Dwudziesty Szósty
Nora's POV.
Przeciskałam się przez zatłoczony korytarz szkolny. Kolejny dzień dziesiątej klasy, to musiało być coś. Ostatni rok przed egzaminami, dojrzałością i odpowiedzialnością. Jednak nie wszystko szło po mojej myśli...
Od zawsze byłam pechowym człowiekiem, ale dzisiaj przerosłam samą siebie. Odkąd wstałam miałam zły humor. Podczas drogi do przystanku autobusowego zaczął padać deszcz, a nie wzięłam żadnej kurtki lub zwykłego okrycia. Przemoknięta do suchej nitki, wsiadłam do autobusu, przypomniawszy sobie o tym, że nie wzięłam karty przejazdowej i musiałam zapłacić za bilet. Gdy wszyscy cieszyli się jutrzejszym Sylwestrem, ja odliczałam do jego zakończenia.
Myśląc o tym, że wyglądam najgorzej w szkole, usiadłam pod ścianą klasy, w której mieliśmy mieć pierwszą lekcję. Wszyscy na korytarzu zwracali na mnie uwagę i pod nosem komentowali mój wygląd. Babcia zawsze powtarzała, że kobiety się nie złoszczą, bo złość piękności szkodzi. Trudno. Ja byłam wiecznie zdenerwowana i mojej urodzie już nic nie mogło zaszkodzić. I tak moje kompleksy sięgnęły już zenitu.
— Znów mamy razem chemię! — krzyknął Tyler, przytulając się do mnie.
— Cóż za nieszczęście... — skomentowałam, siadając bliżej niego. Położyłam głowę na jego ramieniu, patrząc się w jego oczy.
— Ktoś Ci kiedyś powiedział, że rude są wredne? — Uśmiechnął się szyderczo, mówiąc do Leah na co wywróciłam oczami.
— Nie obraź się, ale blondynki głupie — zaśmiała się rudowłosa, a chłopak złapał się charakterystycznie za serce.
— Moje włosy są brązowe, Leah.
— Prawie blond — rzuciła, przytulając się do mnie.
Gdy zadzwonił dzwonek weszliśmy do klasy. Wraz z Leah zajęłyśmy miejsca z tyłu klasy, pod oknem, a Tyler przed nami. Jego oraz Leah traktowałam jako najlepszych przyjaciół. Czasem Leah bywała irytująca, zawzięta, lecz była też urocza, przyjacielska oraz zabawna. Tyler był jej przeciwieństwem. Pod chowała się naprawdę wrażliwa oraz troskliwa osoba, która codziennie przybierała maskę pogodnego chłopca. Może różniliśmy się dokładnie wszystkim, ale doskonale się uzupełnialiśmy. Tak jakby każdy z nas potrzebował tego drugiego, z naszej paczki. Dokładnie tak samo było z resztą oraz Mike'em.
Zaczęłam skrobać coś po zeszycie. Nauczyciel prowadził lekcję, zaś ja myślami byłam daleko.
— Psst! Nora! — szturchnęła mnie, siedząca obok naszego stolika Bethany.
Spojrzałam na dziewczynę o porcelanowej twarzy oraz kocich oczach. Nigdy się nie lubiłyśmy, więc nie wiedziałam, dlaczego teraz coś ode mnie chciała.
— Nie patrz nawet na nią — ostrzegła Leah, kładąc swoją dłoń na mój zeszyt.
— Tylko dowiem się o co chodzi. — Dziewczyna tylko wzruszyła ramionami i zaczęła pisać to, co dyktował nauczyciel.
— Co chcesz? — szepnęłam do blondynki. Ta uśmiechnęła się jedynie i spojrzała znacząco na mnie. Mogłam się domyślić...
— Jeśli chodzi o Corteza, to Ci nie pomogę...
— Słyszałam, że specjalnie pojawił się na walce, żeby pobić Toby'ego. Podobno mścił się za to, co mu powiedział o tobie i jakimś... wypadku? — odparła chamsko. — Pamiętaj, że nigdy nie będzie cię kochał tak samo jak Avę, a ty w ogóle wiesz, co jej zrobił?
— Komu? — Zmarszczyłam brwi, zaś ona parsknęła śmiechem.
— Tyle o nim jeszcze nie wiesz, słońce — mówiła szyderczym tonem. Potem odrzuciła włosy do tyłu i odwróciła się w stronę tablicy.
Kim była Ava? Co Mike jej zrobił?!
Kolejne lekcje mijały szybko, aż nastała pora lunchu. Wszyscy uczniowie przepychali się, aby dostać najlepszą porcję jedzenia. Jednak mi się tak nie śpieszyło. Powoli zakładałam zwykłą bluzkę, którą nosiłam przed zajęciami sportowymi, a Leah czekała na mnie, czesząc włosy oraz poprawiając makijaż.
— Co chciała od ciebie Bethany? — zapytała po chwili, ciekawiskim tonem w głosie.
— To samo odkąd ją znam. Mówiła coś o Michaelu. Czy ona nie może dać sobie z Nim spokój? Przecież nie jest w jego typie — zaczęłam, lecz przestałam, gdy rudowłosa spojrzała na mnie dwuznacznie.
— Ty coś masz do Corteza — stwierdziła zaciekawiona. Uśmiechnęłam się jak głupia i czekałam na jej reakcję.
— O mój Boże! Dobrze myśleliśmy wszyscy! Kręcisz z Mike'em!
— Ciszej, głupku — rzuciłam, kierując się w stronę drzwi od stołówki.
— Dobra! — krzyknęła i poklepała miejsce na ławeczce, obok siebie. — Ale wszyscy już wiedzą, choć w Świata Mike tak się przed tym bronił. Tak bardzo szczerzył się do swojego telefonu, że to aż widać było na kilometr. To... zakochałaś się w nim? — Szczerzyła się, zaś ja Wywróciłam oczami, podciągając nogi pod brodę.
— Zaraz zakochałam... tylko mi się podoba.
To wcale nie prawda, że wyznałam mu miłość. Wcale.
Po kilku minutach siedziałam z dziewczyną w stołówce. Jednak nie wyglądało to jak w każdych, amerykańskich filmach dla nastolatek. Nie było tu elity, która miała swój własny stolik. Sławni ludzie po prostu siadali ze swoimi przyjaciółmi, nie patrząc, czy drużyna im się przygląda.
Każdy uczeń codziennie siadał na innym miejscu, choć zdarzały się sytuacje, że często mogliśmy siedzieć na ulubionych miejscach, wśród własnych znajomych. Nie jest prawdą, że popularsy nie mogą rozmawiać z innymi oraz nie wszyscy są bad boy lub bad girl. Oczywiście, niektórzy tak, ale to mniejszość.
— O czym tak myślisz? Zaraz skończy się przerwa, a ty nic nie jesz — obudził mnie głos Tylera. Spojrzałam zdezorientowana na nią, a dziewczyna się zaśmiała.
— Przepraszam. Rozmyślałam.
— Trudno zauważyć — zaśmiał się, biorąc łyka soku jabłkowego.
— Odczep się. — Zaśmiałam, za co chłopak rzucił we mnie frytką.
— Nora przyznała się, że podoba jej się Mike — odparła Leah, szczerząc się do mnie. Nie zdążyłam jej zganić, bo szybko uciekła od stolika, idąc na lekcje.
— Nie martw się, Nora. Ja wiedziałem już od dłuższego czasu. — Uśmiechnął się.
— Mike ci powiedział? — Przytaknął, a ja kiwnęłam głową.
— Cortez to dobry chłopak, tylko trochę zagubiony. Daj mu czas, a na pewno nie pożałujesz, Elle — rzekł, jakby był jego matką. Na tę myśl, zaśmiałam się.
— Kim jest Ava?
Tyler wyglądał na zszokowanego, gdy usłyszał to imię. Przełknął głośno ślinę i ze smutnym wyrazem twarzy popatrzył w moją stronę
— To powinien powiedzieć ci sam.
Straciłam w tamtej chwili ochotę na jedzenie. Zadzwonił dzwonek oraz ruszyłam na kolejną lekcje, żegnając się z przyjacielem, gdyż ten miał okienko. Na lekcję hiszpańskiego szłam z grymasem na twarzy. Niby miałam z niego dobre stopnie, ale to tylko efekty codziennego wkłuwania na pamięć.
Siadłam na miejscu, chcąc żeby ta lekcja się już skończyła. Nauczyciel, jak zawsze, przyszedł spóźniony oraz z przygotowaną wcześniej wymówką. Wiedziałam, że był już koniec tego roku, lecz od nas wymagano dobrego zachowania, tylko gdy przekroczyliśmy próg szkoły.
Gdy hiszpański minął, czekając na Rosie i Leah, siedziałam na trybunach boiska do footballu. Chłopcy skończyli już trening, bo nigdzie nie widziałam żywej duszy.
Nagle usłyszałam głos dziewczyn, które szły tutaj. Powiadomiły mnie, że najpierw pojedziemy coś zjeść, a dopiero potem do Rosie, żeby naszykować się na sylwestrową imprezę, którą organizowali bliźniacy w wynajętym klubie. Podobno był to wieżowiec, a klub był na samej górze, z pięknym widokiem na niebo oraz Nowy Orlean.
****
Od autorki: Witajcie! Postanowiłam podzielić ten rozdział na dwa, więc następna część pojawi się w ten czwartek (lub gdzieś w weekend)
Kocham i do następnego!
AlexaLexiBlake
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro