Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Czternasty

Był poniedziałek. Szlam korytarzem w stronę sali od literatury, przypominając sobie, że jeszcze osiem miesięcy i koniec z tą budą. Jednak trochę się bałam. Trafiłam tutaj na wspaniałych ludzi, którzy przyjęli mnie pod swoje skrzydła, a tylko kilka miesięcy dzieli nas od ponownego rozdzielnia. Cholernie bałam się faktu, iż to znów miała być dla mnie ogromna zmiana, jak i prawdziwe wejście w dojrzałe, dorosłe życie, które nie cieszyło mnie tak, jak reszty.
Pod klasą zauważyłam Tylera oraz Leah'ę. To była jedna z wielu, które mieliśmy akurat razem. Dzisiaj jednak musiałam udawać dobry nastrój, ponieważ nie byłam gotowa, aby powiedzieć im o tamtym wieczorze. Byłam wdzięczna Mike'owi za pomoc, ale gdy tylko padł temat walk, Lachlan uciszył się tak bardzo, iż chwycił Corteza za ramię i zniknęli. Do tej pory nie miałam pojęcia, gdzie oboje się podziali.

– Cześć, słońce! – przywitał się Tyler. Leah posłała nam wymowne spojrzenie, gdy się przytuliliśmy. Ona nie wiedziała. – Zastanawialiśmy się z Leah'ą, gdzie podziałaś się na resztę weekendu. Byliśmy ekipą w kinie.

Byłam tak rozemocjonowana przez dwa dni, że nie mogłam racjonalnie myśleć. Czułam, jakby walec przejechał mnie od środka, a potem z zewnątrz. Nie wiem, co było bardziej żenujące, to że płakałam w poduszkę cały weekend, czy czułam się winna walk Michaela. A ty, Tyler? Gdzie się podziewałeś? – Pomyślałam, uśmiechając się niewinnie.

– Byłam u rodziny – skłamałam, choć wiedziałam, że nie uwierzył, ale udawał przed Leah'ą.

– Nie wierze w to, jak cudownie wyglada dzisiaj Kai – rozmarzyła się Leah. Byłam w szoku, widząc ją w takim stanie.

– Coś mnie ominęło? – zapytałam Tylera.

– Poszli w ślinę na imprezie, a Leah się chyba zakochała. – Zaśmiał się. – Wiem, to nie w stylu dziewczyny, ale stało się.

– Jest jeden szczegół, Collins – powiedziała rudowłosa, wracając do nas. – Ma na mnie wyjebane. – Zaśmiała się szczerze. – Nigdy nie znajdę chłopaka przez ciebie, wszystkich odstraszasz.

Nagle zablokowałam spojrzenie z wysokim blondynem, który stał obok Kaia. Puścił mi oczko, a ja lekko się speszyłam. Spostrzegając, iż chłopak właśnie szedł w tę stronę z resztą chłopaków z drużyny.

– Cześć, dziewczyny... i Tyler – powiedział, patrząc na nas z przymrużonych oczu. Na jego twarzy malował się dziwny uśmieszek, gdy lustrował każdego swoimi oczami w butelkowym odcieniu zieleni.

– Larkins – skomentował wrogo Tyler. Na dźwięk jego imienia, spięłam się. Wstrzymałam oddech, aby nie wyjść na przestraszoną. – Czego tu chcesz?

– Nic szczególnego – odpowiedzią powili, koncentrując się na moim przestraszonych tęczówkach. – Pragnę tylko poinformować cię, że najprawdopodobniej zobaczymy się w sobotę w magazynie.

– Co? Dlaczego? – zapytał zdezorientowany, mrużąc wrogo oczy.

– Zapytaj Corteza – szepnął, po czym odwrócił wzrok ode mnie. – Do zobaczenia!

– Znów? – zapytała Leah, na co Tyler skinął.

– Co znów? – zapytałam lekko zdezorientowana, próbując ogarnąć swój oddech.

– Oh, jak już późno. Zaraz zacznie się literatura, chodźcie. – Tyler sprawnie zmienił temat. Choć nie wiedział, że nie jestem z tych, którzy się poddają.

Siadłam w ławce pod ścianą, a obok mnie zasiadła Leah. Uśmiechnęła się od ucha do ucha, co nie było do niej podobne, ale postanowiłam to zignorować. Nie wiedzieli, że prędzej czy później będą musieli mi powiedzieć o tym. Ale wszystko w swoim czasie...

***

      Lekcje minęły dość szybko. Właśnie wraz z Rosie wyszłyśmy z damskiej toalety i zamierzałyśmy wrócić nareszcie do domu. Niespodziewanie dostrzegłam coś dziwnego w mojej szafce, jakby ktoś wrzucił do niej liścik. Nie chcąc, aby nastolatka obok mnie tego zobaczyła, szybko schowałam go do kieszeni bluzy.

– Nicholas jest całkiem przystojny, nie? – zapytała brunetka, patrząc do wnętrza mojej szafki.

– W miarę – odparłam zgodnie z prawdą. Wolałam raczej inny typ. Tylko przypadkiem był fakt, iż Mike zaliczał się do tego typu.

– Starałam się tyle razy, aby Samuel zwrócił na mnie swoją uwagę, ale na nic się to nie zdało. Dlatego próbuje innych, może kiedyś mi przejdzie – odparła tak z dupy, Rosie. Zmarszczyłam brwi, bo kurwa, już dawno zauważyłam, że coś między nimi iskrzyło. Teraz miałam na to dowód.

– Może powiedz mu o tym? Możliwe, że on również boi się wyznać tego, co do ciebie czuje, jak myślisz? – Spojrzała na mnie i przytaknęła. – No właśnie, dlatego musisz wziąć się w garść i mu o tym powiedzieć. Im dłużej będziesz zwlekać, tym bardziej popadniesz w paranoję.

– Skąd ty tyle o tym wiesz? – zapytała z uśmiechem. Odwzajemniłam go.

– Powiedzmy, że mam do tego wprawę. – Zatrzasnęłam drzwi szafki i wraz z Rosie, wyruszyłam w stronę mojego domu.

***

      Jadłam obiad wraz z rodzicami. Wokół nas panowała dziwna atmosfera. Nie byłam skora, aby zapytać, choć bardzo ciekawiło mnie, co się stało? Mama, zerkając na ojca, uśmiechała się do mnie. Dobra. Musiałam się dowiedzieć, o co chodzi.

– Stało się coś? – zapytałam z pełną buzią, na co tato parsknął śmiechem.

– Nie, skarbie. – Uśmiechnął się. – Jedz, dobrze ci to zrobi.

– Okay...

– Henrick, powiedzmy jej – odparła delikatnie mama, łapiąc ojca za dłoń. Kurwa, zaraz się okaże, że jestem adoptowana, a mój ojciec to gej, który ze względu na reputacje, ożenił się z moją matką.

– Mama jest w ciąży.

       Wystarczyły te kilka wyrazów, aby wprowadzić mnie w osłupienie. W ciąży?! Co, kurwa? Ja pierdole. Nie wiedziałam, czy mam się cieszyć, czy może płakać. To wszystko mnie przytłoczyło. Podejrzewałam najgorsze, a tu nagle ciąża! Może dlatego nie było ich tyle w domu przez ostatnie tygodnie?

– Muszę... to wszystko przetrawić. – Odeszłam od stołu, idąc wprost do własnego pokoju.

Znalazłszy się na łożku, opuściłam ciało wzdłuż materaca. Głowa mnie bolała od natłoku nowych faktów. Matka w ciąży. Tego bym się nawet nie spodziewała. Parsknęłam śmiechem, ponieważ to było tak nieprawdopodobne. A jednak się stało. Westchnęłam głęboko, po czym płytkim oddechem wypuściłam powietrze. Brakowało mi argumentów, aby wypowiedzieć się na ten temat. Po prostu zabrakło mi słów.
Nagle usłyszałam dźwięk przychodzącej wiadomości. Niechętnie podniosłam się do pozycji siedzącej, biorąc telefon do ręki.

Leah: masz czas?

Ja: zależy, o co chodzi.

Leah: jasne, hah. Mogłybyśmy spotkać się w sobotę? Zależy mi na tym, naprawdę.

Sobota. Nieszczęsna sobota. Dzień tygodnia, o którym mówił dzisiaj Larkins. Byłam zbyt ciekawską osobą, aby zostawić w spokoju tę informację. Musiałam się dowiedzieć, o jakie walki chodziło Lachlanowi i o czym mówił Larkins. To było priorytetem.

Ja: niestety, ale będę zajęta.

Leah: rozumiem, w takim razie nie przeszkadzam już. Cześć!

Ja: Narka!

Położyłam się, a telefon rzuciłam obok, aby zaraz znów wziąć go do ręki i zacząć obracać w dłoni. Tak, byłam najprawdopodobniej uzależniona. Przez głowę przelatywały mi wspomnienia minionego wieczoru. Dlaczego Michael mi pomógł? Mógł przecież zostawić tam mnie i mieć wywalone na poczynienia Lachlana. Jednak Mike pomógł mi. Powtarzałam to już z milion razy, ale byłam jemu wdzięczna i dłużna. Znając jego charakter, napewno o tym wspomni.
      Nagle przypomniałam sobie o tajemniczej kartce, którą znalazłam w szafce szkolnej. Biorąc list do ręki, usiadłam z powrotem na rogu łóżka. Delikatnie podniosłam górną część kartki, przez co moim oczom ukazało się odręczne pismo.

Pamiętaj, że nigdzie nie jesteś bezpieczna. Twój koszmar się dopiero zaczął.

     Wstrzymałam oddech. Tętno przyspieszyło, zaś moje ciało znieruchomiało. Byłam przerażona. Myślałam, że to jedynie niewinny list. Nigdy w życiu nie podejrzewałam, iż ktoś będzie mi groził w ten sposób. W pierwszej chwili nie wiedziałam, co powinnam zrobić, ale po długich rozmyślaniach, ostatecznie zdecydowałam jedno: odwiedzimy Michaela.

***

Od autorki: Obecnie wracam z wakacji, ale postanowiłam wstawić Wam rozdział dzisiaj niż za tydzień :)/napiszcie, co sądzicie.

Kocham, A. L. B.

PS. przepraszam za błędy, rozdział niesprawdzony.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro