? - zapytała Ginny, gdy chwila milczenia się przeciągała. 

- Może będzie w stanie pomóc wyjść mi na ląd - odparł krótko książę. 

Ginny westchnęła. Czuła, że przykłada rękę do straszliwej głupoty, ale nie potrafiła odmówić kuzynowi pomocy. Wspólnie opuścili zamek i pod osłoną nocy popłynęli w dalekie zakamarki królestwa. Z jednej strony chciała, by Draco mógł po raz ostatni porozmawiać z Hermioną, jednak z drugiej... Zanim zdążyła pomyśleć o tym jak bardzo wściekłby się król, gdyby odkrył dokąd się udali, Draco zatrzymał się nagle i powiedział: 

- To tutaj. 

Ginny spojrzała w dół. Pod czarną warstwą ziemi, mułu i alg docierała do nich ledwo widoczna, czerwona poświata. Miejsce wyglądało na opuszczone. W te rejony nie zapuszczały się ani syreny, ani morskie zwierzęta. 

- Możemy jeszcze wrócić... - powiedziała, jednak w tym samym momencie spod ziemi dobiegł ich głęboki, przeszywający głos. 

"Dlaczego zakłócacie mój sen?"

Dźwięk zdawał się ich otaczać ze wszystkich stron. Z początku wlał w serce Dracona nienazwaną grozę, jednak książę dobrze wiedział, po co tutaj przybył. Chciał znów zobaczyć Hermionę, dotknąć jej ciepłego ciała, pocałować miękkie, słodkie usta... Ból rozstania przeszywał go niezwykle mocno. Jego matka musiała odczuwać równie wielką miłość do swej przyjaciółki. Czuł się winny faktu, że właśnie łamie obietnicę daną ojcu, jednak nie mógł się już wycofać. Nie mógł i z całą pewnością nie chciał. 

- Triangurze! - zaczął po chwili. - Mam na imię Dracon, jestem księciem Atlantyki, synem Posejdona. 

"Młody książę..." zamyślił się demon. "Cóż robisz w tak zakazanym miejscu?" 

Draco wyczuł w głosie czarnoksiężnika pewną zaczepność. 

- Jestem świadomy faktu, że straciłeś większość swojej mocy, jednak wiem, że swego czasu władałeś czarną magią - odparł. - Pragnę, byś pomógł mi wyjść na powierzchnię. Daj mi nogi, a hojnie cię wynagrodzę. 

Po krótkiej chwili ciszy, spod głębokich warstw oceanicznego dna, wydobył się szyderczy śmiech. Wąwóz zadrżał w posadach, kilka drobnych skał zaczęło się kruszyć. 

"Chcesz bym uczynił cię człowiekiem, chłopcze? Czy wiesz o co prosisz?" 

- Owszem - odparł Draco pewnym głosem. 

Znów zapanowała cisza. Na twarzy Ginny malowało się coraz większe zdenerwowanie, jednak Draco pozostawał niewzruszony. Wiedział, że jeżeli czarnoksiężnik odmówi mu pomocy, to straci ostatnią szansę by spotkać się z ukochaną dziewczyną. Zrozumiał to płynąc w to ciemne i paskudne miejsce. Jego jak dotąd skostniałe serce pokochało ludzką księżniczkę. Jej blask roztopił lód w sercu, który niczym szklany kolec nie pozwalał mu na odczuwanie uczuć wyższych. Zrobi wszystko, byleby tylko znów być blisko niej. Był gotów nawet na wyrzeczenie się własnego pochodzenia i prawa do korony. 

"Niech będzie" odparł potwór. "Z mocą jaką obecnie posiadam, jestem w stanie zamienić cię w ludzkiego mężczyznę jedynie na trzy dni. Jeśli do tego czasu wybranka twego serca nie wyzna ci szczerej miłości, znów powrócisz do oceanu"

Draco zmarszczył brwi. Czuł, że nie mówiono mu całej prawdy. 

- Czego żądasz w zamian? - zapytał. 

"Nie chcę złota, diamentów, ani pereł..." 

- A więc czego pragniesz? - ponowił pytanie Draco, nieco poirytowany. 

"To, czego chcę za uczynienie cię człowiekiem, to twój głos"

- Mój... Mój głos? - zdziwił się chłopak. 

"W sztukach ciemnej magii trzeba coś oddać, by móc zyskać znacznie więcej. Wybieraj, albo twój głos, albo wracaj skąd przyszedłeś!" 

Ginny pokręciła głową. "Nie rób tego!" krzyczały jej oczy, jednak Draco był zdecydowany. 

- Zgoda - odparł krótko. 

Sekundę później czerwony snop światła wystrzelił spod ziemi, oplótł ciało księcia, a cały wąwóz rozbrzmiał tajemniczą inkantacją, która przenikała do samych kości. Przerażona syrenka obserwowała, jak magiczne moce rozrywają wspaniały ogon Dracona i tworzą dwie, ludzkie nogi. Zniknęły opalowe łuski, małe błonki między palcami i delikatne, wytwarzające kryształki światła uszy. Nagle snop czarnomagicznej energii wsunął się do ust chłopaka i zabrał coś, co jaśniało jak mała gwiazda. Dopiero teraz Draco chwycił się za gardło, a Ginny z przerażeniem zrozumiała, że jej kuzyn, który teraz był człowiekiem, zaczął się po prostu topić. 

Czym prędzej podpłynęła do wierzgającego nogami chłopaka, chwyciła go w pasie i tak szybko jak mogła skierowała się ku powierzchni. Ani ona, ani Draco nie byli już w stanie usłyszeć szyderczego śmiechu, który wypełnił okoliczne groty. Nie mieli też pojęcia, że czarnoksiężnik oprócz głosu, odebrał królewskiemu synowi także część jego magii. 

_______________

SŁOWO OD AUTORKI:

Przedostatni rozdział moi mili! Och, ta historia zostanie ze mną na długo :) Mam nadzieję, że podoba się wam takie celebrowanie MERMAY ;) 

Ostatni rozdział pojawi się albo jutro późnym wieczorem, albo w niedzielę. Prawdę mówiąc już ledwo żyję :D Trzy rozdziały w trzy dni, to dla mnie spore tempo, dlatego za ewentualne błędy przepraszam, z czasem poprawiam wszystkie teksty, jeśli coś mi umknęło. 

Dziękuję, że czytacie. Dziękuje za głosy i wsparcie <3 Ostatni rozdział już niedługo. Buziaki i do napisania :* 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro