Prolog
Otaczał ją chaos.
Niekontrolowany przepływ ludzkich ciał działał na nią stymulująco. Dodawał siły i motywacji. Dzięki ogłuszającym wrzaskom sama nie milkła. Czuła w sercu płonącą ogniem furię i nie zamierzała ulec swoim słabościom. Pokaże tym glinom, z kim zadarli.
– Bez pokoju nie ma sprawiedliwości! Bez pokoju nie ma sprawiedliwości! – skandowała razem z otaczającymi ją obywatelami.
Patrzyła na ich zdeterminowane, zmarszczone, gniewne twarze, i wiedziała, że postępuje słusznie. Kierunek, w którym zmierzał ten kraj nie był dobry. Był zły pod wieloma aspektami. Sam tak zwany prezydent USA tego dopilnował. Jego arogancka postawa, głupie decyzje i ogólna niekompetencja doprowadziła do eskalacji konfliktu, który, przy dobrym przywództwie, można było zgasić w samym zarodku. Ale nie, Pan i Władca Donald Trump musiał postępować zgodnie ze swoim spaczonym poczuciem sprawiedliwości.
Zaskutkowało to licznymi stratami w ludziach. Zwłaszcza czarnoskórych.
Nie od dziś wiadome było, że lider kraju jest obrzydliwym seksistą, rasistą i boomerem. Jednak w najgorszych koszmarach nie przyśniło jej się, że w wieku dwudziestu dwóch lat będzie świadkiem upadku moralnego swojego państwa.
Policja nadużywała swojej władzy już od dawna. Prasa i ogólnoświatowe media podają, że „przyczynili się do śmierci” wielu Afroamerykanów. Ale prawda jest nieco inna.
Oni ich zabili.
Zabili, bo czuli się bezkarni. Bo władze państwa przymykały oko na pojedyncze akty samowolnej agresji i przemocy. Bo ich poniosło. Wymówek jest wiele.
Ale to koniec.
Czara goryczy się przelała. Ostatnie zabójstwo okazało się gwoździem do trumny obywatelskiego posłuszeństwa.
Ludzie, pomimo wciąż panującej pandemii wyszli na ulice. Protestują. Krzyczą. Płaczą. Skandują. Rozmawiają. Mają dość.
Aby nastał nowy porządek, najpierw stary musi zostać zburzony. Więc ludzie go burzą. Buntują się w różny sposób. Jedni z szacunkiem maszerują. Inni rzucają wyzwiska w stronę służb mundurowych. Jeszcze inni śpiewają na przekór władzy. Nie ma złej metody buntu.
Wolności się nie otrzymuje. Trzeba ją sobie wywalczyć.
May miała zamiar to zrobić, razem z tysiącami innych.
Bo zła nie wystarczy ignorować. Trzeba mu się przeciwstawić. Stanowczo.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro