Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

1. SPOTKANIE DWÓCH SERC

Działo się to dawno temu, w świecie, w którym istniało wiele wspaniałych, magicznych istot i które potrafiły żyć ze sobą, oraz obok siebie bez większych konfliktów. Niestety, jak to zwykle bywa, do czasu. Jednym z największych kontynentów, a zarazem państw była Aquatica, olbrzymie królestwo rządzone przez dobrego, lecz surowego króla Ryszarda Piątego, zwanego także Rozważnym. Król Ryszard posiadał sześciu synów, Arava, Arusha, Abbasa, Absiela, Atticusa, oraz Aurielusa i tylko jedną, najmłodszą córkę, Hermionę. Dziewczynkę nazwano na cześć zmarłej królowej, Hermiony Mądrej. To właśnie ona, najmłodsza córka króla odziedziczyła długie, kasztanowe włosy po matce, oraz tak samo jak ona bursztynowe oczy. Jej starsi bracia byli niemal kopiami swego ojca, który pomimo, iż zbliżał się do lat pięćdziesięciu, wciąż mógł pochwalić się kruczoczarną brodą i bujną czupryną. Książęta, jako starsi synowie cieszyli się większą swobodą, niż ich młodsza siostra. Brali udział w niebezpiecznych, morskich wyprawach, zbrojnych konfliktach, oraz wystawnych przyjęciach, czy hucznych paradach. Najstarszy z nich, Arav, miał w przyszłości zostać królem i rozpoczął żmudne poszukiwania kandydatki na małżonkę. W tym samym czasie, Hermiona powoli dorastała. Mimo, iż okrutny los pozbawił ją matki, wyrosła na piękną, dobrą i życzliwą księżniczkę. Jej piastunki codziennie czytały jej książki, które kochała ponad wszystko. Ceniła je bardziej niż stroje i klejnoty, które wysypywały się z jej szuflad i szkatułek. W świecie baśni mogła być, kim tylko chciała. Czasem stawała się podróżnikiem, który przemierzał niezbadane lądy na swym statku, który niczym łupina orzecha kołysał się na falach wzburzonego morza. Innym razem leciała do gwiazd na plecach olbrzymich, rajskich ptaków, które przemierzały galaktyki w poszukiwaniu nowego życia. Pokój najmłodszej księżniczki znajdował się w jednej z wież zamku, który zbudowano na olbrzymim klifie, tuż obok piaszczystej, złotej plaży. Wielkie, dwuskrzydłowe okno, oraz masywny balkon mieścił się od strony oceanu, który szumem swych fal co wieczór kołysał dziewczynę do snu. 

Większość swego życia księżniczka spędziła na nauce, gdyż król wymagał od swych dzieci, by były dobrze wykształcone, oraz na przyjemnościach. Lecz tam gdzie damy dworu oddawały się słodkiemu lenistwu, bądź zabawom typowym dla wyższych sfer, Hermiona stroniła od podobnych aktywności. Gdy tylko jej się udało, zakradała się na plażę z książką w ręce i siadała na pobliskich skałach. Zatracanie się w lekturze przy akompaniamencie szumu fal, było jej ulubioną formą spędzania wolnego czasu. Czasami przerywała czytanie, by móc po prostu podziwiać piękno wybrzeża Aquatici. Zdejmowała jedwabne pantofelki i zanurzała stopy w ciepłym, niemal białym piasku. Przymykała powieki i robiła głębokie wdechy. Zapach słonej wody, słońca i wiatru oplatał całe jej ciało, oraz lekko falujące, długie włosy. Jednak marzeniem księżniczki było wejście do oceanu, który zawsze podziwiała ze swojego balkonu. Jego bezmiar i ogrom zawsze ją zachwycał i sprawiał, że czuła się naprawdę malutka. Pragnęła zanurzyć się w jasno szmaragdowej, niemal przejrzystej wodzie, która nieco dalej przybierała kolor ciemnego turkusu. 

Podeszła bliżej granicy plaży. Bała się, że gdy zbliży się do wody, dostrzegą ją pałacowe straże. Tutaj, pod jej balkonem, nikt nie mógł jej dojrzeć, lecz jeśli będzie chciała zanurzyć się w wodzie, z pewnością dostrzegą ją rycerze. Według spisanego przed laty prawa, żaden człowiek nie mógł wejść do oceanu i naruszyć jego spokoju. Rasa syren, o których Hermiona kiedyś czytała, władała podwodną krainą, o której król Ryszard zakazał komukolwiek wspominać. Nie wiedziała więc jaką nosiła nazwę, ani dlaczego tak naprawdę oba światy oddzieliły się od siebie. Była jednak świadoma, że jej ojciec wpadłby w wielki gniew gdyby spróbowała popływać, choćby przez krótką chwilę. Nagle jednak serce podeszło jej do gardła, gdy usłyszała zduszony, kobiecy krzyk. 

- Księżniczko! 

Hermiona odwróciła się na pięcie i spojrzała na biegnącą w jej stronę, dojrzałą kobietę. Gabrielle była jej opiekunką od wielu, wielu lat. W pewnym stopniu zastępowała jej matkę, a raczej dużo starszą siostrę, której dziewczyna także nigdy nie miała. Kąpała ją i czesała jej włosy, układała do snu, pielęgnowała w chorobie, pocieszała i osuszała łzy. Była osobą, którą Hermiona z całą pewnością kochała. 

- Spokojnie, Gabrielle - odparła dziewczyna z uśmiechem i przystawiła palec do ust. Nie chciała, by hałas na plaży zwrócił uwagę strażników. 

- Och, księżniczko! - kobieta ledwo łapała dech. - Dlaczego musisz mi to robić? Błagam, nie dokładaj mi zmartwień. 

Hermiona podeszła do kobiety, której złote włosy upięte były w wysoki kok, który zdobiła elegancka srebrna spinka. Miała na sobie jasnoniebieską, bogato zdobioną suknię. 

- Przepraszam, ale ocean jest dzisiaj tak piękny! - powiedziała Hermiona i z zachwytem spojrzała na rozpościerający się przed nimi widok. 

Gabrielle westchnęła, ale sama przez chwilę wpatrywała się w horyzont, za którym powoli zaczęło zachodzić słońce. Powietrze zrobiło się nieco chłodniejsze. Upał dnia ustępował nocnej bryzie. W oddali zaszumiały wysokie palmy, pełne ciężkich kokosów. Opiekunka przyznała, że i owszem, widok jest wspaniały, ale w zamku czeka ich coś znacznie dostojniejszego i cudowniejszego. 

- Kończysz dzisiaj siedemnaście lat! - uśmiechnęła się piastunka. - Byłoby skandalem, gdybyś spóźniła się na własne przyjęcie, które król Ryszard wyprawił na twoją cześć! - powiedziała i chwyciła niepokorną księżniczkę za rękę. - Chodźmy, goście powoli się zjeżdżają. 

Hermiona z żalem pożegnała ocean, który miała wrażenie, że w jakiś sposób ją do siebie woła. Nagle zdawało się jej, że ujrzała coś w wodzie. Coś niezwykle jasnego, co mignęło jej przed oczami, niczym blask spadającej gwiazdy.  Chciała podejść do brzegu i przyjrzeć się zjawisku, lecz Gabrielle ciągnęła ją w stronę zamku. Hermiona z każdym kolejnym krokiem robiła się coraz bardziej posępna. Weszła do zamku tajemnym wejściem, które odkryła przed kilkoma laty, a o którym musiał zapomnieć sam król. Niewielkie, kamienne drzwiczki wyryte w skale wychodziły wprost na długą i szeroką plażę. Niski, ciemny korytarz prowadził do zamku, w którym panowało poruszenie. Cała służba była postawiona w stan gotowości. Lokaje i pokojówki już dawno uprzątnęli i odkurzyli każdy zakamarek, każdy dywan i każdą zasłonę. Złota zastawa lśniła na niezwykle długim stole w sali balowej, gdzie olbrzymie okna ostatnim blaskiem słońca oświetlały wypolerowany parkiet. Nieco z boku ustawiła się orkiestra i cały rząd służby, gotowy na każde skinienie znakomitych gości, którzy zjeżdżali do zamku zaprzęgniętymi w konie karocami. Hermiona wyszła z przejścia tuż obok swojego pokoju, zostawiając na podłodze ślady z piasku i wody. Słuchając się Gabrielle pospiesznie wzięła kąpiel i pozwoliła, by opiekunka upięła jej włosy, które umyła rano. Wiedziała, że wieczorem nie zostanie na to czasu. 

- A co to za mina? - zapytała kobieta, widząc w lustrze odbicie księżniczki. - Wyglądasz olśniewająco! 

Hermiona cicho westchnęła. Jeszcze raz spojrzała na swoją złotą suknię, wyszywaną w srebrne róże, pełną cieniutkich koronek i drogich kamieni szlachetnych. W świetle licznych świec oraz lamp gazowych jej jasna cera zdawała się być jeszcze bardziej delikatna. Urodę odziedziczyła po matce, która pochodziła z północnych krain, z którymi król Ryszard zawarł przymierze, żeniąc się z tamtejszą księżniczką. Włosy Hermiony były upięte w wymyślną fryzurę. Loki, loczki i fale kryły w sobie iskrzące ozdoby ze szczerego srebra i złota. Była piękna i niewątpliwie wyglądała na córkę potężnego władcy, jednak czuła się przytłoczona. Wiedziała, że wszystkie damy, księżniczki i hrabiny będą dzisiaj prześcigały się w ilości ozdób i klejnotów, jednak ona nie odczuwała takiej potrzeby. Tęsknym wzrokiem spojrzała na ostatnie promienie słońca. 

- Pora iść - zakomenderowała Gabrielle i niemal wypchnęła swoją podopieczną na korytarz. 

Tak jak spodziewała się tego księżniczka, sala reprezentacyjna tonęła w gościach. Gdy szambelan wyczytał jej imię oraz wszystkie tytuły, stanęła u szczytu schodów i spojrzała na ludzi, do których wcale nie żywiła szczególnie ciepłych uczuć. Wiedziała jednak, że bal wyprawiono na jej cześć, więc nie mogła odmówić. Był to również jej oficjalny debiut w towarzystwie, z czego nieco się cieszyła. Napotkała wzrok swoich braci, którzy uśmiechnęli się do niej w sposób, w jaki tylko bracia potrafią. Z jednej strony byli dystyngowani, z drugiej Hermiona wiedziała, że ci na pozór grzeczni chłopcy potrafią mieć diabła za skórą. Podeszła do swojego ojca i ukłoniła się z szacunkiem. Zaraz po tym król Ryszard chwycił dłoń swojej córki i rozpoczęła się oficjalna uroczystość. 

*

Wieczór mijał w przyjemnej, lecz dla Hermiony wciąż nieco sztywnej atmosferze. Lokaje co jakiś czas dyskretnie zmieniali świece w licznych złotych kandelabrach, oraz wiszących żyrandolach. Towarzystwo jadło, piło, tańczyło i co chwila pozdrawiało królewską rodzinę. 

- Czy jesteś zadowolona? - zapytał nagle ojciec księżniczki, który podszedł do swojej córki. 

Hermiona uśmiechnęła się szczerze i przytaknęła. Nie mogła powiedzieć, by była nieszczęśliwa. Wiedziała kim jest i jaką ma pozycję. Nie mogła liczyć na zwykły piknik na plaży, a który teraz jeszcze bardziej wydawał się jej niezwykle przyjemną alternatywą dla urodzinowego, wystawnego balu. 

- Tak, tato - odparła. - To naprawdę piękny wieczór. 

Król pokiwał głową z zadowoleniem. Machnął dłonią na kogoś w tłumie i po chwili tuż przed nim i Hermioną stanął wysoki, przystojny mężczyzna, o kruczoczarnych włosach i zielonych jak szmaragd oczach. 

- Hermiono, pozwól że ci przedstawię, oto pierwszy syn sułtana Haniego, Harry. 

Książę ukłonił się nisko i złożył na dłoni Hermiony delikatny pocałunek. 

- Miło mi w końcu poznać jedyną córkę króla Ryszarda - powiedział Harry, prostując się z ukłonu. 

- Mnie także jest miło - odparła Hermiona. 

Znała księcia jedynie z opowiadań swoich braci, oraz Gabrielle. Książę był pierwszym z pięciu synów sułtana, który władał pustynnymi narodami i który ożenił się z księżniczką, która tak jak matka Hermiony pochodziła z jednego z księstw dalekiej północy. To dzięki matce zawdzięczał dosyć jasną karnację, oraz zielone oczy. Uwadze Hermiony nie uszedł fakt, że wszystkie młode panny przyglądały się księciu z zaciekawieniem. 

- Księżniczko - zaczął Harry po chwili. - Z okazji twych siedemnastych urodzin, pragnę podarować ci pewien drobiazg. Czy raczysz wyjść ze mną przed zamek? 

Hermiona spojrzała na swojego ojca, który gestem głowy okazał swoją aprobatę. Pozwoliła więc zaprowadzić się księciu, o dziwo, w stronę plaży. Ruszyli za nimi wszyscy dostojnicy, gdyż prezent syna sułtana przerwał zakradającą się powoli nudę. Goście, jak i sam król oraz Hermiona wydali niemy krzyk zachwytu, gdy ich oczom ukazał się niesamowity, olbrzymi wręcz galeon. W żadnym wypadku nie był to "drobiazg". Żaglowy statek z trzema masztami, prezentował się niebywale majestatycznie. Oświetliły go nagłe wystrzały kolorowych fajerwerków, które rozbawiły gości i zachęciły sceptycznie nastawionych do pomysłu, by wejść na pokład. Król podziękował i wrócił do zamku, jednak odchodząc ostrzegł młodych, by nie wypływali na szerokie wody. 

- Opłyńcie zatokę i wracajcie - powiedział, po czym wraz z synami opuścił plażę. Zanim jednak odszedł, kiwnął porozumiewawczo głową w stronę syna sułtana. Nie umknęło to uwadze księżniczki. 

Hermiona zastanawiała się, czy za jego zachowaniem kryje się sprawa z syrenami. Z tego co udało się jej wyczytać, ludzie mogli podróżować przez morza i oceany jedynie wyznaczonymi do tego traktami. Cała reszta wód należała do obcego, podwodnego królestwa, które za złamanie zasad karało załogę zatapiając okręt na głębokich wodach. Wydało się to Hermionie okrutne. Pomyślała, że to barbarzyństwo i zaczynała uważać, że syreny są jakimiś potworami bez sumienia i uczuć wyższych. Możliwe, iż ojciec miał rację, odgradzając się od nich wysokim murem i zakazując innym wchodzenia do wody... 

Mimo to, czuła, że ocean nadal ją do siebie przyciąga. Stając na deskach okrętu, poczuła się bliżej lazurowej wody niż kiedykolwiek wcześniej. Zawsze się jej zdawało, że jest inna, że różni się od ludzi którzy ją otaczali. Czasami, gdzieś głęboko wewnątrz siebie, czuła dziwny rodzaj energii, który w jej ludzkim ciele nie potrafił znaleźć ujścia. Była już noc i panował mrok, jednak przymykając powieki potrafiła sobie wyobrazić rozpościerający się przed nią bezkres. Fajerwerki wciąż świszczały w powietrzu, tworząc na czarnym niebie mozaikę kolorowych obrazów. Płynęli już jakiś czas, Hermiona odnosiła wrażenie, że zapłynęli dalej, niż rozkazał im król, jednak nic nie powiedziała. Po raz pierwszy w życiu znajdowała się na tak niezwykłym okręcie. 

- Czy mój prezent sprawił ci radość? - zapytał nagle książę Harry, podchodząc do rozmarzonej księżniczki. 

Hermiona uśmiechnęła się szeroko. 

- Nigdy wcześniej nie dostałam tak wspaniałego podarunku - odparła zgodnie z prawdą. 

Młody mężczyzna przysunął się bliżej i nagle pochylił się nad uchem dziewczyny, po czym szepnął:

- Moglibyśmy pływać na nim razem. Już zawsze. Co ty na to? 

Kasztanowłosa oderwała wzrok od fajerwerków i spojrzała w szmaragdowe oczy księcia. Jego czarne włosy lśniły obsydianowym blaskiem, i chociaż na jego twarzy majaczył przyjazny uśmiech, nie obejmował on oczu. Hermiona nagle wszystko zrozumiała. Całe piękno statku, oraz wielobarwnych iluminacji zasłonił cień gorzkiego zrozumienia. Książę, najstarszy syn sułtana, nie tylko podarowywał jej na własność niezwykle kosztowny prezent, ale przy okazji oświadczał się jej. Przez myśl przemknęła jej twarz ojca, który skinął głową w stronę Harry'ego zanim wypłynęli. Musiała być to niema zgoda, ciche przyzwolenie na zadanie tak ważnego pytania. Dziewczyna zrozumiała także, że wszystko musiało być wcześniej omówione. Bez jej obecności, wiedzy i zgody. Nie było w tym nic dziwnego, jednak mimo to poczuła się nagle niczym ryba złapana w sieć. Za wszelką cenę chciała uciec, jednak nic już nie mogła zrobić. 

Ociągała się z odpowiedzią. Wolałaby nic nie mówić, przemilczeć to poniekąd dwuznaczne, jednak w ich przypadku niezwykle wymowne pytanie. Nagle jednak krzyki zachwytu i zabawy zastąpiły inne hałasy. Ktoś coś wrzasnął, załoga rozpierzchła się w popłochu i w jednej chwili, bez ostrzeżenia, beczki z prochem znajdujące się na rufie statku zaczęły wybuchać jedna po drugiej. Jeden z członków załogi musiał popełnić jakiś błąd. Do tragedii wystarczyła samotna, niewielka, zbłąkana iskra, która lądując na suchym prochu tworzyła mieszankę wybuchową. 

- Do szalup! - wrzasnął brodaty mężczyzna, najprawdopodobniej kapitan. 

Goście, oraz kilku grajków którzy przyszli z zamku zagrać na galeonie, rozpierzchli się w panice. Statkiem wciąż wstrząsały wybuchy, dodatkowo zaczął rozprzestrzeniać się ogień, który szybko objął maszty i żagle. Drewniana konstrukcja poddawała się żywiołowi. Skrzypiały palone belki, huk z beczek ogłuszał. Gorąc i dym ognia nie pozwalały swobodnie oddychać. Książę próbował chwycić Hermionę za rękę, lecz nagle jeden z masztów runął pomiędzy nimi. Rycerz, który strzegł syna sułtana niemal siłą zawlókł go do jednej z szalup. 

- Gabrielle! - wrzeszczała księżniczka. Jej płuca wypełnił żar. Zakaszlała i zatkała usta rąbkiem sukni, która teraz niemal parzyła. 

Hermiona stanęła przy drewnianej barierce i pomyślała, że nie ma innej drogi. Jeśli nie skoczy, to spłonie. Z tyłu jej głowy zamajaczyła jednak niezbyt przyjemna myśl, że przecież nie potrafi pływać. Nigdy nie brała żadnych lekcji. W kraju, w którym obowiązuje zakaz wchodzenia do wody, sztuka pływania była całkowicie zbędna. Chciała się jakoś przygotować, jednak nie zdążyła nawet wziąć porządnego wdechu, gdy palące się elementy statku pchnęły ją w odmęty ciemnego oceanu. Zanurzyła się pod wodę niczym strzała. Suknia, która z początku mogła zadziałać jak koło ratunkowe, pod wpływem prędkości uniosła się do góry, po czym zaczęła opadać, w niemal sekundę nabierając wody i ciężkości. Hermiona, pozbawiona powietrza powoli traciła świadomość. Pomyślała jednak, że śmierć w oceanie wcale nie jest taka zła. W końcu znalazła się w miejscu, o którym marzyła od tak wielu lat. Zawsze podziwiała go z daleka. Ze smutkiem i tęsknotą wpatrywała się w pieniące się fale. Skrzętnie ukrywała pod ogromnym łożem swoje skarby, muszle i kolorowe kamyki znalezione na plaży. Teraz stanie się jednością z tą wspaniałą wodą. Zabiorą ją głębiny, tak przyjemnie chłodne, w przeciwieństwie do gorącego ognia i suchej pustyni, na której będzie musiała zamieszkać, jeśli wyjdzie za mąż za księcia Harry'ego. Na samą myśl, iż już nigdy więcej nie miałaby zobaczyć oceanu przeszedł ją dreszcz, a wola walki o życie gdzieś się ulotniła. 

Opadała coraz niżej w ciemną toń, tak samo jak jej świadomość. Nagle jednak poczuła szarpnięcie i zdawało się jej, że już nie spada w dół, lecz unosi się do góry. Świadomość nagle się urwała, by powrócić po chwili. Chyba wypluwała z siebie wodę, ale nie była pewna. Wciąż miała zamknięte powieki. Czuła się niezwykle wyczerpana i z trudem łapała oddech. Leżała na twardej, chropowatej i jednocześnie nieco oślizgłej powierzchni. Strzępami jaźni zrozumiała, że leży najprawdopodobniej na jakiejś skale, bądź przybrzeżnym, płaskim kamieniu. Nie wiedziała jak długo jest w tej pozycji, jednak rozumiała, że w swojej dłoni ściska czyjąś rękę. 

- Nie odchodź! - wychrypiała ledwo słyszalnie, gdy poczuła, że osoba chce się uwolnić z uścisku. 

Dłoń jej wybawiciela była zimna. Gładka, lecz jednocześnie delikatnie nierówna. Hermiona nie potrafiła sobie przypomnieć jaką teksturę jej to przypomina. Spróbowała otworzyć oczy. Na horyzoncie zamajaczył blady, różowo złoty świt. Nie wiedziała, czy to co widzi jest prawdą, czy jedynie wytworem jej umęczonego, podtopionego umysłu. Wciąż leżąc zamrugała. Nie chciała spłoszyć istoty, która do połowy zanurzona w wodzie, wciąż trzymała ją za lewą dłoń. Mężczyzna miał jasne, półdługie włosy, szarobłękitne, lśniące oczy i coś, co wyglądało jak uszy, jednak równie dobrze mogło być skrzydłami wróżki. Lśniły w blasku wschodzącego słońca i wytwarzały poruszające się iskierki. Cała jego skóra była niczym marmur, a na dłoni, na której Hermiona poczuła delikatną skórę, zalśniły niemal niewidoczne, malusieńkie łuski. Jednak najpiękniejszy był ogon, którego niewielka cześć wystawała ponad wodę. Miał kolor białego opalu, który w swej szlachetności odbijał wszystkie pastelowe kolory. Był niczym najszlachetniejszy diament. Kasztanowłosa z każdą chwilą robiła się coraz bardziej przytomna i zrozumiała, że ma do czynienia z przedstawicielem rasy syren. Rasy, z którą ludzie są od lat w stanie zimnej wojny. Rozumiała jednak, że to właśnie on ją uratował. Mieszkaniec podwodnego, obcego dla niej świata. 

- Dziękuję - wyszeptała w końcu i zaczęła lekko się podnosić. 

Podwodna istota spojrzała na nią spod lekko zmarszczonych brwi. Gdzieś w oddali doszły ich krzyki ekipy ratunkowej, która od dłuższego czasu poszukiwała zaginionej księżniczki w nadziei, że ta przeżyła. Mężczyzna wysunął chłodną dłoń z jej uścisku. Hermiona poczuła jak ogarnia ją smutek. Nic ani nikt nie mógł równać się z pięknem i tajemnicą, która była częścią istnienia syren. 

- Dziękuję! - powiedziała jeszcze raz i niemal ze łzami w oczach patrzyła, jak mężczyzna zanurza się w oceanie. Jego wspaniały, biały, lśniący ogon po raz ostatni spienił fale. 

Hermiona wstała na lekko drżących nogach. Wpatrywała się w ocean, w miejsce w którym zniknął jej wybawiciel. Była urzeczona. Po raz pierwszy spotkała tego, o którym tyle czytała. Czuła, że to nie ocean sam w sobie, lecz jego mieszkańcy wołają ją do siebie co noc. Czuła, że na dnie kryje się piękno, jakiego ludzkość nie jest sobie w stanie wyobrazić. Jej pozbawione ozdób, długie włosy rozwiał poranny, ciepły wiatr. Nie miała pojęcia kiedy i jak, ale wiedziała, że zrobi wszystko, by jeszcze raz spotkać mieszkańca podwodnego królestwa. 

__________________

SŁOWO OD AUTORKI:

Ahoj przygodo! ;D

Witam Was w pierwszym rozdziale! Będzie to krótka historia, ale jednak nie miniaturka. Zbyt dużo jest tu do opisania :) Kolejny rozdział będzie z perspektywy Draco, a następny już mieszany. Każdy dostanie tutaj swoje pięć minut. Jesteście gotowi by się zanurzyć i poznać podwodny świat? 

Dziękuję Wam za głosy i komentarze, do dla mnie najlepsze wsparcie. Uwielbiam czytać Wasze opinie co do rozdziału :) 

Trzymajcie się zdrowo! Buziaki :* 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro