Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

[36] Plotki


Światło odbijało się od diamentów, tworząc piękne smugi na mojej twarzy. Przepiękny widok. Narzeczeństwo... Czy byłam na to gotowa?

Powinnam się cieszyć, wiem. W końcu z posłusznej dziwki stałam się narzeczoną największej szychy w kraju. Ja to mam kurwa szczęście, nie? Tak... Niby tak. Ale... Nie wiem jak to ująć. Nie potrafię odnaleźć się w jego świecie. 

Podskoczyłam w fotelu, gdy mój telefon wydał z siebie przeraźliwy dźwięk. Sama go ustawiłam, ugh. Zaczesałam włosy za ucho, odchrząknęłam i sięgnęłam po urządzenie. 

Mama dzwoni. Czemu o 22?

- Halo?

- To prawda?!

- Co? - zmarszczyłam brwi. Nie mogła się dowiedzieć, nie miała jak... Zaraz po oświadczynach Dante i ja wyjechaliśmy z wyspy, by mieć trochę spokoju i ochłonąć, a głównym celem było to, żeby nikt się nie dowiedział. Nie potrzebowaliśmy rozgłosu. Rodzice zostali na wyspie i nadal powinni tam być. 

- Tata powiedział, że ty i Dante się zaręczacie!

- Mamo... - spojrzałam w stronę łazienki. Mój narzeczony brał prysznic, a ja nie chciałam, żeby usłyszał co mówi mama. Dostałby wylewu. Nienawidzi jak coś nie idzie po jego myśli. - Ciszej. Nie chcę rozgłosu. 

- Czyli to prawda! O mój Boże! Robert! ROBERT! - skrzywiłam się na pisk matki. Musiałam odsunąć słuchawkę od ucha, bo moje bębenki krzyczały o pomoc. - ODŁÓŻ TĄ FLASZKĘ I CHODŹ TUTAJ! CÓRKA SIĘ ŻENI!

- Mamo! 

- Co?! 

Westchnęłam z bezsilności. Jestem pewna, że cała wyspa już wie, że się pobieramy. Mam nadzieję, że byli w domku wynajętym przez Dantego, bo jak nie i pracownicy usłyszą nowinę, będzie po dyskrecji. 

- Proooooszę... - jęknęłam do słuchawki. - Nie mówcie o tym nikomu. Zależy nam na dyskrecji...

- Przecież nikomu nie mówię!

- Wiem, teraz tak mówisz, a zaraz będą wiedzieć wszystkie twoje koleżanki!

- Córcia? - usłyszałam głos taty w słuchawce. 

- Tato?

- Nie martw się! Matka nie potrafi dzwonić z telefonu! Sam musiałem jej wybrać do ciebie numer! Nikomu nie powie, hehe.

Uśmiechnęłam się. Boże, kocham ich. 

- Dobrze - zaśmiałam się pod nosem, jednocześnie czując dłonie mojego mężczyzny na moich ramionach. O tak, masaż to coś, czego mi było trzeba. Odchyliłam głowę, mrucząc cicho. - We wtorek Dante zamówi dla was samolot. 

- Dobra, córcia, uważaj tam na siebie. 

- Wy też - uśmiechnęłam się przez ramię do Dantego. - Papa - pożegnałam się z tatą, po czym rozłączyłam połączenie i odrzuciłam telefon na łóżko. - O Jezu... - westchnęłam, oddając się w ręce narzeczonego. 

- O co chodziło? - zapytał, wciąż masując moje spięte ramiona. 

- Mówiłeś komuś, że się pobieramy? - spojrzałam na niego. Zmarszczył brwi, ewidentnie nie rozumiejąc do czego biłam. 

- Nie... Nikomu. A co?

- To skąd moi rodzice o tym wiedzą?

- Co? - zaprzestał masażu i obszedł mnie, by być na przeciwko. Usiadł na podłodze.

- Dzwoniła mama podniecona, że córeczka się zaręcza - uśmiechnęłam się kpiąco. Zawsze śmieszyło mnie ich podekscytowanie. Chociaż nie... Nie byłam z nimi tak długo, to zanim trafiłam do... Ośrodka... Zawsze się ze wszystkiego cieszyli. Z każdej pozytywnej oceny w szkole, każdej nowej koleżanki, nowo poznanego chłopaka. Ich entuzjazm był niesamowity. 

- Nic im nie mówiłem - oparł ręce za siebie. - Może tobie się coś wyrwało. 

- Nie rozmawiałam z nimi od wyjazdu... Możliwe, że ktoś z obsługi im powiedział?

- Nie było nikogo oprócz kelnera wtedy. Nikt o tym nie wiedział. Pewnie on zauważył pierścionek i wszystkim wygadał - prychnął niezadowolony. Oho, ktoś tu w krótce straci pracę. 

- Co teraz?

- Dementujemy. Na razie nie róbmy rozgłosu. 

- Czyli mam zdejmować pierścionek, jak wychodzę? - poruszałam pierścionkiem na palcu. Podobał mi się, nie chciałam się z nim rozstawać. A wiedziała, że jak zdejmę, to pewnie zgubię. 

- Nie, niech się ludzie domyślają - wstał. - Będziesz z ochroniarzem, więc nie powinni do ciebie podchodzić, ale jakby ktoś się pytał, odpowiadasz, że to tylko pierścionek. Bez wyjaśnień. 

Uśmiechnęłam się.

- Dobrze, proszę pana - również się do mnie uśmiechnął. Oj tak, uwielbiał, gdy tak do niego mówiłam. - czyli jutro jadę na zakupy - wyszczerzyłam się dumnie. 

- Zaczyna się - przewrócił oczami rozbawiony. 

- Będę potrzebowała karty kredytowej! - krzyknęłam za nim, gdy wychodził z pokoju. Przyłożył dłonie do uszu, a potem pokazał, że nie słyszy. -No hej! Twoja narzeczona potrzebuje nowych obcasów! - wstałam i pobiegłam za nim.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro